Po kilku dniach kompania pomaszerowaÅ‚a dalej przez Klonów, KalinÄ™ WielkÄ…, GiebuÅ‚tów, Boczkowice i dnia 20 sierpnia rano zatrzymaÅ‚a siÄ™ w miejscowoÅ›ci Sadki-Bugaj na wschodnim skraju lasów nadleÅ›nictwa Książ Wielki. Z uwagi na awizowanÄ… penetracjÄ™ Niemców w terenie, zdobyty pod Sielcem samochód terenowy marki Phanomen wysÅ‚ano innÄ… drogÄ…. ZaÅ‚adowany do niego patrol w skÅ‚adzie „Waligóra", „Mruk", „Murzyn I", „MaÅ‚y I", „Å»ubr" i sanitariuszka „Helena" miaÅ‚ równoczeÅ›nie ubezpieczać od prawej strony przemarsz baonu.
KoÅ‚o wsi Góry Miechowskie zastopowaÅ‚a jazdÄ™ ciężarówki toczÄ…ca siÄ™ bitwa. To oddziaÅ‚ ze 106. dywizji AK, dowodzony przez „Å»bika" (StanisÅ‚aw Jazdowski), zaatakowaÅ‚ trzy samochody niemieckie.. RozgorzaÅ‚a ostra walka. Dowódca patrolu „Waligóra" w mig zorientowaÅ‚ siÄ™ w sytuacji.
- Z wozu, na stanowiska! - zakomenderował.
„SkaÅ‚owcy" ochoczo wÅ‚Ä…czyli siÄ™ do akcji. Niemcy stracili 10 zabitych i 2 samochody. Z Polaków zginÄ…Å‚ niestety dzielny „Å»bik". Patrol batalionu »SkaÅ‚a« doÅ‚Ä…czyÅ‚ bez strat w nowym miejscu postoju w Sadkach. ZdobyÅ‚ w tej walce 2 karabiny, 1 pistolet typu Parabellum i 4 granaty.
Nowe kwatery wydawaÅ‚y siÄ™ bezpieczne. Znaczna odlegÅ‚ość od gÅ‚ównych szlaków komunikacyjnych, oparcie o las i obecność w pobliżu dwóch batalionów szturmowych wraz ze sztabami 106. dywizji AK i Grupy Operacyjnej »Kraków« uzasadniaÅ‚y takie wÅ‚aÅ›nie mniemanie. Czy rzeczywiÅ›cie tak byÅ‚o?
Już nazajutrz wpadÅ‚ na koniu goniec z miejscowej „terenówki".
- UkraiÅ„cy z SS-Galizien sÄ… w Zaryszynie! RekwirujÄ… bydÅ‚o i trzodÄ™ chlewnÄ…, grożą pacyfikacjÄ… za nie-oddawanie kontyngentów - zameldowaÅ‚ „Skale".
- Ilu ich?
- Będzie kilkadziesiąt furmanek.
ZarzÄ…dzony natychmiast alarm poderwaÅ‚ caÅ‚y batalion. Na pomoc zagrożonej wsi ruszyÅ‚y dwie kompanie, zwiad konny i znaczna część sztabu. Partyzanci w ciÄ…gu kilku minut osiÄ…gnÄ™li liniÄ™ pagórka, skÄ…d jak na dÅ‚oni widać byÅ‚o odlegÅ‚y o 1,5 km Zaryszyn. Plutony i drużyny przeszÅ‚y z marszowego szyku najpierw w roje, później w tyraliery.
PatrzyÅ‚em z podziwem na rozwijajÄ…ce siÄ™ natarcie i rozognione żądzÄ… walki twarze. Widoczne w dole dymy Å›wiadczyÅ‚y, że wróg nie próżnuje - grabi, pali, może morduje. Dobrać siÄ™ do niego, pomÅ›cić krzywdy i zwyciężyć byÅ‚o jedynym pragnieniem atakujÄ…cych. Pierwsze pociski z granatników bluznęły ziemiÄ… po Å›ciernisku.
- Padnij! Skokami naprzód! - krzyczeli dowódcy.
NacierajÄ…cy, a wÅ›ród nich niemal wszystkie kobiety batalionu, parli - niczym nieÅ›miertelni - naprzód. Nie powstrzymaÅ‚y ich także ukraiÅ„skie strzaÅ‚y, które odezwaÅ‚y siÄ™ za chwilÄ™ gÄ™stÄ… kanonadÄ…. ByÅ‚o to jednak wszystko, na co zdobyli siÄ™ hitlerowscy sÅ‚użalcy. Przestraszeni liczbÄ… partyzantów woleli nie ryzykować życia. Grabież i mord niewinnych, a nie walka byÅ‚y przecież ich zajÄ™ciem. Gdy natarcie dochodziÅ‚o do wsi, UkraiÅ„cy już Å‚adowali siÄ™ na furmanki i spiesznie opuszczali Zaryszyn. DopadÅ‚a ich jedynie batalionowa kawaleria. Peemy „LeÅ›nika" i „Gali" zdążyÅ‚y jeszcze dosiÄ™gnąć wozów. Do pacyfikacji Zaryszyna tym razem nie doszÅ‚o. UkraiÅ„cy pozostawili 3 zabitych i furmankÄ™ z koniem. Kilku rannych zabrali ze sobÄ….
Akcja ta, chociaż osiÄ…gnęła swój ceÅ‚, nie speÅ‚niÅ‚a jednak gÅ‚ównego pragnienia atakujÄ…cych, jakim byÅ‚o zdobycie broni.
Przyznanie pierwszeÅ„stwa zrzutu dla Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »SkaÅ‚a« najpierw przez OkrÄ™g, a później przez dowódcÄ™ Grupy Operacyjnej »Kraków« okazaÅ‚o siÄ™ rzeczywiÅ›cie iluzoryczne. Drużyna „ZawaÅ‚y" przetrwoniÅ‚a wiele nocy na zrzutowiskach w daremnym oczekiwaniu. Alianckie samoloty - mimo nadawania przez Londyn umówionej melodii - kierowaÅ‚y siÄ™ niezmiennie na WarszawÄ™. Im bardziej potrzebna broÅ„--oceniali ze zrozumieniem sytuacjÄ™ „SkaÅ‚owcy" przejÄ™ci radiowymi komunikatami o bohaterskiej walce stolicy. Ale niezadowolenie wÅ›ród nich wyraźnie wzrastaÅ‚o. Z przekÄ…sem wyrażali siÄ™ o nadmiernych taborach baonu, babiÅ„cu w dowództwie i niektórych oficerach, którzy hoÅ‚dowali wojskowemu drylowi. Miechowskie - ich zdaniem - byÅ‚o terenem nie nadajÄ…cym siÄ™ do walk partyzanckich, a z uwagi na brak szlaków komunikacyjnych operatywnie martwym. Uważali, że trzeba iść na Podhale. Tam można robić zasadzki. Wysuwano też koncepcje nieprawomyÅ›lne, jak na przykÅ‚ad ta, by czasowo opuÅ›cić batalion i wrócić do niego dopiero po zdobyciu odpowiedniej iloÅ›ci broni. ZamysÅ‚y te nie uszÅ‚y z pewnoÅ›ciÄ… uwagi dowództwa.
Rzeczywistość byÅ‚a jednak odmienna. Mjr „SkaÅ‚a" nie mógÅ‚ hasać, gdzie chciaÅ‚. PodlegÅ‚y mu batalion wchodziÅ‚ przecież w skÅ‚ad Grupy Operacyjnej »Kraków« i podlegaÅ‚ rozkazodawstwu pÅ‚ka „Gardy". MiaÅ‚ okreÅ›lony przez niego teren dziaÅ‚ania i czekaÅ‚ ciÄ…gle - jak pozostaÅ‚e jednostki Grupy - na ogÅ‚oszenie »Pg« (stan pogotowia) i godzinÄ™ »W« (wybuch powstania).
SugerowaÅ‚em „Skale" inne rozwiÄ…zanie.
- Jasiu! Na zrzuty obecnie nie można liczyć. Jakiś skok na broń poprawiłby nastroje.
WybraliÅ›my niemiecko-wÅ‚asowskÄ… kompaniÄ™ kwaterujÄ…cÄ… w majÄ…tku Góry leżącym przy szosie WÄ™chadÅ‚ów - PiÅ„czów. W najbliższÄ… niedzielÄ™ udaliÅ›my siÄ™ tam z „InÄ…" na rozpoznanie. Wycieczka, z uwagi na pogodÄ™ i wyniki, byÅ‚a w peÅ‚ni udana. Od rzÄ…dcy dowiedzieliÅ›my siÄ™ dużo o stanie liczbowym, uzbrojeniu, rozmieszczeniu broni maszynowej i wart wroga.
Mjr „SkaÅ‚a" zdecydowaÅ‚, że bÄ™dÄ™ dowódcÄ… akcji. NietÄ™gÄ… jednak miaÅ‚ mi-nÄ™, gdy nazajutrz wróciÅ‚ z odprawy w sztabie.
- Nic z tego, nie zgodzili siÄ™. MówiÄ…, że to nie na czasie, a we
dworze
mieszkajÄ… Polacy. Obiecali za to dać kilka erkaemów i granaty.
Za kilka dni „SkaÅ‚a" przywiózÅ‚ rzeczywiÅ›cie 3 erkaemy typu Brenn, niestety bez amunicji. Na marginesie angielskich zrzutów trzeba z przykroÅ›ciÄ… stwierdzić, że przysyÅ‚anie erkaemów typu Brenn byÅ‚o co najmniej nieporozumieniem, jeżeli siÄ™ zważy, że wyposażenie ich stanowiÅ‚o tylko 1260 sztuk naboi o nietypowym kalibrze. A zdarzaÅ‚y siÄ™ jeszcze przykrzejsze wypadki, jak ten we Francji, kiedy pomyÅ‚kowo zamiast upragnionej broni zrzucono klosze do lamp. Brak amunicji sprawiÅ‚, że wspomniane erkaemy okazaÅ‚y siÄ™ również bezużyteczne.
Po kilku dniach pobytu w Sadkach batalion przesunÄ…Å‚ siÄ™ o 3 km na zachód - w rejon gajówki WaÅ‚y. Tutaj mjr „SkaÅ‚a" postanowiÅ‚ zakwaterować na dÅ‚uższy czas. Z uwagi na bliskość szosy Kraków - Warszawa ubezpieczenia byÅ‚y teraz znacznie silniejsze. Od strony wsi MoczydÅ‚o stanowiÅ‚y je 3 staÅ‚e placówki, z kierunku zaÅ› Droblina, Sadek i Zaryszyna ruchome patrole konne i piesze.
NastaÅ‚y dni znojnej pracy. Niezależnie bowiem od intensywnego szkolenia podjÄ™to dziaÅ‚alność budowlanÄ…. W leÅ›nych parowach powstaÅ‚y w ciÄ…gu kilku dni caÅ‚kiem wygodne, niekiedy nawet wymyÅ›lne baraki-ziemianki. Wprowadzono też profilaktycznie jako antidotum przeciw czerwonce (okres owoców) obowiÄ…zkowe picie kieliszka wódki przy Å›niadaniu. Absolutnym abstynentom wywracaÅ‚y siÄ™ przy tym oczy, trunkowi czuli siÄ™ rozdrażnieni. Dyscyplina nie dopuszczaÅ‚a jednak ani wyjÄ…tków, ani wiÄ™kszej dawki.
W tym czasie nadeszÅ‚a z Krakowa bardzo przykra wiadomość. ZostaÅ‚ aresztowany „Murzyn II" i filar Krakowskiego Kedywu „Rak". Zaczęło siÄ™ od „Murzyna II", który po powrocie do miasta zainteresowaÅ‚ siÄ™ od razu Diaman-dem. Przypadek zdarzyÅ‚, że na ulicy SÅ‚awkowskiej zauważyÅ‚ go konfident Marian JodÅ‚owski.27 Nie mógÅ‚ nie poznać swego wroga, bo przecież „Murzyn II" braÅ‚ udziaÅ‚ w zamachu, z którego JodÅ‚owski wyszedÅ‚ z życiem mocno pokiereszowany.
JodÅ‚owski wraz z towarzyszÄ…cym mu Diamandem, Appelem i dwoma innymi konfidentami obskoczyli iw bramie „Murzyna II" oraz rozmawiajÄ…cego z nim brata „Stefana" (Edward Szczyrek) i aresztowali ich. W czasie rewizji znaleziono u „Murzyna II" listÄ™ konfidentów oraz datÄ™, godzinÄ™ i miejsce spotkania z „Rakiem". Gestapo urzÄ…dziÅ‚o zasadzkÄ™ na „Raka" obok Hali Targowej. W czasie rewizji w domu przy ulicy Smolki znaleziono prócz tego aparat radiowy i zdjÄ™cia z lasu; aresztowano także jego matkÄ™.
Dla tych, którzy znali losy licznej rodziny Basterów, byÅ‚a to wieść tragiczna. Ojciec i dwaj synowie siedzieli od 1940 r. w obozach koncentracyjnych, trzeci przebywaÅ‚ w niewoli, czwarty zginÄ…Å‚ wÅ‚aÅ›nie jako lotnik w Wielkiej Brytanii, teraz aresztowano po raz drugi „Raka" i matkÄ™. Na wolnoÅ›ci pozostaÅ‚ tylko najmÅ‚odszy syn, przebywajÄ…cy w partyzantce „Gala".
Najbardziej szokujÄ…cy wydawaÅ‚ mi siÄ™ los matki. Starsza, zacna kobieta mimo wielu kÅ‚opotów imponowaÅ‚a zawsze swÄ… postawÄ… i hartem. ZresztÄ… czuÅ‚a do mnie dziwny sentyment, może dlatego, że byÅ‚em podobny do jej syna-lotnika. KiedyÅ› wynosiÅ‚em z „trójki" przy StarowiÅ›lnej 33 blisko dziesiÄ™ciokilowÄ… paczkÄ™ amunicji.
- Szkoda, żeby pan się narażał. Ja wezmę i poniosę, gdzie trzeba - zaproponowała.
- Ależ jak bym mógÅ‚ tak obciążać i narażać paniÄ… - broniÅ‚em siÄ™ zaskoczony i zażenowany.
- Jestem starÄ… babÄ…, to nikt mnie nie zaczepi, a zakupy, które stale noszÄ™, nie sÄ… wcale lżejsze - przekonywaÅ‚a mnie.
A gdy siÄ™ nadal upieraÅ‚em, wzięła energicznie amunicjÄ™ i przesypaÅ‚a do swojej torby. PrzekazaÅ‚a mi jÄ… nieco później w umówionym miejscu.
W czasie przesÅ‚uchaÅ„ na Pomorskiej wypytywano „Raka" najwiÄ™cej o „SkaÅ‚Ä™", „CzesÅ‚awa" i mnie. Mimo wieszania go ze skutymi rÄ™kami na drzwiach - i to w masce gazowej - gestapowcy niewiele siÄ™ dowiedzieli.
„Rak" i tym razem symulowaÅ‚ udanie, jak przy pierwszym aresztowaniu w 1940 r., szok nerwowy. W miesiÄ…c później wywieziono „Raka" i „Murzyna II" do obozu koncentracyjnego we Flossenburgu, a paniÄ… KunegundÄ™ Ba-sterowÄ… do OÅ›wiÄ™cimia.
Dnia 26 sierpnia 1944 r. placówki z 3,. kompanii »Grom« - »Skok« pod dowództwem „Ponurego", „Soroki" i „BuÅ„ki" ubezpieczaÅ‚y batalion od strony szosy Kraków - Warszawa. W godzinach przedpoÅ‚udniowych pojawiÅ‚y siÄ™ na drodze biegnÄ…cej od cegielni we wsi MoczydÅ‚o dwa samochody zaÅ‚adowane żoÅ‚nierzami Wehrmachtu i zmierzaÅ‚y nieopatrznie w kierunku lasu. Na stanowiskach placówki „Soroki" zapanowaÅ‚o podniecenie.
- Koledzy! Podpuszczamy ich na 50-60 metrów i dopiero wtedy otwiera my ogieÅ„ - zarzÄ…dziÅ‚ dowódca.
„RyÅ› I", „Lach", „Zbójnik", „MyÅ›liÅ„ski", „JaskóÅ‚ka" (Aleksander Romanowski) i inni, przywarci do kolb karabinów, czekali cierpliwie na zbliżenie siÄ™ samochodów.
- Damy im w kuper, że siÄ™ nie pozbierajÄ… -- mówiÅ‚ ktoÅ›, by rozÅ‚adować wÅ‚asne i towarzyszy napiÄ™cie. Apetyt na udanÄ… zasadzkÄ™ ogniowÄ… okazaÅ‚ siÄ™ niestety przedwczesny.
Niemcy, jakby telepatycznie przestrzeżeni, przyhamowujÄ… niespodziewanie okoÅ‚o 250-300 m przed lasem i szykujÄ… siÄ™ do wysiadania. - Po nich! - pada samowolna komenda ze skrzydÅ‚a, poparta seriÄ… z peemu. Przedwczesne wezwanie podejmuje caÅ‚a placówka i otwiera ogieÅ„. Niemcy, widzÄ…c co siÄ™ Å›wiÄ™ci, wyskakujÄ… z pierwszego wozu i strzelajÄ… na oÅ›lep w kierunku lasu. W miÄ™dzyczasie ich bystry kierowca zawraca szybko drugim samochodem, dajÄ…c kolegom szansÄ™ ucieczki. KorzystajÄ… skwapliwie z tej okazji i za chwilÄ™ przeÅ‚adowany wóz pÄ™dzi na peÅ‚nym gazie w przeciwnÄ… od zamierzonej stronÄ™, bo do wsi MoczydÅ‚o.
Obustronna strzelanina nie przyniosÅ‚a żadnych strat. Dla peemów odlegÅ‚ość byÅ‚a zbyt duża. Jak siÄ™ później okazaÅ‚o, grupÄ™ Wehrmachtu stanowili specjaliÅ›ci - miernicy. W miejscu potyczki Niemcy pozostawili peÅ‚nosprawny samochód ciężarowy marki Horch, 2 karabiny, pistolet P-38, 6 granatów, 1 nowy mundur, liczny sprzÄ™t mierniczy oraz cenne dla partyzantów mapy terenu z zaznaczonÄ… liniÄ… przyszÅ‚ych okopów.
Opisane akcje w rejonie nadleÅ›nictwa Książ Wielki i ruch partyzantów w tym terenie nie uchodziÅ‚y uwagi niemieckiego dowództwa. ÅšwiadczyÅ‚ o tym fakt, że nad lasami zaczÄ…Å‚ pojawiać siÄ™ samolot zwiadowczy typu Storch prowadzÄ…c rozpoznanie.
- BÄ™dzie tu gorÄ…co - szeptali miÄ™dzy^ sobÄ… partyzanci zadzierajÄ…c w górÄ™ gÅ‚owy.
PrzepÄ™dzeni z Zaryszyna UkraiÅ„cy z SS-Galizien nie dali też za wygranÄ…. O Å›wicie dnia 28 sierpnia 1944 r. wyjechaÅ‚a z Bukowskiej Woli koÅ‚o Miechowa na 250 furmankach ich ekspedycja karna w sile 700 ludzi, aby mimo wszystka spacyfikować krnÄ…brny w oddawaniu kontyngentów Zaryszyn.
I tym razem terenowy wywiad AK spisaÅ‚ siÄ™ na medal powiadamiajÄ…c dostatecznie szybko dowództwo batalionu o marszu i zamiarach UkraiÅ„ców. Mjr ;.,SkaÅ‚a" byÅ‚ z natury czÅ‚owiekiem krewkim i bojowym, nie ulÄ…kÅ‚ siÄ™ wiÄ™c siÅ‚y ekspedycji. ZarzÄ…dziÅ‚ z miejsca alarm i podciÄ…gnÄ…Å‚ caÅ‚y batalion na skraj lasu, w pobliże gajówki WaÅ‚y. Celem bliższego rozpoznania wroga wysÅ‚aÅ‚ natychmiast zwiad konny pod dowództwem „Karpia". Ostrzelani silnym ogniem kawalerzyÅ›ci wycofali siÄ™ z powrotem do lasu. Meldunek ich potwierdzaÅ‚ w peÅ‚ni dane wywiadu co do liczebnoÅ›ci wroga. - Tym razem siÄ™ nam nie wymknÄ… - oceniaÅ‚ sytuacjÄ™ dziwnie optymistycznie mjr „SkaÅ‚a".
W czasie krótkiej narady dowódców kompanii okazaÅ‚o siÄ™, że nie mówiÅ‚ tego bez kozery. Plan uderzenia, który przedstawiÅ‚, byÅ‚ możliwy do wykonania. ZakÅ‚adaÅ‚ bowiem Å›cisÅ‚e wspóÅ‚dziaÅ‚anie z kwaterujÄ…cymi w pobliskich Lasach Syncygniowskich batalionami szturmowymi 106. dywizji AK. SiÅ‚y wÅ‚asne miaÅ‚y natrzeć z zajmowanych już stanowisk w kierunku Książa MaÅ‚ego punktualnie o godzinie 12, a do tego czasu niepokoić przemarsz wroga pojedynczymi strzaÅ‚ami wysuniÄ™tych na przedpole patroli. Wydzielony czterdziestoosobowy oddziaÅ‚ z 1. kompanii zostaÅ‚ natychmiast wysÅ‚any samochodami w rejon wsi Krzeszówka z zadaniem uderzenia na UkraiÅ„ców od tyÅ‚u. Å?Ä…cznik na motocyklu wyjechaÅ‚ z meldunkiem i okreÅ›lonym planem dziaÅ‚ania do 106. dywizji AK.
Ja otrzymaÅ‚em rozkaz ubezpieczenia jednym plutonem obozu z równoczesnym wsparciem natarcia ogniem cekaemu. Uderzenie miaÅ‚o w zaÅ‚ożeniu zepchnąć wroga w kierunku stanowisk 106. dywizji AK, a wysÅ‚any do Krzeszówki oddziaÅ‚ miaÅ‚ nie pozwolić na jego odwrót. Plan ten zakÅ‚adaÅ‚ w sumie klasyczny wprost kocioÅ‚, którego zamkniÄ™cie powinno nastÄ…pić w centralnym punkcie miÄ™dzy miejscowoÅ›ciami Książ MaÅ‚y, Zaryszyn i Trzonów.
' ByÅ‚ piÄ™kny upalny dzieÅ„, dochodziÅ‚o wÅ‚aÅ›nie poÅ‚udnie. Sierpniowe sÅ‚oÅ„ce laÅ‚o siÄ™ żarem z nieba paraliżujÄ…c wokóÅ‚ naturÄ™. Nie zmogÅ‚o tylko ludzi. UkraiÅ„skie wozy jechaÅ‚y wolno w kierunku Zaryszyna, nie reagujÄ…c zupeÅ‚nie na rzadkie, kÄ…Å›liwe strzaÅ‚y. Przemarsz wroga obserwowali w napiÄ™ciu rozrzuceni na skraju lasu partyzanci. Sytuacja bojowa rozwijaÅ‚a siÄ™ zgodnie z przewidywaniami i po myÅ›li mjra „SkaÅ‚y".
Punktualnie o godzinie 12 rusza natarcie. Tyraliery partyzanckie posunęły siÄ™ kilkaset metrów naprzód, nim zaskoczeni UkraiÅ„cy opamiÄ™tali siÄ™ i zorganizowali obronÄ™. Nieprzyjacielskie karabiny maszynowe przyciskajÄ… ich na chwilÄ™ do ziemi, tu i ówdzie pÄ™kajÄ… wystrzeliwane z granatników pociski.
- Naprzód! Naprzód! - pokrzykujÄ… dowódcy
plutonów i drużyn.
Mimo huraganowego ognia natarcie nie zaÅ‚amuje siÄ™. Partyzanci krótkimi
skokami zdobywają teren i nie żałują amunicji. Kule świszczą nad głowami, zygzakami kurzu znaczą przedpole, a - o dziwo - nikt nie jest nawet ranny.
Zaskoczeni liczbÄ… nacierajÄ…cych UkraiÅ„cy strzelajÄ… nerwowo i niecelnie. Partyzancki impet jest jednak nie do zatrzymania. Zagrożenie wzrasta, w nieprzyjacielskie szeregi wkrada siÄ™ popÅ‚och. UkraiÅ„cy orientujÄ… siÄ™, że natarcie może im odciąć drogÄ™ odwrotu na Książ Wielki. ChcÄ…c ratować skórÄ™ zaczynajÄ… wycofywać siÄ™ po osi swego przyjazdu.
Mój pluton, pozostawiony w lesie dla ochrony, tkwi bezczynnie na stanowiskach wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ zazdroÅ›nie w odgÅ‚osy bitwy.
- Kapitanie, postrzelam trochÄ™ - żebrze niemal leżący przy cekaemie „OrzeÅ‚".
- Nie czas jeszcze - strofujÄ™ go i zezwalam dopiero wtedy, gdy spostrzegam wycofujÄ…cych siÄ™ UkraiÅ„ców. „OrzeÅ‚" przyÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ z namaszczeniem do karabinu i posÅ‚aÅ‚ kilka serii we wskazanym kierunku.
Reakcja nieprzyjaciela była nadspodziewanie szybka. Charakterystyczny świst i potężny wybuch przeszył za chwilę powietrze. Moździerzowy pocisk spadł o 30 m w prawo od cekaemu trafiając pechowo w jedyną przy lesie chatę. Języki ognia objęły momentalnie drewnianą, opuszczoną przez ludzi, zagrodę.
- Zmiana stanowiska! - ryknÄ…Å‚em podrywajÄ…c obsÅ‚ugÄ™ karabinu ma szynowego. WiedziaÅ‚em z oÅ›wiadczenia, że teraz pójdzie caÅ‚a seria. I nie pomyliÅ‚em siÄ™. Trzy nastÄ™pujÄ…ce po sobie wybuchy w miejscu poprzedniego stanowiska cekaemu. Å›wiadczyÅ‚y, że dowódca miaÅ‚ nosa, a partyzanci szczęście. StrzelajÄ… Å›wietnie - musiaÅ‚em przyznać wrogowi.
Tymczasem natarcie gÅ‚ównych siÅ‚ baonu postÄ™powaÅ‚o nadal za UkraiÅ„cami. Mjr „SkaÅ‚a" nie mógÅ‚ pozwolić na ich odskok do Książa Wielkiego z dwóch powodów. NiweczyÅ‚o to jego caÅ‚y -misterny plan zepchniÄ™cia nieprzyjaciela na stanowiska 106. dywizji AK i mogÅ‚o spowodować interwencjÄ™ niemieckiego garnizonu stacjonujÄ…cego w Książu Wielkim, liczÄ…cego 600 żoÅ‚nierzy. ZrezygnowaÅ‚ wiÄ™c z czoÅ‚owego uderzenia wskazujÄ…c KrzeszówkÄ™ jako nowy cel natarcia. Tym manewrem chciaÅ‚ spowodować wprost przeciwny kierunek wycofania siÄ™ UkraiÅ„ców.
NiemiÅ‚osierny upaÅ‚ dawaÅ‚ siÄ™ już dobrze we znaki atakujÄ…cym. Uskrzydleni sukcesem parli jednak naprzód, chociaż pot zalewaÅ‚ oczy, a pragnienie kleiÅ‚o usta.
Nieprzyjaciel ostrzeliwujÄ…c siÄ™ gÄ™sto dochodziÅ‚ już do Krzeszówki. Uchwycenie wsi wydawaÅ‚o siÄ™ wybawieniem z opresji. Ale i tu stopujÄ… go niespodziewane strzaÅ‚y. To czterdziestoosobowy oddziaÅ‚ partyzantów, wysÅ‚any uprzednio samochodami do Krzeszówki, wychodzi w najbardziej odpowiedniej chwili do akcji.
Szok wywoÅ‚any naszym zaskoczeniem jest zbyt wielki. Å?amiÄ… siÄ™ ukraiÅ„skie kolumny, rozgardiasz i popÅ‚och opanowujÄ… szeregi. NajwÅ‚aÅ›ciwszym wyjÅ›ciem z sytuacji wydaje siÄ™ teraz wycofanie na Książ MaÅ‚y i Trzonów. Tak też postanawiajÄ…, ku peÅ‚nemu zadowoleniu mjra „SkaÅ‚y". Akcja przybiera znów planowy przebieg.
Dym podpalanych przez UkraiÅ„ców domów w Krzeszówce dzieli na pewien czas walczÄ…ce' strony, gryzie w oczy i zasÅ‚ania przedpole, wyraźnie sprzyja wycofujÄ…cym siÄ™. Pojedynczy żoÅ‚nierze i caÅ‚e watahy biegnÄ… teraz na Å‚eb i szyjÄ™, by jak najspieszniej dopaść zbawczych zabudowaÅ„ Książa MaÅ‚ego. Tu i ówdzie poplamione krwiÄ… bandaże i porzucone wyposażenie osobiste znaczÄ… drogÄ™ niepysznej ucieczki karnej ekspedycji.
Zbirom wydaje siÄ™, że wyszli caÅ‚o z potrzasku. Zadowoleni z takiego obrotu sprawy nie przypuszczajÄ… jednak, że to, co ich spotkaÅ‚o dotychczas, byÅ‚o tylko manewrem, ba, myÅ›liwskÄ…, niemal nagonkÄ…, a nie walkÄ… wyniszczajÄ…cÄ…. - Nie wiedzÄ…, że pchajÄ… siÄ™ w nasze rÄ™ce. DzieÅ‚a ich zniszczenia, koronujÄ…cego partyzanckie zwyciÄ™stwo, miaÅ‚y dokonać oddziaÅ‚y 106. dywizji AK. Na ich atak czeka niecierpliwie mjr „SkaÅ‚a".
MijajÄ… cenne minuty. UkraiÅ„cy osiÄ…gajÄ… już opÅ‚otki Książa MaÅ‚ego i drogÄ™ do Trzonowa, a tu nic siÄ™ nie dzieje. Czyżby 106. dywizja AK odmówiÅ‚a wspóÅ‚dziaÅ‚ania? Nieprawdopodobne wprost myÅ›li nawiedzajÄ… dowódcÄ™. Niestety. Spodziewane od strony Lasów Sancygniowskich natarcie nie nastÄ…piÅ‚o. Fakt ten przesÄ…dza o losach bitwy. Ekspedycja karna wycofuje siÄ™ dalej, strzelajÄ…c dla animuszu gÄ™sto z karabinów i granatników. Partyzanci sÄ… już dobrze zmÄ™czeni dwugodzinnÄ… nagonkÄ…. Czas trwania walki i zagrożenie ze strony dziwnie zachowujÄ…cego siÄ™ dotÄ…d garnizonu niemieckiego w Książu Wielkim sprawiajÄ…, że mjr „SkaÅ‚a" przerywa akcjÄ™ i zarzÄ…dza odmarsz na kwatery.
Można nareszcie odetchnąć, iść normalnie na nogach, a nie ustawicznie padać i czoÅ‚gać siÄ™ - myÅ›lÄ… utrudzeni partyzanci. Nie wolno jednak chwalić niedzieli przed sobotÄ…. Widocznie przeznaczeniem tego dnia byÅ‚o wycisnąć z nich wszystkie poty. Kiedy znaleźli siÄ™ na wysokoÅ›ci wsi Krzeszówka, zjawiÅ‚y siÄ™ nad polem bitwy 2 samoloty typu Storch, Å›ciÄ…gniÄ™te widocznie drogÄ… radiowÄ… przez UkraiÅ„ców.
- Lotnik, kryj się! - padły komendy.
Teren, jak na zÅ‚ość, byÅ‚ otwarty, a Niemcy nie przylecieli tym razem, aby obserwować. Siekli z broni pokÅ‚adowej, ile wlazÅ‚o. Każdy kryÅ‚ siÄ™ przed morderczym ogniem, szanujÄ…c każdÄ… bruzdÄ… i najmniejszy nawet krzaczek. Dopiero zbawczy las przyniósÅ‚ peÅ‚nÄ… ochronÄ™.
Mimo wszystko byÅ‚ to dla partyzantów szczęśliwy dzieÅ„. Batalion wróciÅ‚ z walki bez żadnych strat i z poważnym doÅ›wiadczeniem-bojowym. UkraiÅ„cy pozostawili 7 zabitych, wiÄ™cej chyba zabrali ze sobÄ…, oprócz tego mieli kilkunastu rannych.
NiezrozumiaÅ‚e zachowanie oddziaÅ‚ów 106. dywizji AK wyjaÅ›niÅ‚o siÄ™ w sposób bardzo prozaiczny. Po prostu nie dotarÅ‚ Å‚Ä…cznik-motocyklista. Natomiast to, że Niemcy z Książa Wielkiego przyglÄ…dali siÄ™ bezczynnie walce (relacja terenowego wywiadu) pozwalaÅ‚o domniemywać, że niewiele sobie ceniÄ… ukraiÅ„skich sÅ‚użalców.
KrnÄ…brny Zaryszyn znalazÅ‚ znów obroÅ„ców i po raz drugi uniknÄ…Å‚ pacyfikacji.
NastÄ™pnego dnia nadleciaÅ‚y nad lasy samoloty rozpoznawcze i zrzuciÅ‚y ulotki. „Polscy partyzanci! Wyjdźcie z lasu i zgÅ‚oÅ›cie siÄ™ do walki z bolszewizmem!" - gÅ‚osiÅ‚o propagandowe hasÅ‚o. PrzyjÄ™to je drwinami.
Pobyt Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego-»SkaÅ‚a« w lasach majÄ…tku Książ Wielki byÅ‚ dla Niemców wielce kÅ‚opotliwy. Trzy starcia w ciÄ…gu zaledwie kilku dni dowodziÅ‚y, że partyzanci sÄ… ruchliwi i niebezpieczni. Na szosie Warszawa - Kraków samochody musiaÅ‚y jeździć w dużych konwojach, a nocÄ… ruch ustawaÅ‚ caÅ‚kowicie. Taka bezkarność, i to z dala od frontu, byÅ‚a dla okupanta nie do zniesienia.
Mjr „SkaÅ‚a" zdawaÅ‚ sobie również sprawÄ™ z tego, że zagrożenie ze strony nieprzyjaciela ustawicznie wzrasta, rozkaz jednak dowódcy Grupy Operacyjnej »Kraków« nakazywaÅ‚ utrzymać tÄ™ kluczowÄ… pozycjÄ™. Intensywne rozpoznanie lotnicze przeprowadzane codziennie przez Niemców wskazywaÅ‚o, że Å›wiÄ™ci siÄ™ coÅ› niedobrego.
DzieÅ„ 30 sierpnia 1944 r. zapowiadaÅ‚ siÄ™ uroczyÅ›cie i wesoÅ‚o. Takie przynajmniej mniemanie uzasadniaÅ‚a zapowiedziana nominacja przedwojennych podchorążych na oficerów. Jednak rzeczywistość nie uzasadniaÅ‚a takiego optymizmu. Już poprzedniego dnia patrol żywnoÅ›ciowy w skÅ‚adzie: „BuÅ„ko", „Kropka", „Kat" i „Ponury" wróciÅ‚ ze wsi Droblin z niepokojÄ…cymi wiadomoÅ›ciami. Miejscowi chÅ‚opi przebÄ…kiwali o planowanej przez Niemców obÅ‚awie w lesie.
Mjr „SkaÅ‚a" przyjÄ…Å‚ meldunek dość sceptycznie. OÅ›wiadczyÅ‚, że ostrożność nie zawadzi i poleciÅ‚ wzmocnić ubezpieczenie. W dniu nominacji wczesnym rankiem konni zwiadowcy natknÄ™li siÄ™ w rejonie szosy warszawskiej na nieprzyjaciela i wycofali siÄ™ bez walki do lasu. W kilka godzin później wyruszyÅ‚ w kierunku poÅ‚udniowym patrol 1. kompanii »Huragan« w skÅ‚adzie: „Bronek", „Ursus", „KamieÅ„", „Kryjak" i „Szary".
Chłopcy, jak to było w zwyczaju, wstąpili do znajdującego się na trasie domku, by zasięgnąć języka i przy sposobności napić się wody.
-• Co sÅ‚ychać nowego? - zagadaÅ‚ „Bronek" po tradycyjnym „dzieÅ„ dobry".
- Stara bida, ale na razie spokój - poinformowali go przychylni partyzantom domownicy.
Po kilku minutach patrol ruszył w dalszą drogę.
- WyklarowaÅ‚o siÄ™, bÄ™dzie Å‚adna pog... - odezwaÅ‚ siÄ™ „Szary", ale nie dokoÅ„czyÅ‚ ostatniego sÅ‚owa.
Niemiecka seria Å›cięła go z nóg i rzuciÅ‚a na ziemiÄ™ pozostaÅ‚ych kolegów. Niespodziewane strzaÅ‚y pochodziÅ‚y z karabinu maszynowego usytuowanego o kilkadziesiÄ…t metrów z boku.
- Wycofać siÄ™ do tyÅ‚u - zarzÄ…dziÅ‚ „Bronek".
Na rozkaz zareagowaÅ‚ tylko „Kryjak". Reszta patrolu nie poderwaÅ‚a siÄ™ do skoku. „Szary", „KamieÅ„" i „Ursus" leżeli bez ruchu. Byli martwi.
Tymczasem w lesie pÅ‚k „Garda" dokonywaÅ‚ podniosÅ‚ego aktu nominacji. Do stopnia podporucznika zostali awansowani podchorążowie: „Karp" (CzesÅ‚aw Ciepiela), „MiÅ›" (CzesÅ‚aw Szygalski), „Å»mija" (Zbigniew Gawlik), „Jerzy" (MieczysÅ‚aw Lasota), „Bolek" {BogusÅ‚aw Fiszer), „Aga" (Jan Turek) i „Jacek" (BogusÅ‚aw Muniak). W kulminacyjnym punkcie uroczystoÅ›ci daÅ‚y siÄ™ sÅ‚yszeć dalekie strzaÅ‚y.
- Co to? - szeptali między sobą partyzanci, wymieniając znaczące spojrzenia.
Sprawa wyjaÅ›niÅ‚a siÄ™, gdy wróciÅ‚ „Bronek" prowadzÄ…c rannego w rÄ™kÄ™ „Kryjaka". PowiedziaÅ‚ o Å›mierci „Ursusa", „Kamienia" i „Szarego".
DochodziÅ‚o wÅ‚aÅ›nie poÅ‚udnie. SÅ‚użbÄ™ ubezpieczeniowÄ… od 2. kompanii »BÅ‚yskawica« przejmowaÅ‚a 3. kompania »Grom« - »Skok«. Mjr „SkaÅ‚a", powodowany niepokojÄ…cymi meldunkami, poleciÅ‚ tym razem wzmocnić placówki od strony szosy warszawskiej (zachodniej). UdaÅ‚ siÄ™ tam pluton pod dowództwem nowo mianowanego ppor. „Å»mii". Kierunek wschodni, rejon wsi Sadki, wydawaÅ‚ siÄ™ dobrze zabezpieczony. Od poprzedniego bowiem dnia kwaterowaÅ‚ po sÄ…siedzku w wÄ…wozie dobrze uzbrojony- oddziaÅ‚ z Kielecczyzny o kryptonimie »Zawisza«. Z przezornoÅ›ci jednak i dla aktualnego rozpoznania wyruszyÅ‚ tam też 2. pluton ppor. „Jerzego".
- Panowie!- zwróciÅ‚ siÄ™ „SkaÅ‚a" do dowódców kompanii. - ProszÄ™ zarzÄ…dzić ostre pogotowie w pododdziaÅ‚ach, wrócić zaraz do mnie i czekać na dalsze rozkazy.
- Oho! Zanosi siÄ™ dzisiaj na „rÄ…baninÄ™" - komentowali partyzanci dotychczasowe wieÅ›ci i ruch w dowództwie.
Nie pomylili siÄ™. Wkrótce po zluzowaniu placówek i zajÄ™ciu stanowisk na skraju lasu ppor. „Å»mija" stwierdziÅ‚ obecność niemieckich samochodów i motocykli we wsi MoczydÅ‚o. Niebawem spieszona kolumna ruszyÅ‚a drogÄ… wprost na partyzancki pluton. Zachowanie siÄ™ żoÅ‚nierzy i mundury wskazywaÅ‚y, że jest to Wehrmacht. Otwarta walka z przeważajÄ…cymi siÅ‚ami doÅ›wiadczonego, uzbrojonego po zÄ™by frontowego wojska nie dawaÅ‚a żadnych szans.
Po wstÄ™pnej strzelaninie „Å»mija" podjÄ…Å‚ sÅ‚usznÄ… decyzjÄ™ wycofania siÄ™ do lasu i zajÄ™cia nowych pozycji u zbiegu dwóch dróg. Skrzyżowanie to kontrolowaÅ‚ ogniem karabin maszynowy MG-42. Krótkie serie celowniczego kpr. „Kropki" hamowaÅ‚y każdÄ… próbÄ™ przejÅ›cia. Kilku Niemców leżaÅ‚o już na drodze. NastÄ™pny, który dopiero co upadÅ‚, byÅ‚ jak on chÅ‚opem na schwaÅ‚.
O tym, że mężczyznom postawnym nieÅ‚atwo żyć, wiedziaÅ‚ „Kropka" z racji butów, posiadajÄ…cych tak nieocenionÄ… wartość w partyzantce. On jak dotÄ…d nie miaÅ‚ szczęścia. DostawaÅ‚ zawsze za maÅ‚e, a i te, które miaÅ‚ na nogach, cisnęły. ObsesyjnÄ… przykrość przypomniaÅ‚ mu leżący na drodze Niemiec. W promieniach sÅ‚oÅ„ca wÅ‚aÅ›nie jego buty byÅ‚y najbardziej widoczne. Duże, nowe, wprost wymarzone.
- BÄ™dÄ… moje! - zdecydowaÅ‚ „Kropka" i postanowiÅ‚ czekać na odpowiedni moment, by je zabrać.
Bliskie szczęście okazało się jednak nieosiągalne. Pluton otrzymał rozkaz wycofania się w głąb lasu, na stanowiska baonu.
OddziaÅ‚ ppor. „Jerzego" udaÅ‚ siÄ™ w oznaczonym kierunku. Gdy osiÄ…gnÄ…Å‚ skraj lasu, jego prawe ubezpieczenie, w skÅ‚ad którego wchodzili: „BuÅ„ko", „DÄ…browa", „Orlot", „BÅ‚ysk", „Pik" i „Wyrwa", znalazÅ‚o siÄ™ na zboczu poroÅ›niÄ™tym pojedynczymi drzewami. Na drugim pagórku leżaÅ‚a wieÅ› Sadki. Widać byÅ‚o przed niÄ… krÄ™cÄ…cych siÄ™ po stanowiskach żoÅ‚nierzy z pozawijanymi rÄ™kawami bluz.
- To chyba partyzanci »Zawiszy« - zastanawiali siÄ™ ci z ubezpieczenia
wiedzÄ…c, że oddziaÅ‚ ten posiada broÅ„ i umundurowanie niemieckie. Przekazano odpowiedni meldunek dowódcy, który zjawiÅ‚ siÄ™ natychmiast, by osobiÅ›cie rozeznać sytuacjÄ™.
- Oddział
»Zawiszy«? - pyta ppor. „Jerzy".
_ Tak, tak, chodźcie! - pada odpowiedź.
- Sprawdzimy^ czy to rzeczywiÅ›cie nasi - zgÅ‚aszajÄ… siÄ™ ochotniczo „Orlot" i „DÄ…browa".
Gdy znaleźli siÄ™ w poÅ‚owie pagórka, pada pojedynczy strzaÅ‚, a tuż po nim odzywajÄ… siÄ™ karabiny maszynowe i peemy. Niespodziewany ogieÅ„ przygważdża na chwilÄ™ partyzantów leżących na stanowiskach, po czym sÅ‚abnie. Ppor. „Jerzy" nie odzywa siÄ™ nawet sÅ‚owem. „BuÅ„ko" trÄ…ca go w ramiÄ™. Cisza. Dotyka gÅ‚owy i trafia palcami na dziurÄ™, z której tryska obficie krew.
- Nie żyje! - stwierdza przerażony.
WywiÄ…zuje siÄ™ gwaÅ‚towna strzelanina. Partyzanci chcÄ… pomÅ›cić Å›mierć kolegi-dowódcy. „BÅ‚ysk" strzela zapamiÄ™tale z peemu, ale niedÅ‚ugo.
- Jestem ranny! - krzyczy wskazujÄ…c na skrwawionÄ… pierÅ›.
- Wycofuj siÄ™, osÅ‚onimy twój odwrót - mówi „Wyrwa" nie przerywajÄ…c ognia. Gdy „BÅ‚ysk" odwraca siÄ™ do tyÅ‚u, zostaje trafiony w plecy i poÅ›ladki. Pada martwy. Ten sam los spotyka za chwilÄ™ „Pika". Karabin wypada z rÄ…k znanego w DÄ™bnikach organizatora Szarych Szeregów.
- Za kochaną Ojczyznę - woła ostatnim tchnieniem
życia.
ZnajdujÄ…cy siÄ™ na przeciwlegÅ‚ym zboczu „DÄ…browa" dostaje seriÄ™ w piersi
i ciężko ranny spada po pochyÅ‚oÅ›ci w dóÅ‚. „Orlot" wykorzystujÄ…c zagÅ‚Ä™bienie maleÅ„kiego jaru wycofuje siÄ™ szczęśliwie do lasu. W walce pozostajÄ… tylko „BuÅ„ko" i „Wyrwa". Niemcy prażą i nie sposób siÄ™ wycofać. Tu każdy nieopatrzny ruch grozi Å›mierciÄ…. Ratunkiem okazujÄ… siÄ™ zabici koledzy. „BuÅ„ko" osÅ‚ania siÄ™ ciaÅ‚em „Jerzego", „Wyrwa" zaÅ› „BÅ‚yska". Udaje im siÄ™ zsunąć po zboczu i przybliżyć do lasu. Pozostaje jeszcze jedna przeszkoda, a to znajdujÄ…ca siÄ™ pod silnym ostrzaÅ‚em leÅ›na droga. Pierwszy skacze „Wyrwa", tuż po nim „BuÅ„ko". SÄ… uratowani i zdziwieni, że żyjÄ….
A gdzie byÅ‚ w istocie pechowy dla patrolu oddziaÅ‚ »Zawiszy«? OkazaÅ‚o siÄ™, że wycofaÅ‚ siÄ™ w nocy nie powiadamiajÄ…c o tym sÄ…siadów i gospodarzy terenu.
W dowództwie baonu trwaÅ‚ tymczasem stan napiÄ™cia. Meldunki i strzelanina wokóÅ‚ okreÅ›laÅ‚y ogólne poÅ‚ożenie. ÅšwiadczyÅ‚y o tym, że las jest otoczony. PÅ‚k „Garda" denerwowaÅ‚ siÄ™ mocno dopingujÄ…c mjra „SkaÅ‚Ä™" do dziaÅ‚ania. Dziwnie to nieco wyglÄ…daÅ‚o, gdyż wojskowym prawem on wÅ‚aÅ›nie powinien przejąć dowództwo. Decyzja mogÅ‚a być tylko jedna: przebić siÄ™ i wydostać z okrążenia. Ale jaki wybrać kierunek?
Obecność oddziaÅ‚ów 106. dywizji AK w Lasach Sancygniowskieh wskazywaÅ‚a, że tam trzeba dobrnąć, choćby z uwagi na szanse pomocy w walce i po walce. Ale którÄ™dy siÄ™ przedrzeć? Mjr „SkaÅ‚a" trafiÅ‚ najwÅ‚aÅ›ciwiej: - Uderzamy po osi gajówka WaÅ‚y - Zaryszyn - Lasy Sancygniowskie - rozkazaÅ‚. Kompania »Huragan« naciera na lewym skrzydle, »BÅ‚yskawica« na prawym, »Grom« - »Skok« pozostaje w odwodzie.
Ja otrzymaÅ‚em zadanie ubezpieczania. MiaÅ‚em zająć z jednym plutonem stanowiska na skraju lasu w kierunku książa MaÅ‚ego-Krzeszówki i utrzymać tÄ™ pozycjÄ™ tak dÅ‚ugo, aż baon wyjdzie z okrężenia.
RuszyÅ‚em natychmiast do kompanii, by przekazać dowództwo ppor. „Dewajtisowi" i znaleźć siÄ™ jak najszybciej we wskazanym miejscu.
Natarcie baonu, które niebawem ruszyÅ‚o z rejonu gajówki, miaÅ‚o iÅ›cie partyzancki impet. Niemiecki pierÅ›cieÅ„ pÄ™kÅ‚ pod jego naporem niespodziewanie szybko. 1. kompania »Huragan«, dowodzona przez kpt. „Korala", zepchnęła gÅ‚ówne siÅ‚y wroga na wieÅ› Sadki, 2. kompania »BÅ‚yskawica« zaÅ› pod dowództwem ppor. „Dewajtisa" odrzuciÅ‚a jego lewe skrzydÅ‚o w'kierunku wsi Krze-szówka. Wolnym korytarzem wycofaÅ‚a siÄ™ 3. kompania »Grom« - »Skok« i kilkanaÅ›cie wozów taboru, a za nimi walczÄ…ce kompanie. Tego, czego dokonaÅ‚y bez wiÄ™kszego kÅ‚opotu batalionowe konie, nie potrafiÅ‚a zdziaÅ‚ać jednak motoryzacja. Obydwa samochody ciężarowe miaÅ‚y defekty niemal na podstawie wyjÅ›ciowej. Kierowcy „Waligóra" i „ZajÄ…c" przy wspóÅ‚udziale szefa 3. kompanii „Belforta" robiÄ… wszystko, by je uruchomić. Nic z tego nie wychodzi. Pojedynczy żoÅ‚nierze, a za nimi caÅ‚e drużyny niemieckie pojawiajÄ… siÄ™ już na terenie leÅ›niczówki.
- Oblać benzynÄ… i podpalić! - daje rozkaz ppor. „Karp", odpowiedzialny za tabory.
Robią to sprawnie i wycofują się w ślad za batalionem.
Niemcy postanowili ratować cennÄ… zdobycz. BiegnÄ… falangÄ… do pÅ‚onÄ…cych samochodów. Już sÄ… przy nich i usiÅ‚ujÄ… ugasić ogieÅ„ za pomocÄ… piasku. Nagle potężny wybuch wstrzÄ…sa lasem i rozrzuca na boki strzÄ™py pojazdów i ludzi. To eksplodowaÅ‚y pociski do granatników, zdeponowane na jednym z samochodów. Te same, które swego czasu zdobyÅ‚ »Grom« w bitwie pod Sielcem. Dotychczas stanowiÅ‚y jedynie balast, teraz okazaÅ‚y siÄ™ bardzo użyteczne.
PrzeÅ‚amany uderzeniem baonu pierÅ›cieÅ„ obÅ‚awy zwiera siÄ™ na nowo, gdy partyzanci dochodzÄ… do Zaryszyna. Nieprzyjaciel konsoliduje siÄ™ i podejmuje natarcie na tym wÅ‚aÅ›nie kierunku, niewielkimi zresztÄ… siÅ‚ami. Odrzuca je tuż przed wsiÄ… twarda obrona 3. kompanii »Grom« - »Skok« pod dowództwem ppor. „Wierzby".
W sumie akcja wyjÅ›cia z okrążenia udaje siÄ™ w peÅ‚ni. Nie atakowany wiÄ™cej batalion zmierzaÅ‚ już spokojnie do Lasów Sancygniowskich. Mój pluton osÅ‚onowy zajÄ…Å‚ stanowiska na cyplu lasu, wysuniÄ™tym znacznie na poÅ‚udniowy zachód od gajówki WaÅ‚y. Uszy wszystkich Å‚owiÅ‚y trwożnie odgÅ‚osy toczÄ…cej siÄ™ o kilkaset metrów w lewo bitwy. NieÅ›wiadomość tego, co siÄ™ tam dzieje sprawiaÅ‚a, że miny partyzantów byÅ‚y posÄ™pne, a serca drżaÅ‚y z niepokoju o los kolegów i baonu.
W milczeniu i napiÄ™ciu upÅ‚ynęła może godzina, a Niemców nigdzie nie byÅ‚o widać. Dziwnie, bo jakby nagle urwaÅ‚a siÄ™ dotychczas gÄ™sta strzelanina. WokóÅ‚ zapanowaÅ‚a denerwujÄ…ca, zÅ‚owieszcza cisza.
- Może Niemcy opanowali już obóz? - zakrakaÅ‚ ktoÅ› nieopatrznie.
- Ech! Zbyt szybko by się to stało - odezwał się inny głos.
Gdyby tak
rzeczywiście było to Niemcy znajdowaliby się z tyłu. Wysłałem przezornie
dodatkowe bezpieczenie w las. Prawdopodobieństwo zaistnienia takiej sytuacji
skoncentrowało moją uwagę bardziej na zapleczu, niż na obserwacji przedpola.
Stanąłem za stanowiskami plutonu i pilnie. nasłuchiwałem,
czy właśnie stamtąd nie zbliża się nieprzyjaciel.
- Niemcy z lewej strony - doszedł przekazany po
linii meldunek. Pod skoczyÅ‚em do przodu. RzeczywiÅ›cie po zboczu Å‚ysego pagórka,
o jakieÅ› 300 m
od naszych stanowisk, maszerowała rzędem drużyna Wehrmachtu. Podwinięte rękawy,
rozpięte kołnierze i bluzy, niesione w rękach hełmy świadczyły, że
choć zmęczeni czują się swobodnie.
PostanowiÅ‚em podpuÅ›cić ich bliżej i odgryźć siÄ™ choć częściowo za polegÅ‚ych kolegów. Pechowo wróg zamiast do lasu zmierzaÅ‚ w kierunku Krzeszówki i wyraźnie oddalaÅ‚ siÄ™ od stanowisk.
- Ognia! - wydałem rozkaz.
Od pierwszych strzaÅ‚ów padÅ‚ jeden, reszta przywarÅ‚a do ziemi, zaskoczona niespodziewanym atakiem.
Partyzanci bili zawziÄ™cie z karabinów, wiÄ™kszych efektów tej strzelaniny nie byÅ‚o jednak widać.
' Niemcy okazali siÄ™ rzeczywiÅ›cie wytrawnymi żoÅ‚nierzami. OpamiÄ™tali siÄ™ szybko i krótkimi skokami, wspóÅ‚dziaÅ‚ajÄ…c idealnie z sobÄ…, uchodzili z zasadzki.
Duża odległość i nietęgie umiejętności strzeleckie mojego plutonu były ich sprzymierzeńcami. Wykorzystywali każdą zasłonę. Ryli rękami ziemię, zdobywali metr po metrze teren ratując życie.
_ Panie kapitanie! PójdÄ™ po karabin zabitego szwaba - mÄ™czyÅ‚ mnie
„Kirus".
- Masz jeszcze czas - hamowałem jego zbyt
wczesne zapędy.
„Kirus" byÅ‚ starym partyzantem.
Przybył z Lubelszczyzny i wstąpił do
oddziaÅ‚u partyzanckiego »Skok«. Krzykliwy i peÅ‚en temperamentu naraziÅ‚ siÄ™ w 3. kompanii i dla Å›wiÄ™tego spokoju przeniesiono go do »BÅ‚yskawicy«, pozwalajÄ…c mu tylko na zabranie broni krótkiej.
- Ten karabin musi być mój. MÅ‚odsi mogÄ… jeszcze poczekać, a mnie nawet nie wypada chodzić bez należytego uzbrojenia - przekonywaÅ‚ mnie widzÄ…c, że szykuje siÄ™ wiÄ™cej amatorów.
- Teraz można! - zezwoliÅ‚em, gdy Niemcy odalili siÄ™ już znacznie. RuszyÅ‚o biegiem kilku. „Kirus" byÅ‚ jednak najszybszy. PrzyniósÅ‚ ze sobÄ… także portfel zabitego. Z książeczki wojskowej wynikaÅ‚o, że Kurt Linke z Drezna byÅ‚ uczestnikiem kampanii w Polsce, we Francji, JugosÅ‚awii i w ZwiÄ…zku Radzieckim. TÅ‚umaczyÅ‚o to w peÅ‚ni gruntowne wyszkolenie bojowe i zachowanie siÄ™ wycofujÄ…cych.
W sumie partyzanckie strzaÅ‚y daÅ‚y siÄ™ Niemcom wiÄ™cej we znaki niż poczÄ…tkowo przypuszczano. Gdy podchodzili pod wieÅ› KrzeszówkÄ™ wspierali i ciÄ…gnÄ™li ze sobÄ… kilku rannych.
- Przerwać ogieÅ„! - rozkazaÅ‚em. Dalsze polowanie wydawaÅ‚o mi siÄ™ nie humanitarne. Za zasÅ‚onÄ… wyżętej w terenie drogi wehrmachtowcy legli ze zmÄ™czenia na ziemi. Dwóch rannych padÅ‚o wÅ‚aÅ›nie w tym miejscu. Ci, którzy przeszli przez piekÅ‚o partyzanckiego ognia, mogli mówić - bez przesady - o życiowym szczęściu.
Upłynęły już ponad dwie godziny od uderzenia batalionu. Uznałem, że zadanie moje zostało wykonane i postanowiłem wycofać się.
Ubezpieczony pluton ruszyÅ‚ skrajem lasu, a później za zasÅ‚onÄ… terenu posuwaÅ‚ siÄ™ w kierunku Zaryszyna.
Zadowolony z uratowania baonu mjr „SkaÅ‚a" byÅ‚ już w Lasach Sancygnio-wskich. WiedziaÅ‚, że Niemcy weszli do lasu i spenetrowali obóz. Los wysuniÄ™tego daleko od siÅ‚ gÅ‚ównych ubezpieczenia wydawaÅ‚ siÄ™ w tej sytuacji przesÄ…dzony. Nic wiÄ™c dziwnego, że po powrocie wycaÅ‚owaÅ‚ mnie z radoÅ›ci, a spisany na straty pluton partyzanci przyjÄ™li okrzykami niekÅ‚amanej radoÅ›ci.
Pojawienie siÄ™ maszerujÄ…cej w kierunku gajówki WaÅ‚y kolumny Wehrmachtu poderwaÅ‚o jeszcze raz odpoczywajÄ…cych partyzantów. Wszystkie jednostki zajęły natychmiast stanowiska w oczekiwaniu na nowy atak Niemców.
Alarm okazał się niepotrzebny. Tego dniar Wehrmacht już nie kwapił się do walki. Batalion ruszył niebawem dalej i doszedł o zmroku do Knyszyna, gdzie kwaterowały oddziały 106. dywizji AK.
Nowo przybyli zastali tu szokujÄ…cy widok. Spalony dwór, ze smÄ™tnie sterczÄ…cym kominem, wzdÄ™te trupy koni, zapach spalenizny i odór padliny wywoÅ‚ywaÅ‚y wprost przygnÄ™biajÄ…ce wrażenie.
- Co tu siÄ™ dziaÅ‚o! - rozpytywano tubylców.
zwiadowczego, przyleciały 3 niemieckie myśliwce bombardujące typu Messerschmitt i dokonały dzieła zniszczenia.
Batalion przesunÄ…Å‚ siÄ™ nieco dalej na póÅ‚noc i zakwaterowaÅ‚ w lesie. Nastrój byÅ‚ minorowy. Komentowano różnie wydarzenia dnia i sytuacjÄ™. BolaÅ‚y mocno pierwsze i stosunkowo duże straty wÅ‚asne w zabitych i rannych. ZginÄ™li z 1. kompanii »Huraganu«: „Ursus" (Zbigniew MarszaÅ‚ek), „KamieÅ„" (Jan SmykaÅ‚), „Szary" (Jerzy Josse), a z 3. kompanii »Grom« - »Skok« „Jerzy" (MieczysÅ‚aw Lasota), „BÅ‚ysk" (Alfons Gara) i „Pik" (Kazimierz KardasiÅ„ski).
Ciężko ranny w pÅ‚uca i krÄ™gosÅ‚up zostaÅ‚ „DÄ…browa" (Zbigniew Gertrych), odbity z rÄ…k gestapo przez »BÅ‚yskawicÄ™« w lipcu 1944 r. pod Turnawcem. Ranny w przedramiÄ™ zostaÅ‚ „Kryjak" (Tadeusz Augustyniak).
Ponadto zginÄ™li dwaj podchorążowie ze Sztabu Grupy Operacyjnej »Kra-ków«: „Lasek" (Czecz) i „Oskar" (Byszewski). W czasie przebijania siÄ™ baonu chcieli przedrzeć siÄ™ przez kordon obrony na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™. Ranni w poÅ‚owie drogi do Zaryszyna zostali bestialsko dobici przez Wehrmacht.
Ilu zginęło Niemców? Chyba kilkakroć wiÄ™cej. Ich strat nie udaÅ‚o siÄ™ dokÅ‚adnie ustalić. Do Książa Wielkiego przywieźli kilkunastu rannych, zabitych zaÅ› zbierali na pobojowisku. .Tych, których nie znaleźli (pogrzebali ich później chÅ‚opi) byÅ‚o dziewiÄ™ciu.
NocÄ… wyruszyÅ‚ do lasów Książ Wielki silny patrol Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »SkaÅ‚a« wraz z sanitariuszkami, by pozbierać zabitych i przygotować wspólnÄ… mogiÅ‚Ä™.
Po walce z dnia 30 sierpnia 1944 r. pÅ‚k „Garda" doszedÅ‚ do wniosku, że nie da siÄ™ utrzymać dotychczasowych pozycji batalionu. ZgodziÅ‚ siÄ™ wiÄ™c na propozycjÄ™ mjr „SkaÅ‚y" czasowego przejÅ›cia oddziaÅ‚ów do lasów znajdujÄ…cych siÄ™ po zachodniej stronie szosy Kraków - Warszawa. Nazajutrz niedaleko majÄ…tku Knyszyn odbyÅ‚ siÄ™ pogrzeb polegÅ‚ych. PożegnaÅ‚y ich żoÅ‚nierskie sÅ‚owa, honorowa salwa i pamięć kolegów. Polsce przybyÅ‚ jeszcze jeden brzozowy krzyż nad leÅ›nÄ… mogiÅ‚Ä… tych, którzy wierni jej prawom oddali swe mÅ‚ode życie w walce o> wolność Ojczyzny.
O zmroku batalion wyruszyÅ‚ przez Zaryszyn na nowe miejsce postoju w rejonie wsi Wodacz. Za taborami postÄ™powaÅ‚o tym razem stadko bydÅ‚a. StaÅ‚o siÄ™ tak za sprawÄ… „Judasza". W celu bowiem zaopatrzenia oddziaÅ‚u dowództwo po walce z Wehrmachtem wysÅ‚aÅ‚o po żywność patrol pod jego wÅ‚aÅ›nie komendÄ…. Przezorny zawsze Wojtek obrobiÅ‚ niemal doszczÄ™tnie niemiecki Liegenschaft w ZÅ‚otej zabierajÄ…c 11 krów i byka. Wprawdzie - jak to siÄ™ mówi - od przybytku gÅ‚owa nie boli, ale przemarsz baonu z tego powodu wyglÄ…daÅ‚ dość groteskowo i ustawicznie opóźniaÅ‚ siÄ™. SprawcÄ… kÅ‚opotu byÅ‚ nieszczÄ™sny byk. MÅ‚ody, silny, a do tego uparty jak osioÅ‚, nie chciaÅ‚ za nic - może w przewidywaniu swej doli - iść w nieznane z partyzantami. Różne sztuczki, by go do tego zmusić, nie skutkowaÅ‚y. ZapieraÅ‚ siÄ™ racicami w ziemi, szarżowaÅ‚ niebezpiecznie, gdy ruszaÅ‚. W rezultacie wygraÅ‚ życie. Pozostawiono go< we wsi.
Wieczorem w 5 rocznicÄ™ wybuchu wojny Samodzielny Batalion Partyzancki »SkaÅ‚a« powróciÅ‚ na krótko w rejon Zaryszyna, by odebrać na tamtejszych polach pewny zrzut. Ta pewność wynikaÅ‚a stÄ…d, że byÅ‚ on uzgodniony wczeÅ›niej z zagranicÄ….
Gdy w maju 1944 r. startowaÅ‚ z WÅ‚och do Polski ppor. „Dewajtis", jego koledzy z oddziaÅ‚u VI Sztabu Naczelnego Wodza przyrzekli, że o nim nie zapomnÄ….
- Zadzwoń gdzie będziesz, to przyślemy ci broń - żegnali go przed odlotem.
"Dewajtis" postanowiÅ‚ rzeczywiÅ›cie skorzystać z obietnicy. Radiotelegrafista Grupy Operacyjnej »Kraków« przeprowadziÅ‚ w jego imieniu rozmowÄ™ z oÅ›rodkiem we WÅ‚oszech, podajÄ…c numer placówki odbiorczej. .
- Zrobi siÄ™! - zapewnili.
Specjalista od tych spraw, „ZawaÅ‚a" rozstawiÅ‚ ludzi i przygotowaÅ‚ lÄ…dowiska. Reszta batalionu rozÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ obok w oczekiwaniu na upragnione dary. Noc byÅ‚a piÄ™kna i księżycowa. Partyzanci porozkÅ‚adali siÄ™ na ziemi rozmawiajÄ…c póÅ‚gÅ‚osem lub odsypiajÄ…c ostatnie sÅ‚użby i warty.
Ja rozmawiaÅ‚em z „InÄ…". MiaÅ‚a udać siÄ™ nazajutrz do Krakowa, aby starać siÄ™ o wyciÄ…gniÄ™cie z wiÄ™zienia „WÄ…sacza".
Wkrótce wezwano mnie do dowództwa. OkazaÅ‚o siÄ™, że ze zrzutu nic nie wyszÅ‚o, chociaż szczęście byÅ‚o tym razem bliskie. Ci z WÅ‚och dotrzymali bowiem sÅ‚owa i wysÅ‚ali na placówkÄ™ Samodzielnego Batalionu »SkaÅ‚a« aż 3 samoloty. Wyprawa okazaÅ‚a siÄ™ niestety pechowa i dla zaÅ‚óg, i dla partyzantów. Niemcy zaatakowali samoloty nad WÄ™grami. Dwa z nich musiaÅ‚y z powodu uszkodzeÅ„ nawracać, jeden zaÅ› spadÅ‚ w rejonie Krzeszowic koÅ‚o Krakowa.
W kilka dni później gestapo aresztowaÅ‚o „InÄ™". Po wstÄ™pnych przesÅ‚uchaniach osadzono jÄ… na wydziale kobiecym wiÄ™zienia na Montelupich. W koÅ„cu października 1944 r. rzuciÅ‚a siÄ™ do ucieczki w kierunku wiÄ™ziennego parkanu, aby sprowokować w ten sposób wÅ‚asnÄ… Å›mierć. Kule doprowadzajÄ…cego jÄ… na kolejne przesÅ‚uchanie strażnika byÅ‚y celne. Krakowski Kedyw straciÅ‚ jeszcze jednÄ…, wielce zasÅ‚użonÄ… konspiratorkÄ™, a Polska utalentowanÄ… malarkÄ™ i żarliwÄ… patriotkÄ™.