OkoÅ‚o 20 listopada 1944 r. przeprowadzono koÅ„cowy egzamin na kursie podchorążych i podoficerów. PosypaÅ‚y siÄ™ zasÅ‚użone awanse. ByÅ‚y to już ostatnie dni istnienia scalonego batalionu. Z uwagi na zbliżajÄ…cÄ… siÄ™ zimÄ™ dalsze kwaterowanie po stodoÅ‚ach bÄ…dź co bÄ…dź dużej jeszcze jednostki byÅ‚o niemożliwe. Rozkazem mjr „SkaÅ‚y" zostaÅ‚ reaktywowany KÄ™dy w; utworzono 3 maÅ‚e oddziaÅ‚y, po 30 ludzi każdy, oraz urlopowano na bliżej, nieokreÅ›lony czas blisko poÅ‚owÄ™ stanu batalionu. W oddziaÅ‚ach zatrzymano przede wszystkim tych, którzy z powodu zagrożenia wÅ‚asnego lub bliskich nie mogli pokazać siÄ™ w rodzinnych stronach.
W Krakowie reprezentantem Kedywu pozostaÅ‚ wysÅ‚any tam z poczÄ…tkiem października 1944 r. por. „Spokojny". Mjr „SkaÅ‚a" i ja zbyt dobrze byliÅ›my , znani funkcjonariuszom gestapo, by móc powrócić do poprzedniej pracy. Kpt. „Koral", „Mars", „Dewajtis" i ja mieliÅ›my objąć funkcje inspektorów dywersji. DowódcÄ…-koordynatorem nowo utworzonych oddziaÅ‚ów mianowano ppor. „WierzbÄ™".
W rezultacie dokonanej reorganizacji pozostali w oddziałach (stan z grudnia 1944 r.):
1. OddziaÅ‚ partyzancki »Huragan«:
ppor. „Kuba" (Zbigniew KwapieÅ„ - dowódca oddziaÅ‚u), ppor. „MiÅ› II" (CzesÅ‚aw Szygalski - zastÄ™pca dowódcy), „Kwadrat" (Józef Kozera - szef oddziaÅ‚u), „Lenart" (WÅ‚adysÅ‚aw Dudek - dowódca I drużyny), „Jeż" (Jerzy Idzik), „Lach" (Leon Klaja), „Piach" (WiesÅ‚aw WaÅ„kowski), „Pieg" (Jan ZióÅ‚kowski), „Robert" (Tadeusz KÄ™dzierski), „RyÅ› II" (Ryszard Kordek), „Åšruba" (Stefan Hejda), „ZawaÅ‚a" (Kazimierz Lorys), „OrzeÅ‚" (Adam Powojowski - dowódca II drużyny), „Bartosz" (Stefan Janik), „Boh" (Bogdan Michorowski), „MaÅ‚y II" (Marian Miklaszewski), „SzypuÅ‚a" (Franciszek WaÅ„tuch), „Tarzan" (NN), „Zawisza" (Józef Bobek), „Å»nin" (StanisÅ‚aw Maćkowski), „SÅ‚owik" (Stefan Jura - dowódca III drużyny), „Hrechorowicz" (NN), „Åšrubka" (Roman Lunk), „Puchacz II" (Karol Chytry), „Turek" (NN), „Wicher" (Ryszard Mordel), „Wilk III" (Tadeusz LeżaÅ„ski), „Wrona" (Józef LeżaÅ„ski), „Wróbel" (Kazimierz Stelmachowski).
2. OddziaÅ‚ partyzancki »BÅ‚yskawrca«:
ppor. „Bolek" (BogusÅ‚aw Fiszer - dowódca oddziaÅ‚u), „Apacz" (Tadeusz Widomski), „Barycz" (Jan Sikora), „DÄ…b" (NN), „Drozd" (StanisÅ‚aw Kodura), „Dzik" (Jan Kordula), „Felek" (Ryszard Winek), „Góral" (NN), „Grzmot" (WÅ‚odzimierz Kobasa), ppor. „Jacek" (BogusÅ‚aw Muniak), „KrÄ™py" (ZdzisÅ‚aw MaleciÅ„ski, „Kruczek" (NN), „Å?azik" (ZdzisÅ‚aw Wojtusiak), „Maj" (StanisÅ‚aw Majewski), „Motyl" (Jan Kachel), „MyÅ›liÅ„ski" (Józef Fiszer), „Orlot" (WieÅ„czysÅ‚aw Kogut), „Pingwin" (NN), „RyÅ› III" (Ludwik PajÄ…kowski), „Rezeda" (Irena Pawlas), „Sarna" (NN), „Sas" (Celestyn Niegieć), „SzczygieÅ‚" (StanisÅ‚aw Kozera), „WadoÅ„" (Tadeusz Niewidok), „WaÅ‚ek" (StanisÅ‚aw Milówka), „Wilk II" (Adam Milówka).
3. OddziaÅ‚ partyzancki »Grom« - »Skok«: ppor. „Karp" (CzesÅ‚aw Ciepiela - dowódca oddziaÅ‚u), „Aga II" (Franciszek Skrochowski), „BuÅ„ko" (WÅ‚odzimierz Rozmus), „Gala" (Jerzy Baster), „Halinka" (Helena Góra - siostra polegÅ‚ego „BÅ‚yska") „Iwan" (NN - obywatel ZSRR z MiÅ„ska), „Kat" (Józef Bieniasz), „Kot" (Stefan WÅ‚odek), „Kropka" (Tadeusz Janiak), „Lucyna" (Å?ucja Marecka), „Å?ysy" (NN), „Marek" (Marian Pennert), „MiÅ›" (WiesÅ‚aw ZapaÅ‚owicz), „Mops" (Alojzy Królikowski), „Mruk" (BolesÅ‚aw Dyrda), „Muniu" (Zygmunt Nikiel), „Murzyn" (Tadeusz Królikowski), „Niedźwiedź" (Józef Dubicki), „NiezÅ‚omny" (NN), „Ponury" (BolesÅ‚aw GÄ…siorek), „Rudawa" (Marian- Kaczor), „RyÅ›" (Kazimierz Meres), „Serduszko" (Zygmunt Mosser), „Soroka" (Edward Nowicki), „Sowa" (StanisÅ‚aw Pabian), „Szczupak" (ZdzisÅ‚aw JabÅ‚oÅ„ski), „SzczygieÅ‚ II" (Roman Nowak), „Tornado" (Julian ZalÄ™ga), „Rolf" (Jan KozdroÅ„), „Wanda" (NN z Warszawy), „ZajÄ…c" (Jan KaÅ‚ucki).
W poczcie ppor. „Wierzby" znaleźli siÄ™: „Szelest" (NN), „Fetniak" (Tadeusz KocioÅ‚ek), i „Wik" (Witold Kalisiak).
Na punkcie zaopatrzeniowym w Maszycach koÅ‚o Ojcowa pozostawiono nadal „WÄ…siaka" i „Wilka IV". „Judasz" wystÄ…piÅ‚ z oryginalnym pomysÅ‚em wysÅ‚ania do JugosÅ‚awii patrolu Å‚Ä…cznikowego, który miaÅ‚ przekazać pozdrowienia i wyrazy uznania od partyzantów polskich dla dowódcy partyzantów jugosÅ‚owiaÅ„skich Broz-Tito i pozostać tam do koÅ„ca wojny. Mjr „SkaÅ‚a" - chyba dla sÅ‚awy swego batalionu - i na to siÄ™ zgodziÅ‚. Dobrze wyposażony i uzbrojony patrol w skÅ‚adzie: „Judasz" (Wojciech NiedziaÅ‚ek), „Rybka" (Marian Spyt) i „SÄ™p" (NN) wyruszyÅ‚ niebawem w dalekÄ…, peÅ‚nÄ… przygód drogÄ™. OdtÄ…d oddziaÅ‚y melinowaÅ‚y wyÅ‚Ä…cznie w domach. Pierwszy samodzielny postój wypadÅ‚ »Huraganowi« w Zagajach Wrocimowskich, »BÅ‚yskawicy« w Bolowcu, a »Gromowi« - »Skokowi« w Janowie.
Mjr „SkaÅ‚a", ppor. „Dewajtis", ppor. „Danusia" i ja zatrzymaliÅ›my siÄ™ w Boronicach, w majÄ…tku Schwarzenberg-Czernych. Ppor. „Wierzba" rozchorowaÅ‚ siÄ™ i zostaÅ‚ przewieziony do Maszyc, gdzie przebywaÅ‚ do czasu wyzwolenia. W tym ukÅ‚adzie dowództwa oddziaÅ‚y byÅ‚y w peÅ‚ni samodzielne i mogÅ‚y dziaÅ‚ać na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™.
Mjr „SkaÅ‚a" od czasu powrotu spod ZÅ‚otego Potoku byÅ‚ w ciÄ…gÅ‚ym ruchu. Teraz sprawy reaktywowania Kedywu i zaopatrzenia oddziaÅ‚ów na, zimÄ™ absorbowaÅ‚y go na tyle, że przebywaÅ‚ wiÄ™cej w leżących bliżej Krakowa Maszycach niż w swoim m. p. w Boronicach.
Decyzja o formowaniu Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »SkaÅ‚a« spowodowaÅ‚a automatyczne zawieszenie dziaÅ‚alnoÅ›ci bojowej Kedywu. Powrót do Krakowa w sierpniu 1944 r. najpierw ppor. „CzesÅ‚awa", a później kilkunastu jego ludzi oddelegowanych przeze mnie z 2. kompanii »BÅ‚yskawica «, byÅ‚y pierwszÄ… próbÄ… wznowienia dziaÅ‚alnoÅ›ci dywersyjnej w mieÅ›cie.
Zamierzenia te przyhamowaÅ‚o niestety pechowe aresztowanie „Raka" i „Murzyna II". Zagrożony wsypÄ… „CzesÅ‚aw" musiaÅ‚ czasowo opuÅ›cić Kraków, a podlegÅ‚e mu patrole pozostaÅ‚y bez dowódcy.
ChÅ‚opcy nie zamierzali jednak siedzieć bezczynnie. Wielu z nich nawiÄ…zaÅ‚o kontakty z innymi ugrupowaniami AK i podjęło na nowo dywersyjnÄ… walkÄ™. Najbardziej doÅ›wiadczeni i bojowi „Stefan", „Jadzia" oraz „Iskra" zwiÄ…zali siÄ™ z ppor. „NaÅ‚Ä™czem" (Witold KulpiÅ„ski) z »Å»elbetu«.
Patrol pod jego dowództwem zaczÄ…Å‚ rozprawiać siÄ™ z niemieckimi konfidentami i agentami. ZasÅ‚użonÄ… karÄ™ za zdradÄ™ narodu ponieÅ›li miÄ™dzy innymi:
StanisÅ‚aw K. dziaÅ‚ajÄ…cy i skazany w Miechowskiem. Przy jego likwidacji znaleziono gotowy donos do gestapo z wykazem okoÅ‚o 20 nazwisk. Franciszka A., przeszkolona na specjalnym kursie w Wiedniu prowokatorka, urzÄ™dujÄ…ca najczęściej w kawiarni. „ZiemiaÅ„ska" przy ulicy MikoÅ‚ajskiej. 'Tadeusz S. student teologii, mieszkajÄ…cy przy placu Na Stawach oraz jego bliski sÄ…siad N. K. wystÄ™pujÄ…cy wÅ›ród konfidenckiej braci 'pod pseudonimem „O key". Z patrolu tego zginÄ…Å‚ tragicznie „Jadzia" (StanisÅ‚aw Bieniarz).
Sytuacja ulegÅ‚a znacznej poprawie, gdy z poczÄ…tkiem października 1944 r. znalazÅ‚ siÄ™ w Krakowie por. „Spokojny".
Potrzeba zabezpieczenia oddziaÅ‚ów partyzanckich na zimÄ™ spowodowaÅ‚a, że przedsiÄ™wziÄ™to także szereg akcji natury gospodarczej.
Oto przykÅ‚ady tej dziaÅ‚alnoÅ›ci: W koÅ„cu października 1944 r. trzeba byÅ‚o przewieźć do batalionu „zorganizowane" przez „Kruka" (Kazimierz Kutnowski) z niemieckich magazynów w Tenczynku umundurowanie wojskowe. Nad tym jak-tego dokonać gÅ‚owiÅ‚ siÄ™ pchor. „Andrzej" (Andrzej Rozmarynowicz), któremu zlecono wykonanie tego nieÅ‚atwego na owe czasy zadania. Po namyÅ›le postanowiÅ‚ zagrać vabanque. SkorzystaÅ‚ z tego, że miaÅ‚ lewe zaÅ›wiadczenie pracy z niemieckiej firmy przewozowej „Hermes". ZaczÄ…Å‚ siÄ™ tam krÄ™cić. DziÄ™ki osobistemu czarowi udaÅ‚o mu siÄ™ przez sekretarkÄ™ uzyskać zezwolenie i potrzebne dokumenty na przewóz smoÅ‚y z Tenczynka do Krakowa. PoczuÅ‚ siÄ™ wszakże nieswojo, gdy w podstawionym mu do dyspozycji samochodzie zobaczyÅ‚ dwóch UkraiÅ„ców. W Tenczynku wszystko poszÅ‚o gÅ‚adko. W drodze powrotnej zatrzymaÅ‚o samochód i wsiadÅ‚o do niego 5 uzbrojonych policjantów z Schutzpolizei. Gdy na Pasterniku powiedziaÅ‚ im, że omija Kraków, zaczÄ™li sprawdzać papiery wozu. Zapisali jego nazwisko i adres jako wÅ‚aÅ›ciciela Å‚adunku. Dobrze, że tylko tyle. ZmieniÄ™ dokumenty i mogÄ… szukać wiatru w polu - odetchnÄ…Å‚ „Andrzej" gdy samochód ruszyÅ‚ dalej.
W WÄ™grzcach zaprosiÅ‚ UkraiÅ„ców do knajpy na zasÅ‚użony poczÄ™stunek. Nie żaÅ‚owaÅ‚ im wódki. Sam zaÅ› poszedÅ‚ do soÅ‚tysa i nie kryjÄ…c siÄ™ z tym, co i dla kogo wiezie, zażądaÅ‚ dwóch podwód. RozÅ‚adowany samochód odesÅ‚aÅ‚ z zapitymi UkraiÅ„cami do Krakowa. W umówionym miejscu czekaÅ‚ na odbiór Å‚adunku plut. „WÄ…siak" i „Wilk IV". Pięć beczek, a w nich dziesiÄ…tki zielonych niemieckich mundurów, znalazÅ‚o siÄ™ w ten sposób w posiadaniu partyzantów.
W kilka dni później pchor. „Andrzej" w gronie kolegów z III odcinka AK wziÄ…Å‚ udziaÅ‚ w akcji na maÅ›larniÄ™ przy ulicy Siennej 3. AkcjÄ… dowodziÅ‚ „JÄ™drek" (Kazimierz Albin).
Na ulicy Stolarskiej wynajÄ™to wóz-platformÄ™ i polecono wjechać woźnicy na podwórze kamienicy Szarskich. Do maÅ›larni weszÅ‚o 4 uzbrojonych ludzi. Po sterroryzowaniu obsÅ‚ugi platformÄ™ zaÅ‚adowano masÅ‚em i serami. Nie zorientowany w niczym woźnica wyjechaÅ‚ z Å‚adunkiem i przewiózÅ‚ go na wskazany punkt.
Podobne przesyÅ‚ki, gÅ‚ównie kocy, odzieży, kożuszków, skarpet, onuc itp., szÅ‚y czÄ™sto z Krakowa do bazy -w Maszycach. W ich ekspediowaniu zaangażowanych byÅ‚o wielu ludzi, szczególnie kobiet. W rezultacie oddziaÅ‚y partyzanckie byÅ‚y dobrze zaopatrzone i na czas.
W koÅ„cu listopada mjr „SkaÅ‚a" przekazaÅ‚ mi radosnÄ… wiadomość, że „Rak" i „Murzyn II" uciekli z obozu koncentracyjnego we Flossenburgu i sÄ… w Krakowie.
Trudno byÅ‚oby opisywać gehennÄ™ i tarapaty tych dwóch odważnych ludzi, ich pieszy marsz i jazdÄ™ pociÄ…giem zza Drezna, zdobywanie żywnoÅ›ci i ubrania oraz stosowane fortele, które pozwoliÅ‚y im szczęśliwie dobrnąć do rodzinnego miasta. Można tylko lakonicznie stwierdzić, że przeżycia obydwóch byÅ‚y
o wiele dramatyczniejsze niż cierpienia „Raka" w zdobycznych, o dwa numery za maÅ‚ych butach. Niepoprawny szef Å‚Ä…cznoÅ›ci Kedywu OkrÄ™gu Krakowskiego AK zÅ‚ożyÅ‚ wyczerpujÄ…cy meldunek z czasu swej nieobecnoÅ›ci w sÅ‚użbie (wiÄ™zienie na Montelupich, obóz i ucieczka) i zgÅ‚osiÅ‚ z miejsca gotowość do dalszej pracy w konspiracji.
Takim patriotÄ… byÅ‚ Józef Baster, czÅ‚owiek o żelaznym wprost charakterze. 32
Wkrótce pchor. „Andrzej" podjÄ…Å‚ jedynÄ… w Kedywie krakowskim akcjÄ™, majÄ…cÄ… na celu zdobycie wiÄ™kszej sumy pieniÄ™dzy.
Przy ulicy Berka Joselewicza, tuż przy torach kolejowych, znajdowaÅ‚a siÄ™ drukarnia niemieckiego Banku Emisyjnego w Polsce. Zainteresowanie AK i pchor. „Andrzeja" tÄ… placówkÄ… byÅ‚o - z uwagi na wykonywanÄ… tam produkcjÄ™ - w peÅ‚ni zrozumiaÅ‚e. W wyniku wywiadu i rozpoznania ustalono, że w ciÄ…gu nocy dyżuruje w drukarni dwóch-pracowników banku oraz dwóch policjantów z Schupo. Analiza toku pracy zakÅ‚adu i sÅ‚użby ujawniÅ‚a, że bankowcy przebywajÄ… w nim do godziny 7.30, tj. do czasu rozpoczÄ™cia pracy przez dziennÄ… zmianÄ™, natomiast policjanci opuszczajÄ… zakÅ‚ad póÅ‚ godziny wczeÅ›niej. Niedopatrzenie to dawaÅ‚o szansÄ™. Trzeba byÅ‚o tylko dostać siÄ™ do Å›rodka miÄ™dzy godzinÄ… 7.00 a 7.30 i zabrać wyprodukowane pieniÄ…dze - wydedukowaÅ‚ „Andrzej". Projekt przedÅ‚ożyÅ‚ do zatwierdzenia por. „Spokojnemu". W konsekwencji zrodziÅ‚y siÄ™ dwie koncepcje uderzenia. WedÅ‚ug pierwszej wykonawcy mieli wtargnąć do drukarni jako oddziaÅ‚ przebrany w niemieckie mundury, natomiast druga koncepcja zakÅ‚adaÅ‚a wprowadzenie do wnÄ™trza ludzi w roboczych kombinezonach.
Inspirowany przez przebywajÄ…cych po powstaniu w Krakowie czÅ‚onków warszawskiego Kedywu wariant mundurowy - i do tego z samochodem - byÅ‚ na krakowskie stosunki zbyt trudny do zrealizowania. Por. „Spokojny" zatwierdziÅ‚ wiÄ™c drugÄ… koncepcjÄ™.
W skÅ‚ad grupy wykonawczej weszli: pchor. „Andrzej" jako dowódca, pchor. „JÄ™drek" jako jego zastÄ™pca, 7 ludzi z Czerwonego PrÄ…dnika oraz przybyÅ‚y na urlop z partyzantki ppor. „MiÅ› II". Wszyscy ubrani w robocze kombinezony.
Czekanie na dogodną okazję trwało prawie tydzień. Dopiero w dniu 6 grudnia trafiła się najwłaściwsza.
Policjanci z Schupo opuścili drukarnię dokładnie 4 minuty po godzinie 7. Na to tylko czekała przygotowana do akcji grupa.
Pchor. „Andrzej" i „JÄ™drek" wtargnÄ™li na teren zakÅ‚adu. Na podwórzu krÄ™ciÅ‚a siÄ™ tylko sprzÄ…taczka. Poprosili jÄ… do Å›rodka. Z urzÄ™dnikami bankowymi nie byÅ‚o wiÄ™kszego kÅ‚opotu. PodnieÅ›li posÅ‚usznie rÄ™ce do góry. Prosili tylko, aby ich skrÄ™pować, by nie padÅ‚o podejrzenie o wspóÅ‚dziaÅ‚anie.
Drukarnia była już opanowana.
Na dany przez „Andrzeja" znak wÅ‚Ä…czyli siÄ™ do akcji pozostali jej uczestnicy. Wchodzili dwójkami, Å‚adowali pieniÄ…dze do worków, brali na plecy i wynosili poza teren drukarni. Każdy miaÅ‚ dostarczyć zdobycz do wyznaczonych melin przy ulicy NadwiÅ›laÅ„skiej (w podwórzu) i ulicy Lelewela na ZwierzyÅ„cu.
Przy odskoku nie obyÅ‚o siÄ™ bez kÅ‚opotów. Jeden z uczestników wiózÅ‚ swoje worki tramwajem do Podgórza. Rozogniony przebiegiem akcji zauważyÅ‚, że ludzie jakoÅ› dziwnie na niego' patrzÄ…. ZaczÄ…Å‚ wiÄ™c sam siebie oglÄ…dać i z przerażeniem stwierdziÅ‚, że zza kombinezonu wystaje mu pistolet. ObawiajÄ…c siÄ™, że ktoÅ› usÅ‚użny może Å›ciÄ…gnąć Niemców, zdecydowaÅ‚ siÄ™ wyskoczyć z tramwaju przed przystankiem, jeszcze na moÅ›cie. Wtedy podszedÅ‚ do niego Niemiec z ochrony mostu. PokrzyczaÅ‚ trochÄ™ za wyskakiwanie z tramwaju i pomógÅ‚ nawet zaÅ‚adować worki na plecy. Pian „Andrzeja" (Andrzej Rozmarynowicz)33 byÅ‚ przezorniejszy. Do transportu przygotowaÅ‚ sobie rower z wózkiem. JechaÅ‚o mu siÄ™ dobrze aż do ulicy Wielopole. Pod tamtejszym wiaduktem doszÅ‚o do> nieprzewidzianej awarii. SÅ‚abej konstrukcji przyczepa nie wytrzymaÅ‚a ciężaru wyÅ‚adowanych worków, koÅ‚a rozeszÅ‚y siÄ™ i siadÅ‚y. Szczęśliwie zjawiÅ‚ siÄ™ fiakier. „Andrzej'- przeniósÅ‚ cenny Å‚adunek na dorożkÄ™ i już bez przeszkód dojechaÅ‚ do ulicy Lelewela.
Przeprowadzona w sprytny, prosty sposób akcja daÅ‚a w sumie niebagatelny efekt. Zdobyto kilka milionów okupacyjnych zÅ‚otych. Część banknotów byÅ‚a w pakietach, część tylko wydrukowana i jeszcze w rulonach. Operacji ciÄ™cia dokonano w drukarni Å»emanka.
ZbliżaÅ‚y siÄ™ ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia 1944 r. „Lolek" (Karol Szymoniak) i „SÅ‚awek" (SÅ‚awomir Karwat) już od 7 miesiÄ™cy tkwili w partyzantce kwaterujÄ…c w lasach, stodoÅ‚ach lub wiejskich chatach.
- Jakże chciaÅ‚bym zobaczyć Kraków, zasiąść w gronie rodzinnym przy wigilijnym stole i przespać siÄ™ choć jednÄ… noc w prawdziwym Å‚óżku pod czystÄ… poÅ›cielÄ… - marzyÅ‚ i zwierzaÅ‚ siÄ™ koledze SÅ‚awek.
- Bierzmy wiÄ™c urlop i chodźmy do domu - podsunÄ…Å‚ myÅ›l realista „Lolek".
- A dokumenty, arbaitskarta skÄ…d?
- Głupiś! W razie czego to pistolety i granaty wystarczą - rozwiał i te wątpliwości przyjaciel.
Uzbrojeni w pistolety i angielskie granaty wyruszyli w drogę. Do Krakowa dobrnęli wczesnym popołudniem w dzień wigilijny. Pragnąc ubezpieczyć się wzajemnie szli po obu stronach ulicy Wrocławskiej zmierzając ku centrum miasta. Duży ruch przedświąteczny zdawał się sprzymierzeńcem, a rodzinny dom i Święta Bożego Narodzenia bliskie. Niestety nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Na ulicy Śląskiej tuż przy alejach natknęli się niespodziewanie na dwuosobowy patrol niemiecki z Schupo.
- Hałt! Dokumente bitte - zastopował
„SÅ‚awka" jeden z policjantów. Dwa celne strzaÅ‚y sÄ… odpowiedziÄ… na jego
ciekawość. Drugi Niemiec wy ciąga pistolet i mierzy do napastnika. Nie zdążył.
„Lolek" byÅ‚ szybszy. Na
ulicy zjawia się następny Niemiec, ale widząc, co się święci wycofuje się przezornie
pod budynek firmy „Herbewo". Partyzanci biegiem przeskakujÄ… alejÄ™
SÅ‚owackiego i wpadajÄ… do bramy domu przy ulicy Kremerowskiej. ZdajÄ… sobie sprawÄ™, że to nie koniec kÅ‚opotów.
I rzeczywiście. Za chwilę zjawia
siÄ™ samochód osobowy z kilkoma Niemcami i staje u wylotu ulic. Ten trzeci obserwowaÅ‚
widocznie całe zdarzenie i zorganizował szybko zmotoryzowany pościg. Nie ma
wyjÅ›cia i trzeba dziaÅ‚ać va banque. „SÅ‚awek" rzuca angielski granat. Silny
wybuch, auto podskakuje i za moment tonie w płomieniach.
Urlopnicy korzystajÄ…c z zamieszania wycofujÄ… siÄ™ w kierunku ulicy
Krowoderskiej.
Wkrótce docierajÄ… na ulicÄ™ Szlak do wuja „Lolka", który prowadziÅ‚ zakÅ‚ad krawiecki naprzeciw budynku Kriminalpolizei. Wujek wiedzÄ…c, że siostrzeniec przebywa gdzieÅ› w partyzantce, sÅ‚usznie czÄ™stuje przybyÅ‚ych najpierw jedzeniem. Nagle puka ktoÅ› do drzwi i wchodzi do zakÅ‚adu schupowiec w randze kapitana. Skóra cierpnie na biesiadnikach i rÄ™ce same ciÄ…gnÄ… do pistoletów. Na szczęście okazaÅ‚o siÄ™, że przyszedÅ‚ tylko po odbiór munduru, który daÅ‚ do przeróbki, by pokazać siÄ™ jak najkorzystniej na Å›wiÄ…tecznym urlopie w Reichu. A że robota byÅ‚a solidna i szybko wykonana uznaÅ‚ za stosowne postawić póÅ‚ litra wódki. Przy kieliszku przestrzegaÅ‚ życzliwie obecnych, by nie wychylali nosa z domu, bo jacyÅ› bandyci zabili kilku Niemców i podpalili samochód.
Gdy Niemiec wyszedł z zakładu, partyzanci spojrzeli po sobie i mimo woli wybuchnęli śmiechem.
- To wasza sprawka - zorientował się wujek i postawił z tej okazji po dodatkowym kielichu.
O zmroku opuÅ›cili goÅ›cinny dom. Doszli zgodnie do wniosku, że trzeba siÄ™ trzymać nadal razem, bo licho nie Å›pi. „SÅ‚awek" musiaÅ‚ zrezygnować z marzeÅ„ o odwiedzeniu rodziny i wieczerzy wigilijnej przy ulicy Å»elaznej. - Idziemy do mojej matki na Czerwony PrÄ…dnik - zdecydowaÅ‚ „Lolek". Przejazd kolejowy przez ulicÄ™ KamiennÄ… byÅ‚ zamkniÄ™ty. KoÅ‚o budki strażnika krÄ™ciÅ‚o siÄ™ trochÄ™ przechodniów czekajÄ…c na otwarcie szlabanu oraz trzech uzbrojonych bahnschutzów.
- Ci na pewno polujÄ… na szmuglerów i Å›wiÄ…teczne zapasy - szepnÄ…Å‚ „SÅ‚awek".
OkoÅ‚o 18 nadjechaÅ‚ pociÄ…g z Miechowa i zatrzymaÅ‚ siÄ™ przed semaforem czekajÄ…c na wjazd. Ludzie zwykle korzystali z takiej okazji i wysiadali tutaj, by uniknąć Å‚apanki lub rewizji na Dworcu GÅ‚ównym. Z pociÄ…gu wyskoczyÅ‚o okoÅ‚o setki ludzi, by jak najszybciej i bezpiecznie znaleźć siÄ™ w domu z cennym Å›wiÄ…tecznym zaopatrzeniem. Na to wÅ‚aÅ›nie czekali bahnschutze. ZapowiadaÅ‚ siÄ™ dla nich wyjÄ…tkowo obfity wigilijny poÅ‚ów.
- Halt! Rewizja, składać pakunki! - darli się strasząc bronią. Kilku odważniejszych zaczęło wycofywać się z powrotem do pociągu. Posypały się strzały na postrach. Obrabowani pasażerowie zawodzili lub złorzeczyli patrząc na swoje ciężko zdobyte artykuły żywnościowe, ich jedyną nadzieję na godziwe święta.
Takiej podÅ‚oÅ›ci i scenerii nie mógÅ‚ znieść partyzancki honor. Teraz inicjatywÄ™ przejÄ™li dwaj pechowi urlopowicze.
Pociąg już odjechał. Zadowoleni Niemcy spozierali chytrze na nagromadzone dobro.
- Dlaczego nie legitymujecie ludzi, a tylko zabieracie walizki. To jest ordynarna kradzież! - napadÅ‚ „SÅ‚awek" w jÄ™zyku niemieckim na najstarszego stopniem bahnschutza. Zaskoczeni grabieżcy zaniemówili. Oprzytomnieli dopiero, gdy usÅ‚yszeli za sobÄ… spokojny gÅ‚os „Lolka".
- RÄ™ce do góry! Oddać broÅ„!
Pokrzywdzeni pasażerowie szybko zorientowali siÄ™ w czym rzecz i rozbroili Niemców zabierajÄ…c trzy peemy i tyleż pistoletów. Bahnschutzów zamkniÄ™to w budce strażnika. Klucz wyrzucono daleko w Å›nieg.
- Ludzie! Macie 10 minut na zabranie bagażu i znikniÄ™cie stÄ…d - zarzÄ…dziÅ‚ „SÅ‚awek".
- Bierzcie tobołki jak leci, nie ma czasu na
szukanie swoich - dodał.
Wkrótce ulica opustoszaÅ‚a. Niemcy
zamknięci w budce
siedzieli cicho w obawie, by nie
oberwać wiÄ™cej. „SÅ‚awek" i „Lolek" już bez przeszkód dotarli na
Czerwony PrÄ…dnik i zasiedli do wigilijnej
wieczerzy.
Na drugi dzieÅ„ rano obudziÅ‚ ich zgrzyt hamulców zatrzymywanego samochodu ciężarowego. „Lolek" skoczyÅ‚ do okna i wyjrzaÅ‚ na ulicÄ™.
- Znowu szwaby, cholera!
Chwycili broÅ„, granaty i wyskoczyli na podwórze. Niemcy popatrzyli na numer
domu, stwierdzili widocznie, że źle trafili i za chwilę odjechali.
- W partyzantce spokojniej niż w Krakowie - stwierdziÅ‚ z przekonaniem „SÅ‚awek" dochodzÄ…c do wniosku, że trzeba jak najszybciej wracać na wiejskÄ… melinÄ™.
Po Å›wiÄ™tach ruszyli do Brzozówki koÅ‚o Owczar. W Zielonkach, tuż za Krakowem, spostrzegli gromadÄ™ ludzi spÄ™dzonych przymusowo do pracy przy kopaniu niemieckich okopów. ByÅ‚o wÅ›ród nich też kilku znajomych. Zatrzymali siÄ™ wiÄ™c na krótkÄ… z nimi pogawÄ™dkÄ™. PracÄ™ dozorowaÅ‚ Niemiec. Zdążyli zauważyć, że przy pasie ma przypiÄ™tÄ… pustÄ… kaburÄ™ bez pistoletu.
„SÅ‚awek" wyjÄ…Å‚ Å›niadanie i poczÄ…Å‚ zajadać z apetytem. Dwóch siedzÄ…cych bezczynnie Polaków denerwowaÅ‚o Niemca.
- Raus! - wykrzyknął i zaczął wymyślać, że odciągają ludzi od roboty-
„SÅ‚awek" wÅ‚aÅ›nie skoÅ„czyÅ‚ jedzenie, flegmatycznie zwinÄ…Å‚ papier w kulkÄ™ i rzuciÅ‚ celnie w rozkrzyczanÄ… gÄ™bÄ™. Na takÄ… obelgÄ™ i do tego na oczach tylu ludzi nie mógÅ‚ sobie pozwolić „nadczÅ‚owiek". RuszyÅ‚ z kopyta na impertynenta, by dać mu odpowiedniÄ… nauczkÄ™. Ten nawet nie ruszyÅ‚ siÄ™, mrugnÄ…Å‚ tylko na „Lolka". SÅ‚owo „halt" i wycelowany pistolet kolegi ostudziÅ‚y z miejsca zapÄ™dy Niemca. Teraz zadziaÅ‚aÅ‚ „SÅ‚awek". KazaÅ‚ wszystkim Polakom przerwać pracÄ™ i usiąść, Niemcowi zaÅ› wrÄ™czyÅ‚ Å‚opatÄ™ i poleciÅ‚ w ciÄ…gu 10, minut zaÅ‚adować ziemiÄ… furmankÄ™ stojÄ…cÄ… aż za okopem. Szwab pracowaÅ‚ po germaÅ„sku wydajnie, pot siÄ™ z niego laÅ‚ strumieniami, bo ziemiÄ™ musiaÅ‚ przerzucać na wóz przez rów. Befehl byÅ‚ jednak wyraźny. UkoÅ„czyÅ‚ zaÅ‚adunek w nakazanym czasie wÅ›ród Å›miechu odpoczywajÄ…cych Polaków. Partyzanci kazali Niemcowi rozpuÅ›cić ludzi do domów, podstawić sobie pustÄ… furmankÄ™, którÄ… już bez kÅ‚opotów dojechali do Owczar.
Tuż przed samym wyzwoleniem krakowski Kedyw chyba jako jedyne ugrupowanie podjÄ…Å‚ konkretne dziaÅ‚anie zmierzajÄ…ce do unicestwienia niemieckiej obrony w mieÅ›cie. Por. „Spokojny" wydaÅ‚ bowiem rozkaz przecinania przewodów elektrycznych biegnÄ…cych do betonowych, zlokalizowanych na wielu ulicach bloków, które maÅ‚y tarasować jezdnie i utrudniać marsz nacierajÄ…cym wojskom radzieckim. TakÄ… akcjÄ™ patrole Kedywu podjęły w dniach 16-17 stycznia 1945 r. Pchor. „Andrzejowi" przypadÅ‚o w udziale rozbrojenie bunkrów u wylotu ulicy Grodzkiej na plac DominikaÅ„ski i Wszystkich ÅšwiÄ™tych (obecnie Wiosny Ludów). Aby wykonać zadanie trzeba byÅ‚o dostać siÄ™ - jak mówiÅ‚a instrukcja - do ulicznego wÅ‚azu, bo tam biegÅ‚y powodujÄ…ce przewrócenie bloku poÅ‚Ä…czenia elektryczne. Pchor. „Andrzej" pożyczyÅ‚ od dozorcy pobliskiego domu kilof. OdciÄ…gnÄ…Å‚ nim wÅ‚az i wszedÅ‚ do Å›rodka. A że narzÄ™dzie byÅ‚o odpowiednie, nie miaÅ‚ wiÄ™c dużego kÅ‚opotu z poprzecinaniem i zniszczeniem kabli.
W Miechowskiem partyzanci nie próżnowali. Dobrze uzbrojone ruchliwe oddziaÅ‚y z miejsca zaczęły dawać znać o sobie.
Dnia 30 listopada 1944 silny patrol »Huraganu« pod dowództwem „OrÅ‚a" opanowaÅ‚ Liegenschaft w Donosach i zabraÅ‚ 10 koni. StacjonujÄ…cy o 400 metrów dalej oddziaÅ‚ osÅ‚onowy Niemców na wieść o napadzie zabarykadowaÅ‚ siÄ™ tylko, nie podejmujÄ…c żadnej interwencji.
Powrót z akcji byÅ‚ dla niektórych partyzantów dość przykry. Ci, którzy spróbowali po raz pierwszy konnej jazdy, poodparzali poÅ›ladki. Do dworu w Ostrowie przyjechaÅ‚o nieopatrznie 4 Niemców z Wehrmachtu. Powiadomiono o tym kwaterujÄ…cy w Janowie oddziaÅ‚ »Grom« - »Skok«. Ppor. „Karp" wysÅ‚aÅ‚ tam patrol w skÅ‚adzie: „Murzyn", „NiezÅ‚omny", „Kropka" i „SzczygieÅ‚ II". Po krótkiej strzelaninie Niemcy poddali siÄ™. Zdobyto 4 karabinki i 2 granaty.
Od czasu tragedii pod Pieczonogami minÄ…Å‚ już prawie miesiÄ…c. Ppor. „Mars" czekaÅ‚ - jak dotÄ…d daremnie - na to, by dopaść Baumgartena. Ten zaÅ› - przestraszony, że zadarÅ‚ tym razem z partyzantami - nie wychylaÅ‚ przez kilka tygodni nosa ze swej jaskini w Dalewicach. Każdy jego ruch byÅ‚ dobrze znany. Bieżący wywiad prowadziÅ‚ „Olcha" majÄ…c za informatora „Poznaniaka" mieszkajÄ…cego we dworze tÅ‚umacza oprawcy.
„Mars" dobieraÅ‚ skrupulatnie ludzi do akcji. Do patrolu majÄ…cego wykonać akcjÄ™ wyznaczyÅ‚ „ZawaÅ‚Ä™", „Lenarta" i „Å»nina".
Dopiero w grudniu Baumgarten opuścił po raz pierwszy Dalewice.
W nocy z 3 na 4 grudnia 1944 r. wyruszyÅ‚ z Zagajów Wrocimowskich silny, dobrze uzbrojony patrol w skÅ‚adzie:
ppor. „Mars" (Zygmunt Kawecki) - dowódca - czternastostrzaÅ‚owy FN, „ZawaÅ‚a" (Kazimierz Lorys) - zastÄ™pca dowódcy - czternastostrzaÅ‚owy FN, „RyÅ› II" (Ryszard Kordek) - adiutant - 1 peem typu Bergmann „Jeż" (Jerzy Idzik) - 1 erkaem typu Browning, „Lach" (Leon Klaja) - 1 peem typu Sten „Pieg" (Jan ZióÅ‚kowski) - 1 peem typu Sten „Piach" (WiesÅ‚aw WaÅ„kowski) - 1 karabin typu Mauser „Robert" (Tadeusz KÄ™dzierski) - 1 karabin typu Mauser „Å»nin" (StanisÅ‚aw Maćkowski) - 1 peem typu Sten „Lenard" (WÅ‚adysÅ‚aw Dudek) - 1 pistolet typu Parabellum, 1 peem MP
Po osiemnastokilometrowym marszu patrol dochodzi do wyznaczonej meliny we wsi KÄ…ty (na ostatnim odcinku marszu patrol prowadziÅ‚ Å‚Ä…cznik z „terenówki") leżącej o 1 km drogi od niemieckiego Stutzpunktu w Dalewicach. Drzwi otwiera stara kobieta z gromnicÄ… w rÄ™ku.
- Nie w porę przyśliście panocki - tłumaczy płaczliwym głosem swoje niezadowolenie z partyzanckich odwiedzin.
Leżące w izbie na katafalku zwłoki staruszka wyjaśniają sprawę.
- Na co mu siÄ™ zmarÅ‚o? - zapytuje „ZawaÅ‚a".
- A, tak „dobrowolnie", proszÄ™ pana -
odpowiada staruszka.
Partyzanci zakryli kułakami
usta, by nie
parsknąć Å›miechem. „Dobrowolnie" w tutejszym znaczeniu to
po prostu uwiÄ…d starczy.
Patrol zajmuje komórkÄ™ i wystawia posterunek na strychu. Gospodarz (Julian Wabik) jest przezorny. Stoi tam druga trumna.
- BÄ™dÄ™ miaÅ‚ wspaniaÅ‚e spanie - kombinuje w czasie warty „ZawaÅ‚a". Podnosi wieko, a tu nowa niespodzianka. Trumna jest peÅ‚na jabÅ‚ek. „ZawaÅ‚a" decyduje siÄ™ pozostać na strychu. .
Rano ppor. „Mars" wyjaÅ›niÅ‚ krótko cel przybycia. OÅ›wiadczyÅ‚, że chodzi o Baumgartena. UcieszyÅ‚o wszystkich, że wÅ‚aÅ›nie im przypadÅ‚ zaszczyt zapÅ‚aty za ohydny mord pod Pieczonogami.
W ciÄ…gu nastÄ™pnego dnia Å›ciÅ›niÄ™ci w komórce partyzanci musieli zachowywać siÄ™ jak trusie, za Å›cianÄ… bowiem gromada ludzi odprawiaÅ‚a obrzÄ…dek pogrzebowy. O zmroku wyszedÅ‚ „Mars" z „ZawaÅ‚Ä…" na zwiad. Wrócili po kilku godzinach bez żadnych WiadomoÅ›ci o Baumgartenie.
W nocy „RyÅ› II", „Lenart" i „Å»nin" udali siÄ™ na patrol w kierunku SÅ‚omnik celem wyszukania miejsca na zasadzkÄ™. Zbrodniarz z Dalewic dość czÄ™sto jeździÅ‚ tamtejszÄ… szosÄ….
- Popatrz! Przed nami ten mÅ‚yn, który obrobiliÅ›my z „ZawaÅ‚Ä…" - szepnÄ…Å‚ w Waganowicach „Å»nin" do „Lenarta".
- Wer da? - padÅ‚o po niemiecku wezwanie poparte strzaÅ‚em z karabinu. Uskoczyli w bok do przydrożnych rowów i wycofali siÄ™ nieco do tyÅ‚u. W mÅ‚ynie wszczÄ™to alarm.
- PoczÄ™stowalibyÅ›my ich trochÄ™ oÅ‚owiem, ale nie pora teraz na to. „Mars" daÅ‚by nam dopiero w kuper - osÄ…dziÅ‚ trzeźwo sytuacjÄ™ „RyÅ› II".
Dnia 6 grudnia o godzinie 12.30 poderwaÅ‚o partyzantów pukanie do drzwi umówionym sygnaÅ‚em. ByÅ‚ to „Olcha".
Niemcy są we wsi. Podobno jest sam Baumgarten - meldował zdyszany.
- Gdzie? Ilu? - wypytywaÅ‚ gorÄ…czkowo „Mars".
- PiÄ™ciu. W domu niedaleko stÄ…d. ChodzÄ… po chaÅ‚upach, rozbijajÄ… żarna i Å›ciÄ…gajÄ… kary od ludzi. Za chwilÄ™ wpada siostra „Olchy" z dokÅ‚adniejszy mi wiadomoÅ›ciami.
„Mars" zarzÄ…dza alarm. Podniecenie wzrasta, wszyscy wlepiajÄ… oczy w dowódcÄ™ czekajÄ…c na rozkazy.
_ „ZawaÅ‚a", „Lenart", „Å»nin"! Ubrać cywilne ubrania i wziąć peemy. Pójdziecie ze mnÄ…. „RyÅ› II" i reszta ubezpieczy akcjÄ™ i nasz odskok. ZamnÄ…!
Dziesięciu ludzi wysypało się z domu.
- Zajmiecie tu stanowiska - wskazaÅ‚ „Mars" „Rysiowi II" miejsce koÅ‚o pÅ‚ynÄ…cego opodal strumyczka, a sam z „ZawaÅ‚Ä…", „Å»ninem" i „Lenartem" ruszyÅ‚ opÅ‚otkami do wsi. PosuwajÄ… siÄ™ skokami od chaÅ‚upy do chaÅ‚upy.
- Panowie, nie idzicie dalej. Tam „lojtman" szaleje ze swojÄ… bandÄ… - padajÄ… ostrzeżenia od uciekajÄ…cych chÅ‚opów i kobiet.
- A my chcemy koniecznie z nimi pogadać - przekomarza siÄ™ z nimi „ZawaÅ‚a". - Gdzie on jest?
PadajÄ… sprzeczne objaÅ›nienia. O 100 m dalej widać przechodzÄ…cych miÄ™dzy zabudowaniami żandarmów.
- Mamy go! - odzywa siÄ™ „Mars" i przyspiesza kroku.
Patrol przeskakuje nie zabudowany teren i dopada bocznej Å›ciany wiejskiej chaÅ‚upy, skÄ…d dochodzÄ… wrzaski Niemców i lament kobiecy. SÅ‚ychać niemieckie przekleÅ„stwa, a po nich odgÅ‚os uderzeÅ„. Dwóch Niemców wychodzi z chaÅ‚upy.
- Peemy naprzód! - pada rozkaz „Marsa". „Lenart",
„ZawaÅ‚a" i „Å»nin", i za nimi „Mars" skaczÄ… na podwórze.
Zapalczywy „ZawaÅ‚a" pierwszy otwiera ogieÅ„ i kÅ‚adzie trupem najbliższego
Niemca. Drugi, ostrzelany przez „Lenarta", ucieka za stodoÅ‚Ä™. W tym
momencie wypada z mieszkania bardzo
wysoki, silnie zbudowany oficer z peemem. w ręku.
DÅ‚uga seria „ZawaÅ‚y" przecina jego korpus mieszajÄ…c siÄ™ z pistoletowymi strzaÅ‚ami „Marsa".
Potężne cielsko wali siÄ™ workowato na ziemiÄ™. „Mars" zabiera zdobiony na kolbie peem i dokumenty. Nie chce mieć wÄ…tpliwoÅ›ci. Wynika z nich niezbicie, że leżący trup to Baumgarten. Zemsta zostaÅ‚a dokonana.
Tymczasem „Å»nin" goni dwóch uciekajÄ…cych w stronÄ™ Dalewic Niemców. Kolejna, trzecia seria dosiÄ™ga jednego z nich. Na pomoc „Å»ninowi" przybiega „Lenart", strzelajÄ… razem do tego w czarnym mundurze. OdlegÅ‚ość jest zbyt wielka. Udaje mu siÄ™ jednak zbiec. StojÄ…cy na otwartej przestrzeni „Å»nin" poczuÅ‚ nagle jakby silne uderzenie w twarz. Czyżbym dostaÅ‚ - myÅ›li skaczÄ…c przezornie za róg stodoÅ‚y. RozglÄ…da siÄ™ wokóÅ‚ i zdaje mu siÄ™, że ktoÅ› do niego celuje. Nie myli siÄ™. Zza wÄ™gÅ‚a wysuwa siÄ™ lufa karabinu. Podrywa siÄ™ w tym kierunku i wali ze stena. Celnie trafiony Niemiec pada mu pod nogi. Z jego czapki wysypujÄ… siÄ™ zabrane Polakom kenkarty. Nadbiega „Mars".
- JesteÅ›, ranny „Å»nin"? - pyta zatroskany.
- Skądże, nic mi nie jest.
- Masz przecież krew na twarzy i ramieniu.
„Å»nin" maca siÄ™ odruchowo, lepka ciecz klei dÅ‚oÅ„. „Lenart" wycofuje siÄ™ pod dom.
- Gdzie jest „ZawaÅ‚a"? - pyta sam siebie i rozglÄ…da siÄ™ po zabudowaniach. Zamiast niego widzi mundur żandarma za wrotami stodoÅ‚y. PosyÅ‚a tam krótkÄ… seriÄ™. CiÅ›nie dalej jÄ™zyk spustowy, a tu nic. Zmienia wprawnie magazynek i czeka na atak Niemca. Nagle pada strzaÅ‚ z nie wiÄ™cej jak 20 m. Jest na szczęście niecelny. Å»andarm skÅ‚ada siÄ™ ponownie do strzaÅ‚u. Szybciej jednak zagdakaÅ‚ peem „Lenarta" i karabin wypadÅ‚ Niemcowi z rÄ…k.
- Zygciu! Zygciu, WÅ‚adek! - sÅ‚ychać woÅ‚anie z prawej strony. To gÅ‚os „ZawaÅ‚y". Obaj wzywani biegnÄ… w tym kierunku. Przed szopÄ… leży nieruchomo ciaÅ‚o cywila. Niemieckie kule zdoÅ‚aÅ‚y uÅ›miercić gospodarza domu, liczÄ…cego 41 lat Ludwika Å?okasa.
WpadajÄ… do chlewa. Przy wejÅ›ciu leży na wznak „ZawaÅ‚a", a obok, poprzecznie do niego, nieżywy już żandarm.
- Co się stało, Kazek?
- Jestem ranny. DostaÅ‚em w nogÄ™ - mówi skrÄ™cajÄ…c siÄ™ z bólu. Nadbiega też „Å»nin". Twarz „ZawaÅ‚y" i ubranie sÄ… żóÅ‚te od jakiegoÅ› proszku.
- „Lenart"! Sprowadź natychmiast podwodÄ™ - rozkazuje „Mars". Sytuacja staje siÄ™ groźna. Ten żandarm, któremu udaÅ‚o siÄ™ uciec, może Å›ciÄ…gnąć za chwilÄ™ caÅ‚y niemiecki garnizon z Dalewic.
„ZawaÅ‚a" dopadÅ‚ uciekajÄ…cego Niemca w obórce, gdzie schroniÅ‚a siÄ™ także przed strzaÅ‚ami żona gospodarza, Å?okasowa. Å»andarm, widzÄ…c wymierzony w siebie pistolet, pociÄ…gnÄ…Å‚ kobietÄ™ i schowaÅ‚ siÄ™ za niÄ…. Tym sposobem sparaliżowaÅ‚ dziaÅ‚anie „ZawaÅ‚y" i uzyskaÅ‚ przewagÄ™. Sam chroniony mógÅ‚ w każdej chwili strzelić do napastnika.
„ZawaÅ‚a" natarÅ‚ jednak i wypaliÅ‚ przez ramiÄ™ kobiety w szwabskÄ… gÅ‚owÄ™. RównoczeÅ›nie padÅ‚ strzaÅ‚ i ze strony Niemca. Obaj ranni padli na gnój i starli siÄ™ w walce wrÄ™cz. Tarzali siÄ™ dość dÅ‚ugo, aż zawÄ™drowali pod nogi stojÄ…cej w obórce krowy. WalkÄ™ o życie wygraÅ‚ w koÅ„cu „ZawaÅ‚a", któremu udaÅ‚o siÄ™ dobić przeciwnika.
Rana byÅ‚a jednak ciężka. Pocisk strzaskaÅ‚ kość udowÄ…. Pechowo trafiÅ‚ po drodze znajdujÄ…cy siÄ™ w kieszeni „ZawaÅ‚y" granat. MateriaÅ‚ wybuchowy obsypaÅ‚ jego rÄ™ce, twarz, ubranie i co najgorsze zaprószyÅ‚ ranÄ™. „Lenart" nie pokazuje siÄ™ z podwodÄ…. „Mars" i „Å»nin" niosÄ… rannego kilkaset metrów na rÄ™kach. Zjawia siÄ™ uczynny „Olcha".
- Jest tu dobry schowek na strychu. Zostawcie go na razie i zabierzecie później - proponuje.
Wieczorem grupa dotarÅ‚a bez przeszkód do PaÅ‚ecznicy, gdzie kwaterowaÅ‚ oddziaÅ‚ »BÅ‚yskawica«.
W akcji w KÄ…tach pod Dalewicami zginęło 4 Niemców, wÅ›ród nich Baumgarten. Ze strony polskiej poniósÅ‚ przypadkowÄ… Å›mierć gospodarz domu, Ludwik Å?okas. Ciężko ranny byÅ‚ „ZawaÅ‚a", a lekko ranny „Å»nin".
„ZawaÅ‚a" przebywaÅ‚ poczÄ…tkowo u lekarza w Å?Ä™tkowicach, a 11 grudnia 1944 r. zostaÅ‚ przewieziony przez ppor. „DanusiÄ™" do kliniki dra prof. Glatzla przy ulicy Siemiradzkiego w Krakowie.34
Likwidacja Baugmartena w dniu 6 grudnia 1944 r. miaÅ‚a niezależnie od istoty sprawy także symbolicznÄ… wymowÄ™. Dokonana zostaÅ‚a bowiem w dniu Å›w. MikoÅ‚aja i byÅ‚a chyba najmilszym podarunkiem mikoÅ‚ajowym dla ludnoÅ›ci powiatu miechowskiego. Ucztowano i pito z tej okazji przez wiele dni. UdajÄ…ce siÄ™ w teren patrole partyzanckie nie mogÅ‚y wymigać siÄ™ od poczÄ™stunku i przepadaÅ‚y na wiele godzin. Powroty do oddziaÅ‚ów byÅ‚y jednak mniej przyjemne. Za karÄ… sypaÅ‚y siÄ™ dodatkowe warty i stójki pod karabinem.
Od poczÄ…tku swej samodzielnoÅ›ci wszystkie trzy oddziaÅ‚y utrzymywaÅ‚y przyjacielskÄ… i "żywÄ… więź z ludnoÅ›ciÄ… cywilnÄ…. Organizowano przynajmniej raz w tygodniu wieczornice, na które zapraszano starych i mÅ‚odych. Szczególnymi wynikami pracy w tym wzglÄ™dzie mógÅ‚ siÄ™ poszczycić oddziaÅ‚ partyzancki »Huragan« pod dowództwem ppor. „Kuby". Pchor. „RyÅ› II" opowiadaÅ‚ zwykle o obozie koncentracyjnym w OÅ›wiÄ™cimiu i swojej ucieczce z niego. Patriotyczne wiersze, w tym wÅ‚asne, oraz monologi deklamowaÅ‚ ppor. „MiÅ› II".
Dowództwo też nie pozostawaÅ‚o w tyle. Pod redakcjÄ… ppor. „Dewajtisa", „Fetniaka" i „Wika" zaczÄ™to wydawać pismo o nazwie „Gniazdo Oporu". Potrzebny do tego powielacz i papier wynalazÅ‚a w jakiejÅ› instytucji niemieckiej w Miechowie Å‚Ä…czniczka „Lawa" (Maria Rusek), a zabraÅ‚ siÅ‚Ä… wysÅ‚any tam patrol. WÅ‚asna gazetka różniÅ‚a siÄ™ od obiegowej prasy akowskiej i lewicowej tym, że podawaÅ‚a bezstronnie i bez komentarzy wiadomoÅ›ci zarówno z Londynu, jak i Lublina.
Ppor. „Dewajtis" i ja otrzymaliÅ›my przez mjr „SkaÅ‚Ä™" bezpoÅ›rednie zadanie od ppÅ‚ka „Przyzby" (Jan Lasota), szefa sztabu OkrÄ™gu Krakowskiego AK. MieliÅ›my skontrolować stan, uzbrojenie i nastroje we wszystkich oddziaÅ‚ach partyzanckich stacjonujÄ…cych na terenie powiatu miechowskiego. WÄ™drowaliÅ›my wiÄ™c przez kilka tygodni z miejsca na miejsce, z kontaktu na kontakt, by dobrnąć wreszcie na poszukiwane meliny.
We wsi Góry Miechowskie spotkaÅ‚em kpt. „Ponara" i zanocowaÅ‚em u niego. Przy kieliszku przegadaliÅ›my prawie caÅ‚Ä… noc wspominajÄ…c pobyt w Wielkiej Brytanii i oceniajÄ…c niezbyt budujÄ…cÄ… rzeczywistość.
W GiebuÅ‚towie natknÄ™liÅ›my siÄ™ na ÅšwiÄ™tokrzyskÄ… BrygadÄ™ NSZ pÅ‚ka „Bohuna". Zatrzymano nas jako podejrzanych i zaciÄ…gniÄ™to przed oblicze jakiegoÅ› wyższego dowódcy. Pan z monoklem potraktowaÅ‚ nas bardzo obcesowo i z góry. Dopiero pokazane zaÅ›wiadczenia z pieczÄ…tkÄ… Kedywu, które mieliÅ›my na szczęście przy sobie, wyjaÅ›niÅ‚y niemiÅ‚Ä… sytuacjÄ™ i zmieniÅ‚y zachowanie oficera. ZaczÄ…Å‚ przebÄ…kiwać, że chÄ™tnie skorzystaÅ‚by z naszego poÅ›rednictwa, by przejść do AK.
Meldunek z przeprowadzonej inspekcji byÅ‚ konkretny i wnikliwy. OddziaÅ‚y byÅ‚y już dobrze zaopatrzone i w peÅ‚ni przygotowane do zimy. Okoliczni szewcy robili na zamówienie wysokie buty. OkoÅ‚o 70 procent partyzantów paradowaÅ‚o w kradzionych z niemieckich magazynów póÅ‚kożuszkach.
Dnia 12 grudnia 1944 r. oddziaÅ‚ partyzancki »BÅ‚yskawica« przedsiÄ™wziÄ…Å‚ pod dowództwem ppor. „Bolka" zakrojonÄ… na szerokÄ… skalÄ™ akcjÄ™ gospodarczÄ…. Partyzanci zatrzymali koÅ‚o Nadzewa, rozbroili i obrobili doszczÄ™tnie pociÄ…g towarowy jadÄ…cy z cukrem od strony Kazimierzy Wielkiej. Do wykonania zadania zaangażowano okoÅ‚o 100 podwód, na które zaÅ‚adowano worki i przewieziono je na z góry wyznaczone punkty. NikÅ‚Ä… tylko część zdobyczy zatrzymaÅ‚y na swoje potrzeby oddziaÅ‚y. WiÄ™kszość cukru przekazano soÅ‚tysom okolicznych wsi w celu rozdziaÅ‚u wÅ›ród najbiedniejszych chÅ‚opskich rodzin. A że zbliżaÅ‚y siÄ™ akurat ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia, partyzanckie dary okazaÅ‚y siÄ™ na czasie i wielu ludziom osÅ‚odziÅ‚y wigilijne stoÅ‚y.
Drobne akcje zdarzaÅ‚y siÄ™ teraz czÄ™sto we wszystkich oddziaÅ‚ach. PojawiajÄ…ce siÄ™ w terenie patrole niemieckie byÅ‚y z reguÅ‚y rozbrajane. Zdobywa/ nej broni, zwÅ‚aszcza zwykÅ‚ych karabinów, nie byÅ‚o komu nosić. Przekazywano je najczęściej do „terenówki", a niekiedy - gdy Å‚up byÅ‚ mniejszy, niż liczono - niszczono ze zÅ‚oÅ›ci.
PrzykÅ‚adowo zarejestrowane akcje w oddziale »Grom« - »Skok« byÅ‚y nastÄ™pujÄ…ce: W poÅ‚owie grudnia 1944 r. ppor. „Karp" zdecydowaÅ‚ siÄ™ podjąć akcjÄ™ na pociÄ…g osobowy. W odlegÅ‚oÅ›ci 4 km od wsi KoÅ›cielec dwóch partyzantów wskoczyÅ‚o w nocy na parowóz i zażądaÅ‚o od maszynisty zatrzymania pociÄ…gu. Ubezpieczona od strony skarpy część oddziaÅ‚u opanowaÅ‚a wagony. i przeprowadziÅ‚a kontrolÄ™ pasażerów. Wynik okazaÅ‚ siÄ™ nadspodziewanie mizerny. WyciÄ…gniÄ™to spod Å‚awki tylko jednego przedstawiciela Herrenvolku, do tego cywila, któremu zabrano pistolet typu FN.
Niezadowolony z takiego obrotu sprawy „Karp" wstÄ…piÅ‚ w drodze powrotnej z oddziaÅ‚em na stacjÄ™ i kazaÅ‚ zniszczyć urzÄ…dzenia kolejowe. Na drugi dzieÅ„ udaÅ‚ siÄ™ do KoÅ›cielca patrol w skÅ‚adzie „Aga II", „Kot", „Szczupak", „BuÅ„ko", by przeprowadzić dokÅ‚adne rozpoznanie ruchu Niemców na kolejce.
Trafili dobrze, bo wÅ‚aÅ›nie nadjechaÅ‚ pociÄ…g. Znaleziono wÅ›ród pasażerów 3 bahnschutzów, którym zabrano peem i 2 karabiny.
Wypady na kolejkÄ™ staÅ‚y siÄ™ odtÄ…d prawie naÅ‚ogiem dla dwóch niespokojnych duchów oddziaÅ‚u, „Agi II" i „Kota". Chodzili tam codziennie i wÅ›ród kolegów dorobili siÄ™ z tej-racji tytuÅ‚u rewizorów.
W tydzieÅ„ później wyruszyÅ‚ na rozpoznanie terenu „MiÅ›", „Murzyn", „Kat", „SzczygieÅ‚", „Mops" i „Serduszko". Po drodze doszÅ‚o do starcia z 6 żoÅ‚nierzami Wehrmachtu. W wyniku strzelaniny, 3 Niemców zginęło, a 3'inni zdoÅ‚ali zbiec. Zdobyto 1 peem, 3 pistolety typu Parabellum, 2 karabiny i 5 granatów. Strat wÅ‚asnych nie byÅ‚o.
W dniu 22 grudnia patrol w skÅ‚adzie „Karp", „Mruk", „Murzyn", „Kat" i „ZajÄ…c" dopadÅ‚ 3 Niemców w Teresinie. Zdobyto czternastostrzaÅ‚owy pistolet FN i 2 karabiny.
Wigilia zastaÅ‚a oddziaÅ‚ »Grom« - »Skok« w PosiÅ‚owie. WokóÅ‚ wyczuwaÅ‚o siÄ™ już Å›wiÄ…teczny nastrój. Dla partyzantów byÅ‚ to dzieÅ„ jak każdy inny. Prowadzono wÅ‚aÅ›nie szkolenie miejscowej SzkoÅ‚y Podchorążych. NaukÄ™ o broni prowadziÅ‚ pchor. „BuÅ„ko". Po wykÅ‚adzie zarzÄ…dziÅ‚ kilkuminutowÄ… przerwÄ™ na papierosa.
- Opowiedz pan coÅ› z partyzanckich przygód - prosili sÅ‚uchacze. SkÅ‚onny byÅ‚ to już zrobić, gdy jeden z kursantów doniósÅ‚ mu, że do odlegÅ‚ego o 3 km KoÅ›cielca przyjechaÅ‚o 5 Niemców po zalegÅ‚e kontyngenty i prowiant dla siebie na Å›wiÄ™ta.
- Gdzie sÄ…, jak uzbrojeni? - dopytywaÅ‚ siÄ™ „BuÅ„ko".
- U jednego widziaÅ‚em piÄ™kny peem, a oficer chwaliÅ‚ siÄ™ w gospodzie, że ze swego czternastostrzaÅ‚owego pistoletu strzelaÅ‚ do powstaÅ„ców w Warszawie - opowiadaÅ‚ interlokutor podniecajÄ…c tym „BuÅ„kÄ™".
- Czesiek! Wyznacz patrol i trzeba ich zrobić - sugerowaÅ‚ za chwilÄ™ „BuÅ„ko" ppor. „Karpiowi".
- Nic z tego chÅ‚opie. Mam wyraźny rozkaz dowództwa, by w okresie Å›wiÄ…t nie wszczynać żadnej strzelaniny.
- Zaskoczymy ich w gospodzie i po wszystkim.
- No dobrze! - zdecydowaÅ‚ po namyÅ›le „Karp". - Ale jak strzelicie choć raz, to marny bÄ™dzie wasz los. ÅšwiÄ™ta przesiedzicie w chlewie. ÅšwiÄ™ty Piotr też chce mieć w Boże Narodzenie spokój.
O godzinie 11.30 wyruszyÅ‚ do KoÅ›cielca pod dowództwem-„BuÅ„ki" patrol, w skÅ‚ad którego weszli pchor. „Ponury", kpr. „Sowa" i st. strz. „Iwan" (obywatel ZSRR, kolejarz z MiÅ„ska).
Po drodze umówili siÄ™, że „Sowa" ubezpieczy akcjÄ™ od strony gminy, a reszta uderzy na gospodÄ™ od podwórza. We wsi witaÅ‚y ich przestrogi wybiegajÄ…cych naprzeciwko kobiet.
- Nie idźcie dalej, tam Niemce! - wołały.
Przed gospodÄ… zwiÄ™kszyli ostrożność. Przeskoczyli przez pÅ‚ot i przywaro-wali na podwórzu, by rozeznać zakamarki gospodarskich pomieszczeÅ„. „Sowa" byÅ‚ już na umówionym stanowisku.
- Zaczynamy! - rozkazaÅ‚ „BuÅ„ko".
Jednym skokiem dopadli kuchni. Zaszokowane na chwilÄ™ kucharki wskazaÅ‚y pokój, w którym zabawiali siÄ™ Niemcy. „BuÅ„ko" silnym kopniakiem ' otworzyÅ‚ drzwi i wpadÅ‚ do Å›rodka. To samo zrobili „Ponury" i „Iwan".
- Hande hoch! - wrzasnÄ…Å‚ kierujÄ…c w stronÄ™ zdziwionych Niemców peem. Wprawdzie chÄ™tniej pociÄ…gnÄ…Å‚by po nich, by zapÅ‚acić za aresztowanie matki i ojca, ale rozkaz ppor. „Karpia" byÅ‚ Å›wiÄ™ty.
Ci, widzÄ…c przed sobÄ… trzy wycelowane lufy, podnieÅ›li pokornie rÄ™ce do góry. „Ponury" podskoczyÅ‚ i szybko ich rozbroiÅ‚.
- Pozbierać siÄ™! :- nakazaÅ‚ wystraszonym „BuÅ„ko". - Dostaniecie
po 25 kijów na tyÅ‚ek. Jeden bÄ™dzie biÅ‚ drugiego. GdybyÅ›cie siÄ™ jednak
oszczÄ™dzali, zrobi to lepiej „Iwan". On wam nie pożaÅ‚uje, bo byÅ‚ w
niemieckim
obozie jenieckim.
Interwencja „Iwana" okazaÅ‚a siÄ™ zbyteczna. Niemcy okÅ‚adali siÄ™ wzajemnie z wÅ‚aÅ›ciwÄ… sobie skrupulatnoÅ›ciÄ….
Po ceremonii „BuÅ„ko" uÅ›wiadomiÅ‚ ich, że kara byÅ‚a wymierzona za zbrodnie, jakich Niemcy dopuszczajÄ… siÄ™ na polskim narodzie.
- Tylko miejscowym władzom gminnym i okoliczności, że nadchodzą Święta możecie dziękować, że nie poszliście nach Himmelkommando. A teraz marsz do swoich! - rozkazał puszczając ich przez wieś w samych tylko kalesonach.
Przy okazji patrol podskoczył do znajdującej się naprzeciwko gminy i zniszczył wszystkie księgi kontyngentowe.
Zadowoleni z przebiegu akcji partyzanci odskoczyli w przeciwnym' od m. p. oddziaÅ‚u kierunku i jeszcze przed zmrokiem wrócili na melinÄ™ w PosiÅ‚owie.
Zdobyto 1 peem, 1 pistolet czternastostrzaÅ‚owy FN, 2 karabiny, amunicjÄ™, 6 granatów, wyposażenie, 4 kompletne mundury oraz zabrane od ludzi kury, gÄ™si, indyki itp.
W nocy wszystkie trzy oddziaÅ‚y honorowaÅ‚y w peÅ‚nym uzbrojeniu pasterki w okolicznych koÅ›cioÅ‚ach, podziwiani przez ludność wiejskÄ…. Ppor. „Dewajtis", ppor. „Danusia" i ja dysponowaliÅ›my w czasie swej okresowej bytnoÅ›ci w Boronicach maÅ‚ym pokoikiem, usytuowanym tuż przy kuchni.
Z darów goÅ›cinnego stoÅ‚u paÅ„stwa Schwarzenberg-Czernych korzystaÅ‚o wiele dotkniÄ™tych przez wojnÄ™ osób. UkrywaÅ‚ siÄ™ tam zwolniony z Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »SkaÅ‚a« por. „Herburt" z żonÄ…, poszukiwany przez gestapo w Krakowie kpt. „Maciek" (Maciej Bibulski) wraz z rodzinÄ… oraz wielu warszawiaków i warszawianek rzuconych w te strony po upadku Powstania Warszawskiego.
W dniu 28 grudnia 1944 r. przed południem wpadła do mego pokoiku wzburzona i roztrzęsiona pani domu.
- Ratuj pan, kapitanie!
- Co się stało? - poderwałem się chwytając machinalnie pistolet.
- Partyzanci rozbrajajÄ… Niemców! Tu obok, w salonie!
- No to co?
- SpalÄ… nas, wymordujÄ… za to! - zawodziÅ‚a zaÅ‚amujÄ…c rÄ™ce. - Zrób pan coÅ›!
- Dobrze, zaraz tam przyjdÄ™!
OkazaÅ‚o siÄ™, że przebywajÄ…cemu o 3 km dalej na kwaterze w PoÅ›miechach oddziaÅ‚owi »Grom« - »Skok« nie uszedÅ‚ uwagi przejazd bryczkÄ… 4 Niemców.
Wyznaczony patrol w skÅ‚adzie „BuÅ„ko", j,SzczygieÅ‚", „MiÅ›", „Murzyn" i „Wanda" (która po Bożym Narodzeniu pozostaÅ‚a na staÅ‚e w oddziale) dopadÅ‚ ich w dworskim salonie w Boronicach.
- Ja wejdÄ™ pierwsza - upieraÅ‚a siÄ™ „Wanda".
- Dziewczyno! Znamy twoją odwagę, ale Niemcy mogą się nie przestraszyć baby i co wtedy będzie? - mitygowali ją koledzy.
W rezultacie „Wanda" otworzyÅ‚a drzwi, a do salonu wskoczyli „BuÅ„ko", „Murzyn" i „SzczygieÅ‚".
NastÄ…piÅ‚o to w momencie dla Niemców szczególnie nieodpowiednim. WÅ‚aÅ›nie wznieÅ›li kieliszki, by jak przystaÅ‚o wypić pierwszy toast za pomyÅ›lność Fiihrera i III Rzeszy.
- Hande hoch! - pada niespodziewane wezwanie.
Kieliszki lecÄ… z brzÄ™kiem na podÅ‚ogÄ™. „Wanda" podbiega i zaczyna rozbrajać dygocÄ…cych ze strachu nadludzi. WÅ‚aÅ›nie wtedy wszedÅ‚em do salonu z pistoletem w rÄ™ku i widzÄ™ przed sobÄ… iÅ›cie groteskowÄ… scenÄ™: Drobna z wyglÄ…du kobieta wspina siÄ™ niemal, aby z ramienia dwumetrowego draba Å›ciÄ…gnąć peem. Jestem w rozterce. Z jednej strony żal mi wysiÅ‚ku i satysfakcji partyzantów, z drugiej trzeba zadośćuczynić proÅ›bie przychylnej i ofiarnej dla nich wÅ‚aÅ›cicielki domu.
- Dość! Oddać im broń! - rozkazuję.
Zdziwieni nowym najściem i tym, co się dzieje, Niemcy mają wyraźnie głupie miny. Ale gdy otrzymują broń, cytrynowe dotychczas oblicza odprężają się w niepewnym uśmiechu. Zły na siebie, że przyszło mi wystąpić w nieodpowiedniej roli, ruszyłem do wyjścia.
Rok 1945 »Huragan« powitaÅ‚ w Kowarach, »BÅ‚yskawica« w Bolowcu, »Grom« - »Skok« w PoÅ›miechach, a dowództwo w Boronicach.
StyczeÅ„ 1945 r. zaznaczyÅ‚ siÄ™ na wschodnich terenach powiatu miechowskiego wzmożonym ruchem oddziaÅ‚ów niemieckich. Wieczorem i w nocy byÅ‚o już wyraźnie sÅ‚ychać dudnienie artylerii z odlegÅ‚ego o 90 km przyczóÅ‚ka baranowskiego.
Partyzanci staczali niemal codziennie podobne do opisywanych potyczki. Przeciwnik byÅ‚ jednak bardziej bojowy. Na groźne zazwyczaj „Hande hoch!" nie podnosiÅ‚ rÄ…k w górÄ™, lecz reagowaÅ‚ natychmiast strzaÅ‚ami.
OdgÅ‚osy artyleryjskich pojedynków na froncie i przemarsze Wehrmachtu wskazywaÅ‚y na to, że coÅ› siÄ™ Å›wiÄ™ci. Dnia 12 stycznia 1945 r. Armia Czerwona rozpoczęła generalnÄ… ofensywÄ™ w Polsce. Potężne uderzenie z przyczóÅ‚ka baranowskiego niosÅ‚o ziemi piÅ„czowskiej, miechowskiej i Polsce dÅ‚ugo oczekiwanÄ… wolność.
»Huragan«, »BÅ‚yskawica« i »Grom« - »Skok« polujÄ… po lasach na wycofujÄ…cych siÄ™ Niemców, uderzajÄ… z zaskoczenia, biorÄ… nawet jeÅ„ców.
Dnia 16 stycznia 1945 r. wieczorem zjawiÅ‚a siÄ™ w Boronicach Å‚Ä…czniczka „Lawa", przysÅ‚ana przez kwaterujÄ…cego od Nowego Roku w Maszycach mjra „SkaÅ‚Ä™". PrzywiozÅ‚a, mi nominacjÄ™ na zastÄ™pcÄ™ dowódcy Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »SkaÅ‚a« i rozkaz, bym jak najszybciej przeszedÅ‚ z oddziaÅ‚em w rejon Ojcowa, gdzie miaÅ‚y być podjÄ™te koncentryczne dziaÅ‚ania przeciw wycofujÄ…cym siÄ™ Niemcom.
Aby wykonać rozkaz, trzeba byÅ‚o najpierw przejść biegnÄ…cÄ… wzdÅ‚uż rzeki Szreniawy niemieckÄ… liniÄ™ okopów. Zadanie byÅ‚o trudne i odpowiedzialne. Po przeanalizowaniu sytuacji doszedÅ‚em do wniosku, że należy dziaÅ‚ać z jak najwiÄ™kszÄ… rozwagÄ…. Przed nocÄ… wysÅ‚aÅ‚em „Zielonego" i „LawÄ™" w kierunku miejscowoÅ›ci Kowary, by zaciÄ…gnÄ™li jÄ™zyka od tamtejszej „terenówki" i ustalili obsadÄ™ oraz najsÅ‚absze punkty na linii okopów. Patrol ten miaÅ‚ powrócić w ciÄ…gu dnia z wiadomoÅ›ciami. Sam zaÅ› ruszyÅ‚em z ppor. „Dewajtisem" do oddziaÅ‚ów »BÅ‚yskawica« i »Grom« - »Skok« celern, wydania potrzebnych rozkazów zwiÄ…zanych z przygotowaniem do wymarszu. Dobrze siÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, że dowódca »Huraganu« ppor. „Kuba" byÅ‚ akurat w Boronicach, nie zachodziÅ‚a wiÄ™c potrzeba wyjazdu do tego oddziaÅ‚u.
Forsowanie okopów planowaÅ‚em dopiero nastÄ™pnej nocy. ZdawaÅ‚em sobie bowiem sprawÄ™, że nie dokona siÄ™ tego bez walki. Wybór najwÅ‚aÅ›ciwszego przejÅ›cia i ciemnoÅ›ci dawaÅ‚y partyzantom atut zaskoczenia i wiÄ™kszÄ… szansÄ™ przeÅ‚amania niemieckiej linii obrony. Napór Armii Czerwonej okazaÅ‚ siÄ™ na szczęście szybszy niż moje zamiary.
Dnia 17 stycznia 1945 r. rano ubezpieczenie kwaterujÄ…cego w Kolonii PaÅ‚ecznickiej oddziaÅ‚u »Grom« - »Skok« zameldowaÅ‚o, że w kierunku, oddziaÅ‚u posuwajÄ… siÄ™ duże jednostki pancerne.
Ppor. „Karp" podnosi nerwowo lornetkÄ™ do oczu.
- Widzę czerwone gwiazdy na czołgach! - krzyczy za chwilę mocno pod niecony.
Partyzanci postanawiajÄ… wysÅ‚ać patrol Å‚Ä…cznikowy. „Ponury" i „Iwan" wkrótce powracajÄ…, a z nimi starszy już wiekiem oficer w stopniu majora. Staje przed zebranym oddziaÅ‚em na baczność i salutuje.
- Czołem
wam, partyzany! - powtarza kilka razy Å‚amanÄ… polszczyznÄ….
Nadbiegają już radzieccy żołnierze. Częstują papierosami i jedzeniem.
Rozanielony „Iwan" podskakuje z radoÅ›ci, że doczekaÅ‚ siÄ™ nareszcie swoich.
»Grom« - »Skok« dostaje polecenie zameldowania siÄ™ w odlegÅ‚ym o 6 km dowództwie.
- Co chcecie robić dalej? - pytają sztabowcy.
- Walczyć z wami w zorganizowanym jak dotychczas
oddziale.
Narady trwają długo. Decyzja jest mniej przyjemna.
- ZÅ‚ożycie teraz broÅ„ i pójdziecie na zasÅ‚użony wypoczynek do domów.
Tam was powołają do polskiej armii.
Pożegnanie z wysÅ‚użonym peemem czy karabinem byÅ‚o smutne. SzczÄ™k rzucanego na stos żelaza jakoÅ› dziwnie raniÅ‚ serce. „Iwan" wycaÅ‚owaÅ‚ każdego, dosiadÅ‚ przydzielonego mu konia i ruszyÅ‚, jak jego pobratymcy, na Berlin.
OddziaÅ‚y »Huragan« i »BÅ‚yskawica« zakoÅ„czyÅ‚y swojÄ… partyzanckÄ… historiÄ™ w bardziej prozaiczny sposób. ZostaÅ‚y przeze mnie rozwiÄ…zane i rozpuszczone do domów.