38. W SÅ?UÅ»BIE KEDYWU
Dnia 15 czerwca 1943 r. rano pociąg z Warszawy dojeżdżał do Krakowa.
- Jak się pan czuje - zagadnęła mnie, zwiniętego w kłębek na korytarzu, uśmiechnięta blondynka z silnymi papierami.
- Spałem nieźle, tylko wyprostować się trudno - odpowiedziałem, wstając, by usłyszeć dalsze instrukcje.
- Spotkamy siÄ™ o dwunastej w koÅ›ciele Mariackim - szepnęła mi na ucho i wycofaÅ‚a siÄ™ do przedziaÅ‚u „nur fiir Deutsche" wÅ›ród pogardliwych spojrzeÅ„ stÅ‚oczonych pasażerów.
Przy wyjÅ›ciu z dworca zażywny Niemiec i dwóch granatowych policjantów taksowaÅ‚o podejrzliwym wzrokiem przyjezdnych. Nie interesowaÅ‚a ich jednak moja chuda teczka. Oczy wypatrywaÅ‚y chciwie Å‚upu w pÄ™katych, szmuglerskich bagażach.
PrzystanÄ…Å‚em przez chwilÄ™ przed dworcem, by zorientować siÄ™ w mieÅ›cie, które znaÅ‚em jedynie na podstawie jego planu. Teraz należaÅ‚o iść w kierunku Plant, nastÄ™pnie FloriaÅ„skÄ… do Rynku i GrodzkÄ… w kierunku Wawelu.
Ruszyłem przed siebie. Dzień zapowiadał się pochmurny i groził deszczem. Miasto oczarowało mnie z miejsca. Soczystą zieleń Plant, stare mury obronne i Barbakan przyćmiła za chwilę perspektywa wież kościoła Mariackiego, a dalej rozległość krakowskiego Rynku ze stylowymi Sukiennicami pośrodku.
PatrzyÅ‚em na te cuda tylko ukradkiem i zatrzymaÅ‚em siÄ™ dopiero przed Wawelem. Królewski zamek wznosiÅ‚ siÄ™ majestatycznie na tle oÅ‚owianego nieba i wydawaÅ‚ siÄ™ dziwnie smutny w swym bezruchu. Najprzedniejszy zabytek Rzeczypospolitej Polskiej, skarbiec kultury, niegdyÅ› centrum historycznej Å›wietnoÅ›ci, a dziÅ› tylko „Krakauer Burg". RezydowaÅ‚ w nim dr Hans Frank ze Å›witÄ… hitlerowskich zbirów. Jakież to przykre i upokarzajÄ…ce. I jak na ironiÄ™ wytoczyÅ‚y siÄ™ z wawelskiego dziedziÅ„ca dwie limuzyny, bÅ‚ysnęły galÄ… niemieckich mundurów i pomknęły w Podwale. Ze zwieszonÄ… gÅ‚owÄ… zawróciÅ‚em i podążyÅ‚em w kierunku rynku.
W porównaniu z WarszawÄ… ruch uliczny byÅ‚ tu niewielki, a przechodnie bardziej poważni. UderzaÅ‚a duża liczba ludzi w różnej maÅ›ci uniformach i cywilów z hackenkreuzami w klapach. Na pierwszy rzut oka wydawaÅ‚o siÄ™, że mieszka tu wiÄ™cej Niemców niż Polaków.
Po przydÅ‚ugim siedzeniu w lichej jadÅ‚odajni przy MaÅ‚ym Rynku wszedÅ‚em o godzinie 12 do koÅ›cioÅ‚a Mariackiego. Blond kurierka przekazaÅ‚a przywieziony ,.towar" tym razem w rÄ™ce mężczyzny. „Wiktor" (NN z GrudziÄ…dza) byÅ‚ Å‚Ä…cznikiem komendy OkrÄ™gu Krakowskiego AK i miaÅ‚ mnie skontaktować z ludźmi z Kedywu.
przy ulicy Radziwiłłowskiej 21 (obecnie ulica Mikołaja Reja) dłuższy polityczny dyskurs, dając do zrozumienia, że wie, z kim ma do czynienia. - Zatrzyma się pan tu najwyżej dzień lub dwa, aż znajdziemy inne lokum.
A więc mają kłopoty z melinami - pomyślałem.
- Tu niebezpiecznie - usprawiedliwiaÅ‚ siÄ™ za chwilÄ™. - Jedna z lokatorek kamienicy wspóÅ‚pracuje prawdopodobnie z Niemcami.
Właścicielka mieszkania p. Mazurkiewiczowa była dostojną matroną.
Nazajutrz laÅ‚o jak z cebra. Nawet tak ważnÄ… sprawÄ™, jak obejrzenie kamienicy przy ulicy Karmelickiej 76, gdzie miaÅ‚o być moje rzekome miejsce zamieszkania i zapoznanie siÄ™ przynajmniej ze spisem lokatorów trzeba byÅ‚o odÅ‚ożyć na później.
Po trzech dniach ulokowano mnie u pani wicewojewodziny DÅ‚ugockiej przy ulicy Krowoderskiej 68. W obszernym mieszkaniu jeden pokój zajmowaÅ‚a niezbyt wybredna sublokatorka, u której wylegiwaÅ‚ siÄ™ godzinami krzywonogi podoficer niemiecki szurajÄ…c przy tym podkutymi butami po Å›cianie. Pani DÅ‚ugocka miaÅ‚a przy sobie tylko mÅ‚odszego syna. Starszego syna i męża Niemcy wywieźli do OÅ›wiÄ™cimia. Na szczęście mÅ‚odszy byÅ‚ na tyle sprytny, że potrafiÅ‚ zarobić na dom.
Dopiero w tydzieÅ„ po przyjeździe z Warszawy nawiÄ…zaÅ‚em przez Å‚Ä…czniczkÄ™ „OmÄ™" (Aleksandra SÅ‚użewska-Szklarczyk) kontakt z Kedywem OkrÄ™gu Krakowskiego. W punkcie kontaktowym zjawiÅ‚ siÄ™ por. „Zimowit"-„SkaÅ‚a", chudy, z burzÄ… krÄ™conych wÅ‚osów i angielskim wÄ…sikiem.
- Mam problem z ulokowaniem pana - wyznał z miejsca - ale chybaznajdziemy jakieś mieszkanie.
UmówiliÅ›my siÄ™ w oznaczonym terminie na Plantach. PrzyszedÅ‚ tym razem z „Rakiem" (Józef Baster), który miaÅ‚ zawieźć mnie, warszawskiego przybysza, na nowÄ… kwaterÄ™.
- Zatrzyma się pan tutaj tylko dwa dni - oznajmił wprowadzając mnie do pani Hofman owej przy ulicy Bosackiej.
Jak to dobrze, że „omnia mecum porto" - pomyÅ›laÅ‚em usÅ‚yszawszy zapowiedź kolejnej przeprowadzki.
W rezultacie zadomowiÅ‚em siÄ™ przy ulicy Topolowej 12. WÅ‚aÅ›cicielkÄ… mieszkania nr 4/ okazaÅ‚a siÄ™ „Kora" (Antonina BiermaÅ„ska), żona Karola, znanego dziaÅ‚acza harcerskiego w Krakowie. Niemcy jednak nie pozwolili siÄ™ im cieszyć zbyt dÅ‚ugo szczęściem małżeÅ„skim. W rok po Å›lubie aresztowali znanego, skorego do pomocy bliźnim czÅ‚owieka i osadzili w obozie koncentracyjnym w Gross-Rosen.
- Jak patrzÄ… w Wielkiej Brytanii na sprawÄ™ Å»ydów - zadaÅ‚a we wstÄ™pnej rozmowie pytanie „Kora".
PopatrzyÅ‚em z wyrzutem na siedzÄ…cego obok „Raka".
- Jeżeli już pani tyle wie o mnie, to proszÄ™ nikomu nie mówić, skÄ…d przybyÅ‚em - odrzekÅ‚em, wyjaÅ›niajÄ…c nastÄ™pnie, że ze wzglÄ™dów ludzkich jak i politycznych tragedia Å»ydów jest ustawicznie podnoszona przez rzÄ…d polski przed Å›wiatem, a nieszczęśliwcy ci ze wszech miar zasÅ‚ugujÄ… na litość i wszelkÄ… pomoc narodu polskiego.
PrzekonaÅ‚em siÄ™ niebawem, że ciekawość ,Kory" nie byÅ‚a przypadkowa. W pokoju z kuchniÄ… oprócz Å‚adnej 22-letniej wÅ‚aÅ›cicielki mieszkaÅ‚a jej szwa-gierka i nie zameldowany mężczyzna.
Kazimierz Stalmach, mÅ‚ody blondyn, miaÅ‚ w sobie niewiele z rasowego Izraelity, ale zaskakujÄ…ce pytanie „Kory" sprawiÅ‚o, że szybko rozszyfrowaÅ‚em tajemnicÄ™ tego domu.
Pierwsze wrażenia z Krakowa nie byÅ‚y w sumie budujÄ…ce. Duża liczba Niemców, trudnoÅ›ci z zakwaterowaniem, niemożność uzyskania staÅ‚ego zameldowania wskazywaÅ‚y, że tutejszy Kedyw niewiele może, a Kraków to jednak nie Warszawa. Nic dziwnego, że tÄ™skniÅ‚em za jej atmosferÄ….
Pierwszy raz wyjechaÅ‚em do Warszawy, by przywieźć stamtÄ…d dolary przechowywane u paÅ„stwa Ochmanów, a nastÄ™pnym razem, by odetchnąć - jak mi siÄ™ wydawaÅ‚o - wolnoÅ›ciÄ…. ZachodziÅ‚em zwykle do Elżbiety Makowskiej, Ochmanów i do lokalu kontaktowego „Naty". MiaÅ‚em nadziejÄ™, że wÅ›ród nowo przybyÅ‚ych cichociemnych spotkam wreszcie swego przyjaciela Jasia Serafina, który na razie zboczyÅ‚ z kursu, ale na pewno kiedyÅ› przyleci do Polski. ÅšciÄ…gnÄ…Å‚bym go wówczas do Krakowa.
Na Nowym Åšwiecie spotkaÅ‚em przypadkowo cichociemnego „LawÄ™" (Tadeusz Gaworski).
- Jak ci leci? Robisz już coś konkretnego? - zagaiłem.
- A jakże, zdobywamy broń. Właśnie spieszę na polowanie. Pomacaj! - wskazał na brzuch.
RzeczywiÅ›cie za pasem tkwiÅ‚ wciÅ›niÄ™ty w ciaÅ‚o pistolet. W koÅ„cu czerwca 1943 r. idÄ…c na spotkanie ze „SkaÅ‚Ä…" spostrzegÅ‚em krÄ™cÄ…cego siÄ™ na Plantach Dietla cichociemnego ppor. „Spokojnego" (Henryk Januszkiewicz). ZnaÅ‚em go z widzenia z Audley End jako uczestnika poprzedniego kursu odprawowego. „Spokojny" skoczyÅ‚ do Polski w nocy z 16 na 17 lutego 1943 r. w pechowym zrzucie koÅ‚o Sulejowa, w którym zginÄ…Å‚ ,3ystrzyc", a przywiezione przez ekipÄ™ dolary wpadÅ‚y w caÅ‚oÅ›ci w niemieckie Å‚apy.
- Dobrze, że pana spotykam - powitaÅ‚ mnie „Spokojny".
- Czekasz może na kogoś? - przeszedłem z miejsca na ty.
- CzÅ‚owieku! WyratowaÅ‚eÅ› mnie z nie lada kÅ‚opotu. Wyobraź sobie, że stracili ze mnÄ… kontakt. WróciÅ‚em wiÄ™c do Warszawy, a dzisiaj przyjechaÅ‚em ponownie na miejsce pierwszego spotkania w nadziei, że może zjawi siÄ™ ktoÅ› z Kedywu. Teraz bÄ™dÄ™ siÄ™ już ciebie trzymaÅ‚, a oni niech zaÅ‚atwiÄ… mi jakiÅ› pokój.
Topolowa 12 zyskaÅ‚a w ten sposób jeszcze jednego nielegalnego domownika. Wprawdzie „Spokojny" kwaterowaÅ‚ gdzieÅ› w Å?agiewnikach, ale praktycznie też tu bazowaÅ‚. W sumie byÅ‚o to mieszkanie wyjÄ…tkowo „trefne" i nad miarÄ™ eksploatowane.
Gdy „Kora" i jej szwagierka przebywaÅ‚y w pracy, „dwunastka" - taki mieszkanie miaÅ‚o kryptonim - stawaÅ‚a siÄ™ lokalem kontaktowym dla ludzi z Kedywu. Oprócz nie meldowanych sublokatorów, mnie i Stalmacha, przesiadywaÅ‚ tu nigdzie nie pracujÄ…cy brat „Kory" WÅ‚adek Åšledziowski, no i codziennie dochodziÅ‚ „Spokojny".
Wieczorami zbieraÅ‚o siÄ™ grono znajomych, by potaÅ„czyć przy patefonie i niekiedy trÄ…cić siÄ™ kieliszkiem. Może wÅ‚aÅ›nie ten ciÄ…gÅ‚y ruch i pozornie beztroskie życie sprawiaÅ‚o, że lokatorów spod numeru 4 można byÅ‚o posÄ…dzić o różne rzeczy, ale nigdy o konspiracjÄ™. „Dwunastka" nie cieszyÅ‚a siÄ™ z pewnoÅ›ciÄ… Å›wietlanÄ… opiniÄ… w kamienicy, ale kryÅ‚a szczęśliwie przed okupantem i wÅ›cibskimi swoje niemaÅ‚e tajemnice.
Komenda Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK powstaÅ‚a formalnie w lutym 1943 r. na bazie dawnego ZwiÄ…zku Odwetu 7 i Tajnej Organizacji Wojskowej8. Na dowódcÄ™ TOW, po jej rozbiciu wiosnÄ… 1941 r. zostaÅ‚ wyznaczony przez ppÅ‚ka „RadosÅ‚awa" (Jan Mazurkiewicz) mjr „Jarema" (także „Skóra", „Kmiecie" - dr Stefan Tarnawski), dowódcÄ… zaÅ› ZO byÅ‚ mjr „Olszyna" (Stefan Dul). ZasiÄ™g terytorialny tych organizacji ukÅ‚adaÅ‚ siÄ™ na tyle zgodnie, że TOW dysponowaÅ‚a silnymi komórkami na Podkarpaciu w trójkÄ…cie Gorlice - Lesko - Rzeszów, ZO natomiast na terenie poÅ‚udniowo-zachodnim i póÅ‚nocnym województwa krakowskiego.
Na przeÅ‚omie roku 1942/1943 na szczeblu Komendy GÅ‚ównej AK powstaje Kedyw. W styczniu J.943 r. dochodzi do wsypy w ZO w Krakowie, w czasie której dowódca tej organizacji mjr „Olszyna" cudem unika aresztowania.
Åšwieżo mianowany komendant OkrÄ™gu Krakowskiego AK pÅ‚k „Luty" (Józef Spychalski) żąda wyznaczenia nowego dowódcy ZO. W tej sytuacji Komenda GÅ‚ówna - wczeÅ›niej niż gdziekolwiek, bo w lutym 1943 r. - decyduje siÄ™ na powoÅ‚anie Komendy Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK i mianuje jej szefem mjra „JaremÄ™".
Zadaniem nowo powstałej organizacji jest walka czynna z okupantem. Kedyw Okręgu Krakowskiego obejmuje swym zasięgiem region krakowski i rzeszowski. Jego struktura organizacyjna w lipcu 1943 r. przedstawiała się następująco:
Obwód I - »SzerszeÅ„«, w rejonie MyÅ›lenice - Skawina, dowódca: kpt. „WÄ…sacz" (StanisÅ‚aw WiÄ™ckowski), zastÄ™pca dowódcy: „HaÅ„cza" (Henryk Galas).
Obwód II - »Ront«, w rejonie Wieliczka - Bochnia, dowódca: por. „BÄ…k" - „Koral" (MieczysÅ‚aw CieÅ›lik).
Obwód III - »Trasa« w rejonie Kraków powiat - Miechów - Olkusz, dowódca: por. „Zimowit" - „SkaÅ‚a" (Jan PaÅ„czakiewicz).
Obwód IV - »Lawa«, w rejonie Kraków miasto, dowódca: por. „Powolny" - „Lach" (Ryszard Nuszkiewicz).
PodokrÄ™g V - »Zamek«, w rejonie Rzeszowa i Podkarpacia, dowódca: por. „Poraj" - „Korczak" - „Åšwida" (Zenon Sobota).
Obwód VI - rejon Limanowa - Nowy SÄ…cz, dowódca: „Lech" (Wiktor Szczypka).
Obwód VII - Mielec, dowódca: mjr „Stef" - „KorczyÅ„ski" (Stefan Gross).
Obwód VIII - PrzemyÅ›l, dowódca: ppor. „Å»bik" (Zbigniew ZawiÅ‚a).
Nieco później Obwody VII i VIII zostaÅ‚y wcielone do PodokrÄ™gu Rzeszowskiego »Zamek«.
Ścisły sztab Kedywu Okręgu Krakowskiego AK o zmiennych funkcjach tworzyli:
Mjr „Jarema" - szef Kedywu,
kpt. „WÄ…sacz" - zastÄ™pca szefa sztabu,
por. „SkaÅ‚a" i por. „Powolny" - oficerowie operacyjni,
„Rak" (Józef Baster) - oficer Å‚Ä…cznoÅ›ci,
por. „Twardy" - „Osa" - „Tajny" (StanisÅ‚aw Matuszczyk) - oficer wywiadu,
,,Maciej" - finanse, płatnik,
„Å»ofr" - zaopatrzenie,
„Ina" (Zofia Carnelli-JasieÅ„ska) - Å‚Ä…czniczka szefa sztabu.
DziaÅ‚alność Kedywu OkrÄ™gu Krakowskiego AK byÅ‚a w tym czasie ukierunkowana gÅ‚ównie na sabotaż, dywersjÄ™ kolejowo-gospodarczÄ…, walkÄ™ toksyczno bakteriologicznÄ…, kontrwywiad i szkolenie sabotażowo-dywersyjne. Po wielkiej wsypie ZO w kwietniu 1941 r. zostaÅ‚y zdekonspirowane i zlikwidowane wÅ‚asne wytwórnie materiaÅ‚ów zapalajÄ…cych. PozostaÅ‚a jedynie przy ulicy KsiÄ™cia Józefa w Krakowie komórka „Tadka" (Tadeusz BuÅ‚at), produkujÄ…ca samoczynne zapalniki i Å›wiece termitowe. Gros innych materiaÅ‚ów przywożono z Warszawy, a nastÄ™pnie przez magazyn gÅ‚ówny („Muniu" - Zygmunt Nikiel) rozprowadzano na poszczególne obwody dywersyjne.
NadchodzÄ…ce z terenu meldunki o akcjach kolejowych i gospodarczych wskazywaÅ‚y dużą efektywność dziaÅ‚ania. Skutki dywersji kolejowej byÅ‚y szczególnie widoczne - z racji stosowania czasowych zapalników chemicznych - na super ważnej linii strategicznej Kraków - Lwów, od DÄ™bicy poczÄ…wszy.
Ponadto wykonywano takiego typu akcje, jak spalenie w maju 1943 r. przez drużynÄ™ »Pomost« z NiepoÅ‚omic dużego tartaku w miejscowoÅ›ci KÅ‚aj wraz z likwidacjÄ… jego niemieckiego kierownika. Wywiezienie w czwartym kwartale 1942 r. 4 sztuk silników elektrycznych i uszkodzenie 6 maszyn do produkcji Å‚aÅ„cuchów rowerowych w niemieckiej firmie na Zakrzówku w Krakowie przez „Bartosza" (Stefan Janik), „SprężynkÄ™" (ZdzisÅ‚aw MaÅ‚ecki) i „Zegarka" (MieczysÅ‚aw Tomczyk). DochodziÅ‚o coraz częściej do bezpoÅ›rednich walk przy zdobywaniu broni i likwidacji konfidentów, planowano wiÄ™ksze uderzenia na wiÄ™zienia i placówki wroga.
W Krakowie dziaÅ‚aÅ‚a sprawnie, zorganizowana przez „Raka", komórka przechwytywania donosów i anonimów do wÅ‚adz niemieckich, którÄ… kierowaÅ‚ na GÅ‚ównej Poczcie „Stefan" (Stefan Faber). PrzejÄ™to tym sposobem kilka tysiÄ™cy listów i zawiadomiono zainteresowane osoby o grożącym im niebezpieczeÅ„stwie.
Z koÅ„cem 1942 r. walka sabotażowo-dywersyjna w samym Krakowie zostaÅ‚a mocno przyhamowana. Przypadkowe, jak siÄ™ później okazaÅ‚o, aresztowanie ppor. „CzesÅ‚awa" (CzesÅ‚aw Skrobecki) spowodowaÅ‚o na dÅ‚ugie miesiÄ…ce odizolowanie podlegÅ‚ych mu licznych patroli dyspozycyjno-dywersyjnych od dowództwa i skazaÅ‚o je na ograniczone samodzielne dziaÅ‚ania.
GÅ‚ówny lokal konspiracyjny Komendy Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK zwany „trójkÄ…" znajdowaÅ‚ siÄ™ na pierwszym piÄ™trze budynku przy ulicy StarowiÅ›lnej 33. ByÅ‚ to samodzielny pokój biurowy, w którym w oznaczonych dniach po poÅ‚udniu urzÄ™dowaÅ‚ dostojnie „Rak" w charakterze ogólnie cenionego administratora domu. W godzinach jednak pozaurzÄ™dowych panowaÅ‚ tu ruch o wiele wiÄ™kszy. Umowny sygnaÅ‚ dzwonka dyskretnie zainstalowanego pod skrzynkÄ… do listów otwieraÅ‚ drzwi ludziom ze sztabu i terenowych obwodów Kedywu. Skrytki w Å›cianie za lustrem i wÅ›ród licznych naczyÅ„ gospodarskich, zdeponowanych przez „Raka" ze sklepu aresztowanego w 1940 r. brata, kryÅ‚y peÅ‚no tajemnic, o których poznaniu marzyÅ‚o krakowskie gestapo.
Gdy w czerwcu 1943 r. znalazÅ‚em siÄ™ tam po raz pierwszy, zastaÅ‚em prawie w komplecie najczÄ™stszych bywalców. Zaaferowany „Rak" pisaÅ‚ coÅ› na maszynie, obok niego siedziaÅ‚ z poważnÄ… twarzÄ… „WÄ…sacz", paczko w kÄ…cie okupowaÅ‚ obÅ‚ożony papierami „SkaÅ‚a", a szef Kedywu rozmawiaÅ‚ na ucho z „InÄ…".
Zameldowałem się po wojskowemu, poznałem obecnych i czekałem skromnie na dalsze rozkazy.
„Jarema" co chwilÄ™ przerywaÅ‚ dyktowanie „Rakowi", rozmawiaÅ‚ urywanymi zdaniami z obecnymi sypiÄ…c nieznanymi pseudonimami i kryptonimami Rozgardiasz tu jak w prawdziwym biurze - pomyÅ›laÅ‚em. Szef znalazÅ‚ wreszcie czas i stanÄ…Å‚ przede mnÄ… z zaÅ‚ożonÄ… po napoleoÅ„sku rÄ™kÄ… za klapÄ… marynarki.
- No i co z panem zrobimy? - powiedział wreszcie, lustrując przy tym przenikliwie swoje vis a vis.
- Chciałbym robić coś konkretnego.
- Hm, hm - zamruczaÅ‚ „Jarema" i zaczÄ…Å‚ chodzić po pokoju.
- Już mam - przystanął na chwilę. - Będzie pan przeglądał i opiniował plany akcji dywersyjnych. To coś w rodzaju oficera operacyjnego.
Wydłużyła mi się mina.
- I bÄ™dzie pan dowódcÄ… oddziaÅ‚ów dyspozycyjnych - dodaÅ‚ widzÄ…c moje niezadowolenie.
- A broń i ludzie? - zapytałem.
- Z tym na razie jest źle, ale jakoś poradzimy.
- Mam jeszcze kolegÄ™. Pseudonim „Spokojny". Co z nim?
- To zajmijcie siÄ™ jeszcze szkoleniem - zdecydowaÅ‚ „Jarema" po zastanowieniu. - NależaÅ‚oby dobrać siÄ™ do konfidentów gestapo. W Krakowie jest ich mnóstwo, a Komendant OkrÄ™gu też na to naciska. ProszÄ™ przychodzić codziennie na „trójkÄ™". Trzeba najpierw zapoznać siÄ™ z meldunkami wywiadu i poznać teren.
- Tak jest! - stuknÄ…Å‚em obcasami.
„Jarema" popatrzyÅ‚ z uznaniem i widocznym zadowoleniem na wojskowy gest stojÄ…cego przed nim cywila.
- Od jutra zaczynamy - rzekł podając mi rękę na pożegnanie.
Na Topolowej zrelacjonowaÅ‚em rozmowÄ™ „Spokojnemu".
Zgodnie z poleceniem szefa przesiadywaÅ‚em teraz na „trójce" i wczytywaÅ‚em siÄ™ w meldunki wywiadu. W mózg zapadaÅ‚y zdarzenia, meliny i nazwiska ludzi najgorszego chyba autoramentu. Można by przecież usiÅ‚ować zrozumieć Niemców tropiÄ…cych, nawet maltretujÄ…cych swych narodowych wrogów, ale nigdy nie można zrozumieć Å»ydów i Polaków żerujÄ…cych na nieszczęściu wspóÅ‚rodaków, sprzedajÄ…cych hitlerowskim oprawcom niedawnych kolegów i przyjacióÅ‚ za marne, judaszowskie srebrniki.
ElitÄ™ konfidenckiej szajki stanowili: Józef Diamand, Artur i Julian Appelowie, Gottlieb, Birner, Taubman, Genowefa Brandstatterówna zwana „piÄ™knÄ… KrysiÄ…", Ryszard Karolewski, Bielecki, JodÅ‚owski, Roman SÅ‚ania, Ryszard Å»abiÅ„ski, agent miÄ™dzynarodowego faszyzmu MichaÅ‚ Panków, przewodzÄ…c sforze innych różnej maÅ›ci i wielkoÅ›ci kÄ…Å›liwych piesków. Cóż mogÅ‚y zdziaÅ‚ać bez nich i jak infiltrować w polskie spoÅ‚eczeÅ„stwo hitlerowskie organa bezpieczeÅ„stwa zÅ‚ożone z ludzi narodowo obcych, nie znajÄ…cych jÄ™zyka i Å›rodowiska? Na pewno niewiele.
Ta wÅ‚aÅ›nie banda degeneratów i szubrawców bez skrupuÅ‚ów speÅ‚niaÅ‚a wydatnie rolÄ™ prowokatorskiego desantu w zwartym, jednolitym wobec okupanta narodzie. To oni wykonywali najohydniejszÄ… robotÄ™ i byli w istocie gÅ‚ównymi dostarczycielami ofiar do osÅ‚awionej kaźni krakowskiego gestapo przy ulicy Pomorskiej.
ZnajdujÄ…ce siÄ™ w Kedywie raporty1 wydawaÅ‚y siÄ™ w tym zakresie niepeÅ‚ne i opóźnione w czasie. ZapadÅ‚y dopiero dwa wyroki Polski Podziemnej. Jednym z nich byÅ‚ wyrok wydany na MichaÅ‚a Pankowa. Refleksje pÅ‚ynÄ…ce z lektury nasuwaÅ‚y siÄ™ same. WynikaÅ‚a z niej konieczność likwidowania w miarÄ™ możliwoÅ›ci konfidenckiej agentury i przycinanie w ten sposób gestapowskich macek w polskim spoÅ‚eczeÅ„stwie. NiedoskonaÅ‚ość sÄ…downictwa Polski Podziemnej, które z uwagi na przewód dowodowy mogÅ‚o skazywać tylko najbardziej wysÅ‚użonych, już spopularyzowanych szpiclów, podczas gdy bardziej niebezpiecznymi dla organizacji byli bezsprzecznie ci poczÄ…tkujÄ…cy, wspinajÄ…cy siÄ™ dopiero po szczeblach zdradzieckiej kariery. Wreszcie samo zadanie wykonywania wyroków byÅ‚o najmniej wdziÄ™czne w konspiracyjnej dziaÅ‚alnoÅ›ci i wymagaÅ‚o zdecydowanych bojowców, broni oraz operatywnego wywiadu. Tego wszystkiego w Kedywie na terenie Krakowa niestety nie byÅ‚o.
Z bywalców „trójki" najbardziej przypadli mi do gustu „Rak" i „Ina". Pierwszy imponowaÅ‚ wyjÄ…tkowym zaangażowaniem i oddaniem w pracy konspiracyjnej. ZwiÄ…zany z ruchem oporu od 1939 r. wywodziÅ‚ siÄ™ z jednego z licznych rodów krakowskich, które mimo obco brzmiÄ…cych nazwisk sÅ‚użyÅ‚y caÅ‚ym sercem ojczyźnie. Takimi wÅ‚aÅ›nie byli Basterowie, Fiszerowie, Hofmanowie, podczas gdy GostyÅ„scy, Matowscy, a nawet Polaczkowie stawali siÄ™ volksdeutschami i reichsdeutschami.
„Rak" (Józef Baster) jako czÅ‚onek ZwiÄ…zku Odwetu dokonaÅ‚ w październiku 1940 r. podpalenia Å›wiecami termitowymi UrzÄ™du Skarbowego przy ulicy WiÅ›lnej 7. Później byÅ‚ wiÄ™ziony na Montelupich i zwolniony stamtÄ…d na skutek symulowania choroby psychicznej nie zaprzestaÅ‚ walki, mimo wywiezienia ojca i dwóch braci do OÅ›wiÄ™cimia. GÅ‚ównie dziÄ™ki niemu udaÅ‚o siÄ™ zachować siatkÄ™ konspiracyjnÄ… i lokale po pamiÄ™tnej wsypie w 1941 r.
„Ina" (Zofia JasieÅ„ska z domu Carnelli), 28-letnia artystka-malarka pochodzenia wÅ‚oskiego, wdowa po zamordowanym przez gestapo inżynierze Józefie JasieÅ„skim ps. „Poryw", byÅ‚a wcieleniem tych wszystkich ofiarnych kobiet-Å‚Ä…czniczek, które zawsze nosiÅ‚y przy sobie coÅ› trefnego i ryzykowaÅ‚y najczęściej. Duże niebieskie oczy, kontrastujÄ…ce z niesfornymi loczkami czarnych wÅ‚osów, wzbudzaÅ‚y z miejsca zaufanie i sympatiÄ™.
- Kolego! Postarajcie siÄ™ przynajmniej o jeden pistolet - naciskaÅ‚em „Raka".
- Może coś skombinuję - obiecywał.
RzeczywiÅ›cie po kilku dniach przyniósÅ‚ kilka sztuk. WÅ›ród nich byÅ‚ jeden pistolet typu Mauser z dÅ‚ugÄ… kolbÄ…, dwie „szóstki" typu FN i jeden bÄ™benkowiec. OkazaÅ‚o siÄ™, że szef Kedywu też nie próżnowaÅ‚.
Na poczÄ…tku lipca 1943 r. doszÅ‚o do spotkania komendanta krakowskich Szarych Szeregów, „Jerzego" (Edward Heil), z „JaremÄ…" i ze mnÄ…. W wyniku porozumienia harcerstwo przekazaÅ‚o do dyspozycji bojowej Kedywu pluton z Podgórskiego Hufca »Rój« z zachowaniem dotychczasowej przynależnoÅ›ci organizacyjnej i pieczy wychowawczej.
Komendant hufca „Szulce" - „Franek" (Franciszek Baraniuk) byÅ‚ szczupÅ‚ym blondynem o ujmujÄ…cej, spokojnej twarzy. Na pierwszym spotkaniu powtórzyÅ‚ zastrzeżenia umowy i przedstawiÅ‚ swego zastÄ™pcÄ™, krÄ™pego bruneta „Lisa" - „Jacka" (MieczysÅ‚aw Barycz). MógÅ‚ mieć 20 lat.
- Ilu ludzi liczy pluton? - zapytałem rzeczowo.
- OkoÅ‚o 35 starszych chÅ‚opców9 zorganizowanych w konspiracyjne „piÄ…tki" oraz drużynÄ™ harcerek.
Po co mi tyle dziewczÄ…t - pomyÅ›laÅ‚em, nic jednak nie mówiÄ…c.
- A broń macie? - sondowałem dalej.
Wymowne rozÅ‚ożenie rÄ…k „Szulcego" wyjaÅ›niÅ‚o wszystko.
- Dotąd uprawialiśmy tylko mały sabotaż, kolportaż prasy i szkolenie - tłumaczył.
- ChÅ‚opcy na pewno palÄ… siÄ™ do broni? - wypytywaÅ‚em „Lisa", gdy „Szulce" odjechaÅ‚ na rowerze.
'- Ba! O tym tylko marzÄ….
- Wniosek stÄ…d, że trzeba jÄ… zdobyć u Niemców.
- Jaaak? - popatrzył zdziwiony.
- O tym pogadamy innym razem.
Ustaliliśmy następne spotkanie i okresowy kontakt.
- Aha! ProszÄ™ wyznaczyć jednÄ… z dziewczÄ…t, może najmÅ‚odszÄ…, na Å‚Ä…czniczkÄ™ i rozejrzeć siÄ™ za jakimÅ› lokum na szkolenie. ChciaÅ‚bym zacząć od dowództwa.
Na pierwsze szkolenie, zorganizowane w kamienicy nr 9 w Rynku Podgórskim, przyprowadziÅ‚ „Szulce" wysokiego bruneta, wyglÄ…dajÄ…cego na poÅ‚udniowca. ByÅ‚ to „Szatan" (WÅ‚adysÅ‚aw Szczurek). MiaÅ‚ już za sobÄ… kilka udanych akcji sabotażowych, ale chciaÅ‚ pracować w otwartej dywersji. PostanowiÅ‚em porozmawiać z rum później.
Ograniczone kameralnymi warunkami szkolenie obejmowaÅ‚o z grubsza zasady konspiracji, zapoznanie siÄ™ z pistoletem, naukÄ… strzelania, a w dalszym programie sabotaż i minerkÄ™. Lokal ubezpieczaÅ‚ czuwajÄ…cy w bramie siwy pan z sumiastym wÄ…sem, chyba dozorca domu. Drugim tego rodzaju punktem byÅ‚o mieszkanie na Olszy przy ulicy PiÄ™knej należące do „Urszuli" (NN), pielÄ™gniarki pracujÄ…cej w szpitalu przy ulicy Kopernika.
W czasie wykÅ‚adu uczyÅ‚em noszenia i Å‚adowania broni oraz strzelania sposobem cichociemnych. KrÄ™ciÅ‚em przy tym po kowbojsku „szóstkÄ…", chcÄ…c wzbudzić w ten sposób zaufanie do siebie jako dowódcy. Efekty tej dziaÅ‚alnoÅ›ci wkrótce staÅ‚y siÄ™ widoczne.
- Może pójdziemy jutro na „robotÄ™" - zaproponowaÅ‚em „Szatanowi" po zakoÅ„czeniu pierwszego szkolenia.
- Na to tylko czekam!
- Spotkamy siÄ™ wiÄ™c o godzinie 17 na BÅ‚oniach koÅ‚o boiska „Juvenii". ProszÄ™ przynieść ze sobÄ… koniecznie ostry nóż. Najlepiej szewski.
„Szatan" przytaknÄ…Å‚ skinieniem gÅ‚owy, chociaż zdziwienie malowaÅ‚o siÄ™ na jego twarzy.
Nazajutrz zjawiÅ‚ siÄ™ punktualnie w umówionym miejscu z użyteczniejszÄ… chyba jeszcze brzytwÄ….
- Co będziemy robić? - zapytał.
- Spróbujemy zdobyć broÅ„. Tylko zaznaczam, że trzeba mieć silne nerwy i nie nawalać.
- Nie jestem strachliwy - żachnął się. Przeszliśmy na łąki i usiedliśmy.
- Jestem uzbrojony pokazaÅ‚em mu „szóstkÄ™" FN, wciÅ›niÄ™tÄ… za pas na brzuchu.
- BÄ™dziemy dziaÅ‚ać w dwóch wariantach, zależnie od okolicznoÅ›ci. Jeżeli Niemiec pójdzie w naszym kierunku, pan wysuwa siÄ™ kilka kroków naprzód i idzie dalej, by znaleźć siÄ™ od strony jego pistoletu, ja zaÅ› zostajÄ™ nieco w tyle. W momencie mijania chwyta pan za kaburÄ™ z broniÄ… i tnie brzytwÄ… przy samym pasie. W czasie tej czynnoÅ›ci trzeba skupić siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie na jej szybkim wykonaniu, nie bać siÄ™ i wierzyć Å›wiÄ™cie, że Niemiec jest niegroźny, bo już sterroryzowany moim pistoletem.
- A jak się nie ulęknie?
- Trudno! Wypadki chodzÄ… po ludziach, chociaż to nie jest naszym celem. Przy ataku od tyÅ‚u postÄ™pujemy odwrotnie. Ja wyprzedzam i wychodzÄ™ do przodu, a pan idzie kilka kroków za mnÄ….
PrzećwiczyliÅ›my praktycznie kilka razy wspóÅ‚dziaÅ‚anie i ruszyliÅ›my na polowanie. KrążyliÅ›my dość dÅ‚ugo w okolicy Kopca, ale nie trafiaÅ‚a siÄ™ dogodna okazja. WeszliÅ›my wreszcie w alejÄ™ prowadzÄ…cÄ… na Salwator.
- Mamy go! - odezwałem się cicho wskazując ruchem głowy Niemca,
wspinającego się od strony Wisły, wzdłuż muru cmentarnego.
Ruszyliśmy naprzeciwko.
- Hande hoch! - krzyknąłem wyciągając błyskawicznie pistolet i patrząc twardo w butną gębę.
Oficerskie rÄ™ce uniosÅ‚y siÄ™ w górÄ™, chyba o tyle niepotrzebnie, ze u pasa nie byÅ‚o już broni. „Szatan" wykonaÅ‚ zadanie sprawnie, niemal w sekundzie.
- Weiter gehen, nicht schreien, bo... Himmelkommando - pogroziłem szwabowi i odskoczyłem w bok, by pod kontrolą pistoletu przepuścić rozbrojonego.
- Spływamy nad Wisłę - szepnąłem do partnera.
Za załamaniem cmentarnego muru przyspieszyliśmy kroku. Pod Norbertankami skorzystaliśmy z promu przez Wisłę, a na Dębnikach poczuliśmy się całkowicie bezpieczni.
- Walter „siódemka" - oceniÅ‚em fachowo zobycz. -r No, jak samopoczucie?
- To byÅ‚o mocne przeżycie. Kiedy spróbujemy nastÄ™pny raz?
- Już nie ze mnÄ… kolego „Szatan". Teraz musimy zmienić partnerów i doszkalać innych. ZdobytÄ… spluwÄ™ zostawiam panu i życzÄ™ powodzenia.
PochodzÄ…cy z Bronowie „Szatan" zostaÅ‚ wcielony do patrolu „Å»elaznego" (ZdzisÅ‚aw JaguÅ›), zamieszkaÅ‚ego, jak wiÄ™kszość plutonu harcerskiego, na Podgórzu.
Å»oÅ‚nierze Szarych Szeregów byli bardzo mÅ‚odzi. Wiek ich ksztaÅ‚towaÅ‚ siÄ™ przeciÄ™tnie w granicach 17-20 lat. Trafiali siÄ™ też szesnastolatki, jak „Pirat" (SÅ‚awomir MÄ…drala) i prawie dzieci, jak czternastoletni „Gapcio" (CzesÅ‚aw SuÅ‚ek). W sumie byli to wspaniali chÅ‚opcy. Patriotyzm, żądza walki z okupantem i to z broniÄ… w rÄ™ku, wprost imponowaÅ‚y. Z takimi można byÅ‚o zawojować Kraków.
Jedno wszakże niepokoiÅ‚o mnie od poczÄ…tku. Konspiracyjne „piÄ…tki" byÅ‚y w istocie fikcjÄ…. Znali siÄ™ ze szkoÅ‚y, z harcerskich drużyn, spotykali siÄ™ i chodzili caÅ‚ymi grupami, wiedzieli o sobie wszystko. A co bÄ™dzie, gdy przystÄ…piÄ… do niebezpiecznej dywersyjnej roboty? Przezornie kontaktowaÅ‚em siÄ™ z nimi nad WisÅ‚Ä…, na ulicach dzielnicy Kazimierz, daleko od miejsca swego zamieszkania. Takiego postÄ™powania wymagaÅ‚y wpojone w Wielkiej Brytanii i tu w kraju twarde zasady konspiracji.
W poczÄ…tku lipca 1943 r. znalazÅ‚em siÄ™ z nowym partnerem na Kopcu KoÅ›ciuszki. Tym nowym partnerem byÅ‚ mój formalny zastÄ™pca, a w praktyce dowódca plutonu harcerzy „Lis".
Na Kopcu roiÅ‚o siÄ™ od ludzi, gÅ‚ównie Niemców, którzy przybyli tu, by nacieszyć oczy widokiem przepiÄ™knej panoramy „niemieckiego" Krakowa.
Dwaj polscy cywile mieli bardziej prozaiczne upodobania. InteresowaÅ‚y nas przede wszystkim szwabskie pistolety, a wybór byÅ‚ tak wielki, że aż ćmiÅ‚o w oczach i krew czÅ‚owieka zalewaÅ‚a, że wÅ‚aÅ›nie oni je noszÄ…. KrążyliÅ›my po zboczu wzgórza w nadziei, że jakaÅ› zabÅ‚Ä…kana owieczka odbije od stada i nieopatrznie wpadnie w nasze rÄ™ce. UpatrzyliÅ›my wreszcie wysokiego, odpowiedniej do wzrostu tuszy gefrajtra. StaÅ‚ na osobnoÅ›ci i lustrowaÅ‚ lornetkÄ… bielejÄ…ce w lipcowym sÅ‚oÅ„cu miasto. Mnie natomiast fascynowaÅ‚ jego pistolet. ByÅ‚a to rzadko spotykana, czternastostrzaÅ‚owa „dziewiÄ…tka" typu FN. PostanowiÅ‚em, że zapolujemy na niego. Wiedziony chyba przeznaczeniem Niemiec uznaÅ‚ wreszcie, że dla kompletu duchowych wrażeÅ„ przyda siÄ™ spacerek na Å‚onie natury i ruszyÅ‚ w dóÅ‚. Na to tylko czekaliÅ›my. ZaatakowaliÅ›my od tylu. Przestraszony i zaszokowany Niemiec zamiast podnieść rÄ™ce do góry zasÅ‚aniaÅ‚ nimi twarz, chroniÄ…c jÄ… przed spodziewanym strzaÅ‚em.
- Meine Waffe, meine Waffe! - skowyczał płaczliwie spostrzegłszy, że nie ma pistoletu przy pasie.
- Raus! Du deutsche Schwein! - ryknÄ…Å‚em popÄ™dzajÄ…c go „szóstkÄ…" w odwrotnym do kopca kierunku.
Niemiec opamiÄ™taÅ‚ siÄ™, uszedÅ‚ kilka kroków; oglÄ…dajÄ…c siÄ™ trwożliwie, a gdy zorientowaÅ‚ siÄ™, że nic mu nie grozi, poderwaÅ‚ siÄ™ do ostrego biegu. OdskoczyliÅ›my w stronÄ™ Wolskiego Lasku, wzbogaceni o nowÄ… zdobycz.
- Szefie! „Szatan" chce siÄ™ z panem
koniecznie zobaczyć - oznajmił mi
za kilka dni „Lis" na kontaktowym spotkaniu.
„Szatan" czekaÅ‚ na ulicy Podgórskiej.
- Przyprowadziłem tu jednego. Chce wstąpić do organizacji - oznajmił. - Problem w tym, że jest volksdeutschem.
Popatrzyłem na niego z wyrzutem.
- To równy chÅ‚opak. Znam go dobrze. Rodzice przyjÄ™li volkslistÄ™, gdy byÅ‚ jeszcze niepeÅ‚noletni. Chce siÄ™ teraz zrehabilitować. Pracuje jako werkschutz w fabryce.
- Dawaj go, pogadamy! Taki też może się przydać.
Volksdeutsch, wysoki, blondyn, spuścił skromnie oczy czekając na wyrok.
- Kim właściwie pan jest? - zapytałem.
- CzujÄ™ siÄ™ zawsze Polakiem. Wiem, że muszÄ™ odpokutować za winy rodziców - odpowiedziaÅ‚ rezolutnie.
- No dobrze! Spróbujemy. Najpierw jednak pokaże pan, co potrafi, a dopiero później pogadamy o przyjÄ™ciu do organizacji.
- Mam pomysÅ‚ - zwróciÅ‚em siÄ™ do „Szatana", gdy volksdeutsch znikÅ‚ w bocznej ulicy. - Znasz niemieckie kino „Urania"?
- OczywiÅ›cie. Róg Straszewskiego i Zwierzynieckiej.
- Dobrze by byÅ‚o nastraszyć Niemców, a kino siÄ™ do tego wspaniale nadaje.
UstaliliÅ›my, że volksdeutsch kupi bilety i wraz z „Szatanem" podÅ‚ożą dwie Å›wiece termitowe konspiracyjnej produkcji o temperaturze spalania do tysiÄ…ca stopni. NależaÅ‚o umieÅ›cić je przy kotarach, żeby miaÅ‚o siÄ™ co zająć. DostarczyÅ‚em „Szatanowi" nastÄ™pnego dnia termitówkÄ™ i poinstruowaÅ‚em go jak należy siÄ™ z niÄ… obchodzić.
Do świecy o wyglądzie dużego termosu wkładało się rurkę z kwasem siarkowym. Zgniecenie jej powodowało przegryzienie warstwy izolacyjnej przez kwas, a po pewnym czasie zapłon materiału palnego.
Rola patrolu polegaÅ‚a na ulokowaniu uzbrojonych termitówek w kinie i wyjÅ›ciu z niego po wykonaniu tego zadania. Celem byÅ‚o wzniecenie pożaru i popÅ‚ochu wÅ›ród Niemców.
Volksdeutsch chciaÅ‚ widocznie być tylko „papierowym" czÅ‚onkiem organizacji podziemnej, bo nie stawiÅ‚ siÄ™ w umówionym miejscu zbiórki. „Szatan" pozostaÅ‚ sam z jednÄ… tylko Å›wiecÄ…. Porażka w ocenie znajomego i ambicja sprawiÅ‚y, że zdecydowaÅ‚ siÄ™ na akcjÄ™ bez udziaÅ‚u volksdeutscha. ZaryzykowaÅ‚ kupno biletu i wszedÅ‚ do Å›rodka, gdy sala byÅ‚a jeszcze oÅ›wietlona. CzuÅ‚ na sobie spojrzenia wielu, a zdawaÅ‚o mu siÄ™, że obserwuje go szczególnie bacznie bileterka. Skromny przystojniak nawet nie pomyÅ›laÅ‚, że interesowaÅ‚a siÄ™ na pewno jego osobÄ…, a nie zawartoÅ›ciÄ… teczki. Wkrótce po rozpoczÄ™ciu seansu postawiÅ‚ uzbrojonÄ… termitówkÄ™ pod krzesÅ‚em i wyszedÅ‚. Lecz tu nastÄ…piÅ‚a niespodzianka. Mundurowy drab z, tylnego rzÄ™du wyciÄ…gnÄ…Å‚ przed siebie przydÅ‚ugie nogi i pechowo dla konspiratora trafiÅ‚ nimi w stojÄ…cÄ… wÅ‚aÅ›nie Å›wiecÄ™. Przewrócona potoczyÅ‚a siÄ™ po pochyÅ‚oÅ›ci podÅ‚ogi w dóÅ‚.
- Bombe! Bombe! - wrzasnęła jakaś
przedstawicielka herrenvolku,
a okrzyk jej przekazywali dalej inni.
PowstaÅ‚a panika. Widzowie zerwali siÄ™ z miejsc i zaczÄ™li cisnąć siÄ™ do wyjÅ›cia. ZapÅ‚onęły Å›wiatÅ‚a, przerwano wyÅ›wietlanie filmu. KtoÅ› odważniejszy i znajÄ…cy siÄ™ na rzeczy rozbroiÅ‚ Å›wiecÄ™ i wyniósÅ‚ na podwórze. Później wezwano saperów, którzy dÅ‚ugo trÄ…cali tyczkami nie znany im Å‚adunek, a nastÄ™pnie pTzy zachowaniu peÅ‚nej ostrożnoÅ›ci zabrali do specjalistycznego badania.
Wkrótce potem volksedeutsch zwróciÅ‚ drugÄ… termitówkÄ™ i chyba doszedÅ‚ do wniosku, że dla niego ta droga rehabilitacji jest zbyt ryzykowna.
PoÅ‚owiczna akcja przekonaÅ‚a obecnych w kinie, jak i tych, którym można byÅ‚o w zaufaniu o tej akcji opowiedzieć, że w „niemieckim" Krakowie żyje siÄ™ coraz mniej bezpiecznie.
W dniu 15 sierpnia 1943 r. Niemcy zorganizowali w Krakowie uroczysty zlot Hitlerjugend z terenu Generalnego Gubernatorstwa. PrzyszÅ‚ość Wielkiej Rzeszy miaÅ‚a zaprezentować przed wÅ‚adzami GG swÄ… postawÄ™ ideologicznÄ… i tężyznÄ™ lizycznÄ…. Na bazÄ™ noclegowÄ… wyznaczono pokryte namiotami BÅ‚onia, a przylegÅ‚y do nich Stadion Miejski oraz boiska „WisÅ‚y" i „Cracovii" na imprezy kulturalno-sportowe.
Kraków przemierzaÅ‚y w takt werbli mÅ‚odzieżowe kompanie wznoszÄ…c gromkie okrzyki na cześć Fuhrera, tysiÄ…cletniej Rzeszy i zwyciÄ™stwa. Grupy rozhukanych wyrostków waÅ‚Ä™saÅ‚y siÄ™ butnie po ulicach rozpychajÄ…c przechodniów, szykanujÄ…c tu i ówdzie Polaków.
Sam zlot przeszedÅ‚by zapewne niezauważalnie w dowództwie Kedywu, gdyby nie „Rak", który od kilku dni przygotowywaÅ‚ coÅ› w tajemnicy. ZnosiÅ‚ na „trójkÄ™" proszki, pÅ‚yny, majstrowaÅ‚ godzinami przy puszkach i butelkach.
- W alchemika się bawisz? - pokpiwałem obserwując jego niezrozumiałe
zabiegi.
Na dwa dni przed zlotem „Rak" odkryÅ‚ przyÅ‚bicÄ™.
- UbzduraÅ‚em sobie pewnÄ… akcjÄ™. Pójdziesz ze mnÄ…
- zwróciÅ‚ siÄ™ do
mnie. - DoszedÅ‚em do wniosku, że należy uÅ›wietnić w jakiÅ› sposób zjazd
Hitlerjugend. PrzygotowaÅ‚em wiÄ™c na tÄ™ okazjÄ™ odpowiedniÄ… ilość Å›rodków
TiB, żeby popamiÄ™tali swe Å›wiÄ™to i Kraków. Obsypiemy nimi pÅ‚ywalniÄ™
i trybuny boisk sportowych.
Dnia 14 sierpnia 1943 r. przed godzinÄ… 21, uzbrojeni tylko w faÅ‚szywe nocne przepustki, wyszliÅ›my z lokalu przy ulicy StarowiÅ›lnej 33. „Rak" obÅ‚adowany torbami, puszkami, butelkami, termosami wyglÄ…daÅ‚ na zapobiegliwego ojca, który wybiera siÄ™ z licznÄ… rebiatÄ… na wycieczkÄ™ za miasto.
W alei 3 Maja wmieszaliÅ›my siÄ™ w tÅ‚um rozbawionej, niemieckiej mÅ‚odzieży obojga pÅ‚ci. Wzmocnione patrole żandarmerii kroczyÅ‚y poważnie po deptaku patrzÄ…c wyrozumiale na igraszki nieletnich i ich zaczepki w stosunku do przemykajÄ…cych bokiem mieszkaÅ„ców Woli Justowskiej. Mrok gÄ™stniaÅ‚. ZnaczyÅ‚a siÄ™ bezksiężycowa, pogodna noc. Gdy dochodziliÅ›my do Cichego KÄ…cika rozkrzyczaÅ‚y siÄ™ na BÅ‚oniach gwizdki wieszczÄ…ce czas wieczornego apelu. Deptak w mig pustoszaÅ‚.
- Zaczniemy od stadionu pływackiego - oznajmił
„Rak". - Dostaniemy
siÄ™ tam od ulicy Piastowskiej.
Po wnikliwej obserwacji podeszliśmy do wysokiego płotu z drucianej siatki. Pokonałem przeszkodę naskokiem i przerzutką i za chwilę znalazłem się po jej drugiej stronie. Odbierałem podawane torby i puszki ustawiając je za żywopłotem.
PrzejÅ›cie „Raka" trwaÅ‚o nieco dÅ‚użej, ale odbyÅ‚o siÄ™ bez niespodzianek Szczęśliwie nie krÄ™ciÅ‚y siÄ™ w pobliżu niemieckie patrole.
„Rak" miaÅ‚ skazić Å›rodkami chorobotwórczymi trybuny basenu pÅ‚ywackiego, boiska piÅ‚karskiego „WisÅ‚y" i stadionu lekkoatletycznego. Ja zaÅ› miaÅ‚em ubezpieczać kolegÄ™, sygnalizujÄ…c ewentualne niebezpieczeÅ„stwo umownym sygnaÅ‚em gÅ‚osowym.
Projektodawca akcji zabraÅ‚ odpowiedniÄ… porcjÄ™ Å›rodków i ruszyÅ‚ najpierw na basen pÅ‚ywacki. UsiadÅ‚em na trawie, zawierzajÄ…c z uwagi na noc wykonywanie zadania tylko uszom. Daleki turkot tramwajów i pociÄ…gów, rzadkie odgÅ‚osy z obozu na BÅ‚oniach czy krótkie kwilenie zbudzonego ptaka znaczyÅ‚y dogasajÄ…ce życie miasta. „Rak" wracaÅ‚ raz i drugi, braÅ‚ nowy zapas puszek i znikaÅ‚ w ciemnoÅ›ciach. TrwaÅ‚o to do póÅ‚nocy, bo „Rak" byÅ‚ z natury czÅ‚owiekiem upartym i pedantem.
- Gotowe! - oświadczył wreszcie, gdy mnie łamał już na dobre sen.
- No to idziemy - poderwałem się ze stanowiska,
- Zaraz. Trzeba jeszcze umyć rÄ™ce - przyhamowaÅ‚ mnie „Rak". - ZabraÅ‚em sublimat. Im liszaje, trÄ…dzik i cholera wie co jeszcze, a sobie sublimacik.
- Cwaniak z ciebie - ironizowaÅ‚em zadowolony, że wkrótce znajdÄ™ siÄ™ w domu.
„Rak" umyÅ‚ skrupulatnie rÄ™ce, wytarÅ‚ przezornie przygotowanÄ… szmatkÄ… i ruszyliÅ›my w drogÄ™ powrotnÄ…. Przed nami zamajaczyÅ‚ wysoki pÅ‚ot. Z rozbiegu naskoczyÅ‚em na niego i w uÅ‚amku sekundy zawisÅ‚em brzuchem na jego szczycie gotowy do przerzutu na drugÄ… stronÄ™.
- Halt! - złowieszcze słowo sparaliżowało dalszy ruch. Dwie postacie
z karabinami zamajaczyły w ciemnościach.
MyÅ›leć nie byÅ‚o już czasu, zadziaÅ‚aÅ‚ po prostu instynkt. OdbiÅ‚em siÄ™ nogÄ… od siatki i przepisowym saltem w tyÅ‚ wylÄ…dowaÅ‚em w trawie, kilka metrów od pÅ‚otu.
Dwa strzaÅ‚y, chyba na postrach, przeszyÅ‚y powietrze i wdarÅ‚y siÄ™ hukiem w noc. OdskoczyliÅ›my w bok i pobiegliÅ›my w kierunku póÅ‚nocnym. Znów zapanowaÅ‚a cisza. Uspokojeni nieco zatrzymaliÅ›my siÄ™ przed ogrodzeniem od strony Bronowie. I tu pÅ‚ot byÅ‚ taki sam, z tym że górÄ… zabezpieczony drutem kolczastym. PrzejÅ›cie byÅ‚o trudniejsze, szczególnie dla „Raka", który przydÅ‚ugo siedziaÅ‚ okrakiem na górze, mozolÄ…c siÄ™ z kolcami. WycofaliÅ›my siÄ™ na ulicÄ™ Wybickiego, gdzie wsiedliÅ›my do pustego nocnego tramwaju. W pewnej chwili popatrzyÅ‚em na siedzÄ…cego naprzeciw mnie Józka i nagle parsknÄ…Å‚em Å›miechem.
- Uważaj chÅ‚opie, bo zgubisz „klejnoty" rodzinne.
„Rak" spojrzaÅ‚ na spodnie i dopiero teraz zauważyÅ‚, że sÄ… fatalnie rozprute i to w najintymniejszym miejscu. Do domów dojechaliÅ›my bez przeszkód.
W lipcu 1943 r. krakowski Kedyw dorobiÅ‚ siÄ™ pierwszego oddziaÅ‚u partyzanckiego »BÅ‚yskawica«.
Powstanie jego jest ze wszech miar ciekawe i ilustruje w peÅ‚ni, choć wycinkowo, postawÄ™, przedsiÄ™biorczość i patriotyzm wspaniaÅ‚ej, polskiej mÅ‚odzieży czasów wojny.
ChÅ‚opcy z Zabierzowa koÅ‚o Krzeszowic mieli po 14-15 lat, gdy w 1939 r. niemieckie bomby spadaÅ‚y na miasta i wsie, a wrogie hitlerowskie hordy dobijaÅ‚y PolskÄ™. Wzorem swych ojców i matek zaczÄ™li konspirować wczeÅ›nie. Przewodzili im dwaj bracia Marian i MieczysÅ‚aw Poganowie, synowie Franciszka i Stefanii, wÅ‚aÅ›cicieli miejscowej restauracji.
W styczniu 1941 r. Mietek („BÅ‚yskawica") i Marian („Rzeżucha") organizujÄ… grupÄ™ dywersyjnÄ… przy pododcinku ZWZ, w skÅ‚ad której oprócz nich wchodzÄ…: „Zwinny" Franciszek Pniak, „Józef" (Józef Fukacz) i „MÅ›ciwoj" (Leon KubiÅ›). Latem 1941 r. grupa liczyÅ‚a już 3 sekcje, Å‚Ä…cznie 18 ludzi, a w 1942 r. 6 sekcji i patrol sanitarny.
Dowódca grupy - „Rzeżucha" (Marian Pogan).
ZastÄ™pca dowódcy - „BÅ‚yskawica" (MieczysÅ‚aw Pogan).
Å?Ä…cznik - „Zwinny" (Franciszek Pniak).
Instruktor - kpr. „Michalski" (MieczysÅ‚aw Czarniak).
Instruktor - kpr. „Józek" (Józef Fukacz).
I sekcja dowódca - „Drozd" (StanisÅ‚aw Kodura) plus 4 ludzi.
II sekcja dowódca - „OrzeÅ‚" (Adam Powojowski) plus 4 ludzi.
III sekcja dowódca - „MÅ›ciwoj" (Leon KubiÅ›) plus 4 ludzi.
IV sekcja dowódca - „Å»bik" (StanisÅ‚aw PluciÅ„ski) plus 4 ludzi.
V sekcja dowódca - „JeleÅ„" (Adam Gruszka) plus 4 ludzi.
VI sekcja dowódca - „Rybka I" (NN) plus 5 ludzi.
Sekcja sanitarna - „Olcha" (Janina Rogosz) plus 5 ludzi, której szkolenie prowadziÅ‚ dr StanisÅ‚aw Bagdalski (po wojnie dyrektor szpitala im. Narutowicza w Krakowie) oraz pielÄ™gniarka Powojowska, matka „OrÅ‚a".
W 1942 r. „BÅ‚yskawica" po ukoÅ„czeniu Mechanicznej SzkoÅ‚y PrzemysÅ‚owej zostaÅ‚ skierowany przez Arbeitsamt do- pracy w zbrojowni przy ulicy Rakowickiej w Krakowie. MiaÅ‚ już 17 lat. ByÅ‚ sprytnym, inteligentnym i wyjÄ…tkowo odważnym mÅ‚odzieÅ„cem. W zbrojowni produkowano broÅ„, a on i jego koledzy marzyli o tym, by jÄ… mieć, uzbroić grupÄ™ i bić Niemców.
W lipcu 1942 r. „BÅ‚yskawica" zaryzykowaÅ‚ i mimo ciÄ…gÅ‚ych rewizji na wartowni przeniósÅ‚ w nogawkach spodni częściami 5 karabinów, niestety bez drewnianych Å‚oży, których wyniesienie przez bramÄ™ byÅ‚o wprost niemożliwe. Ale i na to znalazÅ‚ radÄ™. UkryÅ‚ Å‚oża w Å›mietniku od strony cmentarza Rakowickiego z zamiarem przerzucenia ich za mur. ZrobiÅ‚ to nadzwyczaj roztropnie.
Wraz z bratem sporzÄ…dziÅ‚ szkic zbrojowni z oznaczeniem posterunków niemieckich, a po kilkudniowej obserwacji przez kolegów ustaliÅ‚, że zakÅ‚ad nie jest patrolowany na zewnÄ…trz. MiaÅ‚ przygotowanych do zabrania 5 Å‚óż i dalsze części do 2 karabinów.
W październiku 1942 r. „Rzeżucha", „MÅ›ciwój", „OrzeÅ‚", „JeleÅ„", „Daniel", „Zwinny", „Lis", „WesoÅ‚y" podjÄ™li akcjÄ™ odebrania i przetransportowania broni. „BÅ‚yskawica" przerzuciÅ‚ karabiny przez mur na cmentarz, pozostali spakowali je w tekturowe pudÅ‚a przygotowane przez „MÅ›ciwoja" pracujÄ…cego w fabryce kartonaży. Część zdobyczy przewieźli pociÄ…giem, a 4 lufy „Daniel" i „Lis" przenieÅ›li piechotÄ… do' Zabierzowa. Bracia dowódcy przygotowali na tÄ™ okazjÄ™ wÅ‚asnÄ… zbrojowniÄ™ nad scenÄ… sali widowiskowej znajdujÄ…cej siÄ™ w posiadÅ‚oÅ›ci ojca.
Teraz mogli już rozpocząć prawdziwe szkolenie. Przeszli je najpierw dowódcy sekcji, a nastÄ™pnie pozostali czÅ‚onkowie grupy.
W listopadzie 1942 r. „BÅ‚yskawica" zdobywa 2 pistolety maszynowe typu MP. W udanej drugiej akcji pomagali mu „Drozd", „OrzeÅ‚" i „MÅ›ciwoj". Niemcy wiedzieli, że ginie broÅ„, nie mogli siÄ™ jednak zorientować, w jaki siÄ™ to dzieje sposób. Wzmogli ubezpieczenie, sprawdzali zamykanie hal. Mietek i na to znalazÅ‚ receptÄ™. WykonaÅ‚ odciski zamków i dorobiÅ‚ klucze.
W dniu 6 grudnia 1942 r. udali siÄ™ na cmentarz: „BÅ‚yskawica", „Zwinny", „OrzeÅ‚", „MÅ›ciwój",' „Drozd", „Å»bik", „Michalski", „WesoÅ‚y" i „Rybka", uzbrojeni w 1 pistolet maszynowy typu MP, 2 pistolety kal. 6,35 oraz skÅ‚adanÄ… drabinÄ™ wykonanÄ… przez Mietka. Późnym wieczorem „BÅ‚yskawica", „MÅ›ciwój" i „OrzeÅ‚" przedostali siÄ™ na teren zbrojowni, przeÅ›liznÄ™li siÄ™ obok wartownika, otworzyli dorobionymi kluczami jednÄ… z hal i wynieÅ›li dalsze 3 pistolety maszynowe typu MP, i 2 typu Bergmann. Po akcji wycofali siÄ™ na cmentarz i bez przeszkód wrócili do Zabierzowa. ZimÄ… 1942/43 grupa posiadaÅ‚a już 5 karabinów, 7 peemów, 2 pistolety kal. 6,35 mm. Z amunicjÄ… byÅ‚o jednak krucho.
Dowódcy sekcji uczÄ™szczali na kurs SzkoÅ‚y Podoficerskiej organizowany w sklepie ojca Poganów i ukoÅ„czyli go wszyscy w stopniu kaprala.
W nocy z 3 na 4 kwietnia 1943 r. po porozumieniu siÄ™ z komendantem placówki ppor. „GoÅ‚Ä…bem" (Piotr Olek) oraz z dowództwem w Krakowie zaplanowano nowy „skok" w wiÄ™kszym niż poprzednio wymiarze. Patrol w skÅ‚adzie 10 ludzi miaÅ‚ zabrać broÅ„ i przewieźć jÄ… do czekajÄ…cego przy ulicy Prandoty auta obsÅ‚ugiwanego przez granatowego policjanta, czÅ‚onka AK „WaligórÄ™" (Józef DÄ…bkowski). Wszystko byÅ‚o przygotowane, jak należy, tylko księżyc okazaÅ‚ siÄ™ nieÅ‚askawy. ÅšwieciÅ‚ tak jasno, że wszelkie bardzo ryzykowne dziaÅ‚anie byÅ‚o wykluczone.
Przy sposobnoÅ›ci w sÅ‚użącym za melinÄ™ grobowcu oddziaÅ‚ znalazÅ‚ sieciowy radioodbiornik, który później zainstalonwano na wapienniku w Zabierzowie. Do czytanej prasy konspiracyjnej doszÅ‚a jeszcze bezpoÅ›rednia informacja z zagranicy o wojennych i polskich wydarzeniach.
Chłopcy z Zabierzowa nie zrazili się chwilowym niepowodzeniem.
Dnia 7 maja 1943 r. uzbrojona grupa pod dowództwem „BÅ‚yskawicy" w skÅ‚adzie: „Michalski", „MÅ›ciwój", „Drozd", „JeleÅ„", „OrzeÅ‚", „Å»bik", „Zwinny", „Siwy", „Rybka" znalazÅ‚a siÄ™ o godzinie 18 na cmentarzu i ukryÅ‚a siÄ™ w grobowcu oraz w. ubikacjach. Zaczęło siÄ™ w tym dniu źle i omal nie doszÅ‚o do strzelaniny. Trzem bowiem Niemcom z patrolu kontrolnego zachciaÅ‚o siÄ™ wÅ‚aÅ›nie siusiać, a tam byli ukryci „BÅ‚yskawica", „Zwinny", „OrzeÅ‚" i „Michalski". CzekaÅ‚y na nich gotowe do strzaÅ‚u pistolety. Akcja byÅ‚aby niewÄ…tpliwie spalona. Na szczęście Niemcy wybrali drugÄ…, nie zajÄ™tÄ… ubikacjÄ™. OkoÅ‚o póÅ‚nocy przeszli po drabinie na teren zbrojowni „BÅ‚yskawica", „OrzeÅ‚", „MÅ›ciwój" i „Drozd", ubezpieczani z muru przez trójkÄ™ kolegów, otworzyli wÅ‚asnymi kluczami halÄ™ i wynieÅ›li rekordowÄ… liczbÄ™, bo aż 30 karabinów.
Przetransportować tak drogocenny Å‚adunek kilku ludziom nie byÅ‚o Å‚atwo. Każdy z nich zabraÅ‚ przyniesionÄ… z sobÄ… amunicjÄ™ i jeden karabin, a resztÄ™ powiÄ…zano sznurkiem w równe wiÄ…zki. Tak uzbrojony i nadmiernie obciążony oddziaÅ‚ pomaszerowaÅ‚ do Zabierzowa, gdzie dotarÅ‚ dopiero o Å›wicie. CzekajÄ…cy niecierpliwie na kolegów „Rzeżucha" odebraÅ‚ nowÄ… zdobycz i ukryÅ‚ na strychu sali u zorientowanego w poczynaniach mÅ‚odzieży ojca Franciszka Pogana.
Ale broÅ„ to jeszcze nie wszystko. Chcieli, aby ich oddziaÅ‚ miaÅ‚ peÅ‚ny ekwipunek, jak przystoi żoÅ‚nierzowi. O tym też pomyÅ›lano. HeÅ‚my, bagnety, Å‚adownice, a nawet maski gazowe zdobywaÅ‚ Edward DÄ…browski, który pracowaÅ‚ jako kolejarz na Dworcu GÅ‚ównym w Krakowie w Biurze Rzeczy Znalezionych. Tam deponowano pozostawione w wagonach przez Niemców elementy osobistego wyposażenia i czekano na zgÅ‚oszenie siÄ™ roztargnionych. DÄ…browski skracaÅ‚, jak tylko mógÅ‚, ,czas magazynowania i przewoziÅ‚ to, co byÅ‚o potrzebne do Zabierzowa. MateriaÅ‚y sanitarne i apteczki przygotowywaÅ‚a i zaopatrywaÅ‚a w dostateczne iloÅ›ci medykamentów mama Powojowska.
W koÅ„cu maja 1943 r. rozdzielono broÅ„ i wyposażenie na poszczególne sekcje. Niemieckie heÅ‚my otrzymaÅ‚y nowÄ…, polskÄ… oprawÄ™.. Z jednej strony zdobiÅ‚ je biaÅ‚y orzeÅ‚ na biaÅ‚o-czerwonym tle, z drugiej znak bÅ‚yskawicy.
W czerwcu 1943 r. wszystkie sekcje przeszły w szerszym niż dotychczas zakresie szkolenie, a cały pluton terenowe ćwiczenia nocne na pobliskich łąkach i w lasach. Oddział liczył łącznie 42 ludzi i sześcioosobowy patrol sanitarny.
CaÅ‚kowicie zdobyczne uzbrojenie i wyposażenie stanowiÅ‚o: 5 pistoletów, 7 peemów, 35 karabinów typu Mauser, 41 bagnetów, 41 heÅ‚mów, 41 masek gazowych.
Aż dziw bierze, czego dokonaÅ‚o w trudnych, niebezpiecznych warunkach okupacyjnych, pod okiem Niemców, kilkunastu ofiarnych chÅ‚opców. A jak wyrazić uznanie dla gÅ‚ównego inspiratora, organizatora, wykonawcy i twórcy oddziaÅ‚u, siedemnastoletniego „BÅ‚yskawicy"?
Dopięli swego. Pluton był gotowy do działania. Teraz marzyło im się wyjście w teren i partyzancka walka ze znienawidzonym wrogiem.
Ale szczęście nie jest nigdy peÅ‚ne. Uderzenie przyszÅ‚o w dniu 7 lipca 1943 r. Gestapo zjechaÅ‚o do Zabierzowa i aresztowaÅ‚o „BÅ‚yskawicÄ™", jego ojca Franciszka i matkÄ™ StefaniÄ™, siostrÄ™ JaninÄ™ i wielu innych mieszkaÅ„ców.
Szczęśliwie ocalaÅ‚ „Rzeżucha". Wieczorem zarzÄ…dziÅ‚ on alarm oddziaÅ‚u i wymarsz do lasu. StawiÅ‚o siÄ™ 20 ludzi. W nocy zabrali oni resztÄ™ broni z zaplombowanego obejÅ›cia Poganów i wyruszyli do wsi Brzezie, a później kwaterowali w okolicznych lasach Zabierzowa i Krzeszowic. Dla uczczenia swego najdzielniejszego, aresztowanego kolegi postanowili jednomyÅ›lnie nazwać oddziaÅ‚ »BÅ‚yskawicÄ…«.
Dnia 22 lipca 1943 r. nawiÄ…zali kontakt z ppor. „HaÅ„czÄ…" (Henryk Galas) i z kpt. „WÄ…saczem" z Komendy Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK. Późniejszy „tata" »BÅ‚yskawicy« zaopiekowaÅ‚ siÄ™ nimi z peÅ‚nym zaangażowaniem i sercem. Mniej zagrożonych aresztowaniem rozpuszczono do domów. Dnia 24 lipca 1943 r. pierwsza grupa przerzucona zostaÅ‚a do WrzÄ…sowic, majÄ…tku „Gutka" (Gustaw BielaÅ„ski). NastÄ™pnego dnia przewieziono samochodem resztÄ™ ludzi przez Kraków.
DowódcÄ… oddziaÅ‚u zostaÅ‚ tymczasowo kpr. „Michalski" (MieczysÅ‚aw Czerniak). W nocy z 2 na 3 sierpnia 1943 r. „WÄ…sacz", „OrzeÅ‚", „Å»bik" i „Drozd" przewieźli część broni do WrzÄ…sowic, resztÄ™ przekazujÄ…c terenówce w Zabierzowie. Dnia 4 sierpnia 1943 r. w pierwszej potyczce w Zawadzie zostaje ranny kpr. „Michalski", a 10 sierpnia 1943 r. przybywa nowy dowódca ppor. „Roman" (WÅ‚adysÅ‚aw Kordula), prymus SzkoÅ‚y Podchorążych Rezerwy 6. dywizji piechoty w Krakowie z rocznika 1938, partyzant AK z rejonu Babiej Góry.
Pierwszy oddziaÅ‚ partyzancki Kedywu zostaÅ‚ zorganizowany na zasadach czysto wojskowych. »BÅ‚yskawica« otrzymywaÅ‚a fundusze na wyżywienie, partyzanci pobierali żoÅ‚d. SzczupÅ‚e dotacje z OkrÄ™gu Krakowskiego AK oczywiÅ›cie na to nie wystarczaÅ‚y. O resztÄ™ martwili siÄ™ obrotny „HaÅ„cza" i „WÄ…sacz", którzy sobie tylko • wiadomymi sposobami zdobywali wÅ›ród znajomych i ofiarodawców potrzebne pieniÄ…dze.
Do dalszych losów oddziaÅ‚u i jego twórcy Mietka Pogana jeszcze wrócimy.
Na życie prywatne nie starczaÅ‚o wiele czasu. Ale i ono siÄ™ raczej toczyÅ‚o w szczupÅ‚ym gronie znajomych z konspiracyjnej pracy. Polityka, wojenne zmagania Å›wiata i okupacyjna walka - to byÅ‚y gÅ‚ówne tematy rozmów.
Zgodnie z przyrzeczeniem danym w Warszawie zÅ‚ożyÅ‚em wizytÄ™ narzeczonej Józka Czumy w Bochni. Później odwiedzaÅ‚em częściej zacny i goÅ›cinny dom, gdyż urzekÅ‚y mnie czarne oczy i Å›piew najmÅ‚odszej z sióstr. Odprężeniem po kÅ‚opotach i niebezpieczeÅ„stwach Krakowa byÅ‚y niewÄ…tpliwie wycieczki do podkrakowskiej wsi DÄ…browa koÅ‚o NiepoÅ‚omic, skÄ…d pochodziÅ‚a „Kora".
W niewielkim domku usytuowanym na wzgórzu mieszkaÅ‚ nadal „tata" Åšledziowski, kierownik pociÄ…gu, wraz z żonÄ…, szwagierkÄ…, synem WÅ‚adkiem i córkÄ… ZosiÄ…. Można tu byÅ‚o spokojnie wychylić kilka kieliszków w gronie życzliwych i pewnych ludzi oraz naprawdÄ™ odpocząć. Ale i tu na prowincji problemy w zasadzie byÅ‚y te same. Okupacyjny terror i bestialstwo, opór spoÅ‚eczeÅ„stwa, zróżnicowana ideowo walka, a także i zdrada. Formalnie nie zrzeszony w żadnej organizacji WÅ‚adek Åšledziowski znaÅ‚ dobrze miejscowe sprawy i ludzi.
- Potrzebne mi są druki kenkart - zwierzałem się jemu, badając jego możliwości w tym zakresie.
- SpróbujÄ™ pogadać z wójtem w NiepoÅ‚omicach - oferowaÅ‚ swe usÅ‚ugi WÅ‚adek. - Wysiedlony z PoznaÅ„skiego, ale niezÅ‚y chÅ‚op i trochÄ™ oliwa. Z takim można zaryzykować.
WÅ‚odarz gminy rzeczywiÅ›cie nie odmówiÅ‚. Za kilka dni udaliÅ›my siÄ™ do NiepoÅ‚omic po druki. CzekaliÅ›my dość dÅ‚ugo na Å‚awie przed urzÄ™dem, bo pan wójt byÅ‚ zajÄ™ty.
- Pracuje tu jeden facet, który daje ludziom mocno w kość kontyngentami i podobno kuma siÄ™ ze szwabami. K. siÄ™ nazywa - naÅ›wietlaÅ‚ gminne stosunki WÅ‚adek.
- Tadeusz może? - zaciekawiłem się.
- Zdaje się, że tak. Wysiedlony z Poznańskiego, mieszka z rodzicami w Dąbrowie.
Przypomniałem sobie gimnazjalne lata we Wrześni, Tadeusz K. był młodszym o kilka lat kolegą. Chyba w 1935 r. nie otrzymał promocji do następnej klasy i spił się z tego powodu jak bela. Wezwany przez prof. Pyszorę ojciec zabrał syna i tak chyba skończyła się jego szkolna edukacja,
OtrzymaliÅ›my od wójta ponad 100 druków kenkart, za co zrewanżowaliÅ›my siÄ™ zaproszeniem do znajdujÄ…cej siÄ™ naprzeciwko restauracji. ZamówiliÅ›my coÅ› do jedzenia i czekaliÅ›my aż wójt przyjdzie. Przy bufecie pojawiÅ‚ siÄ™ jak na zÅ‚ość wÅ‚aÅ›nie Tadeusz K., egzekwujÄ…c od wÄ…satego chÅ‚opa haracz. PatrzyÅ‚em w bok, ale nie zdoÅ‚aÅ‚em ukryć twarzy.
- Rany boskie, Rysiek! Kupa lat! - doskoczył do mnie i począł krzykliwie witać. - Skąd się wziąłeś w tych stronach?
- Tak przypadkowo. Mieszkam w Pruszkowie pod Warszawą i wpadłem na kilka dni do Krakowa - kłamałem jak z nut.
- Ho! Ho! Takie spotkanie trzeba oblać. Kelner! PóÅ‚ basa! - zawoÅ‚aÅ‚.
- Przykro mi, Tadek, ale nie pijÄ™. Nerki wysiadajÄ…
- Jednego przynajmniej nie odmówisz - nalegaÅ‚.
- Ale nie więcej.
- Czy wiesz, że w Krakowie przebywa Funiu Morcinek? Pracuje w sklepie Mainla i mieszka gdzieś na Długiej - opowiadał o moim gimnazjalnym koledze z jednej ławki.
WypiliÅ›my po jednym kieliszku, co panu urzÄ™dnikowi też wystarczyÅ‚o, bo musiaÅ‚ wydusić swoje od wymykajÄ…cego siÄ™ z restauracji chÅ‚opa. OdetchnÄ…Å‚em. NadszedÅ‚ wójt i jak trzeba rozliczyliÅ›my w pÅ‚ynie usÅ‚ugÄ™.
Wkrótce potem dowiedziaÅ‚em siÄ™, że Tadeusza K. zastrzelono w niedalekim Brzeziu w czasie odpustu.
Innym razem - byÅ‚ to już chyba wrzesieÅ„ 1943 r. - pojechaÅ‚em do DÄ…browy sam. „Kora" i Stalmach przybyli tam wczeÅ›niej. Mnie zatrzymaÅ‚y w Krakowie sprawy sÅ‚użbowe. WysiadÅ‚em jak zwykle na przystanku kolejowym Grodkowice (obecnie Szarów) i nie spieszÄ…c siÄ™ ruszyÅ‚em przed siebie. SÅ‚oÅ„ce już zachodziÅ‚o i ledwie przebijaÅ‚o siÄ™ przez Å›cianÄ™ wysokich drzew Puszczy NiepoÅ‚omickiej.
- Jak tu pachnie lasem -- usłyszałem za sobą
niewieści głos.
ObejrzaÅ‚em siÄ™ i zobaczyÅ‚em mÅ‚odÄ… kobietÄ™ z dużym, modnym wówczas
kapeluszem w ręku.
- Rzeczywiście przyjemnie - odparłem i szedłem dalej.
- Może pospacerujemy trochę? - zaproponowała nieoczekiwanie. Spojrzałem na nią uważnie. Chyba podchmielona - pomyślałem.
- Nie pożałuje pan - kusiła widząc moje wahanie.
Diabli wiedzą co za jedna - hamowałem młodzieżowy pęd do przygody. - Nie mam czasu, panienko! Spieszę się.
Odszedłem i wydłużyłem krok.
Ciemniało już, gdy doszedłem do domu Śledziowskich. Zdarzenie opowiedziałem Władkowi.
- Znasz ją? Całkiem do rzeczy dziewczyna. Tutejsza, czy przyjezdna - dopytywałem.
- Ha! ha! ha! - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ indagowany. - WpadÅ‚byÅ› bracie. To przecież Migasówna.
- Co? Adela może? - zdziwiłem się usłyszawszy nazwisko i imię znanej konfidentki gestapo.
- To ona. Przyjeżdża tu czasem w odwiedziny do rodziców.
DÄ…browa, jak każda zresztÄ… polska wieÅ›, mocno konspirowaÅ‚a miaÅ‚a jednak o tyle. pecha, że stÄ…d wÅ‚aÅ›nie wywodziÅ‚a siÄ™ znana i szczególnie niebezpieczna trójka agentów gestapo.
Tadeusz Migas wkrÄ™ciÅ‚ siÄ™ do Narodowej Organizacji Wojskowej oraz Polskiej Partii Robotniczej i pod pseudonimem „Silnicki" peÅ‚niÅ‚ nawet dość odpowiedzialne funkcje w tych organizacjach. DziÄ™ki jego informacjom Niemcy aresztowali wielu dziaÅ‚aczy PPR oraz żoÅ‚nierzy NOW z terenu powiatu bocheÅ„skiego. Do zdradzieckiej wspóÅ‚pracy Tadeusz Migas wciÄ…gnÄ…Å‚ także swojÄ… siostrÄ™ AdelÄ™, która zostaÅ‚a urzÄ™dniczkÄ… krakowskiego gestapo przy ulicy Pomorskiej. ZgranÄ… szajkÄ™ uzupeÅ‚niaÅ‚ Józef Skrzypek 10. Dwoje szubrawców, brat i siostra, spowodowaÅ‚o pod pretekstem rozbrojenia posterunku w Niegowici wsypÄ™ i aresztowanie w dniu 26 maja 1943 r. okoÅ‚o 40 mÅ‚odych ludzi z Szarowa i DÄ…browy.
Gdybym wiedziaÅ‚, że to ona - pomyÅ›laÅ‚em - poszedÅ‚bym z niÄ… oczywiÅ›cie do lasu i chyba „udusiÅ‚bym jÄ… z miÅ‚oÅ›ci".
Jak już wspomniano, podgórski pluton Szarych Szeregów miaÅ‚ podwójne dowództwo, czego konsekwencjÄ… byÅ‚a dwutorowa dziaÅ‚alność. Harcerstwo prowadziÅ‚o nadal szkolenie wojskowe i sanitarne, czuwaÅ‚o nad stronÄ… wychowawczÄ… podwÅ‚adnych, zaopatrywaÅ‚o ich we wÅ‚asnÄ… prasÄ™, i to w dużym wymiarze, gdyż komendant „Jerzy" byÅ‚ równoczeÅ›nie zastÄ™pcÄ… szefa Biura Informacji i Propagandy OkrÄ™gu Krakowskiego AK. Z inspiracji swych wÅ‚adz organizacyjnych mÅ‚odzież pracujÄ…ca zawodowo uprawiaÅ‚a sabotaż w zakÅ‚adach i warsztatach, a niepracujÄ…ca przebijaÅ‚a dÄ™tki i tÅ‚ukÅ‚a sprzÄ™t w niemieckich samochodach.
Harcerki i harcerze rozlepiali afisze i ulotki, malowali na murach napisy
i hasÅ‚a propagandowe lub oÅ›mieszajÄ…ce okupanta, kolportowali wÅ›ród spoÅ‚eczeÅ„stwa polskiego nielegalnÄ… prasÄ™. Ponadto dziewczÄ™ta przepisywaÅ‚y i powielaÅ‚y wojskowe ' skrypty, ubezpieczaÅ‚y szkolenie, sporzÄ…dzaÅ‚y spisy Niemców, przeprowadzaÅ‚y wywiady o ludziach podejrzanych o wspóÅ‚pracÄ™, pisaÅ‚y listy z pogróżkami do niemieckich rodzin, zalepiaÅ‚y zÅ‚oÅ›liwie dziurki kluczy do ich mieszkaÅ„. W sumie, w miarÄ™ swych możliwoÅ›ci, szkodziÅ‚y .. psuÅ‚y Niemcom krew. Kilka patroli wzięło czynny udziaÅ‚ w dniu 4 lipca 1943 r. w sprzedaży faÅ‚szywego „GoÅ„ca Krakowskiego", wydrukowanego przez BIP w Tajnych ZakÅ‚adach Wojskowych.
Kedyw wyznaczaÅ‚ konkretniejsze i znacznie trudniejsze zadania. MarzyÅ‚em o przeksztaÅ‚ceniu plutonu w oddziaÅ‚ dywersyjny przygotowany i wyszkolony do walk ulicznych oraz akcji sabotażowych i minerskich. ZaczÄ…Å‚em od zdobywania broni. W okresie lipca, sierpnia i wrzeÅ›nia 1943 r. wysyÅ‚aÅ‚em w różne punkty miasta po kilka na raz patroli, które polowaÅ‚y na pojedynczych Niemców w okreÅ›lonym z góry czasie.
Uderzeniowy charakter tych akcji był podyktowany względami bezpieczeństwa i nie dawał możliwości zorganizowania w porę obławy. Nierzadko dochodziło do penetracji terenu przez okupacyjne władze policyjne, ale działo się to zwykle wtedy, gdy chłopcy byli już w bezpiecznym miejscu.
A oto jak po latach wspomina
o tych akcjach „Bezimienny" - „JastrzÄ…b"
(BolesÅ‚aw Podbiera): „Pierwszy raz uczestniczyÅ‚em w akcji zdobywania bro
ni w sierpniu 1943 r. BraÅ‚y w niej udziaÅ‚ równoczeÅ›nie trzy patrole. UdaÅ‚y
się one na Dębniki, koło cmentarza na Salwatorze i na Sikornik. Każdy pa
trol miał upatrzyć sobie Niemca i zaatakować o godzinie 8 wieczorem. Nie
zależnie od rezultatu akcji miaÅ‚ on po upÅ‚ywie póÅ‚ godziny opuÅ›cić stano
wisko. '
W moim patrolu dowódcÄ… byÅ‚ nie znany mi, wysoki brunet i »Lawina« (Marian Drapich). BroÅ„ posiadaÅ‚ tylko dowódca, ja zaÅ› wziÄ…Å‚em ze sobÄ… brzytwÄ™, którÄ… miaÅ‚em odciąć pistolet. WybraliÅ›my spacerujÄ…cÄ… niemieckÄ… parÄ™. ByÅ‚o może pięć minut po godzinie 8 gdy zaatakowaliÅ›my. Niemiec nie stawiaÅ‚ żadnego oporu. ZachowywaÅ‚ siÄ™ spokojnie. Brunet sterroryzowaÅ‚ go pistoletem, a ja szybko odciÄ…Å‚em kaburÄ™. Po rozbrojeniu obmacaÅ‚em jeszcze jego kieszenie i wycofaliÅ›my siÄ™ w kierunku rzeki Rudawy. Gdy mijaliÅ›my kopiec KoÅ›ciuszki wybuchÅ‚a niespodziewanie strzelanina. Ludzie uciekali w kierunku miasta i mówili, że opodal (inny patrol) rozbrojono Niemca, który pobiegÅ‚ do koszar na Kopiec < i zaalarmowaÅ‚ zaÅ‚ogÄ™. BÄ™dÄ…c już na BÅ‚oniach stwierdziliÅ›my, że popeÅ‚niliÅ›my jednÄ… nieostrożność. Nie zrewidowaliÅ›my torebki Niemki, która towarzyszyÅ‚a rozbrojonemu Niemcowi, a przecież mogÅ‚a ona mieć broÅ„ i narobić nam nie lada bigosu.
Zdobyty pistolet przekazaÅ‚em nastÄ™pnego dnia »Bunkrowi« (Józef Åšwistak), który mieszkaÅ‚ w szkole przy ulicy Zamojskiego i u niego znajdowaÅ‚ siÄ™ magazyn broni".
Nasilenie akcji rozbrojeniowych latem i jesieniÄ… 1943 r. byÅ‚o w Krakowie wyjÄ…tkowo duże. Jak donosiÅ‚ wywiad AK, Niemcy wydali nawet poufne zalecenie noszenia atrap w kaburach, a pistoletów w kieszeniach spodni, wobec powtarzania siÄ™, „bandyckich napadów" na żoÅ‚nierzy niemieckich.
Na udane akcje rozbrojeniowe chodziÅ‚em kolejno z „Marysiem" (Marian Gloiger), „Lubym" (Antoni GaweÅ‚), „Piorunem" (Tadeusz Barycz) oraz (na jednÄ… nieudanÄ…) ze wspóÅ‚lokatorem z Topolowej 14, Kazikiem Stalmachem.
ZaÅ‚ożeniem akcji byÅ‚o wyÅ‚Ä…cznie zdobywanie broni. NależaÅ‚o przy tym unikać strzelaniny czy zabijania Niemców. TakÄ… taktykÄ™ narzucaÅ‚a obawa przed represjami okupanta w stosunku do ludnoÅ›ci cywilnej. Nie zawsze siÄ™ to jednak udawaÅ‚o. Na poczÄ…tku wrzeÅ›nia 1943 r. doszÅ‚o do strzelaniny w parku na Krzemionkach. Harcerski patrol trafiÅ‚ na Niemca, który przeczuÅ‚, co siÄ™ Å›wiÄ™ci i zaatakowaÅ‚ pierwszy. WypruÅ‚ w kierunku napastników caÅ‚y magazynek. W zdenerwowaniu nie trafiÅ‚ na szczęście nikogo.
W tych niewÄ…tpliwie ryzykownych akcjach zdarzaÅ‚y siÄ™ również sytuacje wrÄ™cz groteskowe. JakiÅ› werkschutz oddaÅ‚ swój pistolet przy ulicy Podgórskiej nad WisÅ‚Ä… bez żadnego oporu. OdszedÅ‚ kilka kroków, zawróciÅ‚ i zapadaÅ‚ Å›lÄ…skÄ… gwarÄ…: - Hej! Poloki, mocie tu jeszcze kulki, co mi w kieszeni ostaÅ‚y.
W lipcu 1943 r. „Szatan", „Å»elazny" i „MaryÅ›" przydybali wieczorem na krakowskich BÅ‚oniach wysokiego jak szczapa esesmana. Niemiec zaszokowany atakiem i szybkim postradaniem broni, ocknÄ…Å‚ siÄ™ nagle i zaczÄ…Å‚ wrzeszczeć ile siÅ‚ w pÅ‚ucach: - Hilfe! Hilfe! - MógÅ‚ narobić nie lada kÅ‚opotu, bo w pobliskim II Domu Akademickim znajdowaÅ‚y siÄ™ koszary SS, tzw. Totenkopfkaserne. Trzeba byÅ‚o go przygÅ‚uszyć. Silny jak tur „Szatan" poczÄ™stowaÅ‚ go kilkoma sierpowymi i kopniakami, ai znokautowany ucichÅ‚. Patrol już spokojnie wycofaÅ‚ siÄ™ na Salwator. Innym razem ci sami chÅ‚opcy wybrali siÄ™ do ztnanego zakochanym Sikornika. W krzakach natknÄ™li siÄ™ na niemieckÄ… parÄ™ w niedwuznacznej sytuacji. WziÄ™cie leżącego obok nich pasa z pistoletem nie nastrÄ™czaÅ‚o żadnych trudnoÅ›ci. Zażenowany niemiecki podoficer nie pisnÄ…Å‚ sÅ‚owem, za to dama - mimo< postraszenia - darÅ‚a siÄ™ wniebogÅ‚osy.
Harcerze znali siÄ™ miÄ™dzy sobÄ…, trzymali siÄ™ razem, mieli nawet wÅ‚asny klub piÅ‚karski „Burza". Drużyna żeÅ„ska kibicowaÅ‚a swym chÅ‚opcom. Na mecze i wycieczki jeździli caÅ‚Ä… paczkÄ…. ZalecaÅ‚em im wykorzystywanie wyjazdów w teren dó prowadzenia sabotażu kolejowego. Przy sposobnoÅ›ci kazaÅ‚em wsypywać piasek do maźnic, co powodowaÅ‚o zacieranie siÄ™ osi, a przy dÅ‚ugich przebiegach zapalanie siÄ™ wagonów. W tein sposób „spreparowano" niemaÅ‚o pociÄ…gów na podmiejskich stacjach, a w Krakowie patrole odwiedzaÅ‚y prawie regularnie dworzec w PÅ‚aszowie. Tu najczęściej urzÄ™dowali „Bunkier" i „Bezimienny".
Przy ulicy Zablocie mieszkaÅ‚ „Przemko" (Jerzy Kraus). Tuż obok domu znajdowaÅ‚y siÄ™ duże zbiorniki z materiaÅ‚ami pÄ™dnymi. Niemieccy wartownicy zachodzili czÄ™sto do jego matki, proszÄ…c o gorÄ…cÄ… wodÄ™ lub ugotowanie herbaty. Spotykali tam i oswoili siÄ™ z widokiem przesiadujÄ…cych u „Przemka" chÅ‚opców i dziewczÄ…t. MÅ‚odzież wykorzystaÅ‚a pobÅ‚ażliwość wartowników i przecięła druty w ogrodzeniu oraz systematycznie upuszczaÅ‚a cenne paliwo do ziemi. NosiÅ‚em siÄ™ z zamiarem wysadzenia lub podpalenia zbiorników, jednak spÅ‚onÄ…Å‚by wówczas dom rodziny Krausów i to przeszkadzaÅ‚o realizacji tego zadania.
Harcerek byÅ‚o w grupie kilkanaÅ›cie. Najstarsze: „Marzena" (MieczysÅ‚awa ZwoliÅ„ska), „Å»ywiÄ…" (Anna Surowiec), „Ada" - „Lotos" (Irena Potoczek), „Olga" (Barbara Zawisza), „Alina" (Halina Dziedzic), „Inka" (Stefania Å»ychowska), „Grażyna" (Barbara Uhma) miaÅ‚y po 16-17 lat, najmÅ‚odsze zaÅ›, „JaguÅ›" (Janina Legutko) i „Liszka" (Maria BÄ…k), zaledwie po 13 lat. PrzewodziÅ‚a im szesnastoletnia „Telimena" (Janina Potoczek).
Po co ml ten niedorosÅ‚y babiniec - myÅ›laÅ‚em. Wkrótce jednak zmieniÅ‚em zdanie, gdy wykoncypowaÅ‚em, że w moich planach zwiÄ…zanych z dziaÅ‚alnoÅ›ciÄ… plutonu dziewczÄ™ta mogÄ… stanowić wprost idealny, operatywny wywiad. SprzyjaÅ‚ temu fakt, że tylko niektóre z nich mogÅ‚y ubiegać siÄ™ o miano kobiety, reszta to maÅ‚o rzucajÄ…ce siÄ™ w oczy dziewczynki. Nazywano je wówczas „szpratkami".
W sierpniu 1943 r. zabraÅ‚em siÄ™ do ich szkolenia. Najpierw poleciÅ‚em przeprowadzić rozpoznanie bram przechodnich, później uczyÅ‚em je Å›ledzenia. WÅ‚aÅ›nie nadarzyÅ‚a siÄ™ ku temu dobra okazja.
W jakimÅ› meldunku wyczytaÅ‚em, że w Krakowie pojawiÅ‚a siÄ™ kilkunastoosobowa grupa Å»ydów rumuÅ„skich. MieszkajÄ… w BieÅ„czycach i przyjeżdżajÄ… codziennie do miasta pociÄ…giem na stacjÄ™ Grzegórzki.
W sytuacji, jakÄ… stworzyli Å»ydom Niemcy, przypadek byÅ‚ w istocie zastanawiajÄ…cy. Może specjalnie zasÅ‚użeni w unicestwianiu wspóÅ‚ziomków, może majÄ… jeszcze pieniÄ…dze i opÅ‚acajÄ… siÄ™ oprawcom? A może wspóÅ‚pracujÄ… z nimi? Ostatnie przypuszczenie byÅ‚o o tyle prawdopodobne, że żydowska szajka konfidentów byÅ‚a w Krakowie najsilniejsza i pracowaÅ‚a najefektywniej. PostanowiÅ‚em ich sprawdzić i takie zadanie wyznaczyÅ‚em podopiecznym podlotkom z Szarych Szeregów.
ObserwowaÅ‚em z niemaÅ‚ym zadowoleniem, stojÄ…c przed stacjÄ… Grzegórzki, jak siÄ™ biorÄ… do rzeczy. Role rozdzielaÅ‚a „Å»ywia", sympatia „Lisa". Każdy z przyjeżdżajÄ…cych Å»ydów rumuÅ„skich otrzymaÅ‚ swojÄ… „opiekunkÄ™". Wyrywkowa obserwacja daÅ‚a niedÅ‚ugo zaskakujÄ…ce wyniki. Kilku z nich chodziÅ‚o do mieszkania najgroźniejszego konfidenta Krakowa Józefa Diamanda przy ulicy SÅ‚awkowskiej 6 i równoczeÅ›nie do szewca Maciejki przy Starym Kleparzu, u którego byÅ‚ punkt kontaktowy krakowskiej PPR.
Zameldowałem o tym szefowi Kedywu. Trzeba było przeciwdziałać, by nie zasilić zdradzieckiej, żydowskiej bandy. Poleciłem dziewczętom nasilić inwigilację do tego stopnia, by Żydzi zorientowali się, że są śledzeni. Do konkretnego działania nie było oczywiście podstaw. Gdy jednak kontakty z Diamandem nie ustawały, zastosowano bardziej drastyczny środek.
Cichociemny „Wróbel" (WÅ‚adysÅ‚aw WiÅ›niewski) z Obwodu »Ront« (Wieliczka) dostaÅ‚ polecenie nastraszenia podejrzanej grupy w BieÅ„czycach. Dużo krzyku i dwa strzaÅ‚y w powietrze na postrach pomogÅ‚y. Przestali przyjeżdżać do Krakowa i rozproszyli siÄ™ gdzieÅ› po Å›wiecie.
W koÅ„cu sierpnia 1943 r. przekazano pod moje rozkazy grupÄ™ pchor. „Agi" (Jan Turek).
Przez caÅ‚Ä… okupacjÄ™ kierownictwo Walki Cywilnej nakazywaÅ‚o bojkot dostÄ™pnych dla Polaków imprez kulturalno-rozrywkowych. Uważano sÅ‚usznie, że nie czas na radość i zabawÄ™, gdy tysiÄ…ce ludzi ginie codziennie w katowniach gestapo, w obozach, egzekucjach i w walce. ObowiÄ…zywaÅ‚a nawet żaÅ‚oba narodowa. Poza tym niski artystycznie poziom, dobierany program i propagandowa treść sztuk czy filmów miaÅ‚y wedÅ‚ug zaÅ‚ożeÅ„ hitlerowskich speców od kultury wyjaÅ‚awiać ideologicznie i odciÄ…gać od konspiracji naród polski oraz rozbudzać erotyczno-wódczany smak życia.
PrzeciwdziaÅ‚anie takim zamierzeniom wydawaÅ‚o siÄ™ konieczne i byÅ‚o kontynuowane przez wszystkie organizacje podziemne w czasie okupacji. Szczególny problem w tym wzglÄ™dzie stanowiÅ‚y Å›ciÄ…gajÄ…ce mÅ‚odzież kina, w których wyÅ›wietlano ckliwe romanse, poprzedzane niemieckÄ…, butnÄ… kronikÄ… filmowÄ…. Nie bez znaczenia byÅ‚ też fakt, że dochód z biletów wstÄ™pu byÅ‚ przeznaczony wÅ‚aÅ›nie na antypolskÄ… propagandÄ™.
Formy walki z niepoprawnymi kinomanami byÅ‚y w Krakowie różne: opryskiwanie ubraÅ„, rozlewanie na widowni Å›rodków cuchnÄ…cych i zapalajÄ…cych, rozrzucanie ulotek o treÅ›ci: „Tylko Å›winie siedzÄ… w kinie", a nawet pieczÄ™towanie twarzy nadrukiem utożsamiajÄ…cym z tym zwierzÄ™ciem. Skutki byÅ‚y raczej poÅ‚owiczne, bo nie każdemu widzowi kinowemu trafiaÅ‚a siÄ™ taka przygoda.
We wrzeÅ›niu 1943 r. zdecydowaÅ‚em siÄ™ na akcjÄ™ zniszczenia aparatów projekcyjnych. Oprócz bezpoÅ›rednich skutków chciaÅ‚em osiÄ…gnąć jeszcze inne cele. ZadziaÅ‚ać równoczeÅ›nie wszystkimi grupami i w ten sposób pokazać Niemcom prężność miejscowego Podziemia.
W Krakowie istniaÅ‚o pięć polskich kin: „Uciecha", „Atlantic", „Apollo", „Sztuka" i „Wanda".
NarzÄ™dzia do wykonania zadania stanowiÅ‚y normalne mÅ‚otki, którymi zamierzano rozbić przede wszystkim najcenniejsze części szklano-optyczne w aparatach projekcyjnych. Patrole Szarych Szeregów miaÅ‚y obsÅ‚użyć „Atlantic", „UciechÄ™" i „Apollo", patrol pchor. „Agi" „SztukÄ™", a patrol „Orlika" (ZdzisÅ‚aw Meres) kino „Wanda". Uderzenie zarzÄ…dziÅ‚em w dniu 9 wrzeÅ›nia w trakcie ostatniego seansu.
Przebieg akcji w kinie „Wanda" tak relacjonuje „Orlik": „Grano wówczas film »Marzenie numerowego«. Zaraz po zakoÅ„czeniu ostatniego seansu udaÅ‚em siÄ™ wraz z »LeÅ›nikiem« (Kazimierz Hromniak) do pomieszczenia operatora. ZapukaÅ‚em do drzwi. Cisza. PowtórzyÅ‚em pukanie.
- Kto tam? - odezwał się z wewnątrz głos i
uchyliły się nieco drzwi.
»LeÅ›nik« wcisnÄ…Å‚ siÄ™ bez sÅ‚owa z parabelkÄ… w rÄ™ce, a ja tuż za nim.
- Panowie! Ja mam żonę i dzieci - odezwał się wystraszonym głosem operator.
- To siedź pan cicho, a my tymczasem zrobimy swoje.
Patrzymy po raz pierwszy w życiu na nie znane nam urządzenie, nie wiedząc, jak się do tego zabrać dysponując jedynie młotkiem. Gdzie uderzyć skutecznie, jeśli wszędzie jest żelazo.
- Panie szanowny, jak to zniszczyć? - pytam operatora. - Co tu najważniejsze?
- Soczewki! - podpowiada.
Rozbiliśmy wskazane szkła i co się jeszcze dało.
- Nie wolno wychodzić z kabiny, bo obstawa jest na zewnątrz - zagroziliśmy operatorowi i wyszliśmy na ulicę".
Podobny przebieg miaÅ‚a akcja w pozostaÅ‚ych kinach z wyjÄ…tkiem kina „Apollo", gdzie operator nie otworzyÅ‚ drzwi, a natarczywość nie byÅ‚a wskazana, gdyż wejÅ›cie do kabiny prowadziÅ‚o wprost z ulicy Åšw. Tomasza. Skutki akcji okazaÅ‚y siÄ™ mniejsze niż przypuszczaÅ‚em. Przerwa w programach trwaÅ‚a zaledwie kilka dni. Niemcy byli odpowiednio zaopatrzeni i szybko uzupeÅ‚nili lub wymienili uszkodzone aparaty projekcyjne na nowe. Zawiedzeni wydawali siÄ™ kinomani. Gestapo wÄ™szyÅ‚o i zgrzytaÅ‚o zÄ™bami, cieszyli siÄ™ Polacy, że coÅ› siÄ™ dzieje, że Podziemie dziaÅ‚a.
Åšrodki finansowe, jakimi dysponowaÅ‚ krakowski Kedyw, byÅ‚y w stosunku do potrzeb prawie żadne. BroÅ„ można byÅ‚o nabyć za pieniÄ…dze, bo i takie okazje siÄ™ zdarzaÅ‚y. Potrzebne byÅ‚y pieniÄ…dze także na pomoc dla biedniejszych rodzin, „spalonych" i aresztowanych, a nawet na przekupywanie Niemców w razie potrzeby. Dlatego coraz częściej interesowaÅ‚em siÄ™ ambulansem wywożącym pokaźne miliony z GÅ‚ównej Poczty. Akcje tego typu z uwagi na możliwość demoralizacji byÅ‚y zastrzeżone i wymagaÅ‚y akceptacji samego Komendanta OkrÄ™gu Armii Krajowej.
, Zamiar swój zgÅ‚osiÅ‚em „Jaremie" uzyskujÄ…c jego osobistÄ… przychylność i zrozumienie. Komendant OkrÄ™gu Krakowskiego pÅ‚k „Luty" (Józef Spychalski) byÅ‚ niestety innego zdania.
NadeszÅ‚a jesieÅ„ 1943 r. KtóregoÅ› dnia staÅ‚em na przystanku tramwajowym przy ulicy StarowiÅ›lnej. Deszcz siÄ…piÅ‚ i dmuchaÅ‚ silny wiatr, nasunÄ…Å‚em wiÄ™c gÅ‚Ä™biej czapkÄ™-cyklistówkÄ™ na gÅ‚owÄ™ i czekaÅ‚em cierpliwie, aż coÅ› nadjedzie.
- Pozwoli pan ze mną - usłyszałem za sobą głos i spostrzegłem mundur polskiego policjanta.
- O co chodzi? - zapytałem, nie reagując na zaproszenie.
- Chodźmy do bramy, to pogadamy. Wydaje mi się, że jest pan Żydem - wypalił.
- Chyba pomyÅ‚ka - odrzekÅ‚em, myÅ›lÄ…c równoczeÅ›nie, jak wybrnąć z nieprzyjemnej sytuacji. WiÄ™cej mnie bowiem trapiÅ‚y lewe dokumenty niż bezpodstawne posÄ…dzenie.
- Papiery proszÄ™!
Czytał długo, ruszając ustami. Widać było, że czytanie sprawiało mu trudność.
- Miejsce zamieszkania? - egzaminował.
- Reichsstrasse 76, jak wyraźnie pisze.
- Nie znam takiej ulicy w Krakowie.
- Władza, a nie wie gdzie leży Reichsstrasse? To nieładnie nie znać niemieckich nazw ulic będąc w policyjnej służbie. Reichsstrasse to niegdyś ulica Karmelicka.
Popatrzył na mnie nieco zdetonowany.
- Nie jestem Żydem i nic pan u mnie nie zarobi - wykorzystywałem swoją przewagę. - Zapamiętam sobie numer służbowy, a za kilka dni dowie się pan, że nie wolno zaczepiać porządnych ludzi.
- Co się takiego stało? Wylegitymować nie wolno? - odrzekł mniej pewnie.
- Nie wszystkich i nie dla pieniędzy, bo może za to spaść czapka z głowy.
- No dobrze! Idź pan już sobie.
Wyszedłem na ulicę i odetchnąłem z ulgą. Tym razem udało się.
Dotychczasowe bardziej bojowe akcje i przeżycia z nimi zwiÄ…zane jeszcze mocnej konsolidowaÅ‚y koleżeÅ„stwo w plutonie Szarych Szeregów, ale budziÅ‚y również mój niepokój. WidywaÅ‚em czÄ™sto chÅ‚opców spacerujÄ…cych grupami po Podgórzu lub wysiadujÄ…cych z dziewczÄ™tami na WiÅ›lanym przymurku miÄ™dzy ulicami KrakowskÄ… i StarowiÅ›lnÄ…. KontaktowaÅ‚em siÄ™ osobiÅ›cie zaledwie z kilkoma, znaÅ‚em z widzenia wielu, leczy byÅ‚em przekonany, że wiedzÄ…, niemal wszyscy, kim jestem.
Powrót do obowiÄ…zujÄ…cych zasad organizacyjnych wydawaÅ‚ siÄ™ w ukÅ‚adzie istniejÄ…cego koleżeÅ„stwa i wzajemnych sympatii wprost nierealny. WykluczaÅ‚a to buÅ„czuczna, nierozważna mÅ‚odość. Zdobywanie i posiadanie broni oraz chęć imponowania dziewczÄ™tom od serca rodziÅ‚y ważniactwo i wzmagaÅ‚y poważnie zagrożenie. JednoczeÅ›nie stwierdziÅ‚em, że „Lis" i „Luby" noszÄ… ze sobÄ… bez potrzeby pistolety i przestraszyÅ‚em siÄ™ na dobre. Dostali za to odpowiedniÄ… reprymendÄ™. Czy jednak pomogÅ‚a? A jak postÄ™powali inni, a sÄ…dzÄ™, że nie różnili siÄ™ pod tym wzglÄ™dem od swego dowódcy. Åšwiadczy o tym powojenna relacja „Bezimiennego - JastrzÄ™bia":
„NajwiÄ™cej przyjaźniÅ‚em siÄ™ z »Bunkrem«. Pewnego razu zaraz po zakoÅ„czeniu pracy umówiliÅ›my siÄ™ na Podgórzu. Po przywitaniu spostrzegliÅ›my, że zbliża siÄ™ w naszym kierunku patrol niemiecki legitymujÄ…c przechodniów. ByÅ‚em ubrany po roboczemu. Dokumenty miaÅ‚em w porzÄ…dku i raczej nie obawiaÅ‚em siÄ™ kontroli. »Bunkier« natomiast zaczÄ…Å‚ siÄ™ dziwnie krÄ™cić i rozglÄ…dać. Wycofać siÄ™ jednak byÅ‚o już za późno.
- Wiesz co? Weź moją teczkę i idź osobno, bo
czuję, że się do mnie przy
czepią - zaproponował.
RozeszliÅ›my siÄ™. Każdy z nas zostaÅ‚ wylegitymowany, z tym że »Bunkra« rzeczywiÅ›cie trzymali dÅ‚użej, a nawet obmacywali. Gdy w domu zajrzaÅ‚em do teczki, wÅ‚osy stanęły mi dÄ™ba. ByÅ‚ w niej pistolet.
- Jak mogÅ‚eÅ› mnie tak urzÄ…dzić? Po co nosisz broÅ„ do pracy - robiÅ‚em mu na drugi dzieÅ„ wymówki.
- Nic się nie stało. Wyglądałeś na robociarza i wiedziałem, że nie będą cię kontrolować - tłumaczył się niemądrze i nieprzekonywająco".
NastÄ™pnym ważkim zadaniem, do którego zaczÄ…Å‚em wciÄ…gać swych podkomendnych, byÅ‚a likwidacja agentów i konfidentów gestapo. Problem ten byÅ‚ szczególny jeżeli zważy siÄ™, że sami Niemcy uważali ich za perÅ‚y swego wywiadu.
W Krakowie - jak wspomniałem - stanowiło to istną plagę.
N. S. w opinii wielu uchodziÅ‚a za kobietÄ™ bardzo życzliwÄ… dla ruchu oporu, skupiaÅ‚a wokóÅ‚ siebie i pomagaÅ‚a mÅ‚odym, może nawet należaÅ‚a do którejÅ› z organizacji. Bezlitosne jednak komunikaty wywiadu dowodziÅ‚y, że równie serdecznie przyjmowaÅ‚a gestapowców w swym domu, a na Pomorskiej czuÅ‚a siÄ™ jak u siebie. Co robiÅ‚a, co przygotowywaÅ‚a - trudno dziÅ› dociec. W każdym razie wtedy, we wrzeÅ›niu 1943 r., „Jarema" piliÅ‚, żeby sprawÄ™ jak najszybciej zaÅ‚atwić.
Rozpoznanie przeprowadziÅ‚a „Telimena". Później poszedÅ‚ przebrany za monterów patrol „Pioruna" z Szarych Szeregów i wykonaÅ‚ wyrok.
Sprytniejsza natomiast okazaÅ‚a siÄ™ znana konfidentka Gawdzikowi - Matowska, Å‚adna i buszujÄ…ca wÅ›ród mężczyzn. ZamieszkiwaÅ‚a przy ulicy Sebastiana i byÅ‚a żonÄ… inżyniera, reichsdeutscha. Na dzwonek monterów zareagowaÅ‚a inaczej. PopatrzyÅ‚a przez judasza i nie otworzyÅ‚a drzwi.
- Trzeba było strzelić przez wziernik - wypominali
sobie poniewczasie
chÅ‚opcy z patrolu „Lubego".
W koÅ„cu wrzeÅ›nia 1943 r. uznaÅ‚em, że już czas dobrać siÄ™ do asów tej zdradzieckiej bandy. NakazaÅ‚em „Lisowi" przeprowadzić rozpoznanie mieszkajÄ…cego przy ulicy DÅ‚ugiej nr 28 MichaÅ‚a Pankowa.
- My go bÄ™dziemy „robić"? - dociekaÅ‚ podniecony.
- Na takich jesteście jeszcze za mało doświadczeni. To niebezpieczna sztuka.
- Może pan? - indagował przenikliwie.
- Nie powiedziałem tego.
MichaÅ‚ Panków, nacjonalista ukraiÅ„ski, miÄ™dzynarodowy agent hitlerowskiego wywiadu, uczestniczyÅ‚ w dniu 25 lipca 1934 r. w zamordowaniu dra Engelberta Dollfussa, ówczesnego kanclerza Austrii. Po tragicznym wrzeÅ›niu 1939 r. znalazÅ‚ siÄ™ w Krakowie i zaczÄ…Å‚ dziaÅ‚ać jako zdecydowany wróg narodu polskiego. Już w 1940 r., pod pretekstem przerzutu na WÄ™gry, doprowadziÅ‚ do wsypy okoÅ‚o 30 oficerów polskich z terenu powiatu myÅ›lenickiego i limanowskiego. Nie gardziÅ‚ także żadnÄ… okazjÄ… aby podejrzanych o antyniemieckÄ… dziaÅ‚alność przekazywać w rÄ™ce oprawców z ulicy Pomorskiej. Później pilnowaÅ‚ interesów gestapo w Arbeitsamcie przy ulicy Lubelskiej.
Za te zasÅ‚ugi Panków dorobi! siÄ™ w Krakowie jako jeden z pierwszych wyroku Å›mierci wydanego przez sÄ…d Polski Podziemnej. Do rozpoznania Pankowa „Lis" wyznaczyÅ‚ „Å»ywiÄ™", „OlgÄ™", „GrażynÄ™" i „AlinÄ™". „Å»ywiÄ…" byÅ‚a szczególnie ofiarna w pracy konspiracyjnej. PokazaÅ‚em jej dość niewyraźne zdjÄ™cie Pankowa, adres zamieszkania i daÅ‚em odpowiednie instrukcje.
- Proszę notować codziennie w minutowym układzie, kiedy i dokąd
Panków chodzi. To bardzo ważne - podkreÅ›liÅ‚em.
Po kilku dniach miaÅ‚em szczegóÅ‚owe na ten temat raporty. Harcerki spisaÅ‚y siÄ™ znakomicie. Z meldunków wynikaÅ‚o, że liczÄ…cy okoÅ‚o 35 lat agent jest po staro-kawalersku regularny. WychodziÅ‚ z domu na ogóÅ‚ punktualnie, wstÄ™powaÅ‚ zwykle do kawiarni Noworolskiego przy ulicy DÅ‚ugiej, a niekiedy lubiÅ‚ zachodzić do kapelusznika Hamerlaka przy ulicy SÅ‚awkowskiej.
Najpewniejszy wydawaÅ‚ siÄ™ moment jego wyjÅ›cia z domu i przemarsz przez ulicÄ™ DÅ‚ugÄ…. Nieostrożny czy zbyt pewny siebie? - zastanawiaÅ‚em siÄ™ analizujÄ…c raporty. Tu trzeba byÅ‚o siÄ™ liczyć z przeciwnikiem, jego doÅ›wiadczeniem, z kontrakcjÄ…. Dlatego na wykonawców zadania wyznaczyÅ‚em siebie i „Spokojnego". ZgÅ‚osić „Staremu"? - myÅ›laÅ‚em o szefie Kedywu. Lepiej nie! ZakazaÅ‚ przecież udziaÅ‚u w bezpoÅ›rednich akcjach bez swojej zgody z uwagi na bezpieczeÅ„stwo dowództwa. Ale z drugiej strony przecież w czasie pierwszego spotkania mówiÅ‚ wÅ‚aÅ›nie o Pankowie - rozgrzeszaÅ‚em swojÄ… niesubordynacjÄ™.
Ppor. „Spokojny" - zgodnie ze wstÄ™pnÄ… umowÄ… - zajmowaÅ‚ siÄ™ dotychczas wyÅ‚Ä…cznie szkoleniem dywersyjnym. ZdążyÅ‚ już obskoczyć prawie wszystkie terenowe Obwody Kedywu i grupÄ™ pchor. „Agi" w Krakowie. PropozycjÄ™ wziÄ™cia udziaÅ‚u w likwidacji Pankowa przyjÄ…Å‚ z zadowoleniem.
Mój plan byÅ‚ alternatywny. ZakÅ‚adaÅ‚ wykonanie wyroku rano w kamienicy na klatce schodowej albo na ulicy DÅ‚ugiej koÅ‚o domu nr 12, gdzie znajdowaÅ‚a siÄ™ brama przechodnia na KrowoderskÄ…. WykluczyÅ‚em ewentualność wejÅ›cia pod jakimÅ› pozorem do mieszkania agenta. Na to siÄ™ nie da on nabrać, zbyt szczwany to lis - rozumowaÅ‚em. Wystawiaczem i ubezpieczajÄ…cym miaÅ‚ być „Spokojny", rolÄ™ egzekutora pozostawiÅ‚em sobie. W pierwszych dniach października 1943 r, skontaktowaÅ‚em „Spokojnego" z „Å»ywiÄ…", która miaÅ‚a mu wskazać Pankowa.
I tym razem zbrodniarz dopisaÅ‚. Z domu wyszedÅ‚ punktualnie przed godzinÄ… 8. Za kilka dni wybraliÅ›my siÄ™ na ulicÄ™ DÅ‚ugÄ…, by wykonać zadanie wedÅ‚ug pierwszej wersji planu. StanÄ™liÅ›my na póÅ‚piÄ™trze ponad mieszkaniem Pankowa i czekaliÅ›my. W momencie jego wyjÅ›cia mieliÅ›my zejść po schodach i wymierzyć sprawiedliwość.
PoczuÅ‚em siÄ™ nieco zdetonowany, gdy zobaczyÅ‚em na drzwiach, chyba o piÄ™tro wyżej, wizytówkÄ™ z nazwiskiem Morcinek. A to pech - pomyÅ›laÅ‚em przypominajÄ…c sobie wypowiedź niesÅ‚awnej pamiÄ™ci Tadeusza K. w NiepoÅ‚omicach, że mój dÅ‚ugoletni kolega szkolny Alfons Morcinek mieszka w Krakowie gdzieÅ› przy ulicy DÅ‚ugiej. BÄ™dzie dopiero heca, jak mnie zobaczy i zacznie wspominać dawne czasy a akcja spali tymczasem na panewce. Wbrew ludzkiej naturze marzyÅ‚em o tym, by nie spotkać miÅ‚ego sercu przyjaciela i dÅ‚ugoletniego druha. Z mieszkania obok popÅ‚ynęły mimo wczesnej pory takty muzyki fortepianowej. ByÅ‚ to marsz żaÅ‚obny Chopina.
- SÅ‚yszysz? Nie mógÅ‚ wybrać lepszej okazji - burknÄ…Å‚em i uÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ mimo woli do „Spokojnego".
Lokatorzy wysypywali siÄ™ z mieszkaÅ„ spieszÄ…c do pracy i patrzyli na nas z ukosa. Tylko Panków, jak na zÅ‚ość, nie wychodziÅ‚.
Po godzinie 8 opuściliśmy stanowiska. Czekać dłużej nie było sensu.
Dnia 12 października 1943 r. poszliÅ›my znów na DÅ‚ugÄ…, by wykonać zadanie. Tym razem likwidacji Pankowa mieliÅ›my dokonać na ulicy. Dość duży poranny ruch. i zaaferowanie przechodniów gonitwÄ… do pracy winny być naszym sprzymierzeÅ„cem. Ubrani odmiennie zajÄ™liÅ›my planowane stanowiska. „Spokojny" stanÄ…Å‚ na trotuarze naprzeciw domu Pankowa, ja zaÅ› po stronie ulicy z parzystymi numerami domów, gdyż tÄ™dy chodziÅ‚ on zwykle. Moment wyjÅ›cia agenta z kamienicy miaÅ‚ zaawizować „Spokojny" bÅ‚yskiem lusterka, przejść na drugÄ… stronÄ™ ulicy i ubezpieczać kolegÄ™ w akcji. ZakÅ‚adaliÅ›my, że wyrok zostanie wykonany koÅ‚o domu nr 12, po czym wycofamy siÄ™ przez bramÄ™ przechodniÄ… na ulicÄ™ KrowoderskÄ…, przejdziemy placem Biskupim i wsiÄ…dziemy nastÄ™pnie do tramwaju na ulicy Karmelickiej.
PrzechadzaÅ‚em siÄ™ tam i z powrotem, zerkajÄ…c czujnie na umówiony znak Na rogu DÅ‚ugiej i Basztowej spostrzegÅ‚em stojÄ…cego kolegÄ™, Wacka WdziÄ™cznego, i szybko zawróciÅ‚em. Oby mnie nie zauważyÅ‚ - pomyÅ›laÅ‚em, chociaż byÅ‚em go pewien w każdej sytuacji.
Twarze przechodniów zmÄ™czone, ponure, bez uÅ›miechu migaÅ‚y przed moimi oczyma, ustÄ™pujÄ…c miejsca nowym. ChÅ‚ód stali na brzuchu przypominaÅ‚ o zadaniu. W mózgu, jak zwykle w takich wypadkach bywa, kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ nie-prawowierne myÅ›li. Zabić czÅ‚owieka? Czy masz prawo odbierać komuÅ› życie tak podstÄ™pnie, nie w walce? Przecież nie bÄ™dzie miaÅ‚ napisane ne czole, że jest Å‚otrem spod ciemnej gwiazdy. ZajÄ™ty takimi demobilizujÄ…cymi rozważaniami zaniedbaÅ‚em na moment obserwacji „Spokojnego". OcknÄ…Å‚em siÄ™, gdy zobaczyÅ‚em, jak przechodzi on jezdniÄ™ i bÅ‚yska nerwowo lusterkiem.
NadchodziÅ‚ decydujÄ…cy moment akcji. WzmogÅ‚o siÄ™ coÅ› we mnie i zagraÅ‚o wrÄ™cz odmiennÄ… niż przed chwilÄ… nutÄ…. DziaÅ‚asz w imiÄ™ prawa i z woli narodu. Masz sukinsynowi wymierzyć sprawiedliwość i zapÅ‚acić za mÄ™ki i Å›mierć tych, którzy z jego porÄ™ki i wskutek jego dziaÅ‚ania byli torturowani w wiÄ™zieniach, ginÄ™li w obozach i od kul takich jak on zbirów.
W tej chwili zauważyłem zbliżającego się Pankowa. Zbrodniarz szedł w towarzystwie kobiety i z dużym wilczurem na smyczy. Pod brązowym, naciśniętym na oczy kapeluszem widniała pociągła, ordynarna w wyrazie twarz. Obecność kobiety i psa były dla mnie zaskoczeniem. Ona zacznie krzyczeć, a wilczur może stanąć w ich obronie.
IdÄ…c za zbrodniarzem, na wysokoÅ›ci kamienicy nr 12 wyciÄ…gnÄ…Å‚em bÅ‚yskawicznie pistolet i podwójnym strzaÅ‚em wypaliÅ‚em w gÅ‚owÄ™ zbira. Panków zwinÄ…Å‚ siÄ™ niczym szmata i upadÅ‚ na trotuar. Teraz staÅ‚em przez chwilÄ™ w pogotowiu czekajÄ…c na reakcjÄ™ kobiety i ewentualny atak psa. Zachowanie kobiety byÅ‚o dziwne. OdskoczyÅ‚a, nieco w bok i bez sÅ‚owa ruszyÅ‚a dalej. Wilczur zaÅ›, jakby wstydzÄ…c siÄ™ swego pana, zaskowyczaÅ‚ i umknÄ…Å‚ w rozpraszajÄ…cy siÄ™ tÅ‚um przechodniów.
- Dość! - usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os „Spokojnego"
przypominajÄ…cy o odwrocie.
RuszyÅ‚em w kierunku bramy przechodniej, a za mnÄ… „Spokojny". WÅ‚aÅ›nie
na ulicÄ™ DÅ‚ugÄ… wychodziÅ‚ stamtÄ…d raźnym krokiem jakiÅ› mężczyzna. Pistolety w rÄ™kach wycofujÄ…cych siÄ™ zaskoczyÅ‚y go i przeraziÅ‚y. ZbladÅ‚ jak Å›ciana wtuliÅ‚ siÄ™ w mur kamienicy i mimo woli podniósÅ‚ rÄ™ce w górÄ™.
- Uciekaj pan stÄ…d! - krzyknÄ…Å‚ „Spokojny".
OniemiaÅ‚y nie mógÅ‚ ruszyć z miejsca, aż „Spokojny" szarpnÄ…Å‚ go i wypchnÄ…Å‚ na trotuar.
W wyjściu na ulicę Krowoderską natknęliśmy się niespodzianie na niemieckiego oficera. Przystanęliśmy. Elegancki przedstawiciel herrenvolku zdębiał na chwilę widząc w moim ręku broń. Gdy jednak minął bramę, poderwał się i ostrym szpuntem pobiegł w kierunku Plant.
Dalszy odskok przez BiskupiÄ… do Karmelickiej odbyÅ‚ siÄ™ już bez' przeszkód. Nogi tylko pchaÅ‚y nas dziwnie do przodu, choć wydawaÅ‚o siÄ™, że idziemy spokojnie i powoli.
NastÄ™pnego dnia odwiedziÅ‚em Wacka WdziÄ™cznego, którego widziaÅ‚em na DÅ‚ugiej, by usÅ‚yszeć autorytatywnÄ… relacjÄ™ o wydarzeniu. On, jak i inni rzekomi Å›wiadkowie, opisywali wykonawców wyroku jako postawnych mężczyzn, niemal wielkoludów. W istocie obaj byliÅ›my niskiego wzrostu. „Spokojny" mierzyÅ‚ 160 cm w kapeluszu, ja zaÅ› - w takim wyposażeniu - nieco wiÄ™cej.
Komendant Kedywu przyjÄ…Å‚ meldunek o likwidacji Pankowa i o dziwo nie udzieliÅ‚ mi nagany za bezpoÅ›redni w niej udziaÅ‚. Przeciwnie, zarzÄ…dziÅ‚ zaraz okolicznoÅ›ciowy raport i udzieliÅ‚ pochwaÅ‚y przed frontem obecnych na „trójce" konspiratorów. LubiÅ‚, jak siÄ™ zdaje, tego rodzaju kameralne parady, bo urzÄ…dzaÅ‚ je dość czÄ™sto i przy lada okazji.
PrzemyÅ›liwaÅ‚em teraz nad nastÄ™pnym uderzeniem. UważaÅ‚em, że Kedyw ma dość siÅ‚y w ludziach, wywiadzie i uzbrojeniu, by przystÄ…pić do zdecydowanej rozprawy z bandÄ… Diamanda. OkolicznoÅ›ci ku temu sprzyjaÅ‚y jak najbardziej. WÅ‚aÅ›nie „Rak" postaraÅ‚ siÄ™ o wprost idealny punkt obserwacyjny w domu przy ulicy SÅ‚awkowskiej 6, gdzie mieÅ›ciÅ‚a siÄ™ gÅ‚ówna baza zdradzieckiej szajki.
Z mieszkania pani Lorencowej, znajdujÄ…cego siÄ™ w prawej oficynie, naprzeciwko kwatery Diamanda, widać byÅ‚o jak na dÅ‚oni obszerny podwórzec i wszystko, co siÄ™ tam dzieje.
WstÄ™pne rozpoznanie rozpoczÄ…Å‚em sam. Gdyby tak dostać razem Diamanda, Appelów, Gottlieba;' Birnera i „piÄ™knÄ… KrysiÄ™" BrandstatterównÄ™. Ba, ale jak? Wyniki powierzchownej obserwacji wskazywaÅ‚y niestety, że Å»ydzi sÄ… nieregularni i nie lubiÄ… chodzić grupowo. Zanim jednak coÅ› konkretnego przedsiÄ™wziÄ…Å‚em, zakotÅ‚owaÅ‚o siÄ™ w Krakowie i w Szarych Szeregach.
JesieniÄ… 1943 r. nie wiodÅ‚o siÄ™ Niemcom w wojnie. Najważniejszy wschodni front groziÅ‚ już katastrofÄ…. W koÅ„cu listopada ustaliÅ‚ siÄ™ on na linii Leningrad - StarajÄ… Russa - Newel - Witebsk - Orsza - KorosteÅ„ - Krzywy Róg - Nikopol, z podstawÄ… wyjÅ›ciowÄ… do nowej, zimowej ofensywy.
Generalne Gubernatorstwo staÅ‚o siÄ™ nagle z gÅ‚Ä™bokiego zaplecza strefÄ… przyfrontowÄ…. A byÅ‚o tu coraz mniej spokojnie. Z każdym niemal dniem narastaÅ‚ sabotaż, dywersja i otwarta walka partyzancka. „Bandyckie Gangstergau" od poczÄ…tku swego istnienia wiÄ…zaÅ‚o znaczne siÅ‚y policyjno-wojskowe. Dla utrzymania bezpieczeÅ„stwa na tym terenie potrzebne byÅ‚o Niemcom w 1942 r. aż 450 000 wojska i 100 000 esesmanów i policji, ale wiosnÄ… 1944 r. i ta ilość nie wystarczaÅ‚a.
Za najwÅ‚aÅ›ciwsze antidotum przeciwdziaÅ‚ajÄ…ce dywersji w Generalnym Gubernatorstwie hitlerowscy spece od bezpieczeÅ„stwa uznali dalsze wzmożenie terroru i represji wobec SpoÅ‚eczeÅ„stwa polskiego. Do sÅ‚awetnego rozporzÄ…dzenia Himmlera z lipca 1942 r. o zwalczaniu „bandytyzmu" na terenach polskich i rosyjskich, parafowanego osobiÅ›cie przez Hitlera, doszedÅ‚ w październiku 1943 r. nowy dekret, tym razem Generalnego Gubernatora Hansa Franka.
RozporzÄ…dzenie z dnia 2 października 1943 r. o zwalczaniu zamachów podejmowanych przeciwko „dzieÅ‚u niemieckiej odbudowy" w Generalnym Gubernatorstwie (Dziennik Gen. Gubern. nr 82/1943) udzielaÅ‚o policji specjalnych peÅ‚nomocnictw. PrzewidywaÅ‚y one powoÅ‚ywanie sÄ…dów doraźnych, które w skÅ‚adzie 3 osób z Sicherheitzpolizei orzekaÅ‚y o winie z natychmiastowym wykonaniem kary, bez prawa obrony podsÄ…dnego. Kara byÅ‚a jedna - Å›mierć. GroziÅ‚a mieszkaÅ„com nie bÄ™dÄ…cym Niemcami, którzy utrudniali „dzieÅ‚o odbudowy" na terenach GG. Osoby wspóÅ‚dziaÅ‚ajÄ…ce ze sprawcÄ… lub wiedzÄ…ce o jego dziaÅ‚alnoÅ›ci miaÅ‚y być karane na równi ze sprawcÄ….
W ten sposób prezydent niemieckiej Akademii Prawa, dr Hans Frank, sankcjonowaÅ‚ praktycznie nieoficjalne morderstwa oraz zbrodniczÄ… samowolÄ™ gestapowców i żandarmów. PrzykÅ‚adne, publiczne egzekucje miaÅ‚y w przeÅ›wiadczeniu jego i jemu podobnych odstraszyć i skÅ‚onić spoÅ‚eczeÅ„stwo polskie do zaprzestania walki z niemieckim okupantem i do lojalnego podporzÄ…dkowania siÄ™ okupacyjnemu prawu. Faktem jest, że ten bezprecedensowy dekret okazaÅ‚ siÄ™ w pierwszej fazie dziaÅ‚ania uderzeniem trafnym psychologicznie. OgÅ‚aszane przez „szczekaczki", oraz w „GoÅ„cu Krakowskim" i rozlepiane na murach „listy Å›mierci" robiÅ‚y przygnÄ™biajÄ…ce wrażenie i wywoÅ‚ywaÅ‚y kontrowersyjne zdania na temat formy i celowoÅ›ci podziemnej walki. Dotychczasowe skryte, nie publikowane morderstwa w katowni gestapo przy ulicy Pomorskiej, na Wzgórzach KrzesÅ‚awickich, w wiÄ™zieniach na Montelupich i Åšw. MichaÅ‚a czy w obozie w PÅ‚aszowie byÅ‚y wprawdzie ogólnie znane, ale jako niewidoczne, oficjalnie nie potwierdzane, pozostawiaÅ‚y rodzinom i bliskim nadziejÄ™. Podawane na „listach Å›mierci" nazwiska ucinaÅ‚y te zÅ‚udzenia, rejestrowaÅ‚y bowiem fakty, które kÅ‚uÅ‚y cierniem w serce, pozostawiajÄ…c tylko Å‚zy i rozpacz.
Odpowiedzialność zbiorowÄ… stosowali Niemcy bez umiaru i wedÅ‚ug swego uznania. W dniu 20 października 1943 r. przy ulicy Mazowieckiej rozstrzelali 20 więźniów z wiÄ™zienia na Montelupich w odwet za zabicie volksdeutscha WierzchosÅ‚awskiego; tego samego dnia rozstrzelali 10 więźniów przy ulicy PrÄ…dnickiej za zamach na volksdeutscha KostkÄ™; 21 października przy ulicy WÄ…sowicza 44/46 rozstrzelali 12 żoÅ‚nierzy AK za zlikwidowanie konfidenta gestapo, byÅ‚ego majora WP, volksdeutscha WÅ‚adysÅ‚awa GostyÅ„skiego. Marzeniem Franka wypowiedzianym na zebraniu NSDAP w dniu 15 stycznia 1944 r., byÅ‚o mordowanie 100 Polaków za jednego Niemca. Po dyskusji ustalono normÄ™: tylko 10.
W samej tylko Warszawie do sierpnia 1944 r. dokonano 46 egzekucji publicznych rozstrzeliwujÄ…c 2705 więźniów. Sprawa „list Å›mierci" byÅ‚a wówczas i po okupacji tematem dyskusji. Zapytywano czy w warunkach stosowania odpowiedzialnoÅ›ci zbiorowej otwarta dywersja jest sensownÄ… formÄ… walki?
Z pewnoÅ›ciÄ… rozstrzelanie każdego Polaka byÅ‚o niepowetowanÄ… stratÄ… dla narodu polskiego, straszliwÄ… tragediÄ… osobistÄ… dla rodziny, gorzkim przeżyciem dla kolegów i przyjacióÅ‚. Czy jednak ludzie ci mieli szansÄ™ uratowania siÄ™, przetrwania wojny? Odpowiedź jest jednoznaczna: nie mieli takiej szansy. Byli przecież przeważnie żoÅ‚nierzami Podziemia z udowodnionÄ… antyhitlerowskÄ… „wywrotowÄ…" dziaÅ‚alnoÅ›ciÄ…. Ginęły przecież miliony mniej od nich winnych lub zgoÅ‚a niewinnych, nie wystÄ™pujÄ…cych przeciwko wÅ‚adzy niemieckiej ludzi i to tylko w ramach zbrodniczego planu biologicznego wyniszczenia narodu polskiego. A o tym, że zamiar takiego wyniszczenia istniaÅ‚, Å›wiadczy chociażby tragedia Zamojszczyzny i te wÅ‚aÅ›nie nie podawane na afiszach, skrupulatnie zacierane mordy zbiorowe dokonywane od poczÄ…tku do koÅ„ca okupacji. To zaÅ›, że Polak nie umie ginąć marnie, bez walki, jest wielkim darem natury, źródÅ‚em narodowego odradzania siÄ™, naszym „być albo nie być". Dlatego też - mimo ustawy Franka i bolesnych ;strat - walka trwaÅ‚a nadal. StawaÅ‚a siÄ™ coraz bardziej bezpardonowa. Nawet Niemcy przekonali siÄ™, że nowe metody terroru nie dajÄ… zamierzonych rezultatów i od poÅ‚owy 1944 r. zaniechali publicznych egzekucji.
Uliczne, egzekucje zaszokowaÅ‚y Kraków, a szczególnie boleÅ›nie uderzyÅ‚y w Szare Szeregi.
Pierwsze aresztowania w podgórskim hufcu »Rój« zaczęły siÄ™ dość wczeÅ›nie i to bez zwiÄ…zku z jego dywersyjnÄ… dziaÅ‚alnoÅ›ciÄ…. W koÅ„cu lipca 1943 r. gestapo aresztowaÅ‚o „BacÄ™" (Stefan WytyÅ›nik), którego udaÅ‚o siÄ™ rodzinie, zdaje siÄ™ przez sprawczyniÄ™ wsypy, wyciÄ…gnąć. Zagrożony patrol w skÅ‚adzie „Mahomet" (WÅ‚adysÅ‚aw SuÅ‚ek), „Baca" i „Lawina" (Józef Drapich) wyjechaÅ‚ później na roboty do Niemiec, unikajÄ…c przejÅ›ciowo aresztowania.
Na poczÄ…tku wrzeÅ›nia 1943 r. wpadÅ‚ w rÄ™ce gestapo, w nieznanych bliżej okolicznoÅ›ciach, dowódca podgórskiego hufca „Szulce" - „Franek" (Franciszek Baraniuk). W miejsce aresztowanego na dowódcÄ™ plutonu wyznaczono „Misia" (WiesÅ‚aw ZapaÅ‚owicz) 11.
WczeÅ›niej wysÅ‚ano do Warszawy - bez uzgodnienia z Kedywem - „Szatana" i „Å»elaznego" celem przeszkolenia i wziÄ™cia udziaÅ‚u w jakiejÅ› akcji Szarych Szeregów. W drodze powrotnej dwójka ta zatrzymaÅ‚a siÄ™ w CzÄ™stochowie u ciotki „Å»elaznego", gdzie zostaÅ‚a aresztowana przez Niemców. Na szczęście udaÅ‚o siÄ™ im zbiec. Jednakże na stacji w Krakowie czekaÅ‚o już gestapo i schwytaÅ‚o ich ponownie. PrzesÅ‚ana wkrótce przez „Å»elaznego" wiadomość z Montelupich i gryps „Szatana" potwierdziÅ‚y smutny fakt wpadki tego najbardziej bojowego i obiecujÄ…cego patrolu. Na domiar zÅ‚ego Niemcy aresztowali brata „Å»elaznego", Arkadiusza Jagusia („Kadek"), a potem jeszcze jego kuzyna WiesÅ‚awa Jagusia („Arkadiusz").
Wkrótce potem gestapo aresztowaÅ‚o „MÅ›ciwoja" (BogusÅ‚aw Folwark), „Sulibora" (StanisÅ‚aw PÅ‚awecki) i „LasotÄ™" (Andrzej NiziÅ„ski).
W październiku 1943 r. trochÄ™ uspokoiÅ‚o siÄ™. Dalsze wsypy nie nastÄ™powaÅ‚y, zagrożenie mijaÅ‚o. MÅ‚odzi żoÅ‚nierze dzielnie znosili tortury i przesÅ‚uchania, jak na harcerzy i Polaków przystaÅ‚o. Wielu z nich oddaÅ‚o ojczyźnie swe mÅ‚ode życie wÅ‚aÅ›nie w pierwszych egzekucjach ulicznych. Ich nazwiska znalazÅ‚y siÄ™ na listach rozstrzelanych na Mazowieckiej, WÄ…sowicza, PrÄ…dnickiej i pod StarÄ… BożnicÄ… przy Szerokiej 24, gdzie dokonano egzekucji 28 października 1943 r.
KrajaÅ‚o siÄ™ serce, zaciskaÅ‚y pięści w bezsilnoÅ›ci, że nic nie można im pomóc. Gdyby tak znać lub przewidzieć miejsce egzekucji - przychodziÅ‚y desperackie myÅ›li i marzenia o zemÅ›cie za wszelkÄ… cenÄ™. Niestety los sprzyjaÅ‚ silniejszym. ModÅ‚y narodu i woÅ‚ania o pomstÄ™ do Boga nie skutkowaÅ‚y. W Podziemiu nastÄ…piÅ‚a chwilowa konsternacja. Strzelać czy zaprzestać zbrojnych aktów walki? - zastanawiano siÄ™, a decyzja byÅ‚a niezmiernie trudna.
Plugawi konfidenci, agenci, zdrajcy czuli siÄ™ bezpieczniej, skoro za ich marny żywot pÅ‚aciÅ‚o życiem 10 Polaków. Podnosili gÅ‚owy, zaczynali grozić jawnie.
- ZaÅ‚atwcie kolego wreszcie tÄ™ E. W. - prosiÅ‚ mnie „Wiktor" z Komendy OkrÄ™gu. - Krzyczy szmata na caÅ‚Ä… kamienicÄ™, że jestem bandytÄ… z AK i wkrótce mnie wykoÅ„czy, terroryzuje wszystkich dookoÅ‚a. W październiku 1943 r. upojona ulicznymi egzekucjami poczuÅ‚a za sobÄ… siÅ‚Ä™ i uznaÅ‚a siÄ™ za tak wielkÄ…, że Polacy powinni giąć siÄ™ przed niÄ… w pokÅ‚onach.
Nie doczekaÅ‚a wymuszonych hoÅ‚dów. W ostatniej dekadzie października patrol „Bunkra" wykonaÅ‚ wyrok 1 przerwaÅ‚ jej dalszÄ… wspinaczkÄ™ po szczeblach konfidenckiej kariery.
Przyhamowany ulicznymi egzekucjami zamiar rozprawienia siÄ™ z szajkÄ… Diamanda odżyÅ‚ wkrótce, ale w innej wersji. WÅ‚aÅ›nie wywiad donosiÅ‚, że zdradziecka paczka upatrzyÅ‚a sobie kawiarniÄ™ „ZiemiaÅ„skÄ…" (obecnie „Telimena") przy ulicy MikoÅ‚ajskiej na miejsce towarzyskich spotkaÅ„. Okazja do hurtowej likwidacji wydawaÅ‚a siÄ™ niemal idealna. Nie mogÅ‚em jej przegapić.
Plan akcji byÅ‚ prosty. Rozpoznanie przeprowadzÄ… harcerki. Dwuosobowy patrol wejdzie do kawiarni i wystrzela z peemów hitlerowskich sÅ‚ugusów. Odskok pieszy w pobliskie Planty ubezpieczÄ… chÅ‚opcy z zewnÄ…trz. Na jakÄ…kolwiek motoryzacjÄ™ nie można byÅ‚o nadal liczyć.
Strzelać celnie umiaÅ‚em ja i „Spokojny". Zamiar swój zgÅ‚osiÅ‚em szefowi Kedywu i uzyskaÅ‚em jego aprobatÄ™. Sprawy uÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ jeszcze pomyÅ›lniej po mojej rozmowie z „CzesÅ‚awem", z którym siÄ™ mocno zaprzyjaźniÅ‚em.
Ppor. „CzesÅ‚aw" (CzesÅ‚aw Skrobecki) byÅ‚ czÅ‚onkiem konspiracji niemal od poczÄ…tku niemieckiej okupacji. Jako dowódca PodokrÄ™gu ZwiÄ…zku Odwetu przetrwaÅ‚ szczęśliwie wsypÄ™ tego ugrupowania w 1941 r. i przez kilkanaÅ›cie miesiÄ™cy dziaÅ‚aÅ‚ samodzielnie do czasu ponownego nawiÄ…zania kontaktu z nowym dowództwem. NiezbÄ™dne Å›rodki finansowe na cele organizacyjne oraz na pomoc dla aresztowanych i zagrożonych zdobywaÅ‚ z podrabiania bezugscheinów i fleischkart przysÅ‚ugujÄ…cych Niemcom. Przed Å›wiÄ™tami Wielkanocnymi 1942 r. ludzie z ZO wykupili po przydziaÅ‚owych cenach caÅ‚y niemal zapas miÄ™sa i wÄ™dlin przeznaczony dla reichsdeutschów i volksdeutschów w Krakowie i częściowo na ÅšlÄ…sku. Przypadkowo aresztowany w 1943 r. wyszedÅ‚ wkrótce na wolność, ale zgodnie z zasadami konspiracji byÅ‚ izolowany przez kilka miesiÄ™cy. WróciÅ‚ do pracy we wrzeÅ›niu tegoż roku jako dowódca oddziaÅ‚ów dyspozycyjnych Kedywu w Krakowie.
„CzesÅ‚aw" poinformowaÅ‚ mnie, że „Orlik" ma szansÄ™ szybkiego rozpracowania szajki Diamanda, bowiem jego eks-kolega z kamienicy Ryszard Å»abiÅ„ski wspóÅ‚pracuje z tÄ… bandÄ… i zwierza mu siÄ™ czÄ™sto ze swoich konfidenckich sukcesów.
W ten sposób odpadÅ‚a potrzeba angażowania harcerek, gdyż od: Å»abiÅ„skiego można byÅ‚o siÄ™ dowiedzieć kto i kiedy przychodzi do „ZiemiaÅ„skiej" i do kogo należy strzelać.
Pierwszy plan ulegÅ‚ dalszej modyfikacji w sensie skÅ‚adu osobowego wykonawców. Na poczÄ…tku listopada 1943 r. dostaÅ‚em polecenie zorganizowania wspólnej akcji z OW PPS, co byÅ‚o wynikiem odgórnego porozumienia, cementujÄ…cego naszÄ… Å›ciÅ›lejszÄ… wspóÅ‚pracÄ™ z oddziaÅ‚ami bojowymi PPS.
Dla omówienia wspóÅ‚dziaÅ‚ania spotkaÅ‚em siÄ™ z „Kartuskim" (Kazimierz HaÅ‚oÅ„) na ulicy Kopernika. WiedziaÅ‚em, że socjaliÅ›ci dysponujÄ… nielicznÄ…, ale dobrze zorganizowanÄ… grupÄ… bojowÄ… pod dowództwem „Romana" (Marian Bomba). Energiczny i rzutki rozmówca wydawaÅ‚ siÄ™ potwierdzać takÄ… wÅ‚aÅ›nie opiniÄ™.
Naświetliłem
„Kartuskiemu" ogólnie plan akcji. Zainteresowany tym.
wielce wypytywaÅ‚ mnie o poszczególnych konfidentów i zdziwiÅ‚ siÄ™ mocno,
gdy padło nazwisko Kluska.
- Kłusek? Może Stanisław? To przecież nasz człowiek. Pracuje w fabryce mebli u Mannego.
- I równoczeÅ›nie jest kapusiem gestapo - dokoÅ„czyÅ‚em jego wypowiedź.
- To niemożliwe!
- Dla pewnoÅ›ci sprawdzÄ™, czy to ten. Zdaje mi siÄ™ jednak, że macie w swoich szeregach konfidenta. WspóÅ‚dziaÅ‚anie wyobrażam sobie w ten sposób, że dajÄ™ do wyboru: albo ubezpieczacie akcjÄ™ na zewnÄ…trz, albo wykonujecie akcjÄ™ i strzelacie'.
- My strzelamy - zdecydowaÅ‚ ambitnie „Kartuski".
Przy takim rozwiÄ…zaniu udziaÅ‚ trzech grup - PPS, Szarych Szeregów i „Orlika" - wydaÅ‚ siÄ™ ze wzglÄ™dów konspiracyjnych i organizacyjnych niecelowy. PostanowiÅ‚em wiÄ™c caÅ‚kowicie wyÅ‚Ä…czyć z akcji harcerzy, a rozpoznanie i ubezpieczenie zlecić patrolowi „Orlika".
OmówiÅ‚em zaistniaÅ‚Ä… sytuacjÄ™ z „CzesÅ‚awem" i skontaktowaÅ‚em go z „Kartuskim". Wszystko nie ukÅ‚adaÅ‚o siÄ™ jednak tak, jak trzeba. IrytowaÅ‚y mnie już dokonywane i opóźniajÄ…ce akcjÄ™ zmiany. To zaÅ›, co dalej nastÄ…piÅ‚o, dowodziÅ‚o, że los wyraźnie sprzyjaÅ‚ szajce konfidentów. Wprowadzony przez „Orlika" do ZiemiaÅ„skiej patrol PPS czy to w wyniku podejrzanego zachowania siÄ™, czy może rozpoznany przez któregoÅ› z konfidentów, wpadÅ‚ w niemaÅ‚e tarapaty. Zdradziecka szajka zaatakowaÅ‚a niespodziewanie pierwsza i zorganizowaÅ‚a obÅ‚awÄ™ na znajdujÄ…cych siÄ™ w kawiarni bojowców PPS. Ci okazali siÄ™ szczęśliwie na tyle sprytni, że w ostatniej niemal chwili zdoÅ‚ali wywinąć siÄ™ z zasadzki i bezpiecznie uciec. Niemniej jednak wspóÅ‚dziaÅ‚anie z socjalistami spaliÅ‚o na panewce, a wyrobnicy gestapo stali siÄ™ bardziej czujni i wrażliwi na to, co siÄ™ wokóÅ‚ nich dzieje.
Prawie równoczeÅ›nie z tym wydarzeniem nastÄ…piÅ‚ akt drugi tragedii w Szarych Szeregach.
WrzeÅ›niowe aresztowania. i cisza, jaka po nich nastaÅ‚a, utwierdziÅ‚a harcerzy w przekonaniu, że wsypa nie bÄ™dzie siÄ™ dalej rozszerzaÅ‚a. Wielu ukrywajÄ…cych siÄ™ zaczęło już zaglÄ…dać i powracać na staÅ‚e do rodzinnych domów.
UważaÅ‚em, że najbardziej zagrożonych należy przerzucić do lasu i propo-- nowaÅ‚em to „Lisowi" myÅ›lÄ…c o oddziale partyzanckim »BÅ‚yskawica«. Jednak „Lis" i „Luby" uważali, że najgorsze już minęło, a w Krakowie jest dość roboty.
KtóregoÅ› dnia zobaczyÅ‚em „Lisa" przy wiadukcie kolejowym na Wielopolu, idÄ…cego - jak przypuszczaÅ‚em - do „Telimeny", która mieszkaÅ‚a gdzieÅ› na Grzegórzkach. Z podniesionym koÅ‚nierzem szedÅ‚ powoli zajadajÄ…c Å‚apczywie suchy chleb, rwany palcami z bochenka. ZatrzymaÅ‚em go i zaproponowaÅ‚em mu raz jeszcze wyjazd do oddziaÅ‚u partyzanckiego. Zaskoczony schowaÅ‚ za pazuchÄ™ nie dojedzony bochenek i przyrzekÅ‚ zastanowić siÄ™ nad propozycjÄ…. WsunÄ…Å‚em mu siÅ‚Ä… do kieszeni sto zÅ‚otych i rozstaliÅ›my siÄ™.
Co ich tak trzyma w Krakowie? Może dziewczyny, miłość? - zastanawiałem się.
Następne uderzenie gestapo w dniu 14 listopada 1943 r. okazało się bardziej brzemienne w skutkach, niż to mogli sobie obiecywać hitlerowscy oprawcy z ulicy Pomorskiej.
ByÅ‚a wÅ‚aÅ›nie niedziela. ChÅ‚opcy wyszli z koÅ›cioÅ‚a i grupÄ… przechadzali siÄ™ - zgodnie z podgórskim zwyczajem - po ulicy Kalwaryjskiej. Nagle podjechaÅ‚o auto, z którego z krzykiem wyskoczyli gestapowcy, otoczyli spacerujÄ…cych i aresztowali: WÅ‚adysÅ‚awa Skwarczowskiego, Józefa Damskiego, „PrzepiórkÄ™" (Zbigniew Åšwistak), „Pikusia" (ZdzisÅ‚aw Czarny), Edwarda CzarnotÄ™ i „Pirata" (SÅ‚awomir MÄ…drala).
GÅ‚ówny oprawca Szarych Szeregów, znany sadysta Rudolf Kórner mógÅ‚ poszczycić siÄ™ tym razem nie lada sukcesem.
TrzymajÄ…cy siÄ™ poczÄ…tkowo dobrze szesnastoletni „Pirat", podobno za namowÄ… interweniujÄ…cej matki, zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ i przyjÄ…Å‚ ofertÄ™ wspóÅ‚pracy z gestapo. RatujÄ…c życie - zresztÄ… nie na dÅ‚ugo - nie oszczÄ™dzaÅ‚ nikogo z niedawnych przyjacióÅ‚ i kolegów. MówiÅ‚ wszystko, co wiedziaÅ‚.
Kórner promieniaÅ‚ z zadowolenia. Policyjne wozy kursowaÅ‚y tam i z powrotem i dowoziÅ‚y coraz to nowe ofiary.
Na StarowiÅ›lanej upolowano „Lisa" - „Jacka", aresztowano jego brata „Pioruna" (Tadeusz Barycz), „AlinÄ™" (Halina Dziedzic), Romana GardyÅ‚Ä™, Mariana Drapicha i wielu innych harcerzy, nie tylko z plutonu dywersyjnego.
Dnia 18 listopada 1943 r. znalazÅ‚ ukojenie w bohaterskiej Å›mierci, oddany caÅ‚ym sercem walce ż okupantem „Lis", zmasakrowany i rozdeptany na Å›mierć butami Kórnera. Inni, którzy przetrzymali przesÅ‚uchania i tortury, jak „Pikus", „Przepiórka", Marian Drapich, WÅ‚adysÅ‚aw Skwarczowski, Tadeusz Grochala, ozdobili swymi nazwiskami kolejnÄ… „listÄ™ Å›mierci" z dnia 23 listopada 1943 r. ZostaÅ‚ umieszczony również na tej liÅ›cie pod pozycjÄ… 28 sprawca nieszczęścia, nowo pozyskany konfident gestapo SÅ‚awomir MÄ…drala.
- Może to bujda, że wysługuje się Niemcom - pocieszali się ukrywający się koledzy i znajomi.
Ale wÄ…tpliwoÅ›ci rozwiaÅ‚y siÄ™, gdy „rozstrzelany" znalazÅ‚ siÄ™ na wolnoÅ›ci i paradowaÅ‚ na ulicach Podgórza. Mamusia, sprawczyni jego upodlenia, zaczęła pomagać synalkowi w niecnym procederze, chwalÄ…c tu i ówdzie okupacyjne czasy.
- Nigdy mi siÄ™ tak dobrze nie powodziÅ‚o jak za Niemców - mawiaÅ‚a do sÄ…siadek i kumoszek.
Tragedia Szarych Szeregów byÅ‚a dla mnie prawie osobistym nieszczęściem. WÅ‚asna bezsilność, niemoc Podziemia i sukcesy gestapo gryzÅ‚y i bolaÅ‚y. Åšmierć kochanych zapaleÅ„ców wydawaÅ‚a siÄ™ niemal wÅ‚asnÄ…. Wniwecz obracaÅ‚y siÄ™ ambitne zamierzenia i plany, życie dziwnie poszarzaÅ‚o. PoczuÅ‚em siÄ™ samotny i bezbronny. ZdawaÅ‚em sobie jasno sprawÄ™, że teraz na Pomorskiej wybijajÄ… zÄ™by i torturujÄ…, by wycisnąć mój rysopis i adres, marzÄ…, by mnie dostać w swe zbrodnicze Å‚apy.
Na razie postanowiÅ‚em unikać Podgórza i zmienić - w miarÄ™ możliwoÅ›ci - wyglÄ…d. ZapuÅ›ciÅ‚em wÄ…sy, wyrobiÅ‚em sobie dokumenty na starszego,, liczÄ…cego 32 lata Ryszarda HoryÅ„skiego i nie rozstawaÅ‚em siÄ™ ze zbawczÄ…, piguÅ‚kÄ… cyjankali.
Spalenie patrolu PPS, a jeszcze bardziej wsypa w Szarych Szeregach zburzyÅ‚y znów plan uderzenia na „ZiemiaÅ„skÄ…". Aresztowanie „Przepiórki" zmusiÅ‚o jego brata „Bunkra" do ukrywania siÄ™ w Å?agiewnikach, a Niemcy skoszarowani w szkole, w której znajdowaÅ‚ siÄ™ magazyn broni, polowali na jego pojawienie siÄ™ w domu. W ten sposób zabrakÅ‚o nam tak potrzebnych do akcji pistoletów maszynowych.
Po naradzie z „CzesÅ‚awem" zdecydowaÅ‚em siÄ™ użyć wiÄ…zki granatów. ByÅ‚y tylko te, które pochodziÅ‚y z konspiracyjnej produkcji i należaÅ‚o dla pewnoÅ›ci sprawdzić ich dziaÅ‚anie. Próby dokonaÅ‚ „LeÅ›nik" na SkaÅ‚ach Twardowskiego. Wybuch byÅ‚ normalny. PoÅ‚Ä…czyliÅ›my trzy granaty w wiÄ…zkÄ™, „CzesÅ‚aw" doÅ‚ożyÅ‚ do tego opiÅ‚ki żelazne, by zwiÄ™kszyć siÅ‚Ä™ rażenia. Estetyczna, nie rzucajÄ…ca siÄ™ w oczy paczka byÅ‚a gotowa i czekaÅ‚a na akcjÄ™.
BezpoÅ›redniego uderzenia na kawiarniÄ™ miaÅ‚ dokonać patrol w skÅ‚adzie „Orlik I", „RyÅ›" (Kazimierz Meres), „MaÅ‚y" (Jerzy Tracz), „BÅ‚ysk" (Alfons Gara) i „Zbójnik" (Zbigniew Kulig) pod dowództwem „CzesÅ‚awa". Wszyscy byli już- doÅ›wiadczonymi konspiratorami i brali udziaÅ‚ w kilku akcjach. bojowych.
W koÅ„cu listopada i na poczÄ…tku grudnia 1943 r. „ZiemiaÅ„ska" byÅ‚a pod ciÄ…gÅ‚Ä… obserwacjÄ…. W koÅ›ciele Åšw. Barbary dyżurowali na zmiany „Orlik"' z „LeÅ›nikiem" i „MaÅ‚y" z „Rysiem".
Dopiero 8 grudnia nadarzyÅ‚ siÄ™ odpowiedni moment do uderzenia. W kawiarni znajdowaÅ‚ siÄ™ komplet konfidentów i stosunkowo maÅ‚o goÅ›ci. WedÅ‚ug zaÅ‚ożenia „Orlik" i „LeÅ›nik" mieli dziaÅ‚ać w Å›rodku, „MaÅ‚y" i „RyÅ›" ubezpieczać ich odskok. CaÅ‚ość nadzorowaÅ‚ z zewnÄ…trz „CzesÅ‚aw".
Pierwszy do „ZiemiaÅ„skiej" wszedÅ‚ „Orlik". W drzwiach natknÄ…Å‚ siÄ™ na kobietÄ™ i mężczyznÄ™.
- Nie idź pan tam - upomnieli wchodzących.
- A to dlaczego?
- Policja, panie!
Ważki w owych czasach argument poskutkował z miejsca.
„Orlik" usiadÅ‚ przy stoliku w pierwszym pokoju i zamówiÅ‚ ciastka. PanowaÅ‚ tu zwyczaj, że rachunek pÅ‚aciÅ‚o siÄ™ przy bufecie. PodszedÅ‚ wiÄ™c szukajÄ…c po kieszeniach pieniÄ™dzy. Pechowo portfel tkwiÅ‚ gÅ‚Ä™boko pod parabellum i nie mógÅ‚ go wyciÄ…gnąć. W tym momencie wszedÅ‚ „LeÅ›nik". StanÄ…Å‚ przed wejÅ›ciem do drugiej sali, zwanej lustrzanÄ… i spokojnie rozglÄ…daÅ‚ siÄ™, gdzie siedzÄ… konfidenci. WyszarpnÄ…Å‚ zawleczkÄ™ jednego z granatów w wiÄ…zce i rzuciÅ‚ na stóÅ‚, w Å›rodek popijajÄ…cej kawÄ™ grupy. „Orlik" zamiast pieniÄ™dzy szybciej wydobyÅ‚ pistolet i ubezpieczaÅ‚ odwrót kolegi.
Za chwilÄ… dala siÄ™ sÅ‚yszeć gÅ‚ucha detonacja. Wycofali siÄ™ bez przeszkód w ulicÄ™ Åšw. Krzyża.
WyleciaÅ‚y szyby, powstaÅ‚a w kawiarni panika, ale skutki wybuchu byÅ‚y wrÄ™cz mizerne. Z konfidentów nikt nie zostaÅ‚ zabity. Ranny byÅ‚ StanisÅ‚aw KÅ‚usek i kilku lekko poturbowanych. W wiÄ…zce eksplodowaÅ‚ tylko jeden granat. Później dopiero okazaÅ‚o siÄ™, że paczka w okresie wyczekiwania na wÅ‚aÅ›ciwÄ… sposobność byÅ‚a przechowywana w dość mokrej piwnicy i najprawdopodobniej ulegÅ‚y zawilgoceniu Å›cieżki prochowe. PrawidÅ‚owo zorganizowana i wykonana akcja nie daÅ‚a wiÄ™c planowanych efektów.
Hitlerowcy i tym razem nie zawiedli. W odwet za zamach rozstrzelali w wiÄ™zieniu na Montelupich 20 Polaków.
SÅ‚abÄ… pociechÄ… byÅ‚o zlikwidowanie przez patrol PPS w dwa tygodnie później StanisÅ‚awa Kluska koÅ‚o szpitala Åšw. Ludwika na ulicy Strzeleckiej i ranienie przez „DÄ™ba" (Henryk Korzuch) z Kedywu Ryszarda Å»abiÅ„skiego przy ulicy Kotlarskiej. Å»ydowska szajka przestaÅ‚a odwiedzać „ZiemiaÅ„skÄ…" i zażądaÅ‚a bezpoÅ›redniej ochrony gestapo.
Konfident Jakub Taubman mieszkaÅ‚ w Podgórzu przy ulicy Smolki. Do swoich sukcesów w niecnym procederze dorzuciÅ‚ ostatnio infiltracjÄ™ w szeregach PPS. DziewczÄ™ta z Szarych Szeregów ustaliÅ‚y jego tryb życia na tyle, że można byÅ‚o przystÄ…pić do likwidacji agenta.
W koÅ„cu listopada 1943 r. zdecydowaÅ‚em siÄ™ na podjÄ™cie akcji. NajodpowiedniejszÄ… porÄ… wydawaÅ‚a siÄ™ godzina 7-7.30, kiedy konfident, na ogóÅ‚ regularnie, wychodziÅ‚ z domu. Wczesnym rankiem spotkaÅ‚em siÄ™ z „TelimenÄ…". UmówiÅ‚em siÄ™ z niÄ…, że zawizuje rÄ™kÄ… wyjÅ›cie z domu Taubmana i wycofa siÄ™ w kierunku WisÅ‚y, resztÄ™ zaÅ‚atwiÄ™ sam. Nie uczÄ™szczana ulica i późnojesienna szarówka sprzyjaÅ‚y zadaniu, umożliwiaÅ‚y wycofanie i znikniÄ™cie w tÅ‚umie wypeÅ‚niajÄ…cym ulicÄ™ KalwaryjskÄ…, przelotowÄ… arteriÄ™ komunikacyjnÄ… Podgórza.
WiÄ™cej szczęścia w tym dniu miaÅ‚ jednak Taubman. Nie wyszedÅ‚ z domu. •Zawiedzeni ruszyliÅ›my przez most w kierunku miasta. StarowiÅ›lna wydawaÅ‚a siÄ™ dziwnie pusta, niemal bezludna. MijaliÅ›my wÅ‚aÅ›nie ulicÄ™ Åšw. WawrzyÅ„ca, gdy z boku dobiegÅ‚ nas szwabski gÅ‚os:
- Komm, komm! - wołał gestapowiec w czarnym mundurze kiwając
na mnie. Nogi zadrżały, serce zabiło niespokojnie.
SpojrzaÅ‚em z ukosa w ulicÄ™. Na Å›rodku staÅ‚a policyjna buda, obok krÄ™ciÅ‚o siÄ™ kilkunastu hitlerowców z gestapo i SS.
Udaliśmy, że nie słyszymy wołania i szliśmy dalej.
- Proszę iść prosto, nie oglądać się. Gdyby nas
zatrzymali, nie znamy
siÄ™. PrzygadaÅ‚em paniÄ… dopiero co na moÅ›cie - szepnÄ…Å‚em do „Telimeny"
i puściłem ją do przodu.
Co dalej? AlarmujÄ…ce pytanie atakowaÅ‚o mózg.
- Halt! Halt! - krzyknął biegnący za nami esesman z peemem gotowym do strzału.
„Telimena" wysforowaÅ‚a siÄ™ już znacznie, a ja dochodziÅ‚em do okrÄ…gÅ‚ego kiosku oblepionego ogÅ‚oszeniami.
Rąbnę do niego zza słupa, odskoczę w Przemyską, a dalej na tory kolejowe - pomyślałem. Rozpiąłem płaszcz, by sprawniej wyciągnąć zza pasa pistolet. Nie mam chyba szans. Dosięgną mnie na nasypie. A z niemieckiego puffu na Przemyskiej też może ktoś wyskoczyć - kontrował trzeźwo rozsądek. Tak marnie i tanio zginąć? Na Wawrzyńca więcej krwi z nich wytoczysz - odezwała się ambicja.
ZdecydowaÅ‚em siÄ™ na drugie rozwiÄ…zanie. ZawróciÅ‚em i szedÅ‚em posÅ‚usznie pod eskortÄ… esesmana prosto w Å‚apy czarnych oprawców. Jak każą wsiadać do budy, bÄ™dÄ™ waliÅ‚ prosto w nich. Dziesięć naboi, po dwa na każdego, powinno starczyć na piÄ™ciu - kalkulowaÅ‚em. A dla siebie? Mam przecież piguÅ‚kÄ™ z cyjankali zaszytÄ… w klapie marynarki. Gdy nie starczy kuli, ona zaÅ‚atwi resztÄ™.
- Dokumente! - wycedziÅ‚ bladolicy gestapowiec lustrujÄ…c od stóp do
głowy doprowadzonego .
PodaÅ‚em faÅ‚szywÄ… kenkartÄ™ i arbeitskartÄ™. PrzeglÄ…daÅ‚ je dÅ‚ugo i wnikliwie. StaÅ‚em przed nim na pozór spokojnie, chociaż wszystko siÄ™ we mnie gotowaÅ‚o. ZdawaÅ‚em sobie sprawÄ™ z tego, że to ostatnie chwile życia.
RÄ™ce gestapowca wprawnym ruchem przejechaÅ‚y po kieszeniach i wróciÅ‚y na piersi. NabraÅ‚em w pÅ‚uca powietrza wciÄ…gajÄ…c równoczeÅ›nie brzuch. NadchodziÅ‚a decydujÄ…ca chwila. Å?apy Niemca zeÅ›liznęły siÄ™ po klatce piersiowej i opadÅ‚y w dóÅ‚.
- Gut! Weiter gehen! - burknął przekazując mnie wyższemu stopniem
zbirowi.
Znowu papiery. Obmacywanie i loteria losu. Buda znajdowaÅ‚a siÄ™ tuż. Dwie szczęśliwe kontrole dokumentów i osobiste rewizje nie rozstrzygnęły jeszcze sprawy. PchnÄ… do budy???
- Freilassen! - zawyrokował niespodziewanie esesman.
Wrażenie tych sÅ‚ów byÅ‚o tak zaskakujÄ…ce, że na moment oniemiaÅ‚em. Takiego rozwiÄ…zania w ogóle nie przewidywaÅ‚em. RuszyÅ‚em na galaretowatych nogach w kierunku StarowiÅ›lnej.
W drugiej poÅ‚owie listopada 1943 r., jeszcze w okresie przygotowywania akcji na „ZiemiaÅ„skÄ…", szef Kedywu „Jarema" wezwaÅ‚ „WÄ…sacza" i mnie na wielce poufnÄ… rozmowÄ™. OznajmiÅ‚ nam, że ma polecenie od Komendanta OkrÄ™gu Krakowskiego AK opracowania koncepcji zamachu na generalnego gubernatora Hansa Franka albo na szefa SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie. ByÅ‚ nim po odejÅ›ciu w listopadzie 1943 r. SS-Obergruppenfiihrera Friedricha Krugera (ranny w zamachu dokonanym w dniu 20 kwietnia 1943 r. przez oddziaÅ‚ AK »Kosa 30«) nie mniej znany zbrodniarz SS-Ober-gruppenfuhrer Wilhelm Koppe.
Zlecone zadanie nie byÅ‚o Å‚atwe. Na jakieÅ› wiÄ™ksze uderzenie z pewnoÅ›ciÄ… Kedywu nie byÅ‚o stać. Kraków to nie Warszawa. Tu nie byÅ‚o warunków do poważnych akcji ulicznych. Niemców w bród, a ludność polska nie byÅ‚a tak skora do wspóÅ‚dziaÅ‚ania.
KrÄ™ciliÅ›my siÄ™ koÅ‚o Wawelu, dyskutowaliÅ›my, aż wreszcie zrodziÅ‚a siÄ™ koncepcja, skromna ale realna do wykonania. UpatrzyliÅ›my narożny dom nr 12 przy zbiegu BernardyÅ„skiej i Smoczej. Wysoka wieżyczka, wznoszÄ…ca siÄ™ ponad mury Wawelu, wydawaÅ‚a siÄ™ dobrym punktem do ostrzelania Franka czy Koppego, wychodzÄ…cych ze swych apartamentów. OdlegÅ‚ość 100 m nie powinna stanowić problemu dla dobrego snajpera.
- Postaram się o sztucer z lornetką - zapalał się Staszek.
Ja zaÅ› byÅ‚em gotów strzelać. OczywiÅ›cie po maÅ‚ym treningu, aby nie spudÅ‚ować. Tylko jak zorganizować odskok? PrzydaÅ‚by siÄ™ na dole ktoÅ› z motocyklem.
Jednak koszary SS na BernardyÅ„skiej, niedaleki parking wojskowy na dawnym boisku „Makkabi" (obecnie „NadwiÅ›lan") nie wróżyÅ‚y nic dobrego. W rzeczywistoÅ›ci odskok wykonawcy zamachu przez księże ogrody na Stradom dawaÅ‚ wiÄ™ksze szanse. Można by siÄ™ przebrać za robotnika, albo braciszka zakonnego - kombinowaÅ‚em. To byÅ‚a oczywiÅ›cie tylko część zadania. Przedtem należaÅ‚o dorobić klucze do drzwi wejÅ›ciowych na wieżę i przeprowadzić szczegóÅ‚owÄ… obserwacjÄ™, kiedy hitlerowcy zwykli wyjeżdżać z Wawelu. Roboty huk.
Taki plan przedÅ‚ożyliÅ›my w konsekwencji „Jaremie". Wkrótce szef poinformowaÅ‚ mnie, że projekt nie przypadÅ‚ dowództwu OkrÄ™gu do gustu jaka „zbyt skromny". ZresztÄ… caÅ‚y projekt odÅ‚ożono na później, a to z uwagi na przejÅ›ciowe nasilenie represji ze strony okupanta.
Dnia 11 grudnia 1943 r. zostaÅ‚a aresztowana drużynowa harcerek „Telimena" i „Przemko". DopeÅ‚niaÅ‚ siÄ™ los krakowskich Szarych Szeregów. Z plutonu dywersyjnego na kolejnych „listach Å›mierci" znaleźli siÄ™: 18 grudnia 1943 r. - „Lasota" (Andrzej NiziÅ„ski) i „Przemko" (Jerzy Kraus), 6 kwietnia 1944 r. - „Bunkier" (Józef Åšwistak) i „Luby" (Antoni GaweÅ‚).
Skrupulatne gestapo Å›ciÄ…gnęło nawet przebywajÄ…cych na robotach w Niemczech „BacÄ™" (Stefan WytyÅ›nik), „Mahometa" (WÅ‚adysÅ‚aw SuÅ‚ek) i „LawinÄ™" (Józef Drapich) i rozstrzelaÅ‚o ich w egzekucjach publicznych w dniach 8 i 28 maja 1944 r .
Odgórny nurt wsypy doprowadziÅ‚ ,do dalszych aresztowaÅ„. W dniu 15 maja 1944 r. zostaÅ‚ rozstrzelany komendant krakowskich Szarych Szeregów „Jerzy" (Edward Heil) i caÅ‚a awangarda poetycko-literacka, a to: „SzarzyÅ„ski" (Jerzy Szewczyk), „Moxa" (Jerzy Wirth), „Akant" (Adam Kania), „Broniec" (Leszek Guzy), a 28 maja 1944 r. „Bard" (Eugeniusz Kolanko).
Gryps „Telimeny" po pierwszych przesÅ‚uchaniach donosiÅ‚, że wypytujÄ… jÄ… uporczywie o „mnie". Inny zaÅ›, że „Przemko" zaproponowaÅ‚ gestapowcom, iż w oznaczonÄ… niedzielÄ™ uda siÄ™ z nimi do koÅ›cioÅ‚a w PÅ‚aszowie na mszÄ™ Å›w. i wskaże im dalszych kolegów.
ZmieniÅ‚em znacznie swój wyglÄ…d. ZdążyÅ‚ mi już wyrosnąć hiszpaÅ„ski wÄ…sik i przyzwyczaiÅ‚em siÄ™ do noszenia kapelusza zamiast czapki.
- WÅ‚adek! Pojedziemy do PÅ‚aszowa, może uda siÄ™ nam odbić „Przemka" i przy sposobnoÅ›ci dostać Kórnera na muszkÄ™ - zaproponowaÅ‚em „Spokojnemu". Kolega cichociemny nie odmówiÅ‚.
PoszliÅ›my uzbrojeni w najlepsze pistolety. DoÅ‚Ä…czyÅ‚ do nas „CzesÅ‚aw". WysÅ‚uchaliÅ›my aż dwóch mszy, obserwujÄ…c bacznie wchodzÄ…cych i wychodzÄ…cych z koÅ›cioÅ‚a. Jednak gestapowcy ani „Przemko" nie przyjechali.
WspóÅ‚twórca tragedii Szekspira, SÅ‚awomir MÄ…drala, nie mógÅ‚ ujść zasÅ‚użonej karze.
Twarde sÅ‚owa konspiracyjnej przysiÄ™gi brzmiaÅ‚y: „PrzyjmujÄ™ ciÄ™ w szeregi żoÅ‚nierzy WolnoÅ›ci. ObowiÄ…zkiem twoim bÄ™dzie walczyć o odzyskanie NiepodlegÅ‚ej Polski. ZwyciÄ™stwo bÄ™dzie twojÄ… zasÅ‚ugÄ…, zdrada bÄ™dzie karana Å›mierciÄ…". W konkretnym przypadku zdrada byÅ‚a oczywista.
ByÅ‚oby najlepiej, gdyby któryÅ› z kolegów - rzekomo nieÅ›wiadomy wspóÅ‚pracy MÄ…drali z gestapo - wyciÄ…gnÄ…Å‚ go na spotkanie poza miasto. Likwidacji należaÅ‚o dokonać bez strzelania, po prostu po cichu. Nie można dopuÅ›cić, aby za byle Å‚obuza stosowano represje wobec Polaków.
Ten trafny manewr, czÄ™sto później stosowany, zrodziÅ‚ siÄ™ w wyniku wÅ‚aÅ›ciwego rozeznania niemieckiej, tÄ™pawej mentalnoÅ›ci. PodziaÅ‚ bowiem wÅ‚adzy w hitlerowskich organach bezpieczeÅ„stwa byÅ‚ taki, że wszelkimi wypadkami zwiÄ…zanymi z użyciem broni palnej zajmowaÅ‚o siÄ™ gestapo, innymi natomiast Kriminalpolizei.
„Luby" dziaÅ‚aÅ‚ szybko. Dnia 2 stycznia 1944 r. doszÅ‚o rzeczywiÅ›cie do takiego spotkania nad WisÅ‚Ä… pod pretekstem nawiÄ…zania kontaktu z partyzantkÄ…. MÄ…drala przyszedÅ‚, marzÄ…c z pewnoÅ›ciÄ… o dalszych zasÅ‚ugach w zdradzieckiej sÅ‚użbie i niemieckich srebrnikach.
„Kat" (Józef Bieniasz) i jego kolega WoÅ‚ków nie byli jednak zbyt wylewni w rozmowie. Podprowadzili szpicla do mostu na Rudawie i tam stuknÄ™li mocno w gÅ‚owÄ™ zawiniÄ™tÄ… w gazetÄ™ stalowÄ… rurkÄ…. Ukarany wpadÅ‚ do wody, a niedoszÅ‚e ofiary gestapo szybko ulotniÅ‚y siÄ™. Sprawa wydawaÅ‚a siÄ™ zaÅ‚atwiona dobrze i po cichu. Kanalie miewajÄ… jednak na ogóÅ‚ szczęście. Przypadkowi przechodnie widzÄ…c leżącego w pÅ‚ytkiej wodzie czÅ‚owieka, nie dajÄ…cego znaku życia, poÅ›pieszyli w dobrej wierze z natychmiastowÄ… pomocÄ…. WyciÄ…gniÄ™ty z wody MÄ…drala po dÅ‚ugich zabiegach oprzytomniaÅ‚ i pojawiÅ‚ siÄ™ znowu na ulicach Podgórza z zabandażowanÄ… gÅ‚owÄ… w asyÅ›cie niemieckiej ochrony i zaczÄ…Å‚ znów zagrażać niedobitkom Szarych Szeregów. W rezultacie dosiÄ™gnÄ… go i wspóÅ‚pracujÄ…cÄ… z nim matkÄ™ sprawiedliwy wyrok. ZginÄ™li w dniu 31 marca 1944 r. w mieszkaniu przy ulicy Kalwaryjskiej z rÄ…k patrolu, którym dowodziÅ‚ „Duce" (Józef Proficz).
Niemcy nie omieszkali uczcić wydajnej sÅ‚użby swego konfidenta rozstrzelaniem 10 więźniów-Polaków.
W poÅ‚owie grudnia 1943 r. zjawiÅ‚ siÄ™ na „trójce" „WÄ…sacz" z radosnÄ… nowinÄ…, że Mietek Pogan uciekÅ‚ z OÅ›wiÄ™cimia.
„BÅ‚yskawica", zasÅ‚użony osiemnastolatek, twórca pierwszego oddziaÅ‚u partyzanckiego, znalazÅ‚ siÄ™ po aresztowaniu w lipcu 1943 r. w wiÄ™zieniu na Montelupich. Bity i torturowany przez gestapo nikogo nie wsypaÅ‚, a swÄ… postawÄ… tak zaimponowaÅ‚ hitlerowcom, że sami nazywali go bohaterem. PrzebywajÄ…c w celi zbiorowej zaprzyjaźniÅ‚ siÄ™ z mÅ‚odym warszawiakiem. Postanowili uciekać. Zrobili z noża pilniczek i przeciÄ™li nim kraty. Z wiÄ™ziennego przeÅ›cieradÅ‚a ukrÄ™cili sznur. Do realizacji swego zamiaru wybrali burzliwÄ… noc. Pierwszy ruszyÅ‚ warszawiak. ByÅ‚ już na dole, gdy zauważyÅ‚ go w Å›wietle bÅ‚yskawicy niemiecki wartownik. PadÅ‚ strzaÅ‚, niestety celny. Gotowy do skoku Mietek zdążyÅ‚ siÄ™ w ostatniej chwili wycofać do celi. Wkrótce potem wywieziono go do obozu koncentracyjnego w OÅ›wiÄ™cimiu z wyraźnym nakazem gestapo nie wypuszczania go do pracy poza druty. Nadal przesÅ‚uchiwany i niemal czarny od ustawicznego bicia zostaÅ‚ dziÄ™ki zabiegom starszych wspóÅ‚więźniów przeniesiony z bloku do szpitala, • a nieco później odkomenderowany do tzw. Holzkommando do rÄ…bania drzewa. Ten przydziaÅ‚ dawaÅ‚ możliwoÅ›ci' wychodzenia poza druty wysokiego napiÄ™cia. PomyÅ›laÅ‚ znowu o ucieczce.
W znajdujÄ…cych siÄ™ koÅ‚o obozu stertach sÅ‚omy zaczÄ…Å‚ przy każdej nadarzajÄ…cej siÄ™ sposobnoÅ›ci melinować oszczÄ™dzany chleb i zapasowe ubranie. PilnujÄ…cy grupÄ™ wartownik, gÅ‚uchy esesman z aparatem w uchu, zwany dlatego przez więźniów „Kapo-radio" przyÅ‚apaÅ‚ go nawet raz, gdy wracaÅ‚ od stogów. Ale jakoÅ› siÄ™ wytÅ‚umaczyÅ‚. Dnia 8 grudnia 1943 r. ukryÅ‚ siÄ™ w jednej ze stert sÅ‚omy i nie wróciÅ‚ do obozu. W nocy wyszedÅ‚ ze stogu i ruszyÅ‚ w drogÄ™. Upragniona jednak wolność okazaÅ‚a siÄ™ krótka i zÅ‚udna. WszÄ™dobylskie gestapo zÅ‚apaÅ‚o go na stacji kolejowej w Libiążu i triumfalnie powiozÅ‚o z powrotem do OÅ›wiÄ™cimia. MÅ‚odzieÅ„cowi w tej sytuacji nie brakÅ‚o odwagi i brawury. ZaryzykowaÅ‚, skoczyÅ‚ z szybko jadÄ…cej bryczki i kluczÄ…c w terenie zbiegÅ‚. Tym rażeni nie próbowaÅ‚ jazdy pociÄ…giem. DoszedÅ‚ pieszo do Krzeszowic, a po przebraniu siÄ™ podążyÅ‚ do Zabierzowa.
Miejscowy, zasÅ‚użony dla konspiracji lekarz usunÄ…Å‚ operacyjnie obozowy numer na rÄ™ce. Dnia 18 stycznia 1944 r. serdecznie witany znalazÅ‚ siÄ™ wÅ›ród przyjacióÅ‚ i kolegów stworzonego przez siebie oddziaÅ‚u partyzanckiego »BÅ‚yskawica«. ZostaÅ‚ zastÄ™pcÄ… dowódcy, przyjmujÄ…c dla odróżnienia od kryptonimu oddziaÅ‚u nieco zmodyfikowany pseudonim „BÅ‚yskawiczny".
Na krótko znowu opuÅ›ciÅ‚ kolegów. MarzyÅ‚ o tym i chciaÅ‚, by oddziaÅ‚ byÅ‚ umundurowany i wyposażony jednolicie. Wspólnie z „RybkÄ…" dokonaÅ‚ wielu „akcji" na pociÄ…gi w rejonie Zabierzowa i Rudawy, zdobywajÄ…c potrzebny komplet pÅ‚aszczy, mundurów, cieplej bielizny, koców i tornistrów. Aresztowania w ostatnich miesiÄ…cach 1943 r. oraz liczne akcje rozbrojeniowe i dywersyjne spowodowaÅ‚y zagrożenie i „spalenie" wielu mÅ‚odych ludzi w Krakowie. Dla takich wÅ‚aÅ›nie organizowano oddziaÅ‚y partyzanckie.
Ochotników do lasu byÅ‚o znacznie wiÄ™cej niż możliwoÅ›ci w tym wzglÄ™dzie. Wielu nie zdawaÅ‚o sobie sprawy z roli i warunków bytowania w partyzantce. PchaÅ‚a ich raczej legenda o „chÅ‚opcach z lasu" i pragnienie otwartej, żoÅ‚nierskiej walki z wrogiem. Różnymi drogami i przez różnych ludzi szukano kontaktów, by siÄ™ tam dostać. KiedyÅ› zgÅ‚osili siÄ™ do mnie bracia Fiszerowie. Starszy BogusÅ‚aw („Bolek") byÅ‚ przedwojennym podchorążym, mÅ‚odszy Jan („Å?Ä™czyc") uczÄ™szczaÅ‚ na kursy konspiracyjne.
- My chcemy do lasu - rozpoczÄ…Å‚ rozmowÄ™ „Å?Ä™czyc", Å›niady brunet.
- Jesteście spaleni? Szuka was gestapo? - wypytywałem.
- No nie, ale mamy już dość Krakowa. Pragniemy walczyć z bronią, a nie tylko konspirować.
- Tworzy siÄ™ wÅ‚aÅ›nie nowy oddziaÅ‚. Może was wyÅ›lemy - obiecaÅ‚em Drugi oddziaÅ‚ partyzancki Kedywu pod kryptonimem »Grom« powstaÅ‚ formalnie w dniu 18 stycznia 1944 r., kiedy pierwsza grupa wyruszaÅ‚a w teren. Stanowili jÄ… „Orlik", „LeÅ›nik", „Zbójnik", „RyÅ›", „BÅ‚ysk", „MaÅ‚y", „Judasz" (Wojciech NiedziaÅ‚ek). Jego dowódcÄ… byÅ‚ „Å»mija" (Zbigniew Gawlik). Z grona tego „Judasz" (wÅ‚aÅ›ciwie „Niedźwiadek") byÅ‚ już kilkumiesiÄ™cznym partyzantem »BÅ‚yskawicy«. Ochrzczono go tym niezbyt przyjemnym pseudonimem raczej przypadkowo. W momencie przybycia jego do lasu na melinie znajdowaÅ‚o siÄ™ tylko 12 partyzantów. Trzynastym zostaÅ‚ „Judasz". W rzeczywistoÅ›ci byÅ‚ czÅ‚owiekiem wyjÄ…tkowej prawoÅ›ci, odznaczajÄ…cym siÄ™ talentem organizacyjnym i dowódczym. SÅ‚ynÄ…Å‚ jako wytrawny zaopatrzeniowiec. WypracowaÅ‚ w tym wzglÄ™dzie oryginalnÄ… metodÄ™ postÄ™powania. W dworach i majÄ…tkach zjawiaÅ‚ siÄ™ nÄ™dznie ubrany, w podartych spodniach. Sam wyjÄ…tkowo zahartowany nie nosiÅ‚ nigdy dÅ‚ugich kalesonów, ale chciaÅ‚ je zdobyć dla kolegów. ZakÅ‚adaÅ‚ wiÄ™c nogÄ™ na nogÄ™ pokazujÄ…c przez dziury goliznÄ™.
- Biedacy! Zamarzniecie w tej partyzantce - zaÅ‚amywaÅ‚y rÄ™ce dworskie damy. „Judasz" zwykle wracaÅ‚ do oddziaÅ‚u obÅ‚adowany ciepÅ‚Ä… odzieżą. Nowo powstaÅ‚y oddziaÅ‚ »Grom« przeszedÅ‚ partyzanckÄ… aklimatyzacjÄ™ w »BÅ‚yskawicy« i w peÅ‚ni usamodzielniÅ‚ siÄ™ 7 lutego 1944 r., kiedy doÅ‚Ä…czyli znani nam już „Kat" Józef Bieniasz z Szarych Szeregów, „Paździerz" (Eugeniusz GiebuÅ‚towski) i nowy dowódca „Sam" (Stefan Jerski). Później znaleźli siÄ™ w nim - miÄ™dzy innymi - także bracia Fiszerowie. Najpierw „Bolek" i „Å?Ä™czyc", a niedÅ‚ugo potem najmÅ‚odszy „MyÅ›liÅ„ski" (Józef Fiszer).
DzieÅ„ 30 stycznia 1944 r. byÅ‚ dość znamiennÄ… datÄ… dla Niemców. W tym dniu przypadaÅ‚a jedenasta rocznica dojÅ›cia do wÅ‚adzy Hitlera oraz czwarta rocznica utworzenia Generalnego Gubernatorstwa na okupowanych ziemiach polskich12.
Groźne zbliżanie siÄ™ frontu wschodniego i wzmagajÄ…ca siÄ™ dywersja na jego zapleczu spowodowaÅ‚y, że rocznicÄ™ tÄ™ postanowili Niemcy obchodzić szczególnie uroczyÅ›cie dla zamanifestowania swego trwaÅ‚ego panowania na przejÄ™cia wÅ‚adzy przez Hitlera w Niemczech, na terenach polskich oraz okazania swej siÅ‚y i gotowoÅ›ci do walki z „bolszewickim niebezpieczeÅ„stwem". Z tych też wzglÄ™dów na uroczystoÅ›ci centralne wybrano Lwów, poÅ‚ożony na wschodnich rubieżach GG.
Autokratyczny wielkorzÄ…dca GG dr praw Hans Frank, jeden z wspóÅ‚twórców hitleryzmu, cieszyÅ‚ siÄ™ wzglÄ™dami samego Hitlera i byÅ‚ nazywany 2 przekÄ…sem przez zazdrosnych dygnitarzy III Rzeszy „królem Polski" (Konig von Polen), a podlegÅ‚e jego wszechwÅ‚adzy Gubernatorstwo - Frankstadt (paÅ„stwo Franka). Niedawno, bo w, listopadzie 1943 r., super ważny urzÄ…d szefa bezpieczeÅ„stwa w jego rzÄ…dzie objÄ…Å‚ SS-Obergruppenfiihrer (generaÅ‚) Wilhelm Koppe, skrupulatny wykonawca zbiorowej odpowiedzialnoÅ›ci w Warthegau. Z momentem wejÅ›cia w skÅ‚ad rzÄ…du Wilhelma Koppego bezpieczeÅ„stwo III Rzeszy w GG wydawaÅ‚o siÄ™ zapewnione.
W dniu 29 stycznia 1944 r. odbyÅ‚o siÄ™ uroczyste posiedzenie rzÄ…du GG poÅ›wiÄ™cone rozbudowie Hitlerjugend. OkolicznoÅ›ciowe przemówienie do mÅ‚odzieży niemieckiej wygÅ‚osiÅ‚ sam gubernator dr Frank. WÅ›ród aplauzu zebranych, ale wbrew przekonaniu Å›wiata i licznych aktów dywersji, stwierdziÅ‚ on, że w „na zawsze niemieckim GG panuje spokój".
Gromkie „Sieg-Heil!" oraz przeglÄ…d zwartych szeregów Hitlerjugend zakoÅ„czyÅ‚y o godzinie 16 wzniosÅ‚Ä… uroczystość.
Z pewnoÅ›ciÄ… w poczuciu peÅ‚nego bezpieczeÅ„stwa wsiadaÅ‚ dr Frank wraz z Wilhelmem Koppem o godzinie 22.45 tegoż dnia do swej salonki na Dworcu GÅ‚ównym w Krakowie, by z doborowÄ… Å›witÄ… udać siÄ™ na centralne uroczystoÅ›ci, które miaÅ‚y odbyć siÄ™ nazajutrz we Lwowie. Miejsce w dwóch luksusowych salonkach, doczepionych do pociÄ…gu pospiesznego Kraków - Lwów (tzw. Urlaubszug) zajÄ™li:
1) wagon salonkowy 1006-generalny gubernator dr Frank, szef prasowy Gassner, SS-Hauptsturmiuhrer Pfaffenroth (adiutant Franka), młodszy referent Mohr i Polizmeister Nickel;
2) wagon salonkowy 1001 - SS-Obergruppenfiihrer Wilhelm Koppe, prezydent Gerteis, płk Fischer, ppłk Dazur.
Ponadto doÅ‚Ä…czono trzeci wagon z 25 ludźmi ochrony kolei w Krakowie, jako specjalne ubezpieczenie pociÄ…gu. O godzinie 22.45 pociÄ…g - naÅ‚adowany uzbrojonymi żoÅ‚nierzami powracajÄ…cymi z urlopów na front - ruszyÅ‚ do Lwowa.
HitlerowskÄ… rocznicÄ™ postanowiÅ‚o uczcić - oczywiÅ›cie na swój sposób - polskie Podziemie. W tym celu dowództwo OkrÄ™gu Krakowskiego AK zaplanowaÅ‚o dwa uderzenia na niemieckie pociÄ…gi pospieszne kursujÄ…ce na trasie Kraków - Lwów.
Akcje te zostaÅ‚y faktycznie wykonane w dniach 29-30 stycznia 1944 r. przez jednostki bojowe Komendy Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK. Wysadzenia pociÄ…gu na linii Kraków - Lwów dokonaÅ‚y jednostki krakowskie, a na linii Lwów - Kraków jednostki dywersyjne PodokrÄ™gu Rzeszów. .
Rozkaz rozpracowania planu wysadzenia pociÄ…gu na trasie Kraków - Lwów otrzymaÅ‚ szef Kedywu w poÅ‚owie stycznia 1944 r. bezpoÅ›rednio od „Lutego" - dowódcy OkrÄ™gu Krakowskiego AK, z zastrzeżeniem przedÅ‚ożenia planu do akceptacji w ciÄ…gu kilku dni. Zadanie to zleciÅ‚ wykonać mnie. Ogólne wytyczne zakÅ‚adaÅ‚y wysadzenie pociÄ…gu wojskowego- z równoczesnym przygotowaniem zasadzki ogniowej.
Pierwsza część zadania wymagała znalezienia na szlaku kolejowym odpowiedniego zakrętu, jako czynnika decydującego o powodzeniu, druga natomiast - zlokalizowania akcji w miejscu nadającym się na zasadzkę.
Z pobieżnego nawet przejrzenia mapy wynikaÅ‚o, że stosunkowo najlepsze warunki terenowe istniejÄ… w rejonie Puszczy NiepoÅ‚omickiej. Dla pewnoÅ›ci przebyÅ‚em trasÄ™ Kraków - Tarnów upatrujÄ…c wiÄ™kszego zakrÄ™tu toru kolejowego. Niestety byÅ‚a to linia pozbawiona pożądanych w tym wypadku krzywizn.
NastÄ™pnie rozpoznaÅ‚em szczegóÅ‚owo wraz ze „Spokojnym" PuszczÄ™ NiepoÅ‚omickÄ… i zdecydowaÅ‚em siÄ™ na zlokalizowanie akcji pomiÄ™dzy ówczesnymi stacjami Podłęże i Grodkowice.
W przedÅ‚ożonym „Jaremie" szkicu sytuacyjnym zaproponowaÅ‚am jako miejsce zasadzki rejon zalewu wodnego znajdujÄ…cego siÄ™ miÄ™dzy drogÄ… Cudów - NiepoÅ‚omice a stacjÄ… kolejowÄ… Grodkowice (obecnie Szarów).
ZnajdujÄ…cy siÄ™ przy torze kolejowym niewielki zbiornik wodny i las stanowiÅ‚y atuty dla zasadzki ogniowo-ruchowej, natomiast tor kolejowy nie byÅ‚ ani lepszy, ani gorszy od każdego innego odcinka trasy. Komendant OkrÄ™gu Krakowskiego AK „Luty" zaaprobowaÅ‚ miejsce akcji i poleciÅ‚ przedÅ‚ożyć sobie szczegóÅ‚owe rozpracowanie zadania oraz potrzeb zwiÄ…zanych z jego wykonaniem.
„Jarema" wyznaczyÅ‚ na dowódcÄ™ „WÄ…sacza", któremu przydzieliÅ‚ mnie jako kierownika technicznego i zastÄ™pcÄ™. Uzgodniony z szefem Kedywu plan dziaÅ‚ania zakÅ‚adaÅ‚:
1) Cel akcji - wykolejenie niemieckiego pociÄ…gu pospiesznego, tzw. Ur-laubszugu, wychodzÄ…cego z Krakowa w kierunku Lwowa z równoczesnym wykonaniem zasadzki ogniowo-ruchowej,
2) miejsce akcji - wg zaaprobowanego przez Komendanta Okręgu Krakowskiego AK szkicu wykonanego przeze mnie.
3) Plan działania:
a) patrol minerski spowoduje wykolejenie pociÄ…gu za pomocÄ… Å‚adunku wybuchowego operujÄ…c od póÅ‚nocnej strony toru;
b) grupa uderzeniowa ostrzela wykolejony pociąg (ostatnie wagony) z broni maszynowej i obrzuci go granatami wykonując zadanie od południowej strony toru; ^
c) patrol minerski i grupa uderzeniowa wycofa siÄ™ po wykonaniu zadania na poÅ‚udnie w rejon Wieliczki-Å?apanowa;
d) patrol terenowy placówki Kedywu w NiepoÅ‚omicach wykona dziaÅ‚anie pozorujÄ…c odskok grupy uderzeniowej na póÅ‚noc przez spuszczenie Å‚odzi na WisÅ‚Ä™ w porcie niepoÅ‚omickim i kilka demonstracyjnych strzaÅ‚ów.
4) Siły własne:
a) grupa uderzeniowa zÅ‚ożona z oddziaÅ‚u partyzanckiego »BÅ‚yskawica« i formujÄ…cego siÄ™ »Gromu« w skÅ‚adzie 25 ludzi. Posiadane uzbrojenie - 3 pistolety maszynowe, karabiny i broÅ„ krótka;
b) patrol minerski w skÅ‚adzie 5 ludzi. Uzbrojenie - broÅ„ krótka;
c) patrol pozorujÄ…cy z drużyny »Pomost« w NiepoÅ‚omicach w skÅ‚adzie 8 ludzi. Uzbrojenie - karabin, broÅ„ krótka, rakietnica.
5) ZgÅ‚oszone potrzeby do OkrÄ™gu - dostawa 3 erkaemów, materiaÅ‚u wybuchowego (plastyk), 100 granatów i amunicji karabinowej.,
6) Dowódca „WÄ…sacz" zajmie siÄ™ przerzuceniem oddziaÅ‚ów partyzanckich w rejon dziaÅ‚ania do Woli Batorskiej koÅ‚o NiepoÅ‚omic, pobraniem z OkrÄ™gu przydzielonej broni oraz koordynacjÄ… caÅ‚oÅ›ci akcji.
Ja zastÄ™pujÄ™ „WÄ…sacza" i jako fachowiec odpowiadam za przygotowanie i wysadzenie pociÄ…gu.
„BÄ…k", dowódca Obwodu Dywersyjnego »Ront« (Wieliczka), zorganizuje pozorujÄ…cy odskok przez WisÅ‚Ä™ w rejonie NiepoÅ‚omic.
7) na miejsce zbiórki i postawÄ™ wyjÅ›ciowÄ… dla grupy uderzeniowej i patrolu minerskiego wyznacza siÄ™ zagajnik koÅ‚o miejscowoÅ›ci Cudów, znajdujÄ…cy w siÄ™ w odlegÅ‚oÅ›ci 1,5 km od terenu zasadzki. Czas zbiórki - godzina 19.00 w dniu 29 stycznia 1944 r.
Wszystkie przygotowania zależne bezpoÅ›rednio od Kedywu zostaÅ‚y zakoÅ„czone do 27 stycznia 1944 r. OddziaÅ‚y partyzanckie melinowaÅ‚y w Woli Batorskiej z rozkazem zameldowania siÄ™ na ustalonym miejscu zbiórki.
PozorujÄ…cy odskok patrol pod dowództwem „Brzozy" (Antoni Rojowicz), poinstruowany przez „BÄ…ka",, otrzymaÅ‚ rozkaz rozpoczÄ™cia swego zadania w dniu 29 stycznia 1944 r. o godzinie 23.30.
Å?adunek wybuchu zostaÅ‚ wykonany przeze mnie i „Marsa" (Zygmunt Kawecki) w mieszkaniu tego ostatniego w Wieliczce. Zastosowano do niego odpalenie elektryczne za pomocÄ… zapalarki bateryjnej, sprawdzono dziaÅ‚anie i zabezpieczono przed opadami atmosferycznymi. Wszystkie użyte materiaÅ‚y do Å‚adunku pochodziÅ‚y - z wyjÄ…tkiem spÅ‚onek - z kopalni soli w Wieliczce i zostaÅ‚y „zorganizowane" przez „Marsa". Wobec braku żądanego plastyku lub innego silniejszego materiaÅ‚u jako Å›rodka wybuchowego użyto trotylu granulowanego.
W skÅ‚ad patrolu minerskiego weszli: „Spokojny", „Mars", „Wróbel", i „ZawaÅ‚a" (Kazimierz Lorys). „Mars" miaÅ‚ przynieść Å‚adunek wybuchowy _ na miejsce zbiórki. W tych gorÄ…cych dniach „WÄ…sacz" dwoiÅ‚ siÄ™ i troiÅ‚ dogrywajÄ…c szczegóÅ‚y i dopominaÅ‚ siÄ™ w skrzynce kontaktowej OkrÄ™gu przy ulicy Grodzkiej o obiecanÄ… broÅ„ maszynowÄ… i granaty.
NadszedÅ‚ nerwowo oczekiwany dzieÅ„ 29 stycznia 1944 r. W godzinach rannych wyjechaÅ‚o z Krakowa w kierunku MyÅ›lenic trzech ludzi: „WÄ…sacz", „Wrak" (Józef Szlachetka) i ja. JechaliÅ›my furmankÄ… podstawionÄ… przez „Gutka" (Gustaw BielaÅ„ski), dzierżawcÄ™ niewielkiego majÄ…tku we. WrzÄ…sowicach. Kpt. „WÄ…sacz" byÅ‚ ponury i apatyczny. ZÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ na to dwie istotne przyczyny. PierwszÄ… i to najważniejszÄ… byÅ‚o nieotrzymanie erkaemów i granatów z OkrÄ™gu, a drugÄ… - ukrywana grypa, która widocznie dawaÅ‚a mu siÄ™ we znaki.
Podróż do WrzÄ…sowic przebiegaÅ‚a w minorowym nastroju. Dopiero na miejscu „Gutek" poprawiÅ‚ nieco humory kieliszkiem wódki i nieoczekiwanÄ… deklaracjÄ… przekazania nieujawnionego, melinowanego od 1939 r. polskiego erkaemu i kilku karabinów.
ObÅ‚adowany tym cennym bagażem wóz „Gutka" wyruszyÅ‚ w dalszÄ… drogÄ™ na wyznaczone miejsce zbiórki. Trasa prowadziÅ‚a przez Sabatowice, WieliczkÄ™, Przybierzany, Bodzanów i Brzezie. BezÅ›nieżna mimo zimy, sÅ‚oneczna, niemal wiosenna pogoda nie potrafiÅ‚a zmienić na lepsze samopoczucia jadÄ…cych.
Cicha wymiana poglÄ…dów miÄ™dzy mnÄ… i „WÄ…saczem" doprowadziÅ‚a nas do wniosku, że z braku wÅ‚aÅ›ciwego uzbrojenia wykonanie zasadzki ogniowo-ruchowej na pociÄ…g zaÅ‚adowany bÄ…dź co bÄ…dź uzbrojonymi frontowymi żoÅ‚nierzami niemieckimi jest nader wielkim ryzykiem, sprzecznym z wojskowÄ… zasadÄ… ekonomii siÅ‚.
- Tak, tak Staszek! - monologowaÅ‚em. - Gdy w 1940 r. Anglicy ewakuowali z Dunkierki swój Korpus Ekspedycyjny, stary Churchill kazaÅ‚ Å‚adować na statki przede wszystkim ludzi, a dopiero później i w miarÄ™ możliwoÅ›ci wojskowy sprzÄ™t. SÅ‚usznie dowodziÅ‚, że na żoÅ‚nierza trzeba czekać co najmniej 18 lat, a czoÅ‚gów, samolotów czy karabinów można w takim czasie wyprodukować tysiÄ…ce, setki tysiÄ™cy, miliony. A u nas? Å»ycie za pistolet.
A w konkretnym przypadku? Zamiast plastyku, karabinów maszynowych, granatów tylko rozkaz: Wysadzić! Zniszczyć!
W nie lada tarapatach znalazÅ‚ siÄ™ kpt. „WÄ…sacz". Wyeliminowanie z akcji grupy uderzeniowej to przecież niewykonanie w peÅ‚ni zadania bojowego i odgórnego rozkazu. W regularnej armii sprawa byÅ‚a by prosta. SÅ‚użbowy meldunek wyjaÅ›niÅ‚by sytuacjÄ™, w konspiracji jednak droga do Komendanta OkrÄ™gu - jako rozkazujÄ…cego w tym wypadku - byÅ‚a zbyt dÅ‚uga i zawiÅ‚a. Decydować wiÄ™c musi bezpoÅ›redni dowódca, biorÄ…c pod uwagÄ™ nastÄ™pujÄ…ce przesÅ‚anki.
a) Nie wywiązanie się Okręgu z przyjętych zobowiązań w zakresie dostaw broni,
b) erkaem „Gutka" nie może być użyty jako nie sprawdzony i nie przestrzelany,
c) wprowadzenie do walki 25 mÅ‚odych żoÅ‚nierzy-entuzjastów, do tego niedostatecznie uzbrojonych, może być najwyżej manifestacjÄ… zbrojnÄ…, a nie zasadzkÄ… ogniowo-ruchowÄ…,
d) poza tym - sentyment. Czy on, „WÄ…sacz", organizator i twórca »BÅ‚yskawicy« i »Gromu«, ubóstwiany przez swych chÅ‚opców, ma prawo wysÅ‚ać ich do walki z przysÅ‚owiowÄ… motykÄ… i narażać może na Å›mierć?
Wóz „Gutka" dobiÅ‚ na miejsce zbiórki tuż po godzinie 18 i wjechaÅ‚ w dość bujny, sosnowy zagajnik.
„WÄ…sacz" coraz bledszy wskutek wzmagajÄ…cej siÄ™ gorÄ…czki grypowej. OglÄ™dnie sugerujÄ™ mu Å‚óżko zamiast akcji bojowej, ale wymowne spojrzenie dowódcy ucina dyskusjÄ™ na ten temat. Zapewne obawiaÅ‚ siÄ™, by nie posÄ…dzono go o tchórzostwo, jak to czÄ™sto w takich wypadkach bywa. W każdym razie ani ja, ani ci wszyscy, którzy znali bliżej kpt. „WÄ…sacza" z odwagi i poÅ›wiÄ™cenia, nie potrafilibyÅ›my nawet tak pomyÅ›leć. OkoÅ‚o godziny 19 melduje siÄ™ startujÄ…cy z Wieliczki patrol minerski w osobach „Marsa", „Spokojnego", „Wróbla", „ZawaÅ‚a" oraz ochotniczo „BÄ…ka". Na wyznaczonÄ… godzinÄ™ nie przybywajÄ… tylko oddziaÅ‚y partyzanckie. Dopiero po godzinie 20.30 sÅ‚ychać urywek umówionej melodii i w ciszy nadchodzÄ… »BÅ‚yskawica« i »Grom«. Spóźnienie oddziaÅ‚ów tÅ‚umaczy dowódca „Roman" silnÄ… penetracjÄ… terenu przez patrole niemieckie. Fakt ten byÅ‚ jeszcze jednÄ… i chyba zasadniczÄ… przesÅ‚ankÄ… dc decyzji kpt. „WÄ…sacza". Pozostaje bowiem zbyt maÅ‚o czasu na omówienie zadania, aktualne rozpoznanie terenu i wprowadzenie »BÅ‚yskawicy« i »Gromu« na stanowiska bojowe. PeÅ‚nÄ… gotowość do akcji planowano przecież na godzinÄ™ 22 a dochodzi już godzina 21.
„WÄ…sacz" postanowiÅ‚ skierować oddziaÅ‚y na nowÄ… melinÄ™ w rejonie Å?apanowa, przekazujÄ…c im przywieziony erkaem oraz karabiny. „Gutek" po wykonaniu zadania odjechaÅ‚ do domu.
RezygnujÄ…c z zasadzki ogniowo-ruchowej „WÄ…sacz" wyznaczyÅ‚ do wysadzenia pociÄ…gu patrol minerski i ubezpieczenie. Oprócz niego zostali wyznaczeni: „Mars", „Spokojny", „Wróbel", „ZawaÅ‚a", „Wrak", „BÄ…k", „Kruk" (Józef Borkowski z »BÅ‚yskawicy« „Zemsta" (WÅ‚adysÅ‚aw Bajer) i ja. Wszyscy uzbrojeni w broÅ„ krótkÄ…. OkoÅ‚o godziny 21.00 grupa ta wyruszyÅ‚a z miejsca zbiórki na stanowiska. „WÄ…sacz" i ja ustaliliÅ›my bliższe miejsce akcji, a mianowicie tor okoÅ‚o 50 m na zachód od wiaduktu kolejowego biegnÄ…cego nad drogÄ… polnÄ… Brzezie - NiepoÅ‚omice. Wysadzenie miaÅ‚o nastÄ…pić od strony póÅ‚nocnej, odskok zaÅ› w kierunku poÅ‚udniowym pod wiaduktem w kierunku Wieliczki.
Po wykonaniu zadania miaÅ‚a nastÄ…pić zbiórka w miejscu podstawy wyjÅ›ciowej do akcji. RozgorÄ…czkowany Staszek ledwie staÅ‚ na nogach. Z tych też wzglÄ™dów dowództwo faktycznie przejÄ…Å‚em ja. Na ubezpieczenie od strony zachodniej (Krakowa) udaÅ‚ siÄ™ „ZawaÅ‚a", „Wrak", „Kruk", a od strony wschodniej (Bochni) - „BÄ…k" i „Zemsta", z zadaniem meldowania ustalonym hasÅ‚em gÅ‚osowym ewentualnych zagrożeÅ„. „Kruk" miaÅ‚ sygnalizować nadejÅ›cie pociÄ…gu od strony Krakowa latarkÄ… elektrycznÄ…. Do prac minerskich pozostaÅ‚em ja oraz „Spokojny", „Mars" i „Wróbel". PrzystÄ…piliÅ›my okoÅ‚o godziny 22.00 do zakÅ‚adania Å‚adunku wybuchowego. RobotÄ™ wykonaliÅ›my fachowo, dokÅ‚adnie maskujÄ…c sam Å‚adunek jak i przewód elektryczny (okoÅ‚o 30 m) do zapalarki usytuowanej na skraju niezbyt gÄ™stego lasu.
Ostrzegawcze hasÅ‚o ze strony wschodniej przerwaÅ‚o na krótko naszÄ… pracÄ™. To patrol zÅ‚ożony z kilku bahnschutzów przechodziÅ‚ po poÅ‚udniowej stronie linii kolejowej kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ Krakowa. OkoÅ‚o godziny 22.20 wszystko byÅ‚o gotowe. Ustalono, że odpalenia dokona „Mars" na znak „Spokojnego". Ja oÅ›wietlÄ™ zapalarkÄ™. Każdy zajÄ…Å‚ wyznaczone stanowisko. NastÄ…piÅ‚y dÅ‚ugie, denerwujÄ…ce chwile oczekiwania. Oczekiwanie nie trwaÅ‚o jednak zbyt dÅ‚ugo.
O godzinie 22.50 ubezpieczenie wschodnie zameldowaÅ‚o zbliżanie siÄ™ pociÄ…gu. Wkrótce przed stanowiskami przetacza siÄ™ ciężkie czarne cielsko lokomotywy pchajÄ…cej przed sobÄ… wagon-lorÄ™ z piaskiem. OkoÅ‚o godziny 23.05 podrywa nas bÅ‚ysk latarki „Kruka" i narastajÄ…cy turkot od strony Krakowa Drugi sygnaÅ‚ oznacza, że pociÄ…g mija jego stanowisko, a wiÄ™c jest blisko swego przeznaczenia.
- Ten? - podbiegam i pytam „WÄ…sacza".
- Tak! - słyszę ochrypły głos.
Za chwilÄ™ nocnÄ… ciszÄ™ niepoÅ‚omickiej puszczy przerywa krzyk „Spokojnego":
- Ognia!
NaciÅ›niÄ™cie zapalarki przez „Marsa" i z toru kolejowego bucha sÅ‚up ognia, a grad kamieni rozpryskuje siÄ™ daleko po lesie i gÅ‚owach zamachowców.
ObserwujÄ…c wybuch stwierdzam z jednej strony nieco wczesne hasÅ‚o do odpalenia, z drugiej godnÄ… podziwu orientacjÄ™ i refleks wytrawnego maszynisty, który z miejsca hamuje lokomotywÄ™ zmniejszajÄ…c wydatnie nastÄ™pstwa kraksy. PociÄ…g wyrzucony z szyn iskrzy, podskakuje i zgiÄ™ty w harmonijkÄ™ zatrzymuje siÄ™ na pobliskim wiadukcie.
Po rozsadzajÄ…cym uszy wybuchu nastaje chwilowa cisza. WÅ›ród ogólnego bezruchu grupa podrywa siÄ™ do odskoku. Gdy przebiega drogÄ™ pod wiaduktem na stronÄ™ poÅ‚udniowÄ… linii kolejowej, skrzywiony i uszkodzony pociÄ…g odzywa siÄ™ niespodzianie jazgotem karabinów ochrony oraz uzbrojonych pasażerów. BÅ‚ysk licznych rakiet Å›wietlnych i huraganowa kanonada, godna niejednej bitwy, Å‚amie sen puszczy.
Jest jasno jak w dzień. Każdy strzał potęgowany echem urasta do grzmotu. Sceneria ta towarzyszy zamachowcom przez trudne pierwsze kilometry odskoku.
„Kruk i „Zemsta" wycofali siÄ™. bez wiÄ™kszych przeszkód do NiepoÅ‚omic, a „BÄ…k",, „Mars", „Wróbel", „ZawaÅ‚a" i „Wrak" do Wieliczki. Natomiast „WÄ…sacz" „Spokojny" i ja mieliÅ›my w tym dniu wiÄ™cej kÅ‚opotów. Problemem staÅ‚ siÄ™ kpt. „WÄ…sacz". Ten niewÄ…tpliwie odważny i wspaniaÅ‚y czÅ‚owiek zwyciężaÅ‚ dotychczas grypÄ™ wielkÄ… dozÄ… ambicji i woli, jednakże wysiÅ‚ek odskoku przekroczyÅ‚ jego siÅ‚y. Niedaleko od miejsca akcji usiadÅ‚ na pniu drzewa, nie mogÄ…c kontynuować dalszego marszu. W takim stanie ja i „Spokojny", wziÄ™liÅ›my Staszka pod rÄ™ce i osÅ‚abionego prowadziliÅ›my kilka kilometrów w mrokach wyjÄ…tkowo ciemnej nocy po zagrudzonych polach i rozjechanych drogach. WidzÄ…c kÅ‚opot, jaki sprawia kolegom, prosiÅ‚ o pozostawienie go w terenie tÅ‚umaczÄ…c, że trochÄ™ odpocznie i sam pójdzie dalej. Takie honorowe stawianie sprawy oraz podejrzane manipulacje przy pistolecie doprowadziÅ‚y - na wszelki wypadek - do rozbrojenia kpt. „WÄ…sacza". GdzieÅ› kolo Wieliczki goÅ›cinna chata chÅ‚opska i gorÄ…ca herbata zregenerowaÅ‚a na tyle jego siÅ‚y, że w trójkÄ™ dobiliÅ›my rano do Raciborska. StamtÄ…d bryczkÄ… ofiarowanÄ… przez „PÅ‚uga" (Krzysztof Morstin) dojechaliÅ›my do paÅ„stwa SÅ‚apów w Lusinie, gdzie znajdowaÅ‚ siÄ™ wówczas partyzancki punkt kontaktowy i staÅ‚a, opiekuÅ„cza melina.
Patrol pozorujÄ…cy odskok za WisÅ‚Ä™ wykonaÅ‚ w peÅ‚ni swoje zadanie. SzeÅ›ciu ludzi pod dowództwem „Brzozy" spuÅ›ciÅ‚o dwie Å‚odzie w Pasterniku koÅ‚o NiepoÅ‚omic, oddaÅ‚o kilka strzaÅ‚ów karabinowych i wystrzeliÅ‚o rakiety już po drugiej stronie WisÅ‚y. Prócz tego „Brzoza" z wÅ‚asnej inicjatywy wykorzystaÅ‚ znalezione uprzednio w lesie i zrzucone przez samoloty radzieckie ulotki, pisane w jÄ™zyku niemieckim. PosiaÅ‚ je na skraju puszczy od strony NiepoÅ‚omic, w porcie na Å‚odziach i za WisÅ‚Ä…. MiaÅ‚ na celu zastraszenie Niemców imputowanym pojawieniem siÄ™ niedaleko stolicy GG radzieckiej partyzantki, która wykonaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie wysadzenie pociÄ…gu i nieobciążanie w ten sposób okolicznej ludnoÅ›ci odpowiedzialnoÅ›ciÄ… za zaistniaÅ‚e wypadki.
Efekty uderzenia na Urlaubszug w dniu 29 stycznia 1944 r. byÅ‚y skromniejsze od zamierzonych. Organ prasy podziemnej BCh „Przez walkÄ™ do zwyciÄ™stwa" z dnia 20 lutego 1944 r. pisaÅ‚ na ten temat:
„Zamach na generalnego Gubernatora Franka na razie siÄ™ nie udaÅ‚. JechaÅ‚ on do Lwowa pociÄ…giem specjalnym w nocy z 29 na 30 stycznia br. KoÅ‚o stacji Grodkowice koÅ‚o NiepoÅ‚omic (20 km od Krakowa) nastÄ…piÅ‚ silny wybuch. Parowóz i trzy najbliższe wagony stoczyÅ‚y siÄ™ z nasypu, trzy nastÄ™pne wyskoczyÅ‚y z szyn. Frank tym razem ocalaÅ‚, gdyż jechaÅ‚ w ostatnim wagonie. Taka jest odpowiedź na jego gÅ‚upawe przechwaÅ‚ki o lojalnym stosunku wiÄ™kszoÅ›ci spoÅ‚eczeÅ„stwa polskiego do wÅ‚adz okupacyjnych".
Skutki wysadzenia pociÄ…gu pod Grodkowicami obrazuje wnikliwie i fachowo meldunek zÅ‚ożony szefowi Kedywu przez „BÄ…ka" - „Korala", komendanta Obwodu Dywersyjnego »Ront«. Oto jego obszerny fragment:
„Mimo że nie miaÅ‚em specjalnego polecenia, uważaÅ‚em za konieczne zebranie szczegóÅ‚owych danych do akcji »K«,13 liczÄ…c siÄ™ z tym, że one bÄ™dÄ… ważne przy planowaniu tego rodzaju akcji w przyszÅ‚oÅ›ci. W rozkazie swoim zaznaczyÅ‚em wykonawcy, że wszelkie dane muszÄ… hyć oparte na zeznaniach wiarygodnych, toteż meldujÄ…cy pisze, 'że na podstawie informacji naszego fachowca, który byÅ‚ na miejscu wypadku, oraz dalszych wiarygodnych informatorów fakty przedstawiajÄ… siÄ™ nastÄ™pujÄ…co: Dwie godziny przed przyjazdem pociÄ…gu, którym jechaÅ‚ Frank, uruchomione zostaÅ‚y wzmocnione patrole celem ochrony kolei na odcinku lasu: 3 patrole bahnschutzów i 3 wojskowe pod dowództwem oficerów niemieckich - każdy patrol w sile 7-9 ludzi.
Skutkiem wybuchu wyrwany zostaÅ‚ siedmiometrowy kawaÅ‚ szyny. WykoleiÅ‚ siÄ™ parowóz i 3 nastÄ™pne wagony oraz wóz sÅ‚użbowy. Zniszczeniu ulegÅ‚o 60 m nawierzchni i 120 podkÅ‚adów, ponieważ na tej przestrzeni sunęły po podkÅ‚adach i po ziemi rozpÄ™dzone wagony, które wyskoczyÅ‚y z szyn. Zdaniem fachowców pociÄ…g musiaÅ‚ jechać zbyt wolno i dlatego katastrofa nie przybraÅ‚a wiÄ™kszych rozmiarów. Wykolejony parowóz i wagony zostaÅ‚y silnie zniszczone i wysÅ‚ane do remontu w fabryce, a natomiast 7 dalszych nie wykolejonych odniosÅ‚o także znaczne uszkodzenia, bo zaraz skierowano je do warsztatów gÅ‚ównych w Tarnowie. SpoÅ›ród pasażerów nikt nie zostaÅ‚ zabity. Ciężko rannych byÅ‚o 18 osób, z tego 3 zmarÅ‚y w drodze do szpitala, a 27 osób lżej rannych. ObsÅ‚uga pociÄ…gu, polska i niemiecka. Poszkodowani byli jednak sami Niemcy, jak również wszyscy pasażerowie-Niemcy. Gubernator nie odniósÅ‚ szwanku, mocno wystraszony denerwowaÅ‚ siÄ™, że dwie kobiety z jego Å›wity zostaÅ‚y ciężko kontuzjowane. Zaalarmowany miejscowy garnizon wojskowy w »2« 14 przewiózÅ‚ ciężko rannych autami do Krakowa. MieszkajÄ…cy wówczas u mnie oficer oÅ›wiadczyÅ‚ mi, że Frank zostaÅ‚ jego autem przewieziony do Tarnowa, a stamtÄ…d ochraniany przez esesmanów udaÅ‚ siÄ™ do Lwowa. Usuwanie taboru i naprawa trwaÅ‚y 18 godzin. Podnoszenie wykolejonego taboru odbywaÅ‚o siÄ™ za pomocÄ… rÄ™cznych wind, gdyż wszystkie 6 parowych dźwigów, jakie posiadaÅ‚a caÅ‚a Generalna Gubernia, używano w tym czasie w akcjach ratunkowych w innych miejscowoÅ›ciach. Przy usuwaniu zajÄ™tych byÅ‚o 350 ludzi - 230 z warsztatu, 120 z dziaÅ‚u drogowego. Ruch kolejowy odbywaÅ‚ siÄ™ po prawym torze w obu kierunkach, wiÄ™c 61 pociÄ…gów doznaÅ‚o w tym czasie opóźnienia od 3 do 15 godzin. Na miejsce wypadku przyjechaÅ‚o wkrótce kilka aut z gestapowcami, przesÅ‚uchali blokowego i aresztowali go; aresztowany zostaÅ‚ również komendant odcinka kolei. O godzinie 8 na drugi dzieÅ„ przyjechaÅ‚y do »2« dwa auta z esesmanami w celu przeprowadzenia Å›ledztwa, gdyż stróże nocni zgÅ‚osili w nocy, iż okoÅ‚o godziny 12 od strony lasu w kierunku WisÅ‚y przechodziÅ‚a jakaÅ› banda (nasz patrol pozorujÄ…cy wycofanie - przyp. R. N. i trzy razy strzelaÅ‚a do psów na Piaskach, Grobli i MszczÄ™cinie. Ja tej nocy miaÅ‚em stróża nocnego i siedzÄ…c u znajomych sÅ‚yszaÅ‚em wybuch, a po 20 - 30 minutach ujadanie psów i jakieÅ› trzaski od strony WisÅ‚y i zeznaÅ‚em to na policji razem z gospodarzem, z którym pilnowaÅ‚em.
O godzinie 6 rano przewoźnik na WiÅ›le zgÅ‚osiÅ‚ kradzież Å‚odzi, lecz przy poszukiwaniach znaleziono je na wodzie aż za KoźlicÄ…, to jest okoÅ‚o 3 km . Ustalili wiÄ™c, że ktoÅ› musiaÅ‚ siÄ™ nocÄ… przeprawiać przez rzekÄ™. Åšledzenie i badanie w »2« i za WisÅ‚Ä… trwaÅ‚o do poÅ‚udnia, lecz nie daÅ‚o rezultatu. Jeden z oficerów prowadzÄ…cych badanie powiedziaÅ‚ burmistrzowi, że byÅ‚ to planowo przygotowany zamach na gubernatora, ale że ten wyszedÅ‚ szczęśliwie; jeżeli jednak podobny zamach powtórzy siÄ™ w przyszÅ‚oÅ›ci, to wszyscy mieszkaÅ„cy okolic zostanÄ… ukarani".
OceniajÄ…c zamach na pociÄ…g gubernatora Franka w dniu 29 stycznia 1944 r. pod Grodkowicami trzeba stwierdzić: plan zostaÅ‚ opracowany wÅ‚aÅ›ciwie i zawieraÅ‚ w sobie wszystkie elementy dywersyjnej akcji. Pozorowany od-skok okazaÅ‚ siÄ™ w peÅ‚ni udanym manewrem, który skierowaÅ‚ gestapowców na mylny trop.
- Z
dokumentów wynika, że uderzenie na pociÄ…g relacji Lwów - Kraków
w dniu 30 stycznia 1944 r., a więc po uroczystości we Lwowie, było
przygotowywane znacznie wcześniej. Istnieje domniemanie, że decyzja Okręgu AK
o akcji na kierunku Kraków - Lwów byÅ‚a koncepcjÄ… dodatkowÄ….
Tymi chyba względami można tłumaczyć pośpiech w pracach przygotowawczych, brak przyrzeczonych dostaw broni, a w konsekwencji inne niż zamierzano wykonanie zadania.
- bezpośredni
wykonawcy nie wiedzieli, że w pociągu będą jechać najwyżsi
dostojnicy GG.
- zniszczeniu ulegÅ‚o 60 m toru kolejowego, parowóz i 4 wagony, uszkodzono 7 dalszych wagonów. SpowodowaÅ‚o to opóźnienie od 3 do 15 godzin 61 pociÄ…gów na super ważnej linii strategicznej, oderwaÅ‚o od normalnej pracy 350 ludzi, w tym 230 fachowców warsztatowych. Skutki katastrofy zmniejszyÅ‚ przede wszystkim powolny bieg pociÄ…gu w dużym kompleksie lasów, które okupanci uważali zawsze za teren szczególnie niebezpieczny. Straty w ludziach {3 zabitych i 42 rannych) oraz uczestnictwo w wypadku okoÅ‚o kilkuset pasażerów z różnych jednostek frontowych i oÅ›rodków miaÅ‚y szeroki wydźwiÄ™k propagandowy, budziÅ‚y poczucie strachu i niepewnoÅ›ci wÅ›ród Niemców nawet na gÅ‚Ä™bokim zapleczu.
- generalny gubernator dr Hans Frank po raz pierwszy i zresztÄ…
jedyny
w okresie okupacji znalazł się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia.
Leżenie na podÅ‚odze wagonu i trzÄ™sienie portkami najwyższych dostojników
GG dalekie byÅ‚o od opiewanego bohaterstwa „nadludzi" 15. Wprost
przeciw
nie - potwierdzaÅ‚o przysÅ‚owie, że „strach ma wielkie oczy", skoro w
dzienniku generalnego gubernatora podano, że eksplozja nastąpiła bezpośrednio
za
ostatniÄ… osiÄ… wagonu-salonki 1006, w którym jechaÅ‚ Frank, podczas gdy
faktycznie mina wybuchła przed parowozem.
- wykonanie akcji tuż obok stolicy GG znamionowało zuchwałość polskiego Podziemia i wskazywało na odwetowe możliwości w wypadku dalszego stosowania przez okupanta obłędnej i zbrodniczej zasady odpowiedzialności zbiorowej.
- dokonanie zamachu na pociąg gubernatora - pomimo ścisłej tajemnicy dotyczącej jego wyjazdu - wywołało wzajemną nieufność, podejrzenia, a nawet pewne przesunięcia personalne w otoczeniu Franka i we władzach GG. Wszędobylstwo polskiego wywiadu wydawało się zastanawiające i budziło zdenerwowanie.
- uwielokrotniona plotka, wielkość zaangażowanych po obu stronach siÅ‚ i skutki wybuchu budziÅ‚y grozÄ™ wÅ›ród Niemców, radość zaÅ› i niezÅ‚omnÄ… wolÄ™ walki wÅ›ród Polaków.
- za wysadzenie dwóch pociÄ…gów na trasie Kraków - Lwów w dniu 29 stycznia 1944 r. i Lwów - Kraków w dniu 30 stycznia 1944 r. Niemcy podali w obwieszczeniu o rozstrzelaniu 100 więźniów. KoÅ‚o NiepoÅ‚omic wykonano wyrok na 50 Polakach.
NadchodzÄ…ca wiosna 1944 r. budziÅ‚a, jak i poprzednie, nowe nadzieje. PanowaÅ‚o tym razem powszechne przekonanie, że bÄ™dzie ona ostatnia w wojennej zawierusze. Planowane i przygotowywane od dawna ogólnonarodowe powstanie miaÅ‚o być koÅ„cowym efektem dÅ‚ugoletniej walki Armii Krajowej, a poprzedzić je miaÅ‚a wzmożona walka dywersyjna, kierowana przez powoÅ‚any w tym celu na przeÅ‚omie 1942/1943 Kedyw.
Trud caÅ‚ej reorganizacji walki bieżącej na terenie Krakowskiego OkrÄ™gu AK przypadÅ‚ w udziale pÅ‚kowi „Lutemu" {Józef Spychalski)16, przed wojnÄ… dowódcy Batalionu StoÅ‚ecznego, wysÅ‚użonemu konspiratorowi na BiaÅ‚ostoczczyźnie, skoczkowi spadochronowemu przerzuconemu z Wielkiej Brytanii. Trzeba przyznać, że zabraÅ‚ siÄ™ do dzieÅ‚a fachowo i z wÅ‚aÅ›ciwÄ… sobie energiÄ….
W rezultacie wytężonych prac utworzono w ciÄ…gu 1943 r. oddziaÅ‚y dyspozycyjne w oÅ›miu Inspektoratach OkrÄ™gu AK, powoÅ‚ano plutony i drużyny dywersyjne na szczeblu Obwodów oraz Placówek, jako zalążek przyszÅ‚ych oddziaÅ‚ów partyzanckich. Rezultaty tych zmian byÅ‚y widoczne. WzmógÅ‚ siÄ™ sabotaż i dywersja, doszÅ‚o m.in. do wielu gÅ‚oÅ›nych akcji bojowych.
Dnia 29 marca 1943 r. odbito w Mielcu 180 więźniów politycznych, 20 kwietnia 1943 r. dokonano zamachu na podsekretarza stanu w rzÄ…dzie GG gen. SS i policji Krugera, w nocy z 5 na 6 sierpnia 1943 uwolniono 66 więźniów w JaÅ›le, z 29 na 30 stycznia 1944 wysadzono pod Grodkowicami - jak wspomniaÅ‚em - pociÄ…g wiozÄ…cy generalnego gubernatora dra Hansa Franka i gen. Wilhelma Koppego oraz niemiecki Urlaubszug w rejonie DÄ™bicy.
W ukÅ‚adzie przeprowadzonej reorganizacji inaczej niż poczÄ…tkowo uÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ praca Komendy Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK. Z poczÄ…tkiem 1944 r. zlikwidowano dotychczasowe samodzielne Obwody i przekazano ludzi do Inspektoratów. W gestii Kedywu pozostaÅ‚y jedynie istniejÄ…ce oddziaÅ‚y partyzanckie oraz patrole dyspozycyjne. Dowództwo Kedywu miaÅ‚o teraz koordynować i kontrolować dziaÅ‚alność dywersyjnÄ… na terenie OkrÄ™gu, prowadzić instruktaż i szkolenie, zaopatrywać Inspektoraty ,-w materiaÅ‚y sabotażowo--dywersyjne. Do wykonywania tych czynnoÅ›ci powoÅ‚ano trzech inspektorów dywersji, a to: por. „Powolnego" - „Lacha", ppor. „Spokojnego" i ppor. „Marsa" mieszkajÄ…cego w Wieliczce. W PodokrÄ™gu Rzeszów rolÄ™ szefa dywersji peÅ‚niÅ‚ nadal por. „Åšiwida" - „Korczak". Na dowódcÄ™ oddziaÅ‚ów dy-spozycyjnch w Krakowie wyznaczono ppor. „CzesÅ‚awa". Dotychczasowi komendanci Obwodów Dywersyjnych »Trasa« oraz »Ront« otrzymali polecenie sformowania dwóch dalszych oddziaÅ‚ów partyzanckich.
I rzeczywiÅ›cie z inspiracji „Zimowita"' - „SkaÅ‚y" powstaÅ‚ w koÅ„cu lutego 1944 r. w IgoÅ‚omii oddziaÅ‚ partyzancki »Skok«. Trzon oddziaÅ‚u - stanowili: p.o. dowódcy „KwiecieÅ„" (Edward Wójcik) szef oddziaÅ‚u „Belfort" (StanisÅ‚aw Purtak) oraz „Sowa" (StanisÅ‚aw Pabian), „SokóÅ‚" (Edward SÅ‚ówko), „JastrzÄ…b" (NN), „Skowronek" (Jerzy Wójcik), „Wróbel" (NN), „Rybka" (StanisÅ‚aw OkoÅ„), „Waligóra" (Józef DÄ…bkowski), „Lemiesz" (NN) i „PowaÅ‚a" (NN). W dniu 20 marca 1944 r. doÅ‚Ä…czyli „Modrzew" (NN) oraz „MiÅ›" (WiesÅ‚aw Za-paÅ‚owicz), b. hufcowy »Roju« krakowskich Szarych Szeregów.
Nieco później, bo w marcu 1944 r. „BÄ…k" - „Koral" zorganizowaÅ‚ w rejonie Wieliczki oddziaÅ‚ partyzancki »Huragan«, którego dowódcÄ… mianowano pchor. „KubÄ™" (Zbigniew KwapieÅ„ z Wieliczki), specjalnie do tego celu przeszkolonego w »BÅ‚yskawicy«. Pierwszymi żoÅ‚nierzami »Huraganu« byli: „Bronek" (BronisÅ‚aw Molin), „Wilk II" (Adam WilczyÅ„ski), „JastrzÄ…b" Andrzej Czarnota), „Mrówka" (MichaÅ‚ Czarnota), „Kryjak" (Tadeusz Augustyniak), „Ursus" (Zbigniew MarszaÅ‚ek), „Arab" (Janusz TyraÅ‚a), „Orlik" (NN). „Wir" (WiesÅ‚aw BÅ‚aszczyk), „Zwierz" (Józef KieÅ‚kowski).
W meldunkach wywiadu pojawiÅ‚a siÄ™ jeszcze jedna konfidencka „gwiazda". J. M. byÅ‚ artystÄ… malarzem. Co nim powodowaÅ‚o, że zaczÄ…Å‚ uprawiać ten niecny proceder, trudno dociec. W każdym razie chodziÅ‚ regularnie do gmachu gestapo przy Pomorskiej, byÅ‚ zarejestrowanym konfidentem i miaÅ‚ w tej roli niemaÅ‚e zasÅ‚ugi.
Jako artysta lubiÅ‚ plener i gwoli tworzenia wyjeżdżaÅ‚ chÄ™tnie do Zakliczyna nad Dunajec. UkrywaÅ‚a siÄ™ tam wraz z rodzinÄ…, zresztÄ… niezbyt konspiracyjnie, generaÅ‚owa Mondowa, żydowskiego pochodzenia, żona przebywajÄ…cego w niewoli dowódcy 6. dywizji piechoty, wielce zasÅ‚użonej w kampanii wrzeÅ›niowej 1939 r.
StÄ™skniona za dobrym towarzystwem pani chÄ™tnie przyjęła do swego grona przedstawiciela artystycznej braci. Tam, w Zakliczynie, bawiÅ‚ paniÄ… generaÅ‚owÄ…, deklarowaÅ‚ dozgonnÄ… przyjaźń i zasiadaÅ‚ przy goÅ›cinnym stole. Gdy jednak wróciÅ‚ do Krakowa, pierwsze kroki skierowaÅ‚ do gmachu gestapo.
UkrywajÄ…cy siÄ™ w Zakliczynie zostali aresztowani i zamordowani.
Nie wiadomo, jak J. M. zostaÅ‚ wynagrodzony za ten haniebny donos przez mocodawców z Pomorskiej. Polska Podziemna postanowiÅ‚a go zlikwidować.
Rozpracowanie J. M. przeprowadziÅ‚ WÅ‚adysÅ‚aw Kurowski. Wykonanie zadania powierzyÅ‚em w maju 1944 r. patrolowi dywersyjnemu „Sroki" (Szymon Janosz), rekrutujÄ…cemu siÄ™ z dzielnicy Kazimierz. Do pracowni malarza weszli „Sroka" i „Pokrzywka" (Feliks KÄ…cik) i „Puchacz" (Rudolf Kryska) pod pretekstem zamówienia portretu i dokonali aktu sprawiedliwoÅ›ci bez użycia broni. SprawÄ… tragicznie zmarÅ‚ego J. M. zajęła siÄ™ Kriminalpolizei, a nie gestapo. W ten sposób denat nie zostaÅ‚ pomszczony praktykowanym zwykle rozstrzelaniem co najmniej 10 Polaków.
Tak siÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, że na dziaÅ‚alnoÅ›ci akowskiego Podziemia w Krakowie od kwietnia do lipca 1944 r. zaciążyÅ‚y dwie ważne akcje bojowe o kryptonimach »Koppe« i »Luty«.
Dekret Hansa Franka z 2 października 1943 r. i praktykowana w jego nastÄ™pstwie odpowiedzialność zbiorowa zastopowaÅ‚y na krótko zamierzenia Komendy GÅ‚ównej AK w podejmowaniu akcji odwetowych w stosunku do wÅ‚adców GG za zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu.
Zamach na pociÄ…g generalnego gubernatora i jego „rzÄ…dowej" Å›wity w dniu 29 stycznia 1944 r., a jeszcze bardziej udana likwidacja przez żoÅ‚nierzy »Pa-rasola« w dniu 1 lutego 1944 r. kata Warszawy, dowódcy SS i policji dystryktu warszawskiego gen. Franza Kutschery, otrzeźwiÅ‚y dostojników GG i nawet przyhamowaÅ‚y sadystyczne rozpasanie „nadludzi", pÅ‚ynÄ…ce z październikowego dekretu.
GÅ‚ównÄ… odpowiedzialność za (popeÅ‚nione zbrodnie ponosiÅ‚ niewÄ…tpliwie wyższy dowódca SS i policji na obszar Generalnego Gubernatorstwa, od 9 listopada 1943 r. namiestnik Himmlera przy Franku, gen. SS i policji Wilhelm Koppe. Zanim awansowaÅ‚ na zastÄ™pcÄ™ Friedricha Krugera, zasÅ‚użyÅ‚ siÄ™ wielce na podobnym stanowisku w Kraju Warty (Warthegau) przy organizowaniu akcji terrorystycznych, aresztowaÅ„, egzekucji oraz wysiedlaniu ludnoÅ›ci polskiej i żydowskiej z województwa poznaÅ„skiego i Å‚ódzkiego. Na niego też padÅ‚ kolejny wyrok Kierownictwa Walki Podziemnej. Wykonanie wyjÄ…tkowo trudnego zadania powierzono Komendzie Dywersji Krakowskiego OkrÄ™gu AK.
W drugiej dekadzie marca 1944 r. przybyÅ‚ do Krakowa szef Kedywu Po-dokrÄ™gu Rzeszowskiego AK por. „Swida" - „Korczak" (Zenon Sobota), który otrzymaÅ‚ od „Jaremy" polecenie odbicia wiÄ™zienia przy ulicy Czarnieckiego. ByÅ‚ oficerem wyjÄ…tkowej odwagi, wspóÅ‚pracownikiem mjra „Jaremy" jeszcze z TOW, dowódcÄ… i bezpoÅ›rednim wykonawcÄ… wielu akcji bojowych, w tym szczególnie brawurowego (przy pomocy 5 żoÅ‚nierzy) i udanego uderzenia na wiÄ™zienie w JaÅ›le z 5 na 6 sierpnia 1943 r., gdzie uwolniono 66 aresztowanych za sprawy polityczne oraz umożliwiono ucieczkÄ™ 120 innym więźniom. Z tego też wzglÄ™du uważano go za fachowca w tej dziedzinie i sÄ…dzono, że podobnego wyczynu dokona w Krakowie. Zanim jednak cokolwiek przedsiÄ™wziÄ…Å‚, inne, bardziej odpowiedzialne zadania spadÅ‚y na jego barki.
W dniu 24 marca 1944 r. gestapo ugodziÅ‚o szczególnie boleÅ›nie w krakowskie Podziemie. W kamienicy przy ulicy Dietla 32 zostaÅ‚ aresztowany Komendant OkrÄ™gu AK pÅ‚k „Luty" (Józef Spychalski), a wraz z nim kilku oficerów sztabu. ByÅ‚a to strata wyjÄ…tkowa, jeżeli siÄ™ zważy zasÅ‚ugi organizacyjne i dowódcze „Lutego" oraz autorytet, jakim siÄ™ cieszyÅ‚ zarówno we wÅ‚adzach centralnych AK, jak i wÅ›ród ludzi podlegÅ‚ego sobie OkrÄ™gu. Decyzja p. o. komendanta okrÄ™gu ppÅ‚ka dypl. „Odweta" (Wojciech Wajda) jak i dowódców wszystkich jednostek organizacyjnych byÅ‚a jednomyÅ›lna: należy zrobić wszystko, by odbić przebywajÄ…cego w wiÄ™zieniu na Montelupich więźnia. Na dowodzÄ…cego akcjÄ… wyznaczono wÅ‚aÅ›nie por. „ÅšwidÄ™" podporzÄ…dkowujÄ…c mu miejscowe siÅ‚y i Å›rodki.
W dziaÅ‚alnoÅ›ci II Obwodu AK Kraków-miasto o kryptonimie »Å»elbet« oraz w Kedywie nastaÅ‚ niemal mobilizacyjny ruch.
W żmudnych i trudnych przygotowaniach wzięło udziaÅ‚ wielu mocno zaangażowanych w Podziemiu ludzi: z krakowskiego Inspektoratu oficer dywersji kpt. „Dur" (dr Jan Dadak), z wywiadu por. „Rabatin" (Andrzej Kuczalski) i ppor. „Sprężyna" (StanisÅ‚aw Czapkiewicz), z »Å»elbetu« dowódca odcinka ppor. , Kordian" (Dominik ZdziebÅ‚o), ppor. „Nawara" (StanisÅ‚aw GaczoÅ‚), por. „Sierp" (Tadeusz Zienkiewicz), ppor. „Bicz" (Artur Korbel), por. „Lubicz" (inż StanisÅ‚aw Januszkiewicz) i wielu innych. Z Kedywu kpt. „Zimowit" - „SkaÅ‚a" (awansowany 11 listopada 1943 r.), por. „Powolny", '„HaÅ„cza", „Rak" i ppor. „CzesÅ‚aw". Por. „Åšwida", liczÄ…c przede wszystkim na wÅ‚asne siÅ‚y, Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ z Rzeszowa zastÄ™pcÄ™, cichociemnego, por. „MÅ‚ota" - „MazepÄ™" (WÅ‚adysÅ‚aw Miciek), " adiutanta pchor. „DÄ…browÄ™" (StanisÅ‚aw Kostka), oficerów sztabu oraz zespoÅ‚y dywersyjne Inspektoratu pod dowództwem plut. pchor. „Gila" (StanisÅ‚aw Panek).
W koÅ„cu marca i pierwszych dniach kwietnia zjawili siÄ™ także partyzanci Kedywu z oddziaÅ‚ów »BÅ‚yskawica« i »Grom«. Przyjazd ich do Krakowa odbyÅ‚ siÄ™ bez wiÄ™kszych zakÅ‚óceÅ„. Tylko „Judaszowi" z »Gromu« trafiÅ‚ siÄ™ groteskowy incydent z granatowÄ… policjÄ…. StaÅ‚ wraz z kolegami na rogatkach Nowego Brzeska oczekujÄ…c nadejÅ›cia samochodu, który miaÅ‚ ich zawieźć do Krakowa. Przygrubione ukrytÄ… pod kurtkami broniÄ… i granatami postacie wydawaÅ‚y siÄ™ podejrzane przechodzÄ…cemu obok patrolowi zÅ‚ożonemu z dwóch granatowych, policjantów.
Zaczęli legitymować oczekujących. Fałszywe, dobrze podrobione kenkarty nie wzbudzały zastrzeżeń. Zresztą nie o dokumenty chodziło.
- Co tam pan ma? - zaczepiÅ‚ jeden z nich „Judasza", wskazujÄ…c na nie-pasujÄ…cy do szczupÅ‚ej sylwetki brzuch.
- Słoninę - odrzekł z uśmiechem i przekornie.
- Pokaż no pan! - rozkazał mile zaskoczony takim wyznaniem przedstawiciel władzy.
„Judasz" flegmatycznie rozpiÄ…Å‚ kurtkÄ™. Na pasie zadyndaÅ‚y pistolety i rzÄ…dkiem wiszÄ…ce granaty.
Policjant zbladÅ‚ i zaniemówiÅ‚ z wrażenia. Teraz „Judasz" natarÅ‚ na niego.
- Spływaj draniu i zapomnij na zawsze o naszym spotkaniu. Jeżeli do
niesiesz Niemcom, znajdziemy cię, a wtedy nie będzie tak przyjemnie jak
dzisiaj.
Groźba poskutkowaÅ‚a. Amator Å‚atwego Å‚upu nazwiskiem Kapusta, rzeczywiÅ›cie nie pisnÄ…Å‚ sÅ‚owem o incydencie, a „gromowcy" bez przeszkód ruszyli podstawionÄ… ciężarówkÄ… w dalszÄ… drogÄ™.
OddziaÅ‚ »BÅ‚yskawica« miaÅ‚ na swym koncie w czasie oÅ›miomiesiÄ™cznego stażu partyzanckiego wiele drobnych potyczek, likwidacji konfidentów, sabotaży kolejowych, akcji spoÅ‚eczno-wychowawczych (kary chÅ‚osty za kumanie siÄ™ z Niemcami, rozbijanie bimbrowni), uderzenie 17 sierpnia 1943 r. na tartak w Lipniku, podpalenie w nocy z 23 na 24 wrzeÅ›nia 1943 r. skÅ‚adu benzyny w MyÅ›lenicach, skok w dniu 27 lutego 1944 r. na niemieckÄ… garbarniÄ™ w Dobczycach, skÄ…d wziÄ™to 6 saÅ„, skóry oraz 3 daremne czuwania na zrzutowiskach w powiecie myÅ›lenickim i miechowskich. Nie obyÅ‚o siÄ™ przy tym bez strat wÅ‚asnych. W czasie minerskiego szkolenia, prowadzonego przez pchor. „Kmicica" (Krzysztof ÅšliwiÅ„ski) i planowanych w tym wzglÄ™dzie akcji wysÅ‚ano w teren celem rozpoznania zakopiaÅ„skiej linii kolejowej patrol partyzancki w skÅ‚adzie: „Hieronim" (Zbigniew Wojakowski) i „Soczek" (NN), który w czasie przemarszu przez miejscowość Stróża koÅ‚o MyÅ›lenic zostaÅ‚ zadenuncjowany i pojmany przez Niemców.
Los mÅ‚odych chÅ‚opców zostaÅ‚ przesÄ…dzony.
SÅ‚użalca okupacyjnej wÅ‚adzy nietrudno byÅ‚o ustalić w dobrze dziaÅ‚ajÄ…cym Obwodzie. OkazaÅ‚ siÄ™ nim Å»aba, mieszkaniec Stróży. Odwet byÅ‚ natychmiastowy. Zdrajca zostaÅ‚ zlikwidowany. Nie zdarzyÅ‚o siÄ™ jednak »BÅ‚yskawicy« żadne poważniejsze starcie z wrogiem. Planowane w tym wymiarze uderzenie na placówkÄ™ straży granicznej w Kleczach nocÄ… z 3 na 4 października 1943 r. zostaÅ‚o w ostatniej chwili odwoÅ‚ane. Rozkaz zameldowania siÄ™ w Krakowie przyjÄ™li wiÄ™c chÅ‚opcy z entuzjazmem. Ppor. „Roman" poleciÅ‚ zabrać z sobÄ… wszystkÄ… broÅ„ automatycznÄ…, krótkÄ… i posiadane granaty.
Do pilnowania pozostawionego w miejscu postoju w Zawadzie koÅ‚o MyÅ›lenic dobytku wyznaczyÅ‚ grupÄ™ pod dowództwem kpr. „OrÅ‚a" (Adam Powojewski) w skÅ‚adzie: 7 ludzi: „BaryczÄ…" (Jan Sikora), „RzeżuchÄ™", „RybkÄ™", „SÅ‚owika" (Stefan Jura), „KaniÄ™" (StanisÅ‚aw Lassler), „SzczygÅ‚a" (StanisÅ‚aw Kozera) i i „PanterÄ™" (NN), a sam z resztÄ… oddziaÅ‚u ruszyÅ‚ 3 kwietnia 1944 r. w drogÄ™. Nazajutrz wpadÅ‚ na melinÄ™ komendant placówki w Zawadzie Józef FiaÅ‚kowski z wiadomoÅ›ciÄ…, że do MyÅ›lenic przyjechaÅ‚a z Krakowa niemiecka ekspedycja karna gestapo, która wraz z miejscowÄ… żandarmeriÄ… i granatowÄ… policjÄ… ma dokonać pacyfikacji SuÅ‚kowic.
ZapaleÅ„cy z »BÅ‚yskawicy« i nie ustÄ™pujÄ…cy im w tym wzglÄ™dzie FiaÅ‚kowski postanowili urzÄ…dzić zasadzkÄ™ na Niemców.
SiÅ‚y wÅ‚asne i uzbrojenie nie pozwalaÅ‚y na podjÄ™cie tak ryzykanckiej decyzji. Jednak wola walki, mÅ‚odzieÅ„cza brawura i wiara w nieograniczone możliwoÅ›ci okazaÅ‚y siÄ™ wiÄ™ksze niż logika i wojskowy rozsÄ…dek. Do posiadanych w »BÅ‚yskawicy« 16 karabinów typu Mauser oraz 2 stenów i dwóch pistoletów, Å›ciÄ…gniÄ™tych jakimÅ› cudem przez FiÅ‚akowskiego, zmobilizowano dodatkowo ludzi z terenówki oraz ukrywajÄ…cych siÄ™ angielskich lotników Billa i Tedda. „OrzeÅ‚" i FiaÅ‚kowski ruszyli na rozpoznanie i wybrali na miejsce zasadzki odcinek szosy MyÅ›lenice -- Kalwaria okoÅ‚o miejscowoÅ›ci Jawornik. PoÅ‚ożone w terenie wzgórza, gÅ‚Ä™bokie przydrożne rowy i drzewa stanowiÅ‚y w istocie poważny atut dla atakujÄ…cych. Na melinie w Zawadzie pozostaÅ‚ jedynie „Barycz", reszta w liczbie 18 ludzi szybkim marszem doszÅ‚a okoÅ‚o póÅ‚nocy pod Jawornik.
OddziaÅ‚ zajÄ…Å‚ stanowiska ogniowe na skrzyżowaniu szosy z drogÄ… polnÄ…, wysuwajÄ…c o 100 m w kierunku MyÅ›lenic kilkuosobowy patrol pod dowództwem „Kani". Ubezpieczenie ma przepuÅ›cić pierwsze samochody ekspedycji, przystÄ…pić do akcji po ich ostrzelaniu przez grupÄ™ zasadniczÄ…, po czym osÅ‚aniać odwrót wycofujÄ…c siÄ™ wzgórzami w kierunku Zawady. SygnaÅ‚em rozpoczÄ™cia uderzenia bÄ™dÄ… strzaÅ‚y uzbrojonych w peemy „OrÅ‚a" i FiaÅ‚kowskiego.
Jest przenikliwie zimno. Mimo kwietnia na polach bieleje jeszcze Å›nieg. Czas oczekiwania na Niemców pÅ‚ynie powoli, w bezruchu marznÄ… nogi i siniejÄ… twarze.
Mija jedna godzina, a tu Niemców ani Å›ladu. Dopiero okoÅ‚o godziny 2 w nocy daje siÄ™ sÅ‚yszeć daleki szum motorów, a nieco później bÅ‚yski przyćmionego Å›wiatÅ‚a.
Widok zbliżajÄ…cej siÄ™ kolumny samochodów przeszywa dreszczem żadne walki serca, a napiÄ™cie rozgrzewa zziÄ™bniÄ™te ciaÅ‚a. Z czym my na nich? - zadaje sobie niejeden w duchu rozsÄ…dne pytanie.
Pierwsza w polu widzenia pojawia siÄ™ sylwetka samochodu osobowego marki Opel-Olimpia i zbliża siÄ™ szybko pod stanowiska. Mija ubezpieczenie „Kani" i podjeżdża na wysokość gÅ‚ównej grupy uderzeniowej. Przywarci do przydrożnych drzew „OrzeÅ‚" i FiaÅ‚kowski z palcami na spuÅ›cie stenów liczÄ… sekundy, by uderzyć. Za chwilÄ™ skaczÄ… na szosÄ™ wprost przed szyby opla. Åšwist krótkich, celnych serii miesza siÄ™ z brzÄ™kiem pryskajÄ…cego na boki szkÅ‚a. Samochód slalomowym zygzakiem toczy siÄ™ dalej przy akompaniamencie przeraźliwego wycia uszkodzonego klaksonu. Z poboczy szosy odzywa siÄ™ gÄ™sty ogieÅ„ karabinowy gÅ‚ównej grupy uderzeniowej i ubezpieczenia.
Trafiony w koÅ‚a opel staje wreszcie, grodzÄ…c w poprzek drogÄ™. Do rozbitego samochodu doskakujÄ… „OrzeÅ‚" z FiaÅ‚kowskim, a za nimi Bill i Teddy. OtwierajÄ… siÅ‚Ä… uszkodzone drzwi. Ze Å›rodka wypadajÄ… trupy trzech zabitych Niemców. Szybko zabierajÄ… broÅ„, dowody, teczki i wÅ‚Ä…czajÄ… siÄ™ do akcji.
O 100 m dalej patrol „Kani" strzela też celnie i unieszkodliwia autobus. Sytuacja staje siÄ™ już groźna. Zaskoczeni zasadzkÄ… Niemcy przytomniejÄ…. Wkrótce otwierajÄ… silny ogieÅ„ z karabinów maszynowych i nacierajÄ… zapamiÄ™tale po osi szosy.
A tu jak na zÅ‚ość wychodzi zza chmur księżyc, oÅ›wietla jasno teren, wyraźnie nie sprzyjajÄ…c partyzantom. Prowadzenie dalszej walki wobec tak ogromnej przewagi ogniowej nie miaÅ‚o oczywiÅ›cie szans. OddziaÅ‚ wycofuje siÄ™ po otwartym polu w kierunku Zawady. Kule Å›wiszczÄ… koÅ‚o uszu, gÄ™ste serie ryjÄ… pod nogami Å›nieg. Na szczęście nie imajÄ… siÄ™ partyzantów. Za moment osÅ‚ania ich zbawcze wzgórze.
Odetchnęli. Są wszyscy! Zadowoleni z siebie, pełni wrażeń docierają rano do Zawady.
W zasadzce ogniowej pod Jawornikiem zginęło 3 Niemców, a kilku zostaÅ‚o rannych. Rozbito samochód osobowy marki Opel-Olimpia i autobus-budÄ™ do przewożenia aresztowanych. Partyzanci zdobyli dwa peemy typu MP i Bergmann oraz trzy pistolety 9 mm. Z »BÅ‚yskawicy« draÅ›niÄ™ty zostaÅ‚ w palce „Rzeżucha" i przestrzelono furażerkÄ™ „SÅ‚owika".
Straty niemieckie w ludziach nie byÅ‚y wielkie, ale, jak siÄ™ okazaÅ‚o, tak istotne, że zahamowaÅ‚y dalszÄ… jazdÄ™ ekspedycji karnej. ZginÄ…Å‚ bowiem jej dowódca mjr gestapo Schaar, jego zastÄ™pca Dreier oraz podoficer-kierowca Muller.
Do pacyfikacji Sułkowic tym razem nie doszło.
Odbicie pÅ‚ka „Lutego" byÅ‚o nie lada problemem. Wprawdzie „Åšwida" otrzymaÅ‚ do dyspozycji niemal wszystkie posiadane Å›rodki, jak wywiad, pieniÄ…dze, ludzie, uzbrojenie, ale Kraków byÅ‚ wówczas specyficznym miastem. Znaczna liczba niemieckiej ludnoÅ›ci cywilnej, do tego caÅ‚a masa przyjezdnych Niemców, wyjÄ…tkowo silny garnizon wojska i policji, pajÄ™cza sieć agentów i konfidentów - czyniÅ‚y zadanie szczególnie trudnym. Wszystkie plany i rozpracowania akcji szÅ‚y poczÄ…tkowo w dwóch, a później w trzech kierunkach.
Pierwszy wariant przewidywaÅ‚ uderzenie na wiÄ™zienie na Montelupich i uwolnienie nie tylko komendanta OkrÄ™gu, lecz także innych aresztowanych. Drugi - odbicie „Lutego" poza obrÄ™bem wiÄ™zienia przez symulowanie z jego strony zaÅ‚amania i gotowość wskazania w umówionym miejscu archiwów organizacyjnych.
Trzeci zrodziÅ‚ siÄ™ nieco później z poÅ‚Ä…czenia akcji »Luty« i »Koppe«. ZdarzyÅ‚o siÄ™ bowiem tak, że Komenda GÅ‚ówna AK, a szczególnie szef Kedywu ppÅ‚k „RadosÅ‚aw" naciskali coraz mocniej na likwidacjÄ™ gen. SS i policji Wilhelma Koppego. „Jaremie" przybyÅ‚ wiÄ™c drugi poważny kÅ‚opot. Ja upieraÅ‚em siÄ™ nadal przy skromnym uderzeniu, bez narażania wielu ludzi, natomiast Komenda GÅ‚ówna AK domagaÅ‚a siÄ™ akcji bojowej z dużym wydźwiÄ™kiem propagandowym.
W takiej sytuacji „Jarema" zasugerowaÅ‚ „Åšwidzie" w poÅ‚owie kwietnia 1944 r. wykonanie wyroku na gen. Koppego. „Swida" podjÄ…Å‚ siÄ™ zadania. ZamierzaÅ‚ po prostu porwać żywcem dygnitarza GG i wymienić na pÅ‚ka „Lutego" lub zlikwidować go w miejscu zamachu.
Tempo prac przygotowawczych - z obawy przed wywiezieniem aresztowanego - byÅ‚o szybkie, a dziaÅ‚ania szÅ‚y równolegle we wszystkich trzech kierunkach.
Napad na wiÄ™zienie na Montelupich zakÅ‚adaÅ‚ wejÅ›cie do Å›rodka zespoÅ‚u grup szturmowych udajÄ…cych żandarmów eskortujÄ…cych więźniów. W razie niepowodzenia fortelu przewidywano wtargniÄ™cie siÅ‚Ä… przez wysadzonÄ… plastykiem żelaznÄ… bramÄ™.
OsÅ‚ona uderzenia pod dowództwem por. „Mazepy", zorganizowana ż oddziaÅ‚ów »Å»elbetu«, miaÅ‚a opanować i utrzymać na czas akcji pobliski dworzec towarowy, a przygotowany przez dziaÅ‚ajÄ…cych w konspiracji kolejarzy kilku-wagonowy pociÄ…g miaÅ‚ wywieźć uwolnionych więźniów na póÅ‚noc, na teren Inspektoratu »Maria«. Odskok obydwóch zespoÅ‚ów po akcji byÅ‚ planowany wyznaczonymi trasami w kierunku DÄ…bia - ku WiÅ›le.
ZakÅ‚adano nawet bombardowanie Krakowa przez lotnictwo angielskie. „Åšwida" postulowaÅ‚ przysÅ‚anie 12 samolotów typu Halifax. PomysÅ‚ ten - w wypadku realizacji - stanowiÅ‚ poważny atut powodzenia akcji. Nawykli bowiem do rozkazów i zdyscyplinowani Niemcy Å›ciÅ›le przestrzegali zarzÄ…dzeÅ„ alarmowych i schodzili zwykle do schronów przeciwlotniczych.
Wraz z „Zimowitem" - „SkaÅ‚Ä…" uczestniczyliÅ›my od poczÄ…tku z ramienia Kedywu w spotkaniach konspiracyjnych na temat akcji »Luty«.
Jak wynikaÅ‚o z zaÅ‚ożeÅ„ byÅ‚em przewidywany na dowódcÄ™ jednej z grup szturmowych, zÅ‚ożonej najprawdopodobniej z partyzantów »BÅ‚yskawicy« i »Gromu«. Samo uderzenie na wiÄ™zienie wydawaÅ‚o mi siÄ™ i wielu innym wtajemniczonym oficerom zagadnieniem mocno kontrowersyjnym.
Niezależnie od ogólnej sytuacji w Krakowie przy ulicy Warszawskiej (obecnie Politechnika) koszarowaÅ‚a duża jednostka wojskowa, a w trójkÄ…cie ulic Kamienna - Montelupich - Warszawska - niemiecka policja. Ponadto rozmiar akcji z uwagi na sam obiekt, konieczność opanowania dworca kolejowego, wywiezienia aresztowanych aż w Miechowskie, dÅ‚ugi, okrężny odskok, a przede wszystkim czas jej trwania wykluczaÅ‚y wykonanie bez poważniejszego starcia z Niemcami.
To zakrawa na powstanie - wnosili swe zastrzeżenia niektórzy. Liczenie na angielski nalot byÅ‚o wedÅ‚ug mnie naiwnoÅ›ciÄ…. ZresztÄ… nawet zasiÄ™g hali-faxów nie pozwalaÅ‚ im przylecieć nad Kraków z bombami. PrzekazaÅ‚em swoje wÄ…tpliwoÅ›ci „Åšwidzie", który popatrzyÅ‚ na mnie koso i z drwiÄ…cym uÅ›mieszkiem. Tylko cichociemny „Mazepa" mrugnÄ…Å‚ porozumiewawczo i z aprobatÄ…. ZresztÄ… nie o negacjÄ™ planu chodziÅ‚o. DenerwowaÅ‚a mnie zawsze tu w kraju, dziwna, niemal baÅ‚wochwalcza i jakże nieuzasadniona wiara rodaków w WielkÄ… BrytaniÄ™, która wedÅ‚ug ich mniemania jest gotowa dla Polski zrobić wszystko.
Ja i „Mazepa" wiedzieliÅ›my, jak trudno jest wydrzeć od Anglików samoloty do zrzutów i ile jest wart Polak i jego ojczyzna w londyÅ„skich kalkulacjach wojenno-politycznych.
Po rozmowach radiowych z Londynem koncepcja ta oczywiÅ›cie upadÅ‚a. Nie mniejsze zastrzeżenia budziÅ‚ niedostatek uzbrojenia, szczególnie broni maszynowej, do zakrojonej na takÄ… skalÄ™ akcji.
Bardziej realna okazaÅ‚a siÄ™ możliwość odbicia komendanta OkrÄ™gu Krakowskiego poza obrÄ™bem wiÄ™zienia. UdaÅ‚o siÄ™ przez wÅ‚asnych agentów nawiÄ…zać Å‚Ä…czność z pikiem „Lutym". W przysÅ‚anych grypsach sugerowano mu, by w trakcie zeznaÅ„ symulowaÅ‚ zaÅ‚amanie i zgodziÅ‚ siÄ™ na ujawnienie ważnych archiwów organizacyjnych, ukrytych w wiadomych mu miejscach na cmentarzu Rakowickim i Salwatorskim. Spreparowano odpowiednie puszki z faÅ‚szywymi dokumentami i umieszczono w grobowcach.
Dwie grupy bojowe - salwatorska ppor. „Bicza" i rakowicka ppor. „Nawary" - obstawiÅ‚y cmentarz i czekaÅ‚y na pojawienie siÄ™ gestapowców z więźniem. Zamelinowane w warsztatach mechanicznych u „Pika" oddziaÅ‚y »BÅ‚yskawica« i »Grom« oraz patrole dyspozycyjne pchor. „Gila" byÅ‚y w staÅ‚ym pogotowiu bojowym i na kontakcie alarmowym. W razie potrzeby mogÅ‚y doÅ‚Ä…czyć do akcji i wzmocnić cmentarne grupy bojowe.
Niemców nie daÅ‚o siÄ™ jednak sprowokować. Wkrótce zjawili siÄ™ na cmentarzu myszkujÄ…cy agenci, konfidenci i gestapowcy. Więźnia niestety nie przywieziono.
Jasne się więc stało, że plan spalił na panewce.
Przygotowania do akcji »Koppe« - w ujÄ™ciu „Åšwidy" pomocniczej lub drugoplanowej - byÅ‚y daleko zaawansowane.
„Åšwida" planowaÅ‚ wykonać zamach na skrzyżowaniu ulicy Zwierzynieckiej i placu Kossaka przez zablokowanie drogi mercedesowi gen. Koppego ciężarówkÄ… wyÅ‚adowanÄ… kostkami bruku. Wiążąc ogniem eskortÄ™ grupa bojowa Kedywu miaÅ‚a wywlec z samochodu Koppego, przeprowadzić go do wÅ‚asnego wozu i wywieźć poza Kraków.
W swej drugiej wersji plan przewidywaÅ‚ jedynie zaatakowanie mercedesa oraz eskorty i likwidacjÄ™ dygnitarza na miejscu zamachu. Na tle tej akcji wybuchÅ‚ ostry spór miÄ™dzy KomendÄ… GÅ‚ównÄ… AK a Kedywem OkrÄ™gu Krakowskiego AK. Komenda GÅ‚ówna AK żądaÅ‚a kategorycznie przyspieszenia zamachu i zabraniaÅ‚a Å‚Ä…czenia go z akcjÄ… »Luty«. W wypadku dalszego zwlekania zapowiadaÅ‚a przysÅ‚anie wÅ‚asnej ekipy likwidacyjnej z Warszawy. I rzeczywiÅ›cie tak siÄ™ staÅ‚o. W koÅ„cu kwietnia 1944 r. zjawiÅ‚ siÄ™ w Krakowie „Rayski" (Aleksander Kunicki) celem przeprowadzenia rozpoznania, a nieco później ppor. „RafaÅ‚" (StanisÅ‚aw Leopold), jako dowódca akcji.
PrzyciÅ›niÄ™ty do muru „Jarema" musiaÅ‚ przekazać do dyspozycji „Rayskiego" swych informatorów i wywiadowców.
NieprzyjemnÄ… w tym wzglÄ™dzie sytuacjÄ™ obrazuje najlepiej raport kpt. „Åšwidy" (awansowany 3 V 1944 r.) z dnia 11 maja 1944 r. skierowany do OkrÄ™gu Krakowskiego AK: „...W trzeciej dekadzie marca br. zostaÅ‚em delegowany do A (Krakowa - przyp. R. N.) dla przeprowadzenia akcji odbicia aresztowanych żoÅ‚nierzy z wiÄ™zienia przy ulicy Czarnieckiego. W kilka dni, po moim przyjeździe aresztowany zostaÅ‚ komendant OkrÄ™gu AK pÅ‚k »Luty« wraz z Szefem OddziaÅ‚u I mjr »Okoniem« (Stefan Michalski - przyp. R. N.) i inspektorem mjrem »BorynÄ…« (Stefan Å?uczyÅ„ski) oraz kilku innymi żoÅ‚nierzami, peÅ‚niÄ…cymi ważne agendy w Oddziale I sztabu. Przygotowanie do akcji odbicia wymienionych, prowadzone w warunkach specjalnie ciężkich oraz przerywane wykonywaniem innych, zleconych mi ważnych zadaÅ„, znajdujÄ… siÄ™ w tej chwili w koÅ„cowym stadium.
W miesiÄ…cu kwietniu br., to jest w czasie, gdy przygotowania do akcji odbicia znajdowaÅ‚y siÄ™ w toku, otrzymaÅ‚em od dotychczasowego szefa »299« Kedywu Kraków mjr »Jaremy« rozkaz przeprowadzenia akcji »Koppe«. Na odprawie u p.o. Komendanta OkrÄ™gu «300» »Odweta« (ppÅ‚k dypl. Wojciech Wajda - przyp. R. N.) ustaliliÅ›my, że z uwagi na charakter akcji odbicia »Lutego« oraz specyficzne warunki miejscowe przeprowadzona zostanie najpierw akcja odbicia a dopiero bezpoÅ›rednio potem akcja »Koppe«. Do tej ostatniej akcji poczyniÅ‚em daleko idÄ…ce przygotowania, organizujÄ…c przede wszystkim dokÅ‚adne w tej sprawie rozpoznanie. MiÄ™dzy innymi zwerbowaÅ‚em informatorów, którymi sÄ… ludzie stykajÄ…cy siÄ™ bezpoÅ›rednio z najbliższym otoczeniem Koppego.
Przygotowania do akcji «Koppe» nastawione sÄ… na dwa, caÅ‚kowicie niezależne od siebie warianty:
1) na ujęcie żywcem;
2) na akcjÄ™ likwidacji bez ujmowania.
Techniczne przygotowania znajdujÄ… siÄ™ w stadium koÅ„cowym. Ponieważ przy ustalaniu powyższych zadaÅ„ nie zostaÅ‚em skrÄ™powany żadnymi terminami, a terminy ustalam we wÅ‚asnym zakresie, w zależnoÅ›ci od wytwarzajÄ…cych siÄ™ warunków, z drugiej strony z uwagi na poczynione przeze mnie daleko idÄ…ce przygotowania do obu akcji proszÄ™:
1) by akcje odbyły się w kolejności przeze mnie planowanej;
2) by w poczynionych przeze mnie przygotowaniach technicznych i osobowych oraz planowaniu nie były już przeprowadzane żadne zmiany, a to dla dobra obu akcji;
3) by delegowany przez KG KomendÄ™ GÅ‚ównÄ… AK zespóÅ‚ do akcji »Koppe« zostaÅ‚ odwoÅ‚any, z tym, że biorÄ™ osobiÅ›cie peÅ‚nÄ… odpowiedzialność za wykonanie akcji w majÄ…cym siÄ™ ustalić terminie. PrzewidujÄ™, że obie akcje przeprowadzÄ™ do koÅ„ca czerwca br.".
Raport ten zostaÅ‚ zaakceptowany przez kpt. „ZimowitÄ…" - „SkaÅ‚Ä™" i przesÅ‚any do Kedywu Komendy GÅ‚ównej AK.
Akcja »Luty« zmobilizowaÅ‚a znaczne siÅ‚y w Krakowie i dowodziÅ‚a - niezależnie od jej przebiegu - jak wielkie możliwoÅ›ci tkwiÄ… w zgodnym wspóÅ‚dziaÅ‚aniu poszczególnych ugrupowaÅ„.
Oddziały terenowe i służby pomocniczej pracowały w zakresie przerzutu broni, ochrony, wywiadu i łączności niemal precyzyjnie. Lokale konspiracyjne i meliny, chociaż mocno napęczniałe, jakoś mieściły przybyłe z Rzeszowa i z lasu podziemne wojsko.
Na poczÄ…tku kwietnia dostaÅ‚em dziwny rozkaz. Na polecenie Komendanta OkrÄ™gu miaÅ‚em zlikwidować natychmiast pana T. H. Podano mi tylko jego adres domowy. DowiedziaÅ‚em siÄ™, że ten niewyraźny typ robi podobno kokosowe interesy z Niemcami. UstaliliÅ›my ze „Spokojnym" - który miaÅ‚ mi towarzyszyć w akcji - że wystÄ…pimy w7 charakterze policji niemieckiej, by nie naruszać dobrego imienia AK i uÅ‚atwić w ten sposób wpuszczenie patrolu do mieszkania.
- Ba! Ale ja nie umiem ani w zÄ…b niemieckiego - zastrzegaÅ‚ siÄ™ „Spokojny".
- Nie szkodzi. Ja też unikam tego jÄ™zyka, bo mi siÄ™ plÄ…cze z angielskim. WziÄ…Å‚em i ten fakt pod uwagÄ™. W gadaniu wyrÄ™czy nas wszystkich „Å»nin" (StanisÅ‚aw Maćkowski), który pochodzi z PoznaÅ„skiego i mówi dobrze po niemiecku. Jego też przewidujÄ™ na egzekutora.
PoszliÅ›my w czwórkÄ™ o godzinie 6 rano. Patrol wykonawczy w skÅ‚adzie: „Å»nin", „Powolny" i „Spokojny", w ubezpieczeniu „MaÅ‚y" (Marian Miklaszewski).
Zadzwoniliśmy do mieszkania na piętrze. Cisza!
Zaczęliśmy więc zgodnie ze swą rolą dobijać się i wrzeszczeć po niemiecku:
- Otwierać! Policja!
Znowu cisza.
- Nie ma co, wywalamy drzwi - rozkazałem.
- Obudzimy caÅ‚Ä… kamienicÄ™, a ten granatowy z parteru może nam narobić bigosu - zżymaÅ‚ siÄ™ „Spokojny".
Uderzaliśmy wyuczonym sposobem po kilkakroć barkami z rozbiegu, aż wreszcie zamek puścił. Z hukiem trzaskających drzwi wpadliśmy do środka, przebiegliśmy długi korytarz i zatrzymaliśmy się w pokoju.
KoÅ‚o Å‚óżka w pidżamie staÅ‚ bardzo wysoki mężczyzna, a obok niego Å‚adna zgrabna blondynka. Nie odzywajÄ…c siÄ™ sÅ‚owem WÅ‚adek wylegitymowaÅ‚ domowników i wyrwaÅ‚ z gniazdek sznur telefonu. To nie T. H. - daÅ‚ znak ruchem gÅ‚owy.
„Å»nin" tymczasem darÅ‚ siÄ™ po niemiecku i dobijaÅ‚ siÄ™ daremnie do zamkniÄ™tych na klucz drzwi z lewej strony od wejÅ›cia. PodskoczyliÅ›my mu na pomoc i zaczÄ™liÅ›my razem je wyważać. Po chwili zazgrzytaÅ‚ klucz w zamku i ukazaÅ‚ siÄ™ niski mężczyzna w nocnej koszuli.
- T. H.? - zaszwargotaÅ‚ „Å»nin".
- Tak, a o co chodzi? - odezwaÅ‚ siÄ™ pytany pewnym gÅ‚osem, który wskazywaÅ‚, że nie straszni sÄ… mu Niemcy. W pokoju zaczÄ…Å‚ siÄ™ nawet odgrażać „Å»ninowi". ChwyciÅ‚ go za rÄ™kÄ™ z zamiarem wyrwania pistoletu. PadÅ‚ strzaÅ‚ i ucięła siÄ™ niemiecka rozmowa.
Wszedłem do pokoju, by sprawdzić wykonanie zadania. T. H. leżał na podłodze nie dając znaku życia. Ze skroni sączyła się krew.
- Idziemy - rozkazałem.
Patrol rozproszyÅ‚ siÄ™, a ja ze „Spokojnym" bez przeszkód wróciliÅ›my na ulicÄ™ TopolowÄ… 12.
Wieczorem zjawiÅ‚ siÄ™ na „dwunastce" „Rak".
- Słyszeliście, jaki się dzisiaj zdarzył numer? - zaczął od progu. -
Jacyś Niemcy przyszli rano aresztować faceta za to, że handlował z Żydami.
OpieraÅ‚ siÄ™, wiÄ™c go rÄ…bnÄ™li. Później okazaÅ‚o siÄ™, że chÅ‚op ożyÅ‚, a po poÅ‚udniu
wyjechał do Zakopanego. Podobno kula ześlizgnęła się po kości, a nie
doszły nieboszczyk w momencie strzału tylko zemdlał.
Poczułem ulgę, że niewyraźna w moim przekonaniu sprawa taki właśnie znalazła finał.18
Dnia 17 kwietnia 1944 r. udaÅ‚a siÄ™ wywiadowcom »Å»elbetu« i ppor. „Januszowi" (StanisÅ‚aw Szczepanek) nie lada sztuka. Funkcjonariusze kripo zatrzymali pod pretekstem jakiejÅ› awantury Ryszarda ZajÄ…ca vel Karolewskiego vel Kowalewicza, czÅ‚onka znanej, piÄ™cioosobowej bandy konfidentów gestapo. PracujÄ…cy w kripo ppor. „Janusz" wykorzystaÅ‚ ten moment do zainspirowania uderzenia w tÄ™ plugawÄ… grupÄ™. Wydusiwszy na ZajÄ…cu odpowiednie zeznania i miejsce pobytu pozostaÅ‚ych kamratów zaraportowaÅ‚ szefowi kripo, że groźna banda polskich przestÄ™pców melinuje siÄ™ przy ulicy Blich 7 i nadarza siÄ™ wyjÄ…tkowa wprost okazja, by jÄ… wyÅ‚apać.
Krewki szef - nie wnikajÄ…c bliżej w sprawÄ™ - wysÅ‚aÅ‚ pod dowództwem Niemca Nordmanna patrol zÅ‚ożony z Polaków, wÅ›ród których trzech należaÅ‚o do siatki „Janusza".
ZajÄ…c zapukaÅ‚ do drzwi mieszkania - jak przewidywaÅ‚ ppor. „Janusz" - umówionym alarmowym sygnaÅ‚em. I wtedy nagle z okien posypaÅ‚y siÄ™ strzaÅ‚y, i to tak szybko, że ZajÄ…c nie zdążyÅ‚ uskoczyć na bok. Trafiony kurpiowskÄ… kulÄ… padÅ‚ na ziemiÄ™. Patrol kripo zareagowaÅ‚ natychmiast huraganowym ogniem. NajzapamiÄ™talej strzelaÅ‚ ze swego peemu Nordmann.
Gdy wewnÄ…trz meliny zapanowaÅ‚a cisza, kripowcy wtargnÄ™li do niej. Zastali trupy dwóch braci Krzemków, Å»aczka i szefa konfidenckiej szajki Romana SÅ‚ani.
W tym samym prawie czasie co w Krakowie nastÄ…piÅ‚y poważne aresztowania w szeregach AK na terenie powiatu miechowskiego. Tam też przemyÅ›liwano o odbiciu więźniów. Wywiad donosiÅ‚, że Niemcy, obawiajÄ…c siÄ™ napadu, majÄ… w okreÅ›lonym dniu wywieźć aresztowanych do Krakowa. Dowództwo Inspektoratu »Maria« postanowiÅ‚o - w porozumieniu z „Zimowitem" - „SkaÅ‚Ä…" urzÄ…dzić zasadzkÄ™ na konwój z więźniami.
Wykonanie tego zadania powierzono oddziaÅ‚owi partyzanckiemu Kedywu o kryptonimie »Skok«.
Zorganizowana w poÅ‚owie kwietnia 1944 r. zasadzka koÅ‚o wsi Widoma, na szosie SÅ‚omniki - Kraków, okazaÅ‚a siÄ™ jednak daremna. Czy informacja wywiadu byÅ‚a nieÅ›cisÅ‚a, czy też miechowskie gestapo w porÄ™ siÄ™ zreflektowaÅ‚o, w każdym razie do zapowiedzianego wywozu więźniów nie doszÅ‚o. W tej sytuacji zrodziÅ‚a siÄ™ myÅ›l uwolnienia aresztowanych w drodze uderzenia na wiÄ™zienie.
Przygotowanie akcji zlecono mi.
UdaÅ‚em siÄ™ natychmiast do Miechowa celem przeprowadzenia bliższego rozpoznania. WykonaÅ‚em na miejscu kilka szkiców obiektu i okolicznego terenu, a wieczorem miaÅ‚em siÄ™ skontaktować koÅ‚o stacji z komendantem tamtejszej Placówki AK, by uzyskać od niego informacje o rozkÅ‚adzie, toku sÅ‚użby i zaÅ‚odze wiÄ™zienia.
Od komendanta placówki niewiele siÄ™ dowiedziaÅ‚em. PodaÅ‚em mu szereg szczegóÅ‚ów do rozpracowania i umówiÅ‚em siÄ™ na nastÄ™pne spotkanie. OkazaÅ‚o siÄ™ już niepotrzebne.
W Krakowie dowiedziaÅ‚em siÄ™, że gestapo zdążyÅ‚o wywieźć więźniów z Miechowa, a planowana akcja zostaÅ‚a odwoÅ‚ana.
Po daremnym oczekiwaniu na odbicie pÅ‚ka „Lutego" w cmentarnych zasadzkach ostre pogotowie bojowe oddziaÅ‚ów »BÅ‚yskawica« i »Grom« zostaÅ‚o odwoÅ‚ane. SkrÄ™powani dotychczas partyzanci - szczególnie z dywersji i z Krakowa - zaczÄ™li z miejsca rozrabiać.
Patrol w skÅ‚adzie „Orlik", „Judasz", „LeÅ›nik" i „MaÅ‚y" rozbroiÅ‚ kapitana SS na ulicy Kopernika; nieco później „Orlik" i „MaÅ‚y" rozbroili niemieckiego oficera na Azorach, a „Kat" i „BÅ‚ysk" podoficera ,w Cichym KÄ…ciku. GÅ‚ównym jednak marzeniem „gromowców" byÅ‚o jednolite umundurowanie oddziaÅ‚u. Musimy wyglÄ…dać jak na polskie wojsko przystaÅ‚o - mawiali. Do zrealizowania tych zamysÅ‚ów potrzebne byÅ‚y niestety pieniÄ…dze, których Kedyw nie mógÅ‚ dostarczyć w odpowiedniej iloÅ›ci.
- Trzeba zrobić kilka skoków na niemieckie firmy - podsunÄ…Å‚ ktoÅ› godnÄ… uwagi myÅ›l.
- ByÅ‚oby nawet wskazane, aby Niemcy zapÅ‚acili za nasze mundury - podchwyciÅ‚ jÄ… „Judasz" i przekonywaÅ‚ do akcji kolegów.
Najpierw wybrali przedsiÄ™biorstwo hurtu papieru przy ulicy Sw. Marka. PoszedÅ‚ tam patrol w skÅ‚adzie: „Orlik", „Kat", „LeÅ›nik", „Judasz", „RyÅ›" i „MaÅ‚y". Do Å›rodka weszli „Orlik" i „Judasz" w charakterze kupców z Bochni chcÄ…c nabyć wiÄ™kszÄ… ilość papieru, a tuż za nimi „MaÅ‚y" i „Kat".
- Bezugsoheiny są? - zapytał niedbale zza biurka urzędnik.
Nie mieli. Za to „Orlik" wyciÄ…gnÄ…Å‚ pistolet i sterroryzowaÅ‚ pytajÄ…cego.
- A właściciel gdzie? - zapytał.
Okazało się, że ma przyjść dopiero w południe.
- Nie szkodzi. Poczekamy!
Tymczasem „LeÅ›nik", „MaÅ‚y" i „RyÅ›" wynieÅ›li trzy maszyny do pisania i powielacz, „Kat" zdarÅ‚ ze Å›ciany portret wodza III Rzeszy i z pasjÄ… podeptaÅ‚, a „Judasz" zapÄ™dziÅ‚ siÄ™ do przylegÅ‚ego, prywatnego pokoju, skÄ…d wkrótce zaczęły dochodzić krzykliwe gÅ‚osy w niemieckim jÄ™zyku. JakaÅ› ubierajÄ…ca siÄ™ volksdeutschka nie chciaÅ‚a siÄ™ uciszyć, wiÄ™c, zdzieliÅ‚ jÄ… w wypacykowane oblicze. WÅ‚aÅ›ciciel przyszedÅ‚ punktualnie. Powiedzieli, kim sÄ… i poco przyszli. Zawartość kasy okazaÅ‚a siÄ™ niestety niewielka, gdyż pieniÄ…dze przekazano wczeÅ›niej do banku. Obecnych zamknÄ™li na klucz w Å‚azience i wyszli. Znacznie lepiej powiodÅ‚o siÄ™ im przy ulicy Stradom.
Do sklepu z artykuÅ‚ami żelaznymi weszli tuż przed przerwÄ… obiadowÄ… „Kat" i „BÅ‚ysk".
- Czym mogÄ™ sÅ‚użyć? - zapytaÅ‚ uprzejmie kierownik volksdeutsch, gdy w drzwiach ukazali siÄ™ nastÄ™pni klienci „LeÅ›nik", „Orlik" i „RyÅ›".
- JesteÅ›my z AK i żądamy wydania pieniÄ™dzy - oÅ›wiadczyli wyciÄ…gajÄ…c pistolety. Poważnie wystraszony volksdeutsch równie usÅ‚użnie otworzyÅ‚ kasÄ™ peÅ‚nÄ… banknotów i eisenmarek. Gdy jednak zabierali siÄ™ do pakowania maszyny prosiÅ‚ o jej pozostawienie jako wÅ‚asnoÅ›ci prywatnej.
- Dobrze, pod warunkiem jednak, że zÅ‚oży pan odpowiedni datek na walkÄ™ z okupantem - zaproponowaÅ‚ „Orlik".
- A ile?
- Nie mniej niż 10 000 złotych.
- Przykro mi, ale nie mam przy sobie takiej kwoty - odrzekł licząc zapewne w duchu na zmniejszenie stawki.
- W takim razie dostarczy pan jutro te pieniÄ…dze - wypaliÅ‚ nierozważnie „Orlik", każąc równoczeÅ›nie kolegom spisać z dowodu dane osobiste i adres .kierownika. - A żeby czuÅ‚ siÄ™ pan caÅ‚kiem bezpieczny, to spotkamy siÄ™ o godzinie 12 w poÅ‚udnie na ulicy FranciszkaÅ„skiej koÅ‚o żandarmerii niemieckiej.
- Wygłupiłeś się, Zdzisiek - strofowali go
koledzy już na melinie.
Volksdeutsch, o dziwo, stawiÅ‚ siÄ™ punktualnie w umówionym miejscu, wrÄ™
czajÄ…c w kopercie wyznaczonÄ… przez „Orlika" kwotÄ™.
Kolejnym celem akcji był
Bank SpóÅ‚ki Rolnej przy ulicy Szpitalnej. Do
wykonania zadania zostali wyznaczeni „Judasz", jako dowódca, „Bolek",
„Orlik" i „Å?Ä™czyc". '
Trzej pierwsi weszli do Å›rodka niemal natychmiast po rozpoczÄ™ciu urzÄ™dowania. Opanowali sprawnie biura, grupujÄ…c personel w jednym miejscu. „Å?Ä™czyc" natomiast miaÅ‚ pilnować drzwi wejÅ›ciowych, wpuszczać do banku wchodzÄ…cych i nie wypuszczać nikogo.
- JesteÅ›my z Armii Krajowej. PrzyszliÅ›my tylko po pieniÄ…dze - oÅ›wiadczyÅ‚ „Judasz", by uspokoić przestraszonych urzÄ™dników. Sterroryzowani poczuli siÄ™ momentalnie swobodniej.
- Macie panowie cholernego pecha. Kasjera jeszcze nie ma - odezwaÅ‚ siÄ™ jakiÅ› mÅ‚ody mężczyzna. - WÅ‚aÅ›nie dziÅ› nawaliÅ‚ i spóźni siÄ™ jak nigdy.
Zaszokowani tym napastnicy popatrzyli na siebie niepewnie i pytająco. Sytuacja stawała się rzeczywiście przykra.
- Mamy czas. Może przyjdzie - przerwaÅ‚ chwilowÄ… konsternacjÄ™ „Orlik".
Odprężeni i przekonani, że im nic nie grozi pracownicy stali siÄ™ nagle rozmowni. Podpytywali partyzantów, z jakiego sÄ… ugrupowania, oraz o kaliber i typ pistoletów. Jeden z nich, chyba zorientowany w sprawach podaÅ‚ w wÄ…tpliwość fakt, że sÄ… czÅ‚onkami Armii Krajowej, bo. ta organizacja nie wykonuje tego rodzaju akcji.
WywiÄ…zaÅ‚a siÄ™ krótka dyskusja, do której wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ także zapalczywy „Å?Ä™czyc".
By dodać swoje „trzy grosze" odsunÄ…Å‚ siÄ™ na chwilÄ™ od wejÅ›cia. Ten moment nieuwagi zaważyÅ‚. WÅ‚aÅ›nie do banku wchodziÅ‚ w poÅ›piechu spóźniony kasjer. PopatrzyÅ‚ na salÄ™, siedzÄ…cy pod Å›cianÄ… bezczynnie personel i zorientowaÅ‚ siÄ™, że coÅ› jest nie w porzÄ…dku. WycofaÅ‚ siÄ™ na ulicÄ™ i pobiegÅ‚ do najbliższego telefonu, by zaalarmować policjÄ™.
Partyzanci zdołali w porę opuścić bank. Za kilka minut pojawiła się niemiecka żandarmeria.
Sensowne preferowanie planu odbicia pÅ‚ka „Lutego" poza murami wiÄ™zienia doprowadziÅ‚o w konsekwencji do sÅ‚usznej decyzji wycofania z Krakowa »BÅ‚yskawicy« i »Gromu«. Do tego celu wystarczaÅ‚y w zupeÅ‚noÅ›ci siÅ‚y »Å»eIbetu« i grupy dywersyjnej z Rzeszowa.
A czas ku temu był najwyższy. Gestapo już węszyło i wywiad AK alarmował, iż Niemcy wiedzą, że coś się w mieście święci.
Pod koniec kwietnia 1944 r. oddziały partyzanckie otrzymały rozkaz wyjazdu w teren, z tym, że będą wezwane z powrotem w wypadku realizacji uderzenia na więzienie na Montelupich.
»Grom« wracaÅ‚ w Miechowskie, »BÅ‚yskawica« w powiat myÅ›lenicki. Druga grupa »Gromu« pod dowództwem „Judasza" wyjeżdżaÅ‚a z Krakowa w dniu 30 kwietnia 1944 r. wiÅ›lanym statkiem pasażerskim.
ByÅ‚a wÅ‚aÅ›nie sÅ‚oneczna, prawdziwie wiosenna niedziela. Na przystaÅ„ chÅ‚opcy podjeżdżali pojedynczo, niektórzy ze swoimi wtajemniczonymi sympatiami.
Przyciężkawi - z uwagi na broÅ„ - mieszali siÄ™ z tÅ‚umem pasażerów, by przebrnąć jakoÅ› przez wnikliwÄ… kontrolÄ™ niemieckiej policji ruchu, zwanej „lodziarzami" (biaÅ‚e czapki). Dobrze podrobione kenkarty produkcji „Omy" wytrzymaÅ‚y próbÄ™.
Dla bezpieczeÅ„stwa zajÄ™li miejsca w różnych punktach statku, czekajÄ…c niecierpliwie na odpÅ‚yw. Statek wyruszyÅ‚ z pewnym opóźnieniem. WyjÄ…tkowo duża liczba mÅ‚odzieÅ„ców' rzucaÅ‚a siÄ™ w oczy prowincjonalnym piÄ™knoÅ›ciom. A oni nie byli od tego. Co przyjemniejszy buziak pociÄ…gaÅ‚, a flirt i przygoda kusiÅ‚y. Za MogiÅ‚Ä… wysoki i przystojny „BuÅ„ko" (WÅ‚odzimierz Rozmus) już czarowaÅ‚ rumianÄ… sÄ…siadkÄ™. Podniecony westchnÄ…Å‚ tak gÅ‚Ä™boko, że przyciasna wiatrówka rozpięła siÄ™, a zdumionym pasażerom ukazaÅ‚y siÄ™ granaty i pistolety. - Partyzanci jadÄ…! - poszÅ‚a wieść z ust do ust. Tajemnica staÅ‚a siÄ™ wnet powszechna. Z toboÅ‚ów i zza pazuchy wyciÄ…gano wódkÄ™, kieÅ‚basÄ™, placki. Starsi obmacywali chÅ‚opców z lasu, by przekonać siÄ™, że to prawda. Dziewczyny tuliÅ‚y siÄ™, korzystajÄ…c z pobÅ‚ażliwoÅ›ci mamuÅ› i ciotek. PosypaÅ‚y siÄ™ zaproszenia do jadÅ‚a i picia, toasty na cześć partyzantów i pieÅ›ni patriotyczne. Tylko zatwardziaÅ‚y abstynent, mlekopij „Judasz" nie podzielaÅ‚ euforycznego nastroju. BiegaÅ‚ po pokÅ‚adzie, strofowaÅ‚ kolegów, a nawet wytrÄ…caÅ‚ z rÄ…k kieliszki, hojnie podsuwane. MiaÅ‚ racjÄ™. Cel podróży byÅ‚ już bliski, a kompletna dekonspiracja stawaÅ‚a siÄ™ groźna.
Na przystani w Brzesku Nowym widać byÅ‚o z daleka krÄ™cÄ…ce siÄ™ patrole niemieckie. Incydent i jego konsekwencje wydawaÅ‚y siÄ™ nieuniknione. ZadziaÅ‚aÅ‚ wiÄ™c tak, jak na dowódcÄ™ przystaÅ‚o. Kilkaset metrów przed przystaniÄ… kazaÅ‚ kapitanowi zatrzymać statek. Teraz Å‚odziÄ… dowieziono ich do brzegu. Wkrótce zniknÄ™li w nadwiÅ›laÅ„skich krzakach.
W trzeciej chyba dekadzie kwietnia 1944 r. gestapo zaczęło deptać po piÄ™tach mjrowi „Jaremie" szefowi Komendy Dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK. Ten - z uwagi na bezpieczeÅ„stwo wÅ‚asne i organizacji - uznaÅ‚, sÅ‚usznie, że jest spalony i nie może dÅ‚użej dziaÅ‚ać na terenie Krakowa.
Ogólnie mniemano, że ważnÄ… funkcjÄ™ przejmie dotychczasowy jego zastÄ™pca kpt. „WÄ…sacz" (StanisÅ‚aw WiÄ™ckowski). PredysponowaÅ‚y go do tego niemaÅ‚e zasÅ‚ugi, jak i osobiste cechy charakteru. Zrównoważony, nad wyraz koleżeÅ„ski i samodzielny nie baÅ‚ siÄ™ odpowiedzialnoÅ›ci i podejmowania decyzji. Ponadto byÅ‚ czÅ‚owiekiem o szerokich horyzontach myÅ›lowych i posiadaÅ‚ liczÄ…ce siÄ™ w pracy konspiracyjnej duże znajomoÅ›ci prywatne i sÅ‚użbowe.-UmiaÅ‚ w potrzebie wyczarować pieniÄ…dze, broÅ„ oraz spoÅ‚ecznÄ… i organizacyjnÄ… pomoc. Jako twórca i opiekun dwóch pierwszych oddziaÅ‚ów partyzanckich byÅ‚ wprost ubóstwiany przez chÅ‚opców z lasu i nazywany popularnie „tatÄ…". Atoli „WÄ…sacz" zgodziÅ‚ siÄ™ tymczasem objąć stanowisko szefa WSOP (Wojsko wa Straż Ochrony Powstania), zaproponowane mu przez ppÅ‚ka dypl. „Odweta", dowódcÄ™ organizujÄ…cej siÄ™ wÅ‚aÅ›nie 6. Dywizji Piechoty Ziemi Krakowskiej.
W konsekwencji obowiÄ…zki szefa krakowskiego Kedywu zaczÄ…Å‚ peÅ‚nić kpt. „Zimowit" - „SkaÅ‚a".
Dla mnie nastaÅ‚y teraz ciężkie dni, bowiem zagrożony aresztowaniem „Jarema" powierzyÅ‚ wÅ‚aÅ›nie mnie osobistÄ… ochronÄ™. „Spokojny" odstÄ…piÅ‚ szefowi wynajmowany przy ulicy TarÅ‚owskiej pokój, a sam wyjeżdżaÅ‚ coraz częściej w teren lub nocowaÅ‚ po znajomych. Z pistoletem na brzuchu jeździÅ‚em lub chodziÅ‚em w charakterze cienia do lokali kontaktowych na ulicÄ™ TarÅ‚owskÄ… i pod mieszkanie rodzinne „Jaremy" przy ulicy Orzeszkowej 4 (u Józefa Wolfingera ps. „Wilk"). ByÅ‚a to przykra rola i do tego bardzo niebezpieczna. W ewentualnej walce z gestapowcami nie miaÅ‚em w pojedynkÄ™ wiÄ™kszych szans, a godzinowe wyczekiwania i spacery po ulicy Orzeszkowej groziÅ‚y w każdej chwili incydentem z krÄ™cÄ…cymi siÄ™ patrolami policyjnymi. ObowiÄ…zki wykonywaÅ‚em poczÄ…tkowo solidnie. Wkrótce jednak doszedÅ‚em do wniosku, że zabieranie broni na spotkania szefa z rodzinÄ… może wywoÅ‚ać w konsekwencji niezamierzone i brzemienne w skutki starcie z Niemcami.
- Gdzie teraz jedziemy? - pytaÅ‚em zwykle „JaremÄ™" w miejscu startu przy ulicy Topolowej 12.
Gdy odpowiadaÅ‚, że na „trójkÄ™" lub na TarÅ‚owskÄ… braÅ‚em jeden z pistoletów zamelinowanych w butach znajdujÄ…cych siÄ™ w przedpokoju i wkÅ‚adaÅ‚em za pas. W wypadku ulicy Orzeszkowej robiÅ‚em to samo, z tym że wypuszczaÅ‚em „JaremÄ™" za drzwi i szybko chowaÅ‚em broÅ„ z powrotem do buta. W ten sposób szef czuÅ‚ siÄ™ raźniej, ja bezpieczniej, a Kraków spokojniej.
OkoÅ‚o 20 maja 1944 r. „Jarema" zostaÅ‚ przeniesiony sÅ‚użbowo do Warszawy. PeÅ‚noprawnym szefem Kedywu zostaÅ‚ mianowany kpt. „Zimowit" - „SkaÅ‚a".
Choć zamiar odbicia więźnia na Montelupich zszedł na razie na drugi plan, przygotowania do tej akcji trwały nadal. Zażądano od Londynu przysłania dodatkowej broni, by wzmocnić siłę ogniową i dozbroić przewidziane do uderzenia zespoły bojowe.
ChodziÅ‚y sÅ‚uchy, że Niemcy orientujÄ… siÄ™ w sytuacji i podobno wiedzÄ… o dacie i miejscu jednego zrzutu. Dowództwo OkrÄ™gu zdecydowaÅ‚o, że gdyby tak byÅ‚o, to zrzut bÄ™dzie odbierany siÅ‚Ä….
OtrzymaÅ‚em od „Zimowita" - „SkaÅ‚y" polecenie skontaktowania siÄ™ i omówienia z nim wspóÅ‚dziaÅ‚ania na takÄ… ewentualność z komendantem Inspektoratu »Maria« mjrem „Bolko" - „TysiÄ…cem" (BolesÅ‚aw Nieczuja--Ostrowski). W ostatniÄ… niedzielÄ™ kwietnia udaÅ‚em siÄ™ wiÄ™c na punkt kontaktowy w Proszowicach. W ra7ie potrzeby miaÅ‚em Å›ciÄ…gnąć wszystkie oddziaÅ‚y partyzanckie Kedywu do ubezpieczenia zrzutowiska.
W rezultacie okazało się, że był to alarm przedwczesny, a wiadomość
o przechwyceniu przez Niemców informacji o miejscu i czasie zrzutu - przesadzona. „Bolko" - „TysiÄ…c" uznaÅ‚ koncentracjÄ™ oddziaÅ‚ów za zbÄ™dnÄ….
Alarmowany Londyn nie odmówiÅ‚ pomocy i rzeczywiÅ›cie sypnÄ…Å‚ kilkoma zrzutami, które zostaÅ‚y podjÄ™te na terenie Inspektoratu »Maria«. Celem przetransportowania przydzielonej dla akcji »Luty« broni wyruszyÅ‚ z Krakowa czterdziestoosobowy oddziaÅ‚ »Å»elbetu« pod dowództwem ppor. „GoÅ‚Ä…ba" (Adam Å»uwaÅ‚a). NocÄ… z 7 na 8 maja 1944 r. grupa ta przejęła koÅ‚o Proszowic znacznÄ… ilość stenów19, amunicji, granatów, 4 skoczków spadochronowych i ruszyÅ‚a w kierunku Krakowa.
O Å›wicie konwój natknÄ…Å‚ siÄ™ na dwóch polskich policjantów. Granatowi zaklinali siÄ™, że dochowajÄ… tajemnicy, dowódca wiÄ™c po odebraniu od nich przysiÄ™gi pozwoliÅ‚ im pójść dalej.
OddziaÅ‚ dobrnÄ…Å‚ bez dalszych przeszkód do Å?Ä™gu i zamelinowaÅ‚ broÅ„ w budynkach czÅ‚onka AK „Karpia" (Józef Bober). „GoÅ‚Ä…b" pozostawiÅ‚ na miejscu dziewiÄ™ciosobowÄ… zaÅ‚ogÄ™ pod dowództwem cichociemnego ppor. „Golfa" (BronisÅ‚aw KamiÅ„ski), resztÄ™ ludzi zwolniÅ‚, a sam udaÅ‚ siÄ™ do Krakowa, by zaraportować wykonanie zadania.
OkoÅ‚o poÅ‚udnia dnia 8 maja 1944 r. zajechaÅ‚a samochodami do Å?Ä™gu uzbrojona po zÄ™by ekspedycja niemiecka i z miejsca zaczęła otaczać pierÅ›cieniem obejÅ›cie „Karpia".
Wsypa była oczywista.
SzczupÅ‚a zaÅ‚oga AK nie miaÅ‚a innego wyjÅ›cia jak tylko obronÄ™. Wyszkolony dobrze dowódca podpuÅ›ciÅ‚ hitlerowców jak najbliżej i daÅ‚ rozkaz otwarcia ognia. WywiÄ…zaÅ‚a siÄ™ mordercza, beznadziejna dla Polaków walka.
Pod osÅ‚onÄ… „Golfa" udaÅ‚o siÄ™ wycofać „Rezule" (Tadeusz Å»uwaÅ‚a), „WyrwidÄ™bowi" (Zbigniew Dudzikowski), „SÄ™powi" (Edward Grzyb) oraz skoczkowi spadochronowemu ppor. „Janczarowi" (Jerzy Niemczycki). Bohatersko zginÄ™li: cichociemni por. „Golf", ppor. „PowiÅ›lak" (WÅ‚odzimierz Lech) i ppor. „Jelito" (Józef WÄ…tróbski)20 oraz żoÅ‚nierze »Å»elbetu« „Chrystian" (Leszek Korol), „Waligóra" (Henryk Walczak) i „Tygrys" (Zygmunt Szewczyk). Angielska broÅ„ wpadÅ‚a w rÄ™ce Niemców, zabudowania „Karpia" spalono. Przypadek z granatowymi policjantami jeszcze raz dowodziÅ‚, jak trudnym i specyficznym terenem jest Kraków. Zdrada dwóch nadgorliwców doprowadziÅ‚a do tragedii, która pochÅ‚onęła życie wielu wspaniaÅ‚ych ludzi, a dla akcji »Luty« stanowiÅ‚a poważny cios, w znaczeniu materialnym i moralnym. Niepowodzenie w Å?Ä™gu i przejÅ›ciowy szok ukoiÅ‚y w 10 dni później wieÅ›ci o chwale polskiego oręża pod Monte Cassino. Daleko we WÅ‚oszech II Korpus Polski mÅ›ciÅ‚ narodowe krzywdy.
W tym okresie przeprowadziÅ‚em inspekcjÄ™ dywersji na terenie Krakowa. ZÅ‚ożyÅ‚em w Kedywie odpowiedni raport i uzgodniÅ‚em z kpt. „Durem", oficerem dywersji Inspektoratu, sprawÄ™ kontroli Obwodu w Bochni, gdzie jego zdaniem sprawy kulaÅ‚y. W dniu 25 maja 1944 r. mieliÅ›my spotkać siÄ™ na Dworcu GÅ‚ównym i pojechać razem. Tak siÄ™ jednak zdarzyÅ‚o, że zatrzymaÅ‚ mnie w Krakowie „SkaÅ‚a" i musiaÅ‚em zrezygnować z wyjazdu.
Zakonspirowany pod pseudonimem „Dur" dr Jan Dadak byÅ‚ mi w istocie znany z prawdziwego nazwiska jako ogólnie ceniony dziaÅ‚acz spoÅ‚eczny i pracownik Dyrekcji Poczty Polskiej w Krakowie. ZdecydowaÅ‚em siÄ™ go przeprosić i wytÅ‚umaczyć swojÄ… nieobecność na stacji. Późnym popoÅ‚udniem udaÅ‚em siÄ™ na punkt kontaktowy mieszczÄ…cy siÄ™ w mieszkaniu prywatnym „Dura" na Starej Olszy.
ZapukaÅ‚em umówionym sygnaÅ‚em. Zza uchylonych drzwi ukazaÅ‚a siÄ™ twarz znanej mi siwej pani.
ZapytaÅ‚em o „Dura".
- Rany boskie! Uciekaj pan natychmiast!
- Co się stało?
- „Dur" aresztowany! Gestapo też tu byÅ‚o.
Dopiero co odjechali - szlo
chała i załamywała ręce.
OkazaÅ‚o siÄ™, że Niemcy przyÅ‚apali „Dura" na dworcu kolejowym. Jeszcze raz miaÅ‚em szczęście, czy jednak na dÅ‚ugo?
WÅ›ród mieszkaÅ„ców „dwunastki" na Topolowej nastÄ…piÅ‚y w maju 1944 r. osobowe zmiany. OpuÅ›ciÅ‚ jÄ… Kaziu Stalmach, wprowadziÅ‚a siÄ™ „Stasia" (Dorota Girtler-Franaszek). DziewiÄ™tnastoletnia Å‚Ä…czniczka „Zimowita" - „SkaÅ‚y", która przeżywaÅ‚a w tym czasie nie lada tragediÄ™. ZostaÅ‚ bowiem aresztowany jej ojciec, wÅ‚aÅ›ciciel restauracji w IgoÅ‚omii, gdzie znajdowaÅ‚ siÄ™ mocno eksploatowany punkt kontaktowo-przerzutowy partyzantów i goÅ›cinna melina dla czÅ‚onków wielu ugrupowaÅ„ organizacyjnych. „Stasia" peÅ‚niÅ‚a nadal obowiÄ…zki Å‚Ä…czniczki, a w wolnych chwilach popÅ‚akiwaÅ‚a po kÄ…tach.
UkrywajÄ…cy siÄ™ Stalmach popadÅ‚ natomiast w inne kÅ‚opoty. KtóregoÅ› dnia rano przebywaÅ‚o w mieszkaniu trzech nie pracujÄ…cych i nie meldowanych panów. WracaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie z ganku, gdy przez okno w kuchni spostrzegÅ‚em dwóch cywilów. WszedÅ‚em cicho do kuchni i podsÅ‚uchaÅ‚em, że jest to kontrola z Arbeitsamtu. FaÅ‚szywe karty pracy byÅ‚y za sÅ‚abe na takich speców. Trzeba wiać - zdecydowaÅ‚em.
Nie zauważony przez nikogo wycofałem się z przedpokoju i poszedłem w rannych pantoflach na przymusowy spacer.
„Spokojny" tymczasem bajerowaÅ‚ kontrolujÄ…cych, widzÄ…c jednak, że kÅ‚amstwo nie chwyci, Å‚apnÄ…Å‚ ze stoÅ‚u swoje dokumenty i daÅ‚ drapaka z mieszkania. Z trójki zagrożonych pozostaÅ‚ tylko Stalmach. UrzÄ™dnicy spisali dane i kazali mu zgÅ‚osić siÄ™ na ulicÄ™ LubelskÄ…. Sytuacja staÅ‚a siÄ™ nieprzyjemna. Wprawdzie ustosunkowany „Rak" zaÅ‚atwiÅ‚ sprawÄ™ w Arbeitsamcie, wyszukaÅ‚ dla Kazia zajÄ™cie w jakimÅ› przedsiÄ™biorstwie budowlanym, ale nie rozwiÄ…zywaÅ‚o to jeszcze problemu.
- Nie pójdÄ™ wiÄ™cej do pracy - oÅ›wiadczyÅ‚
Stalmach po dwóch dniach. -
Czuję, że wielu wie, iż jestem Żydem.
W rezultacie „Zimowit" - „SkaÅ‚a" zaprzysiÄ…gÅ‚ Kazia jako czÅ‚onka AK, a ja skierowaÅ‚em go do oddziaÅ‚u partyzanckiego »Grom«, gdzie przyjÄ…Å‚ pseudonim „CieÅ„".
W dniu 26 maja 1944 r. podjÄ™to jeszcze jednÄ… próbÄ™ odbicia komendanta OkrÄ™gu Krakowskiego AK poza obrÄ™bem wiÄ™zienia.
Tym razem wywiad zasugerowaÅ‚ pÅ‚kowi „Lutemu", aby podsunÄ…Å‚ Niemcom pomysÅ‚ spotkania z przedstawicielami Komendy GÅ‚ównej AK. PomysÅ‚ ten zrodziÅ‚ siÄ™ z faktu, że Niemcy powodowani sytuacjÄ… na frontach zabiegali usilnie o nawiÄ…zanie rozmów z naczelnymi wÅ‚adzami AK. Atrakcyjne dla nich spotkanie miaÅ‚o nastÄ…pić o godzinie 14.00 u zbiegu ulicy Mogilskiej i Okopy (obecnie aleja PowstaÅ„ców Warszawy). RolÄ™ rzekomego Å‚Ä…cznika z Warszawy powierzono „Zbroi" (Zygmunt Pogan). Kpt. „Swida" nie omieszkaÅ‚ oczywiÅ›cie zorganizować zasadzki na karetkÄ™ majÄ…cÄ… dowieźć aresztowanego pÅ‚ka „Lutego" na umówione miejsce.
Oprócz gÅ‚ównej grupy uderzeniowej, pozostajÄ…cej pod jego osobistym dowództwem, obstawiÅ‚ silnymi, dobrze uzbrojonymi patrolami „Gila" blok ulic: AriaÅ„ska, Topolowa, Mogilska, Lubicz. MiaÅ‚y one chodzić po uzgodnionych trasach, sygnalizować pojawienie siÄ™ karetki i ubezpieczać akcjÄ™.
ByÅ‚ upalny dzieÅ„. Godzina przyjazdu minęła, a oczekiwana karetka jeszcze siÄ™ nie zjawiÅ‚a. Sytuacja krążących patroli stawaÅ‚a siÄ™ trudna z uwagi na przechodzÄ…cych Niemców oraz nasÅ‚anych dla penetracji terenu konfidentów.
„Åšwida" nie odwoÅ‚ywaÅ‚ jeszcze akcji, rozumujÄ…c sÅ‚usznie, że gestapowcy nie bÄ™dÄ… na tyle naiwni, by przyjechać bez wstÄ™pnego rozeznania i sprawdzenia przekazanych przez „Lutego" danych.
Nie wiadomo, czy Niemcy zaryzykowaliby w konsekwencji przywiezienie więźnia i jakim rezultatem zakończyłaby się dobrze zorganizowana i mająca szanse powodzenia zasadzka.
Pech jednak chciaÅ‚, że rozwiÄ…zanie tej zagadki nastÄ…piÅ‚o wczeÅ›niej i to przez przypadek. Å»oÅ‚nierze jednego z patroli dla odwrócenia od siebie uwagi, a może i powodowani pragnieniem postanowili napić siÄ™ czegoÅ› w skromnej restauracji znajdujÄ…cej siÄ™ na rogu ulic Lubicz i Mogilskiej. WÅ‚aÅ›ciciel podajÄ…c piwo zauważyÅ‚ u jednego z nich wystajÄ…cÄ… spod pÅ‚aszcza kolbÄ™ peemu. Nic nie mówiÄ…c udaÅ‚ siÄ™ na pobliski posterunek policji przy ulicy Lubicz, by zameldować o tym fakcie. ZÅ‚ożyÅ‚ donos granatowemu policjantowi, który dla odmiany byÅ‚ czÅ‚onkiem AK. Tenże kazaÅ‚ poczekać szpiclowi, a sam pobiegÅ‚ zawiadomić o niebezpieczeÅ„stwie swego przeÅ‚ożonego z konspiracji.
Restaurator widzÄ…c brak jakiegokolwiek dziaÅ‚ania ruszyÅ‚ na posterunek policji niemieckiej przy ulicy Prażmowskiego (obecnie Marchlewskiego). W drodze spotkaÅ‚ dwóch żandarmów, zaciÄ…gnÄ…Å‚ do swej knajpy, w której nie byÅ‚o już podejrzanych „bandytów".
Jeden z nich, „DÄ…browa", nie wiedzÄ…c nic o wsypie, po wypiciu piwa zajÄ…Å‚ swoje stanowisko kolo Offiziersheimu i czekaÅ‚ na dalszy bieg wypadków. SpostrzegÅ‚ niedÅ‚ugo, że z restauracji wyszÅ‚a mÅ‚oda kobieta, a tuż za niÄ… Niemcy z broniÄ… gotowÄ… do strzaÅ‚u.
- Panowie! Uciekajcie! Żandarmi was szukają -
szepnęła mijając
pchor. „DÄ…browÄ™". Tenże ruszyÅ‚ natychmiast przed siebie, by ostrzec
spacerujÄ…cych nieco dalej po ulicy Lubicz kolegów.
Niemcy dogonili patrol dywersyjny w chwili, gdy ten skręcał w ulicę Botaniczną, by uniknąć spotkania.
- Hande hoch! - padły sakramentalne słowa,
poparte wymierzonymi
lufami karabinów.
Szybsze jednak byÅ‚y serie z angielskich stenów.
Å»andarmi upadli na ziemiÄ™. Jeszcze jeden z nich usiÅ‚owaÅ‚ strzelić, ale poprawka „Gila" udaremniÅ‚a te zamiary.
Starcie to spowodowaÅ‚o natychmiastowe zwiniÄ™cie akcji i wycofanie siÄ™ z zasadzki. Gdy na miejscu incydentu zjawiÅ‚o siÄ™ gestapo i policja, dywersantów już nie byÅ‚o.
Åšmierć przy ulicy Botanicznej znaleźli: st. przodownik rezerwy Schutzpolizei Schonwald, oraz dr Erwin Hoff z Hilfspolizei wspóÅ‚pracujÄ…cy z AbwehrÄ… i gestapo, kierownik sekcji historycznej Institut fur Deutsche Ostarbeit.
Zemsta okupanta byÅ‚a straszna. W dniu 27 maja 1944 r. rozstrzelano w miejscu starcia 40 przywiezionych z wiÄ™zienia na Montelupich Polaków i przesuniÄ™to godzinÄ™ policyjnÄ… na 18.
Rozkazem komendanta OkrÄ™gu Krakowskiego z dnia 10 czerwca 1944 r. grupa Kedywu PodokrÄ™gu Rzeszowskiego zostaÅ‚a wycofana na wÅ‚asny teren celem przygotowania i wziÄ™cia czynnego udziaÅ‚u w akcji »Burza«.
Prawie trzymiesiÄ™czny pobyt w Krakowie kpt. „Swidy" i jego bojowych chÅ‚opców nie przyniósÅ‚ niestety spodziewanych efektów. Akcje »Luty« i »Koppe« nie zostaÅ‚y przez nich wykonane.
Kraków okazaÅ‚ siÄ™ dla rzeszowian miastem tak samo pechowym jak dla tubylców.
Dnia 6 czerwca 1944 r. zachodni alianci rozpoczęli wreszcie od dawna oczekiwaną inwazję Europy.
To wielkie dla Å›wiata wydarzenie byÅ‚o szczególnie ważne i brzemienne w skutki dla narodu polskiego. Fakt bowiem wylÄ…dowania w Normandii, a nie na BaÅ‚kanach rozwiewaÅ‚ dotychczasowe kalkulacje polityczne, wskazywaÅ‚, skÄ…d przyjdzie wolność i przesÄ…dzaÅ‚ w zasadzie o przyszÅ‚oÅ›ci Polski.
Tego dnia dziwne podniecenie panowaÅ‚o wÅ›ród mieszkaÅ„ców Krakowa. Niemcy wydawali siÄ™ markotni i nerwowi. Polacy rozgadani i tajemniczo uÅ›miechniÄ™ci. TÄ™ ważnÄ… wiadomość przekazali mi na Plantach „Jawor" (Jan GomoÅ‚a) i „Andrzej" (Andrzej Gloss). Byli to mÅ‚odzi dowódcy NOW z Brzeska, którzy jakimÅ› sposobem w maju nawiÄ…zali ze mnÄ… kontakt i zabiegali o wcielenie podlegÅ‚ej sobie grupy do Kedywu. Oferta byÅ‚a bardzo ponÄ™tna. Mieli już zorganizowany i dość dobrze uzbrojony oddziaÅ‚ partyzancki. NazywaÅ‚ siÄ™ »Janina«.
OsobiÅ›cie nie widziaÅ‚em przeszkód, aby przejÄ…Å‚ ich Kedyw. MusiaÅ‚em tylko omówić sprawÄ™ z dowództwem.
Propozycja nie znalazÅ‚a jednak aprobaty. OkrÄ™g postanowiÅ‚, by grupÄ™ NOW przekazać w ramach akcji scaleniowej do Tarnowskiego Inspektoratu AK, któremu podlegaÅ‚o Brzesko.
OddziaÅ‚ partyzancki »Janina« pod dowództwem „Jawora" ubezpieczaÅ‚ później lÄ…dowisko w znanej akcji »III Most«, a w koÅ„cu lipca 1944 r. wszedÅ‚ w skÅ‚ad batalionu »Barbara« 16. pp Ziemi Krakowskiej, utrzymujÄ…c nadal tradycyjnÄ… nazwÄ™ i bojowÄ… postawÄ™.
Ostatnie, dość nerwowe przeżycia i wojenne wydarzenia sprawiły, że postanowiłem wyrwać się na kilka dni do Warszaw-, by zasięgnąć języka i odetchnąć bardziej polskim powietrzem.
Przy ulicy Waszyngtona 20 zastaÅ‚em nowego z kolei „ptaszka", a zacna pani Ochmanowa przebywaÅ‚a w szpitalu. ZamieszkaÅ‚em u „Wandy", która odstÄ…piÅ‚a mi swój sublokatorski pokój. Nazajutrz wybraÅ‚em siÄ™ na punkt kontaktowy „Naty" w nadziei, że od Å›wieżo przybyÅ‚ych cichociemnych dowiem siÄ™ czegoÅ› o dawnych kolegach i polskich sprawach.
- Panowie! Nie spotkaliście przypadkiem Jurka Lemme, Jasia Serafi
na - przepytywałem tych z I Korpusu.
Wymienione nazwiska robiły dziwne wrażenie. Indagowani bąkali coś pod nosem lub wyraźnie milkli. Wreszcie jeden z nich oświadczył, że Jurek Lemme nie żyje. Rozbił się na motocyklu w Audley End,
- Jurek? Taki chłop? To niemożliwe! - plotłem zaskoczony hiobową wieścią. - A Jasiu Serafin?
- Jego znam dużo lepiej. Skończył Wyższą Szkołę Wojenną, ożenił się ze Szkotką. Był już kapitanem dyplomowanym.
- A teraz?
- Miał wyjątkowego pecha. Wie pan dobrze, jak to się u nas czasem zdarza... Właśnie przy skoku spadochron się nie otworzył. Było to w nocy z 19 na 20 maja...
Nie słuchałem dalej.
-- DziÄ™kujÄ™ - bÄ…knÄ…Å‚em i wybiegÅ‚em z lokalu kontaktowego. CzuÅ‚em siÄ™ jakby mnie ktoÅ› zdzieliÅ‚ obuchem w gÅ‚owÄ™. SzedÅ‚em sztywno i bez celu, aż trafiÅ‚em na knajpÄ™. WstÄ…piÅ‚em i zamówiÅ‚am setkÄ™ wódki przy bufecie. Gdybym choć mógÅ‚ zapÅ‚akać, ulżyÅ‚oby może - pomyÅ›laÅ‚em po wypiciu. PoprosiÅ‚em o drugÄ… i patrzyÅ‚em tÄ™po przed siebie Å›ciskajÄ…c bezwiednie nalany kieliszek. UsÅ‚yszaÅ‚em trzask szkÅ‚a i spostrzegÅ‚em strużkÄ™ krwi na dÅ‚oni. To trochÄ™ pomogÅ‚o. KupiÅ‚em jeszcze butelkÄ™ wódki i zabraÅ‚em jÄ… ze sobÄ….
Jasiu nie żyje! Naga prawda wracaÅ‚a bumerangiem do mózgu, jakby on byÅ‚ jedynym, najważniejszym wÅ›ród tysiÄ™cy, ba - milionów, których spotkaÅ‚ ten los. PamiÄ™taÅ‚em dobrze jego przeszÅ‚ość. Jan Serafin pochodziÅ‚ ze wsi Czukiew pod Samborem. ByÅ‚ oficerem Batalionu StoÅ‚ecznego, obroÅ„cÄ… Woli w 1939 r. KampaniÄ™ 1940 r. odbyÅ‚ w jakiejÅ› jednostce francuskiej, gdzie zostaÅ‚ skierowany na kurs z 1. Dywizji Grenadierów. MusiaÅ‚, siÄ™ dobrze spisywać na froncie, skoro puÅ‚kownik - Francuz zabiegaÅ‚ później o nadanie me Medaille Militaire, najwyższego francuskiego odznaczenia bojowego. SkoÅ„czyÅ‚o siÄ™ na Croix de Guerre, bo nie wypadaÅ‚o dać wiÄ™cej cudzoziemcowi. A później towarzysz morskich kÄ…pieli w Cassis, wspólnej wÄ™drówki przez Pireneje, HiszpaniÄ™, PortugaliÄ™, aż do Wielkiej Brytanii. Rasowy mężczyzna, zawsze uÅ›miechniÄ™ty i peÅ‚en życia, zadziorny i ambitny, oficer w jak najlepszym wydaniu. PiÄ™kniÅ›, którego goniÅ‚y i chÅ‚onęły oczy kobiet w wielu krajach, a szczególnie cór PoÅ‚udnia, czÅ‚owiek, którego walory i charakter predestynowaÅ‚y do kariery i wielkich czynów, a nie Å›mierci z przypadku.
- Bodajby pokrÄ™ciÅ‚o tÄ™ wydrÄ™, która skÅ‚adaÅ‚a spad ochron - zÅ‚orzeczyÅ‚em nieznanej Angielce. W domu szukaÅ‚em kieliszka. WlaÅ‚em w gardÅ‚o póÅ‚ butelki alkoholu i rzuciÅ‚em siÄ™ na tapczan. W filmowym rytmie zamajaczyÅ‚a rozeÅ›miana twarz Jurka i opalona Å›ródziemnomorskim sÅ‚oÅ„cem postać Jasia. DoÅ‚Ä…czali do nich inni cichociemni: Jasiu Horl, Olgierd StoÅ‚yhwo, BolesÅ‚aw Odrowąż-Szukiewicz, Witek Pic, Jacek Przetocki, trzej bliżej nie znani z Å?Ä™gu - to tylko ci, o których sÅ‚yszaÅ‚em, że już zginÄ™li. ZjawiaÅ‚y siÄ™ mÅ‚ode, dziarskie oblicza harcerzy i harcerek z krakowskich Szarych Szeregów. O ilu Jeszcze powiÄ™kszy siÄ™ ten korowód Å›mierci do koÅ„ca wojny?
Wieczorem przed planowanym terminem opuściłem Warszawę.
Trzy oddziaÅ‚y partyzanckie Kedywu - »BÅ‚yskawica«, »Grom« i »Skok« kwaterowaÅ‚y w maju i czerwcu 1944 r. w garnizonie Inspektoratu »Maria« miÄ™dzy WisÅ‚Ä…, NidÄ…, NidzicÄ… i Lasami Chroberskimi. ByÅ‚ to teren na wskroÅ› rolniczy, pozbawiony znaczniejszych szlaków komunikacyjnych. SÅ‚ynne bÅ‚otniste drogi, a raczej bezdroża czyniÅ‚y go trudno dostÄ™pnym, wymarzonym dla konspiracji. Ludność, wychowana na tradycjach koÅ›ciuszkowskich i powstaÅ„czych, odznaczaÅ‚a siÄ™ wysokim poczuciem patriotyzmu i solidarnoÅ›ci w walce z okupantem. W tym czasie Niemcy - poza miastami i wiÄ™kszymi osadami - nie panowali już nad terenem. WÅ‚adza ich, i to iluzoryczna, koÅ„czyÅ‚a siÄ™ praktycznie z momentem zmierzchu. Noc należaÅ‚a niepodzielnie do Podziemia i niestety także do elementów przestÄ™pczych. Zmora bandytyzmu trapiÅ‚a ludność, a jej bezpieczeÅ„stwo staÅ‚o siÄ™ problemem dla wÅ‚adz AK. WalkÄ™ z tym wÅ‚aÅ›nie marginesem spoÅ‚ecznym zlecono dodatkowo oddziaÅ‚om partyzanckim Kedywu, które na mocy tajnego rozkazu Komendanta GÅ‚ównego AK o zwalczaniu bandytyzmu na ziemiach polskich z dnia 16 wrzeÅ›nia 1943 r. zostaÅ‚y tam skoncentrowane. ByÅ‚a to dziaÅ‚alność nieefektywna, ale konieczna. OddziaÅ‚y, wspóÅ‚pracujÄ…c Å›ciÅ›le z miejscowymi wÅ‚adzami AK, szybko opanowaÅ‚y teren, zaskarbiajÄ…c sobie uznanie i wdziÄ™czność spoÅ‚eczeÅ„stwa. Od poczÄ…tku maja 1944 r. partyzanci przestali siÄ™ konspirować i oficjalnie chodzili po drogach i wsiach radujÄ…c serca polskim orzeÅ‚kiem i mundurem.
Ta policyjna i wychowawcza rola nie byÅ‚a Å‚atwa. Partyzant wystÄ™powaÅ‚ nie tylko jako rzecznik Å‚adu i porzÄ…dku. CzÄ™sto bywaÅ‚ arbitrem w sporach, spoÅ‚ecznym kuratorem, sÄ™dziÄ… i jednoczeÅ›nie egzekutorem wyroku. RozbrajaÅ‚ bandytów, chroniÅ‚ przed kradzieżą majÄ…tek paÅ„stwowy i prywatny, rozbijaÅ‚ bimbrownie ratujÄ…c naród przed naÅ‚ogiem pijaÅ„stwa, upominaÅ‚, tÅ‚umaczyÅ‚, wreszcie karaÅ‚ tych, którzy z zawiÅ›ci lub nadgorliwoÅ›ci wysÅ‚ugiwali siÄ™ okupacyjnym wÅ‚adzom ze szkodÄ… dla ludnoÅ›ci polskiej. A walka z Niemcami?
Ci unikali na ogóÅ‚ partyzanckiego rejonu. PojawiajÄ…ce siÄ™ przypadkowo patrole rozbrajano, majÄ…tki zaÅ› niemieckie - tzw. Liegenschafty, mleczarnie i magazyny - byÅ‚y systematycznie nawiedzane, a ich dobytek uszczuplany.
A oto przykłady tej działalności.:
Na poczÄ…tku maja 1944 r. terenowe dowództwo AK zwróciÅ‚o siÄ™ do oddziaÅ‚u partyzanckiego »Skok« o zlikwidowanie bandy rabunkowej, grasujÄ…cej w okolicy KoÅ›cielca. GnÄ™biÅ‚a ona okolicznÄ… ludność ustawicznymi napadami rabujÄ…c odzież, dobytek i pieniÄ…dze. WyznaczaÅ‚a okup gospodarzom, a w razie niespeÅ‚nienia żądania szantażowaÅ‚a podpaleniem zabudowaÅ„ lub Å›mierciÄ…. Napastowani, obawiajÄ…c siÄ™ gróźb, speÅ‚niali te niecne postulaty. Bandyci, pewni sukcesów, rozzuchwalali siÄ™ coraz bardziej. Wkrótce nadeszÅ‚a wiadomość, że nakazali zÅ‚ożyć okup w kwocie 5000 zÅ‚otych jednemu z gospodarzy w okolicy Nagórzan i zapowiedzieli, swoje przybycie po pieniÄ…dze nastÄ™pnego dnia wieczorem.
O godzinie 23 zjawili siÄ™ rzeczywiÅ›cie. Gospodarz okazaÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiekiem solidnym. DaÅ‚ okup i postawiÅ‚ jeszcze póÅ‚ litra wódki proszÄ…c, by go wiÄ™cej nie nachodzili. Rozanieleni napitkiem i Å‚atwym Å‚upem bandyci opuÅ›cili w dobrych humorach chÅ‚opski dom.
- RÄ™ce do góry! - usÅ‚yszeli stanowczy gÅ‚os dowódcy patrolu, poparty wycelowanymi karabinami. - JesteÅ›cie otoczeni! Poddajcie siÄ™!
Bandyci nieprzywykli do takiego straszenia chwycili za broÅ„. Partyzanckie strzaÅ‚y uspokoiÅ‚y jednak szybko ich zapÄ™dy. Trzeba byÅ‚o podnieść zÅ‚odziejskie Å‚apy. ByÅ‚o ich piÄ™ciu. Zabrano 5 granatów, 2 karabiny, 1 „urzyn" (uciÄ™ty karabin), 2 pistolety i 150 sztuk amunicji. Rozbrojeni zostali przekazani wÅ‚adzom terenowym AK.
Okoliczna ludność odetchnęła.
W dniu 12 maja 1944 r. oddziaÅ‚ partyzancki »Grom« otrzymaÅ‚ wiadomość, że jakaÅ› bandycka grupa sterroryzowaÅ‚a sÅ‚użbÄ™ leÅ›nÄ… i sprzedaje przygodnym gospodarzom drewno w miejscowoÅ›ci Sypów w Lasach Chroberskich.
WyruszyÅ‚y dwa patrole. Jeden po cywilnemu pod dowództwem pchor. ,Sama", drugi w mundurach pod dowództwem „Å»mii".
Zastali ciekawy, Å›wiadczÄ…cy o bezczelnoÅ›ci bandziorów, obrazek. OkoÅ‚o 200 chÅ‚opskich furmanek czekaÅ‚o na drewno pÅ‚acÄ…c hojnie za kwitki handlujÄ…cym paÅ„stwowÄ… wÅ‚asnoÅ›ciÄ… typom. Ci, spostrzegÅ‚szy nadchodzÄ…cych zorientowali siÄ™, że coÅ› siÄ™ Å›wiÄ™ci. Pierwsi otworzyli ogieÅ„. ZagraÅ‚y peemy „Orlika" i „LeÅ›nika". Bandyci szybko wycofali siÄ™, nie doprowadzajÄ…c do koÅ„ca intratnego interesu. RatujÄ…c polskie lasy przed dewastacjÄ… wprowadzono odtÄ…d wydawanie drewna budujÄ…cym siÄ™ chÅ‚opom za zaÅ›wiadczenia wÅ‚adz AK, a drewno pochodziÅ‚o z wyrÄ™bu wskazanego przez sÅ‚użbÄ™ leÅ›nÄ….
Po wojnie sugerowano w różnych publikacjach, że tajny rozkaz Komendanta GÅ‚ównego AK z dnia 16 wrzeÅ›nia 1943 r. o zwalczaniu bandytyzmu zakÅ‚adaÅ‚ w istocie zbrojnÄ… likwidacjÄ™ oddziaÅ‚ów Gwardii Ludowej oraz partyzantki radzieckiej na ziemiach polskich. I chyba z tego wzglÄ™du w literaturze, jaka pojawiÅ‚a siÄ™ po wojnie przylepiono oddziaÅ‚om partyzanckim „BÅ‚yskawica « i »Grom« faÅ‚szywÄ… Å‚atkÄ™.21 A staÅ‚o siÄ™ tak za przyczynÄ… niejakiego Mancieloka.
Armia Ludowa w opisywanym rejonie nie byÅ‚a widoczna. Mancielok byÅ‚ Å»ydem. SÅ‚ynÄ…Å‚ z napadów z broniÄ… w rÄ™ku na okoliczne dwory i co bogatszych chÅ‚opów. DorobiÅ‚ siÄ™ za to wyroku Å›mierci wydanego przez wÅ‚adze AK i byÅ‚ istotnie poszukiwany. Pewnego razu staÅ‚ on koÅ‚o wiejskiej kuźni, obok przechodziÅ‚ patrol »BÅ‚yskawicy«. Na widok partyzantów czmychnÄ…Å‚ w zboże.
- Kto to taki? - zapytaÅ‚ stojÄ…cych chÅ‚opów dowódca.
- Mancielok! - poinformowali go skwapliwie. Gdy wezwany do zatrzymania uciekał nadal, poszła seria w zboże i ugodziła go celnie.
Powojenni autorzy wojennych wspomnieÅ„ zrobili z Mancieloka bohatera AL, zamordowanego przez rodzimych faszystów. Pewne jest tylko to, że Mancielok nie użyÅ‚ ani razu swojego pistoletu przeciwko Niemcom.22 Jeżeli byÅ‚ rzeczywiÅ›cie czÅ‚onkiem AL, to na pewno nie dodaÅ‚ splendoru tej zasÅ‚użonej w walce z okupantem organizacji.
PrawdÄ… bowiem okupacyjnych lat jest to, że oddziaÅ‚y »BÅ‚yskawica«, »Grom« i »Skok« nie miaÅ‚y żadnych zadrażnieÅ„ z PPR i AL, a przeciwnie - wystÄ™powaÅ‚y wówczas momenty wzajemnej wspóÅ‚pracy.
Za postÄ™powanie niegodne Polaka, kumanie siÄ™ lub sÅ‚użalczość wobec Niemców stosowano napomnienia, strzyżenia gÅ‚owy kobietom, a w przypadkach bardziej rażących karÄ™ chÅ‚osty. ByÅ‚y to sprawy przykre, ale praktykowane dla odstraszenia sÅ‚abszych moralnie jednostek i ochrony przed nimi uczciwych obywateli. Najczęściej dostawaÅ‚o siÄ™ wójtom i soÅ‚tysom za zbyt gorliwe wykonywanie obowiÄ…zków, a nierzadko przywÅ‚aszczanie sobie przydziaÅ‚ów przeznaczonych dla ludnoÅ›ci.
W poÅ‚owie maja 1944 r. zdarzyÅ‚ siÄ™ oddziaÅ‚owi »Skok« groteskowy wprost przypadek. W czasie marszu na nowÄ… melinÄ™ terenówka zwróciÅ‚a siÄ™ z proÅ›bÄ… o ukaranie pewnej kobiety, która za to, że jej brata wyznaczono na roboty w Niemczech, groziÅ‚a zadenuncjowaniem miejscowej organizacji.
Nad wsiÄ… zawisÅ‚o groźne niebezpieczeÅ„stwo, gdyż powszechnie wiedziano o przynależnoÅ›ci do konspiracji mieszkaÅ„ców wsi. Sami zaÅ› nie chcieli rozdrażniać mÅ›ciwej baby.
„Belfort" zgodziÅ‚ siÄ™ zaÅ‚atwić delikatnÄ… sprawÄ™. O godzinie 1 w nocy udaÅ‚ siÄ™ w towarzystwie „SokoÅ‚a", „Wróbla" i „Modrzewia" pod wskazany dom. Po dÅ‚uższym dobijaniu siÄ™ otworzyÅ‚ drzwi niski, cherlawy gospodarz
- Jesteśmy partyzantami i przyszliśmy wymierzyć
sprawiedliwość żonie
za to, że grozi wsi i dziaÅ‚a przeciw narodowi polskiemu - oÅ›wiadczyÅ‚ „Bel
fort". - Gdzie ona?
ChÅ‚op wskazaÅ‚ milczÄ…co nastÄ™pny pokój.
Weszli. Przed Å‚óżkiem staÅ‚a w nocnej koszuli wysoka, stukilowej wagi kobieta. „Belfort" uÅ›wiadomiÅ‚ jÄ…, że postÄ™puje niegodnie i zagroziÅ‚ Å›mierciÄ… w wypadku zrealizowania przez niÄ… groźby, a profilaktycznie kazaÅ‚ wymierzyć 20 kijów, by napÄ™dzić babie rozumu.
- Kłaść się na stołku - rozkazał herod-babie.
Po chwilowym wahaniu usÅ‚uchaÅ‚a i wypięła potężny zad. Z porównania warunków fizycznych żony i męża widoczne byÅ‚o, kto rzÄ…dzi w tym domu. Dam mu szansÄ™ - pomyÅ›laÅ‚ „Belfort" i zaproponowaÅ‚ chÅ‚opinie, by raz W życiu odegraÅ‚ siÄ™ na ksantypie. Lecz nieborak zaczÄ…Å‚ siÄ™ trząść jak osika i poprosiÅ‚ projektodawcÄ™ do drugiego pokoju.
'- Panoczku, zróbcie to sami, bo ona mnie zabije, jak tylko odejdziecie. Ale wlejcie jej, ile wlezie, bo na to zasÅ‚użyÅ‚a. I za mnie też.
PrzykrÄ… czynność musiaÅ‚ wykonać jeden z partyzantów. Po fakcie ukarana oÅ›wiadczyÅ‚a, że sÅ‚usznie jej siÄ™ to należaÅ‚o, bo byÅ‚a rzeczywiÅ›cie gÅ‚upia. Do Niemców nie pójdzie na skargÄ™ i nikomu nic nie powie. Bardzo siÄ™ wstydzi tego, co jÄ… spotkaÅ‚o.
Partyzanci zadowoleni z
osiągniętego celu opuścili mieszkanie. Tuż przed
domem „Belfort" poczuÅ‚, że ktoÅ› chwyta go za rÄ™kÄ™. W ciemnoÅ›ci spostrzegÅ‚
gospodarza. v
_ Dziękuję panom, że jej sprawiliście dobre lanie. Niech wie wiedźma,
jak to boli - przyznaÅ‚ siÄ™ do swego losu Później ukarana zachowywaÅ‚a siÄ™ przyzwoicie i ponoć przestaÅ‚a nawet bijać chuderlawego męża.
W licznych akcjach gospodarczych obrabiano systematycznie pobliskie mleczarnie i Liegenschafty. Wprawdzie oddziaÅ‚y byÅ‚y zaopatrywane w żywność centralnie przez dobrze pracujÄ…cy Komitet Opieki SpoÅ‚ecznej »Tarcza«, ale sÅ‚usznie rozumowano, że od przybytku gÅ‚owa nie boli, a pÅ‚ody polskiej ziemi należą przede wszystkim do jej prawowitych wÅ‚aÅ›cicieli.
Na poczÄ…tku czerwca 1944 r. miejscowe wÅ‚adze AK zaawizowaÅ‚y, że bÄ™dzie przewożony z Czarnocina samochodem ciężarowym wiÄ™kszy Å‚adunek masÅ‚a. Po szczegóÅ‚owym rozpoznaniu ustalono, że nastÄ…pi to 3 czerwca 1944 r. WysÅ‚any dla dokonania rekwizycji patrol oddziaÅ‚u partyzanckiego »Grom« zorganizowaÅ‚ zasadzkÄ™ przy drodze Czarnocin-CieÅ›lice na przejeżdżajÄ…cy w ciÄ…gu dnia konwój.
NiedÅ‚ugo daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć warkot zbliżajÄ…cego siÄ™ samochodu. Na drodze stanÄ™li „BÅ‚ysk" i ,,Zbójnik", ubrani w nieodÅ‚Ä…czne mundury Organizacji Todt. „BÅ‚ysk" daÅ‚ podniesieniem rÄ™ki znak do zatrzymania siÄ™. Ciężarówka posÅ‚usznie stanęła.
- Dokumenty proszÄ™! - rozkazaÅ‚ po niemiecku i wylegitymowaÅ‚ kierowcÄ™. „Zbójnik" w tym czasie sprawdziÅ‚, czy nie ma Niemców lub granatowych pod plandekÄ…. Byli sami Polacy.
- ChÅ‚opaki! Do roboty! - poderwaÅ‚ ukrytych w przydrożnym rowie Kolegów i uspokajaÅ‚ równoczeÅ›nie przestraszonych konwojentów. Paryzanci przeÅ‚adowali bÅ‚yskawicznie zawartość samochodu na dwie chÅ‚opskie pod-wody. Dla zabezpieczenia spokojnego odskoku przebili dwie przednie gumy, konwojentom zaÅ› wydali zaÅ›wiadczenie z pieczÄ…tkÄ… oddziaÅ‚u partyzanckiego »Grom«. Obie strony byÅ‚y zadowolone. Niemcy respektowali bowiem partyzanckie pokwitowania i uznali je za dowód dziaÅ‚ania siÅ‚y wyższej. W konkretnym przypadku zabrano 6 beczek Å›wieżego masÅ‚a, 5 baniek Å›mietany i okoÅ‚o 1000 jaj. OddziaÅ‚owy kucharz „Batko" (Jan TryszczaÅ‚a) tym razem nie skÄ…piÅ‚. „Szczupak", „Kropka", „BuÅ„ko" i „Kat" dali koncert jedzenia paÅ‚aszujÄ…c 18 jaj na każdego. MasÅ‚o rozdano najbiedniejszym mieszkaÅ„com wsi Stradów i Zagaje.
RzÄ…dca Liegenschaftu Dziekanowice byÅ‚ Niemcem, wrogo ustosunkowanym do Polaków i wyżywajÄ…cym siÄ™ na folwarcznej sÅ‚użbie. To ważniactwo wynikaÅ‚o stÄ…d, że majÄ…tek leżaÅ‚ okoÅ‚o 3 km od miasteczka DziaÅ‚oszyce, gdzie znajdowaÅ‚ siÄ™ silny Stiitzpunkt niemieckiej żandarmerii. PoÅ‚Ä…czenie telefoniczne zapewniaÅ‚o natychmiastowÄ… pomoc w opaÅ‚ach.
- W dniu 8 czerwca 1944 r. wybraÅ‚ siÄ™ tam dwoma furmankami patrol oddziaÅ‚u »Grom« w skÅ‚adzie: „Karp" (CzesÅ‚aw Ciepiela), „Gala" (Jerzy Baster), 'ZajÄ…c", „BuÅ„ko", „MaÅ‚y", „RyÅ›", „MÅ›ciciel", „Å»mija", „Kropka" (Tadeusz
Janiak), „CieÅ„" i „BÅ‚ysk". Na póÅ‚ kilometra przed celem dowodzÄ…cy grupÄ… pchor. „Karp" rozkazaÅ‚ wszystkim wysiąść z wozu i iść dalej w zupeÅ‚nej ciszy. NależaÅ‚o jeszcze przeciąć linie, telefonicznÄ…, by pozbawić rzÄ…dcÄ™ poÅ‚Ä…czenia z DziaÅ‚oszycami.
ZajÄ…c" wdrapaÅ‚ siÄ™ na sÅ‚up z zamiarem wykonania tego zadania. W braku innych narzÄ™dzi okrÄ™ciÅ‚ drut na bagnet i silnie pociÄ…gnÄ…Å‚. W ciszÄ™ nocy wdarÅ‚ siÄ™ charakterystyczny dźwiÄ™k, ale skutku nie byÅ‚o. Zaniechali wiÄ™c dalszych prób z przeciÄ™ciem poÅ‚Ä…czenia telefonicznego i postanowili dziaÅ‚ać przez zaskoczenie. Gdy byli już przy parkanie, rozszczekaÅ‚y siÄ™ psy i sprowadziÅ‚y do bramy nocnego stróża.
__ Uciszyć i pozamykać drani! - nakazaÅ‚ dozorcy któryÅ› z partyzantów
i uświadomił go o celu wyprawy.
_ Już się robi - włączył się tenże ochoczo do
działania. We dworze je
den tylko pokój Å›wieciÅ‚ do poÅ‚owy zasÅ‚oniÄ™tymi oknami. Podsadzili
„ZajÄ…ca",
by zobaczył, co się wewnątrz dzieje.
Rozparty wygodnie w klubowym fotelu rządca czytał właśnie gazetę. Brzęk stłuczonej szyby poderwał go nagle i rzucił w stronę opiekuńczego telefonu.
- Hande hoch! - krzyknÄ…Å‚ „ZajÄ…c" w momencie, gdy „Karp"
skoczył
do pokoju przez drugie okno.
RzÄ…dca na widok wymierzonego pistoletu odÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i posÅ‚usznie uniósÅ‚ rÄ™ce w górÄ™. TrzÄ™sÄ…c siÄ™ ze strachu tÅ‚umaczyÅ‚ nieprzekonywajÄ…co swoje zachowanie, proszÄ…c o darowanie życia. Jako cywilowi wlepiono mu 25 kijów za gorliwÄ… sÅ‚użbÄ™ i szorstkie obchodzenie siÄ™ z Polakami. Zarekwirowano trzy wieprzki, z których dwa przeznaczono do rozdziaÅ‚u miÄ™dzy sÅ‚użbÄ™ folwarcznÄ…, jednego zaÅ› zabrano dla pokrzepienia partyzanckich żoÅ‚Ä…dków.
„Karp" wystawiÅ‚ odpowiednie zaÅ›wiadczenie z pieczÄ…tkÄ… oddziaÅ‚u partyzanckiego »Grom« i patrol żegnany aplauzem zbudzonych polskich pracowników odjechaÅ‚ na kwatery. Podobnych wypadków dokonano wiele. Liegien-schafty w Chroborzy i ZÅ‚otej cieszyÅ‚y siÄ™ w tej mierze szczególnymi wzglÄ™dami.
Ruchliwość oddziaÅ‚ów Kedywu jak i ugrupowaÅ„ terenowych sprawiaÅ‚y, że wyobrażenia ludnoÅ›ci cywilnej, a przede wszystkim Niemców, o liczebnoÅ›ci partyzantów byÅ‚y wielokrotnie przesadzone. A ci robili wszystko, by tak wÅ‚aÅ›nie myÅ›lano. WysÅ‚ane to tu, to tam patrole stwarzaÅ‚y powody do takiego rozumowania.
OkoÅ‚o 10 czerwca 1944 r. miaÅ‚ przejeżdżać przez Lasy Chroberskie transport polskich uciekinierów wojennych z terenów wschodnich. Wyznaczeni do jego konwojowania policjanci granatowi zobowiÄ…zani zostali do rozlokowania nieszczęśników po okolicznych wsiach. Do oddziaÅ‚u partyzanckiego »BÅ‚yskawica« zwróciÅ‚ siÄ™ wójt pobliskiej gminy z proÅ›bÄ… o ubezpieczenie transportu i zapobieżenie ewentualnym incydentom z dziaÅ‚ajÄ…cÄ… - tym razem w dobrej sprawie - policjÄ….
Dla towarzyszenia granatowym w czasie przejazdu przez las wyznaczy' ppor.^ „Roman" plut. „Kruka". Dwuosobowe zaÅ› patrole z »Gromu« i »BÅ‚yskawicy« miaÅ‚y nie tylko ubezpieczać transport, ale przy sposobnoÅ›ci manifestować partyzanckÄ… siÅ‚Ä™.
„Kruk" ulokowaÅ‚ siÄ™ w pierwszym wozie i wraz z komendantem policji prowadziÅ‚ konwój. Przed wozami i z boku kolumny ukazywaÅ‚y siÄ™ co chwilÄ™ dobrze uzbrojone patrole i znikaÅ‚y w gÄ™stwinie leÅ›nej. Komendant dÅ‚ugo obserwowaÅ‚ niespodziewany ruch, aż wreszcie zagadaÅ‚ do „Kruka".
- Panie! Ilu właściwie jest was tutaj
Pytanie nie na miejscu. Pan przecież wie, że to tajemnica wojskowa - wykręcał się zapytany. - Wystarczy jak powiem, że dużo. Nawet bardzo dużo - dodał domyślnie.
- Niemcy mówiÄ…, że okoÅ‚o czterech tysiÄ™cy. Czy to możliwe?
- SÄ…dzÄ™, że siÄ™ niewiele mylÄ… - potwierdziÅ‚ przypuszczenia „Kruk" uÅ›miechajÄ…c siÄ™ niewidocznie z udanego fortelu.
Za tydzieÅ„ zaalarmowano »Grom«, że 15 czerwca o Å›wicie 4000 Niemców .ma przeprowadzić obÅ‚awÄ™ w Lasach Chroberskich. KwaterujÄ…ce w pobliżu oddziaÅ‚y »Grom« i »BÅ‚yskawica« odskoczyÅ‚y w kierunku koncentracji niemieckiej i zamelinowaÅ‚y siÄ™ na strychu domu w Opatkowicach. OkoÅ‚o go-aziny 5 rano kolumny wojska i żandarmerii przedefilowaÅ‚y przed ich kwaterami i ruszyÅ‚y w las. LaÅ‚o akurat jak z cebra. Spenetrowali las dokÅ‚adnie, lecz nikogo nie spotkali. Zmoczeni do suchej nitki i zabÅ‚oceni po pas wrócili wieczorem z wyprawy bez żadnych sukcesów.
BazÄ™ bytowÄ… i bezpieczeÅ„stwo poÅ›rednio zapewniaÅ‚y oddziaÅ‚om partyzanckim Kedywu miejscowe organa AK. ZnajdujÄ…ce siÄ™ w Krakowie dowództwo byÅ‚o zbyt daleko, by mogÅ‚o kierować na bieżąco ich dziaÅ‚alnoÅ›ciÄ…. Podejmowane akcje - poza wyjÄ…tkowymi przypadkami - wynikaÅ‚y z inspiracji terenowych Obwodów lub Placówek, albo wÅ‚asnej inicjatywy. Ku chwale tamtejszej organizacji AK trzeba przyznać, że opieka ta byÅ‚a wspaniaÅ‚a, a wspóÅ‚dziaÅ‚anie dobre i owocne. NiewÄ…tpliwe zasÅ‚ugi »Blyskawicy«, »Gromu« oraz »Skoku« w zakresie wprowadzenia Å‚adu i porzÄ…dku, uwolnienie mieszkaÅ„ców wielu wsi od zmory bandytyzmu rekompensowaÅ‚a miejscowa ludność szacunkiem i wdziÄ™cznoÅ›ciÄ…. Do tego partyzant byÅ‚ symbolem jawnej walki z wrogiem, ucieleÅ›niaÅ‚ marzenia o polskim wojsku, o bliskiej już wolnoÅ›ci. Zielony mundur i orzeÅ‚ek wyciskaÅ‚y Å‚zy, otwieraÅ‚y bez reszty serca. Ludzie sami oferowali kwatery, zapraszali na poczÄ™stunek, donosili owoce, nabiaÅ‚, placki.
- To Eldorado - stwierdzili wkrótce „chÅ‚opcy z lasu" paÅ‚aszujÄ…c
nie
rzadko po misce poziomek lub truskawek ze śmietaną na deser. Utarło się,
że ważniejsze uroczystości publiczne nie mogły odbyć się bez ich udziału.
W dniu 21 czerwca 1944 oddziaÅ‚ partyzancki »Skok« dostÄ…piÅ‚ nie lada zaszczytu. HonorowaÅ‚ bowiem i ubezpieczaÅ‚ manifestacyjny pogrzeb ekshumowanych z bitewnych pól żoÅ‚nierzy WrzeÅ›nia 1939 r.
Za tonÄ…cymi w wieÅ„cach i kwiatach trumnami zÅ‚ożonymi na 28 wozach wyruszyÅ‚ z Opatowca w kierunku Starego Korczyna kondukt żaÅ‚obny ponad 4000 ludzi. W podniosÅ‚ym nastroju szli mężczyźni, kobiety, dzieci, by uczcić i oddać ostatni hoÅ‚d tym, którzy oddali swe życie za OjczyznÄ™. „Cześć bohaterom polegÅ‚ym w walce o wolnÄ… PolskÄ™", „Z trudu Waszego i krwi Polska powstanie, by żyć" - gÅ‚osiÅ‚y transparenty. Po uroczystym nabożeÅ„stwie w Starym Korczynie pochód udaÅ‚ siÄ™ pod pomnik w Czarkowie, gdzie spoczywali żoÅ‚nierze polegli w 1918 r. Po przemówieniach zÅ‚ożono do grobów trumny nastÄ™pnego pokolenia bojowników o PolskÄ™.
Tak masowe i wielce patriotyczne manifestacje w czasie hitlerowskiej okupacji mogÅ‚y mieć miejsce jedynie w terenie, w którym Niemcy nie mieli już wiele do powiedzenia.
Dumni, podekscytowani publicznym wystÄ…pieniem partyzanci »Skoku« kroczyli pod dowództwem ppor. „CzesÅ‚awa" na czele tego budujÄ…cego wiarÄ™ w przyszÅ‚ość pochodu.
Innych, bardziej pospolitych wrażeÅ„ dostarczaÅ‚y uroczystoÅ›ci rodzinne. W koÅ„cu maja 1944 r. przybyÅ‚a do kwaterujÄ…cego na Kopaninie »Gromu« para mÅ‚odych nowożeÅ„ców wraz z rodzicami, zapraszajÄ…c caÅ‚y oddziaÅ‚ na wesele. Dowódca pchor. „Sam" ulegÅ‚ proÅ›bie i zgodziÅ‚ siÄ™ na wysÅ‚anie podwÅ‚adnych w dwóch grupach.
Pierwsza, wyelegantowana na możliwie najwyższy poÅ‚ysk, wyruszyÅ‚a na czele z pchor. „Karpiem". Przed weselnym domem powitaÅ‚a jÄ… dziarskim marszem wiejska kapela.
Atrakcyjnych goÅ›ci rozsadzono miÄ™dzy dziewczÄ™tami przy suto zastawionych stoÅ‚ach. Miejscowe piÄ™knoÅ›ci czuÅ‚y siÄ™ tak wniebowziÄ™te, że wkrótce zapomniaÅ‚y o swych codziennych partnerach. Starosta zaczÄ…Å‚ przy okazji patriotycznie przemawiać .W koÅ„cówce dolaÅ‚ jednak oliwy do ognia.
- Kochani partyzanci! Bijcie szwabów, jak tylko
możecie. Jednak na
weselu trzeba siÄ™ bawić. Hej dziewuchy! Bierzcie siÄ™ do nich i dawajcie pozór,
by żadnemu nie była krzywda. Na pomyślność młodej pary!
Wypili, bo na „jednego" mieli zezwolenie „Sama". Za namowÄ… panny mÅ‚odej „Karp" zezwoliÅ‚ na jeszcze jeden toast, ale to byÅ‚o wszystko. Panienki obskakiwaÅ‚y goÅ›ci, donosiÅ‚y wszelakiego miÄ™siwa i kieÅ‚bas mizdrzÄ…c siÄ™ zalotnie. Miejscowa kawalerka, urażona takim despektem, patrzyÅ‚a na przybyszów spode Å‚ba. ChÄ™tnie by przyÅ‚ożyli rywalom, ale, nie wypadaÅ‚o i strach byÅ‚o zaczynać. Wkrótce biesiadna izba zaczęła pustoszeć. „Kat" pierwszy ruszyÅ‚ przed dom w tany. Za nim poszli inni. Tylko „Kropka" i „BuÅ„ko" pozostali przy stole doÅ‚adowujÄ…c do granic możliwoÅ›ci bezdenne żoÅ‚Ä…dki.
Partyzancka brać taÅ„czyÅ‚a i byÅ‚a rozchwytywana przez panienki. Dla tubylców brakowaÅ‚o partnerek i powodzenia. Poniektóre pary szukaÅ‚y już odpoczynku w bardziej ustronnych zakÄ…tkach. Ale i chÅ‚opcy z cywila nie byli w ciemiÄ™ bici. Wielu z nich należaÅ‚o przecież do konspiracyjnych organizacji i nie uważali siÄ™ za gorszych od tych z lasu. Naradzali siÄ™ po kÄ…tach, aż znaleźli sposób na magnes munduru.
Niebawem pojawiÅ‚ siÄ™ samotny jeździec na spienionym koniu. PrzyhamowaÅ‚ go stojÄ…cy na ubezpieczeniu „Å?Ä™czyc".
- Mam ważny meldunek - oÅ›wiadczyÅ‚ proszÄ…c o rozmowÄ™ z dowódcÄ….
„Silna grupa niemiecka posuwa siÄ™ w kierunku wsi Stradów" - odczytaÅ‚
„Karp".
- Na koń - zakomenderował, jak na artylerzystę przystało, i za chwilę
rozbawieni partyzanci ruszyli pieszo w kierunku kwater. Odchodzących żegnany
roziskrzone oczy zawiedzionych dziewcząt i ironiczne uśmieszki wiejskiej
kawalerki. Wesele trwało nadal.
„Sam" zarzÄ…dziÅ‚ ostre pogotowie, wysÅ‚ane w teren patrole spenetrowaÅ‚y okolice, nie spotykajÄ…c nigdzie Niemców. Zorientowali siÄ™, że meldunek byi faÅ‚szywy. Fortel udaÅ‚ siÄ™ w peÅ‚ni zazdrosnym mÅ‚odzieÅ„com.
Nieco później wybrane patrole »BÅ‚yskawicy« i »Gromu« znalazÅ‚y siÄ™ na weselu w Zagajach. DoÅ›wiadczeni poprzednio partyzanci mniej poÅ›wiÄ™cali czasu jedzeniu i taÅ„com, a zaczÄ™li z miejsca poczynać konkretniej. GustujÄ…ce w sobie pary porozchodziÅ‚y siÄ™ szybko w pobliskie opÅ‚otki. Tylko ppor. „Roman" trzymaÅ‚ fason i rozprawiaÅ‚ poważnie ze starszymi przy biesiadnym stole. SpostrzegÅ‚ jednak wkrótce, że wojsko gdzieÅ› zniknęło i na weselu zostaÅ‚ sam.. I tym razem mÅ‚odzieÅ„cze podboje spaliÅ‚y na panewce. Dowódca »BÅ‚yskawicy« byÅ‚ bowiem czÅ‚owiekiem wymagajÄ…cym i twardym. Jego alarmowy strzaÅ‚ zakoÅ„czyÅ‚ w mig zaloty.
Źli i ponurzy szli za nim żoÅ‚nierze, pomstujÄ…c na partyzanckÄ… dyscyplinÄ™, dowódcÄ™ i zmienny los.
W poÅ‚owie czerwca 1944 r. oddziaÅ‚ partyzancki »Blyskawica« melinowaÅ‚, w folwarku Stradów u Gieleniewskich, a »Grom« w Zagajach DÄ™bianskich u gospodarza Rejdaka. W tym czasie przybyÅ‚em z K rakowa na te tereny wraz. z por. „Spokojnym" (obaj awansowaliÅ›my 3 maja 1944 r.). Byli z nami instruktorzy minerki „Wilk" i „ZawaÅ‚a", a w dwa dni później przybyÅ‚ sam szef Kedywu kpt. „Zimowit" - „SkaÅ‚a", by przeprowadzić gruntowne ćwiczenia dywersyjno-wojskowe i rozpatrzeć ewentualność utworzenia staÅ‚ej bazy szkoleniowej dla ugrupowaÅ„ krakowskich. NastaÅ‚y pracowite i znojne dnie.
W tok codziennych zajęć weszÅ‚a poranna gimnastyka, kilometrowy bieg przeÅ‚ajowy, wykÅ‚ady z minerki, instynktowne strzelanie, maskowanie siÄ™, skradanie do obiektów, dżudo, przechodzenie przeszkód, niemal wszystko z repertuaru cichociemnych. A że pogoda dopisywaÅ‚a, pot laÅ‚ siÄ™ obficie i niejednemu przypominaÅ‚a siÄ™ rodzona matka.
Ćwiczenia miaÅ‚y prawie oficjalny przebieg. OddziaÅ‚y prezentowaÅ‚y siÄ™ dobrze. Ci z »BÅ‚yskawicy« paradowali w dÅ‚ugich butach, czarnych spodniach, zielonych bluzach i furażerkach z polskim orzeÅ‚kiem na gÅ‚owie, „Gromowcy" dorobili siÄ™ już wymarzonych mundurów (zielone spodnie i sznurowane bluzy z celty). W instynktownym strzelaniu z pistoletu i peemu najlepiej spisywaÅ‚ siÄ™ „Orlik", z karabinu zaÅ› „RyÅ›" i „Gala" (Jerzy Baster). Ostatni robiÅ‚ to szczególnie precyzyjnie. Gdy zjawiÅ‚ siÄ™ po raz pierwszy w »Gromie«, starsi stażem partyzanci przyjÄ™li go nieufnie. Przystojny, dobrze uÅ‚ożony mÅ‚odzian naraziÅ‚ siÄ™ mocno, gdy do spania wyciÄ…gnÄ…Å‚ piżamÄ™ z plecaka, goliÅ‚ siÄ™ codziennie i perfumowaÅ‚ obficie.
- Laluś, cholera! - orzekli zgodnie. - Kto ciebie tu przysłał na urlop?
- StaÅ‚o siÄ™ to wszystko przez mego brata-biurokratÄ™, który pracuje w dowództwie Kedywu w Krakowie - odgryzaÅ‚ siÄ™ spokojnie, nie przejmujÄ…c siÄ™ zaczepkami.
„Gala" byÅ‚ najmÅ‚odszym z piÄ™ciu braci „Raka". KoleżeÅ„ski i zrównoważony szybko wtopiÅ‚ siÄ™ w nowe otoczenie i pozyskaÅ‚ kolegów. Nigdy jednak nie przestaÅ‚ być wygalowany.
W czasie praktycznych ćwiczeÅ„ minerskich Å›ciÄ™to potężne drzewo w pobliskim chroberskim lesie. Silny wybuch rozniósÅ‚ siÄ™ daleko po okolicy. PoszÅ‚a miÄ™dzy ludzi i do Niemców dumna plotka, że partyzanci majÄ… już artyleriÄ™.
Na miejsce ćwiczeÅ„ w skradaniu siÄ™ do strzeżonego obiektu upatrzyÅ‚em kwaterÄ™ »BÅ‚yskawicy« w Stradowie. Obszerny dom zostaÅ‚ obstawiony wartownikami, przez których kordon ćwiczÄ…cy mieli niepostrzeżenie przejść i dostać siÄ™ do salonu. Kto doszedÅ‚ do celu otrzymywaÅ‚ kartÄ™ stwierdzajÄ…cÄ… wykonanie zadania.
. Każdy maskowaÅ‚ siÄ™ jak umiaÅ‚, by być jak najmniej widoczny w wieczornym mroku i nie okazać siÄ™ gorszy od kolegów.
W salonie siedziaÅ‚o dowództwo oraz liczne grono domowników i sÄ…siadów, wÅ›ród nich kilka kobiet. Meldowali siÄ™ pierwsi szczęśliwcy. Umajeni, umazani, niewiele podobni do siebie. Panie, które znaÅ‚y z wyglÄ…du i po pseudonimach niektórych partyzantów, ekscytowaÅ‚y siÄ™ wielce ćwiczeniami i zgadywankÄ…, kim jest ten, kto siÄ™ wÅ‚aÅ›nie zjawiÅ‚. Nagle w otwartym oknie ukazaÅ‚a siÄ™ wybÅ‚ocona od stóp po czubki wÅ‚osów zjawa i skoczyÅ‚a zwinnie do salonu. Zrobiony na murzyna partyzant wyglÄ…daÅ‚ o tyle autentycznie, że byÅ‚ caÅ‚kowicie nagi. Damy na taki widok zasÅ‚oniÅ‚y skromnie oczy. Czarnuch wpadÅ‚, chwyciÅ‚ ze stoÅ‚u kartkÄ™ i wycofaÅ‚ siÄ™ migiem tÄ… samÄ… drogÄ….
- To byÅ‚ „Judasz" - orzekÅ‚a nierozważnie jedna z mÅ‚odych niewiast.
- Po czym go pani poznała, bo ja nie zdążyłem rozpoznać twarzy -
wypaliÅ‚em. Dama spiekÅ‚a raka, oczywiÅ›cie bez powodu, bo „Judasz" w tych
sprawach był święty.
Kilkudniowe ćwiczenia zakoÅ„czyÅ‚y maÅ‚e manewry wojskowe, przeprowadzone przez kpt. „Zimowita" - „SkaÅ‚Ä™". W tym czasie zjawiÅ‚a siÄ™ na Topolowej przejazdem ze Lwowa ,,Wanda" WÅ‚aÅ›nie opowiadaÅ‚a o spotkaniu z „Czerem" (Piotr Szewczyk), swym aresztowaniu przez ukraiÅ„skÄ… policjÄ™ i szczęśliwym wykaraskaniu siÄ™ z opresji, gdy ktoÅ› zadzwoniÅ‚ do mieszkania. SpojrzaÅ‚em przez wizjerek.
- Rany boskie, Józek! - witaÅ‚em za chwilÄ™ swego przyjaciela, cichociemnego „Skrytego" (Józef Czuma), dziaÅ‚ajÄ…cego obecnie w Warszawie. - Co sÅ‚ychać, stary?
- Przyjechałem do Krakowa na spotkanie z bratem (Franciszek Czuma z Zakliczyna nad Dunajem - przyp. R. N.) i jakżeż nie miałem odwiedzić
kolegi?
- Tylko ci o to chodziło? A do Bochni nie ciągnie cię przypadkiem serce?
- Chętnie bym pojechał, tylko za dużo tam
znajomych z gimnazjum.
UstaliliÅ›my, że mimo wszystko wyruszymy nazajutrz i to caÅ‚Ä… trójkÄ….
- Dla ciebie, Zosiu, mam niespodziankę - zagaiłem od progu, gdy przybyliśmy na miejsce.
- Powiedz! Umieram z ciekawości.
- WyjÄ…tkowÄ… - odrzekÅ‚em i pociÄ…gnÄ…Å‚em zza drzwi Józka.
Dwa radosne dni minęły szybko i trzeba było wracać do szarej rzeczywistości.
- Wiesz co, Rysiek? Czeka mnie w Warszawie niebezpieczna robota. Mam, jak nigdy zÅ‚e przeczucie - zwierzaÅ‚ siÄ™ „Skryty" tuż przed odjazdem.
- Ech! Nie myśl o tym za dużo. Jestem przekonany, że wszystko się uda - pocieszałem przy pożegnaniu przyjaciela.
Los jednak chciał inaczej. Na początku lipca 1944 r. dostało go w swoje łapy gestapo. Zginął bohatersko, jak na cichociemnego przystało, zakatowany na śmierć w czasie bestialskich przesłuchań w gmachu gestapo przy alei Szucha.23
A byÅ‚ jednym z tych, którzy w walce z okupantem imponowali nawet buÅ„czucznej Warszawie.
Późnym wieczorem 29 czerwca 1944 r. zapukano do drzwi przy ulicy Topolowej umówionym sygnaÅ‚em. Gdy otworzyÅ‚em, ku memu zdumieniu wÅ‚adowaÅ‚o siÄ™ do Å›rodka trzech mÅ‚odych ludzi. Jak nie konspiracyjnie zachować siÄ™ mogli tylko nie wtajemniczeni. Wsypa? - przemknęło mi przez myÅ›l i mimo woli zwÄ…tlaÅ‚y nogi. OchÅ‚onÄ…Å‚em dopiero, gdy znaleźliÅ›my siÄ™ w krÄ™gu Å›wiatÅ‚a przedpokojowej żarówki. PoznaÅ‚em najwyższego z nich, a wymiana hasÅ‚a i odzewu rozwiaÅ‚a dalsze wÄ…tpliwoÅ›ci. Byli to żoÅ‚nierze warszawskiego Kedywu z oddziaÅ‚u dyspozycyjnego Komendy GÅ‚ównej AK »Parasol«, którzy mieli wziąć udziaÅ‚ w przygotowywanym zamachu na wyższego dowódcÄ™ SS i policji na obszar GG gen. Wilhelma Koppego.
- Skierowano nas tu na kwaterÄ™ - odezwaÅ‚ siÄ™ przystojny, silnie zbudowany blondyn, którego widywaÅ‚em w towarzystwie „Iny" i wiedziaÅ‚em, że ma pseudonim „RafaÅ‚".
- Przecież nie ma tu spania dla tylu ludzi. Tylko pokój i kuchnia.
- JakaÅ› nawalanka - zmartwiÅ‚ siÄ™ „RafaÅ‚".
- Na szukanie innej kwatery już za późno - zdecydowaÅ‚em i poprosiÅ‚em,, by siÄ™ rozgoÅ›cili.
- Ty, Tosiu - zwróciÅ‚em siÄ™ do „Kory" - przeniesiesz siÄ™ do kuchni, a my rozlokujemy siÄ™ na dwóch tapczanach.
218 |
a zaraz wychodzÄ…. Mam niedaleko swoje mieszkanie - poprawiÅ‚ nieco sytuacjÄ™ „RafaÅ‚". Wkrótce rzeczywiÅ›cie wyszedÅ‚ zapowiadajÄ…c, że zjawi siÄ™ nazajutrz rano.
- Panowie pechowo trafili, bo ludzie mówiÄ…, że Niemcy majÄ… przetrzÄ…sać wszystkie kamienice - przypomniaÅ‚a na domiar zÅ‚ego „Kora" krążące wÅ›ród mieszkaÅ„ców dzielnicy WesoÅ‚a wieÅ›ci.
- Najważniejsze to przespać siÄ™, a co bÄ™dzie zobaczymy - oÅ›wiadczyÅ‚ filozoficznie najniższy z przybyszów.
- I słusznie - odpowiedziałem.
- Na wszelki wypadek mam trochę broni na miejscu, a wyjątkowo dzisiaj nawet stena. Gdyby nas szwaby odwiedzili, nie mamy przecież innego tłumaczenia. Kładźcie się więc panowie, a ja zajmę się ubezpieczeniem.
Odpowiedni zapas amunicji miaÅ‚em na miejscu. PrzechowywaÅ‚em jÄ… zwykle w szafce przeznaczonej na brudnÄ… bieliznÄ™. „Kora" psioczyÅ‚a wprawdzie na takie praktyki, ale tylko w okresie prania, gdyż zdarzaÅ‚o siÄ™, że jakiÅ› nabój trafiÅ‚ nieopatrznie wraz z dessusami do miednicy. Gdy warszawiacy rozlokowali siÄ™ na tapczanach, poÅ‚ożyÅ‚em na stole naÅ‚adowanego stena i dwa pistolety.
- Teraz będziemy czuć się pewniej - stwierdziłem.
UsypiaÅ‚em już, gdy zobaczyÅ‚em sunÄ…cÄ… na palcach w stronÄ™ okna „KorÄ™". Wkrótce doÅ‚Ä…czyÅ‚em do chóru mÄ™skich pochrapywaÅ„. Tylko ona, jedyna w mieszkaniu kobieta, czuwaÅ‚a do rana, by ostrzec w porÄ™ Å›piÄ…cych przed ewentualnÄ… niemieckÄ… obÅ‚awÄ…. Groźba okazaÅ‚a siÄ™ na szczęście tylko plotkÄ….
Å?Ä…czenie akcji »Luty« i »Koppe« oraz kontrowersje w tym wzglÄ™dzie miÄ™dzy WarszawÄ… a Krakowem sprawiÅ‚y, że Komenda GÅ‚ówna AK powierzyÅ‚a wykonanie zamachu na gen. SS Wilhelma Koppego oddziaÅ‚owi dyspozycyjnemu Komendy GÅ‚ównej AK »Parasol«, wsÅ‚awionemu udanÄ… likwidacjÄ… w dniu 1 lutego 44 r. kata Warszawy gen. Kutschery.
Tak siÄ™ zdarzyÅ‚o, że przygotowania do tej akcji, rozpoczÄ™te wczeÅ›niej przez szefa Kedywu PodokrÄ™gu Rzeszowskiego kpt. „ÅšwidÄ™" od kwietnia 1944 r. byÅ‚y prowadzone równolegle przez niego i przez grupÄ™ warszawskÄ….
Rozpoznaniem wywiadowczym z ramienia »Parasola« kierowaÅ‚ „Rayski" (Aleksander Kunicki), a bojowym „RafaÅ‚" (StanisÅ‚aw Leopold). BÄ™dÄ…cy z nimi w staÅ‚ym kontakcie szef Kedywu OkrÄ™gu Krakowskiego AK mjr „Jarema", a po jego odejÅ›ciu kpt. „Zimowit" - „SkaÅ‚a" zostali zobowiÄ…zani przez wÅ‚adze nadrzÄ™dne do udzielania przybyÅ‚ym do Krakowa wszelkiej możliwej pomocy w przygotowaniu zamachu. W praktyce byÅ‚a to pomoc bardzo istotna.
Już na kilka miesiÄ™cy przed zleceniem akcji grupie warszawskiej dane wywiadowcze o gen. Koppem zbieraÅ‚ por. „Osa" - „Twardy", a „MieczysÅ‚awowi" (Bazyli Czykaluk), pracujÄ…cemu jako wtyczka w kripo, udaÅ‚o siÄ™ nawiÄ…zać kontakt z jego osobistym kierowcÄ…, ustalić samochody, numery tablic rejestracyjnych i trasy, którymi jeździÅ‚ z Wawelu do gmachu Akademii Górniczej, gdzie mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ rzÄ…d GG.
W ciÄ…gu czerwca 1944 r. „Rak" i „HaÅ„cza" przygotowali kwatery i przekazali do dyspozycji „RafaÅ‚a" magazyny na broÅ„ przy ulicy StarowiÅ›lnej 33 (obecnie ulica Bohaterów Stalingradu), u „Basi" (WÅ‚adysÅ‚awa Sroka) przy Grzegórzeckiej i w Bronowicach MaÅ‚ych u kowala Jana Wodnickiego oraz punkty kontaktowe przy ulicy Grodzkiej w sklepie Marii Krach w firmie meblowej przy Krakowskiej, przy RadziwiÅ‚Å‚owskiej 21 (obecnie Reja) u pani Mazurkiewiczowej, przy Krowoderskiej 68 u pani DÅ‚ugockiej i w kramie w Sukiennicach u „Bobo" (Irena SokoÅ‚owska).
Z polecenia „Osy" - „Twardego" miejsca garażowania samochodów zorganizowaÅ‚ „Vascherone" (NN) na podwórzach przy placu Na Groblach 5, przy ulicy Szlak 33 i przy placu Nowym na Kazimierzu. Na Å‚Ä…czniczki wyznaczono „Bobo" i „Tomka" (Anna Szygalska). Przydzielono do pracy: „InÄ™;-„DzidziÄ…" (Zofia SokoÅ‚owska), „Lotos" - „AdÄ…" (Irena Potoczek) i okresowo „Tomka" oraz „InkÄ™" (Stefania Å»ychowska), które od 4 czerwca 1944 r. podjęły codziennÄ… obserwacjÄ™ tras wyjazdowych z Wawelu w godzinach od 6.30 do 9.30.
Warszawiacy przystÄ…pili do dziaÅ‚ania z wÅ‚aÅ›ciwym sobie zaangażowaniem i rozmachem. Na poczÄ…tku trzeciej dekady czerwca 1944 r. plan zamachu zostaÅ‚ zatwierdzony przez dowódcÄ™ oddziaÅ‚u »Parasol« kpt. „PÅ‚uga" (Adam Borys - cichociemny). CaÅ‚oÅ›ciÄ… akcji miaÅ‚ dowodzić „RafaÅ‚". Dnia 20 czerwca 1944 r. przetransportowano z Warszawy na przygotowane przez krakowski Kedyw punkty kilkanaÅ›cie peemów, okoÅ‚o 30 pistoletów, 8000 sztuk amunicji oraz 7 samochodów osobowych i ciężarowych. W dniach 24-29 czerwca 1944 r. przerzucono 29 ludzi, w tym osiemnastoosobowÄ… grupÄ™ uderzeniowÄ….
Każdy, kto pamiÄ™ta lub wyobraża sobie hitlerowskÄ… okupacjÄ™, wie .albo może domniemywać, ile zabiegów, pomysÅ‚owoÅ›ci, odwagi i ryzyka wymagaÅ‚o przewiezienie broni, oporzÄ…dzenia, a zwÅ‚aszcza przerzucenie 7 samochodów z Warszawy do Krakowa. Trzeba byÅ‚o wyczarować, podrobić kilogramy dokumentów z niemieckÄ… „gapÄ…", przygotować skrytki i sprzÄ™t. NiewÄ…tpliwie byÅ‚ to majstersztyk organizacyjny, na który zÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ praca setek ludzi oddanych bez reszty sprawie walki z wrogiem. Dla tych, którzy orientowali siÄ™, co siÄ™ w Krakowie Å›wiÄ™ci, nastaÅ‚y dni nerwowego oczekiwania. Tak siÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, że, przeżywaÅ‚em te dni szczególnie mocno, a to z tej racji, że odwiedzaÅ‚ mnie czÄ™sto „RafaÅ‚". RozmawialiÅ›my szczerze i dyskutowaliÅ›my na wiele tematów unikajÄ…c tylko samego planu zamachu. WracaÅ‚em do swojej dawnej koncepcji strzelania do Franka lub Koppego z wieżyczki naprzeciwko Wawelu, naÅ›wietlaÅ‚em trudnoÅ›ci i niedostatki krakowskiej konspiracji, przekazywaÅ‚em ostrzegawczo narzekania Å‚Ä…czniczek na nieco nonszalanckie zachowanie siÄ™ warszawiaków w czasie spotkaÅ„ kontaktowych i przejmowania broni.
Po daremnym polowaniu grupy »Parasol« na Koppego w dniach 5 i 7 lipca 1944 r. przy placu Kossaka nadszedÅ‚ pamiÄ™tny dzieÅ„ 11 lipca 1944 r. O godzinie 9.17 czarny, opancerzony mercedes gen. Koppego wyruszyÅ‚ z Wawelu wyjÄ…tkowo sam, bez normalnej eskorty. Samochód ochrony spóźniÅ‚ siÄ™ bowiem i zjawiÅ‚ siÄ™ dopiero w 3 minuty po jego odjeździe. Dygnitarz GG zajÄ…Å‚ miejsce obok kierowcy, na tylnym siedzeniu rozsiadÅ‚ siÄ™ adiutant.
Zamachowcy już po raz trzeci tkwili na wyznaczonych stanowiskach bojowych. W pewnej chwili stojÄ…cy koÅ‚o apteki na placu BernardyÅ„skim „Rayski" zdjÄ…Å‚ czapkÄ™ i zaawizowaÅ‚ w ten sposób „Inie" wyjazd Koppego z Wawelu. Ta przekazaÅ‚a umownym znakiem podany sygnaÅ‚ „Lotos" - „Adzie", „Ada" „Dzidzi", „Dzidzia" „Kamie" (Maria StypuÅ‚kowska z Warszawy). „Kama" przeszÅ‚a na drugÄ… stronÄ™ ulicy PowiÅ›le i w ten sposób powiadomiÅ‚a spacerujÄ…cÄ… po wale wiÅ›lanym „Dewajtis" (Elżbieta DziÄ™bowska - z Warszawy), że mercedes wjeżdża w tÄ™ wÅ‚aÅ›nie ulicÄ™. „Dewajtis" zeszÅ‚a schodkami z waÅ‚u i przeszÅ‚a przed samochodem Koppego na drugÄ… stronÄ™ ulicy PowiÅ›le. OnzaczaÅ‚o to, że Koppe nadjeżdża. SygnaÅ‚ przejÄ…Å‚ dowódca akcji „RafaÅ‚" i za chwilÄ™ zdjÄ…Å‚ czapkÄ™ z gÅ‚owy. OznaczaÅ‚o to rozkaz rozpoczÄ™cia uderzenia.
Ciężki czterotonowy chevrolet prowadzony przez „Otwockiego" (MieczysÅ‚aw Janicki) zaÅ‚adowany kamieniami (by trzymaÅ‚ siÄ™ lepiej jezdni) rusza w ulicÄ™ PowiÅ›le, by zajechać drogÄ™ czarnemu mercedesowi. Już odzywajÄ… siÄ™ peemy. Pierwszy strzelaÅ‚ do Koppego „RafaÅ‚", po nim „Mietek" (Antoni Sakowska) i „Kruszynka" (ZdzisÅ‚aw Poradzki), bezpoÅ›redni uczestnik zamachu na gen. KutscherÄ™.
ZnajdujÄ…cy siÄ™ w narożnej restauracji (obecnie „Lajkonik") na rogu Zwierzynieckiej i PowiÅ›la „Zeus" (Jerzy KoÅ‚odziejski) wyciÄ…ga z futeraÅ‚u od skrzypiec empi pistolet maszynowy, by zająć przewidziane stanowisko przy ulicy Zwierzynieckiej. Do wejÅ›cia pcha siÄ™ nieopatrznie oficer niemiecki. Dwie krótkie serie usuwajÄ… przeszkodÄ™. Tymczasem majÄ…ca zatarasować drogÄ™ mercedesowi ciężarówka „Otwockiego" nie osiÄ…ga) zamierzonego celu. Za szybki o uÅ‚amek sekundy wyjazd pozwala wprawnemu kierowcy Koppego zjechać nieco na trawnik, minąć jÄ… i uniknąć w ten sposób zapory. Do uciekajÄ…cego samochodu strzelajÄ… jeszcze „RafaÅ‚", „Mietek", „Dietrich" (Eugeniusz Schielberg), „Warski", „Ziutek" (Józef SzczepaÅ„ski) i „Rek" (Jerzy MaÅ‚ow). Gen. Koppe leży na podÅ‚odze samochodu. W poÅ›cig rusza z ulicy PowiÅ›le w kierunku placu Kossaka chevrolet z kierowcÄ… „Pikusiem" (Stefan Dyź) i drugÄ… grupÄ… uderzeniowÄ…. StrzelajÄ… z niej „Ali" (StanisÅ‚aw Hus-kowski), „Orlik" (Wojciech CzerwiÅ„ski) „Akszak" (PrzemysÅ‚aw Kardasze-wicz) i „Kruszynka".
BroniÄ…cy siÄ™ adiutant Koppego rani w ramiÄ™ „Mietka", zanim nie trafia go celna kula.
„RafaÅ‚" daje sygnaÅ‚ gwizdkiem do odskoku. Zamachowcy Å‚adujÄ… siÄ™ sprawnie do samochodów ewakuacyjnych i kolumna 4 samochodów z szybkoÅ›ciÄ… 40 km na godzinÄ™ wycofuje siÄ™ ulicami Retoryka, GarncarskÄ…, Dolnych MÅ‚ynów, Batorego, Å?obzowskÄ…, Szlak, DÅ‚ugÄ…, ÅšlÄ…skÄ…, Å?okietka w kierunku Ojcowa. Å?Ä…cznie 22 ludzi, w tym jedyny ranny „Mietek". Akcja miaÅ‚a wiÄ™c szczęśliwy przebieg. WycofujÄ…cy siÄ™ nie znajÄ… tylko wyniku.
- Koppe zginął czy nie? - dręczy ich zasadnicze pytanie.
Za Krakowem Å‚Ä…cznicy z miejscowych placówek AK awizujÄ… umówionym znakiem, że droga jest bezpieczna. Taka sygnalizacja ma być aż do PorÄ™by Dzierżnej za Wolbromiem, gdzie znajduje siÄ™ przygotowany punkt sanitarny. DojeżdżajÄ… tam spokojnie. Wysiada „dr Maks" (Zygmunt Dworak), by nadać zaszyfrowanÄ… depeszÄ™ do Warszawy o udanej akcji.
Konwój prowadzi caÅ‚y czas przebrany w mundur oficera niemieckiego. „Korczak" (Wojciech ÅšwiÄ…tkowski). Za Wolbromiem dochodzi do niezamierzonego starcia z żandarmami. Niemcy majÄ… jednego rannego oficera i dwóch zabitych, z »Parasola« zostaje ranny w brzuch „Dietrich".
Po przegrupowaniu kolumna rusza dalej i osiÄ…ga wkrótce planowany punkt odskoku - wieÅ› Udorz. StÄ…d Å‚Ä…czniczki majÄ… przeprowadzić grupÄ™ do oddziaÅ‚u partyzanckiego „Hardego" (Gerard Woźnica). Szybciej jednak zjawiajÄ… siÄ™ Niemcy, najprawdopodobniej zaalarmowani przez tych, którym dostaÅ‚o siÄ™ w potyczce koÅ‚o PorÄ™by Dzierżnej. Jest ich kilka samochodów, sÄ… psy. Dochodzi do nierównej walki, w której ginÄ… „Ali" i „Orlik" ranny zostaje „RafaÅ‚", „Zeus", „Warski", „Storch" (BogusÅ‚aw Niepokój) i „Zeta" (Halina Grabowska).
W czasie przeczesywania terenu Niemcy zabili jeszcze czÅ‚onka miejscowego AK Tadeusza KucyperÄ™ i zamordowali jego brata WÅ‚adysÅ‚awa. Odnalezionych rannych „ZetÄ™", „Storcha" i „Warskiego" przekazali do Krakowa. Poddani wyrafinowanym, ale bezskutecznym przesÅ‚uchaniom w gmachu gestapo przy ulicy Pomorskiej ginÄ… bestialsko zamordowani przez gestapowców.
Przygotowany dużym nakÅ‚adem siÅ‚ i Å›rodków, Å›wietnie zorganizowany i brawurowo wykonany zamach na gen. Wilhelma Koppego niestety nie powiódÅ‚ siÄ™. Bolesne straty oddziaÅ‚u »Parasol«, poniesione w czasie tragicznego odskoku, pogÅ‚Ä™biaÅ‚y gorycz porażki.
Koppego uratowało od śmierci błyskawiczne zsunięcie się na podłogę szoferki, pancerne płyty samochodu i refleks kierowcy.
Wykonawcy akcji zostali zidentyfikowani przez Niemców jako oddziaÅ‚ warszawski, i chyba dlatego a może i z przestrachu - ocalaÅ‚y dowódca SS i policji w GG nie zastosowaÅ‚ bezpoÅ›rednio po zamachu represji wobec ludnoÅ›ci Krakowa.
Los i stolica GG okazaÅ‚y siÄ™ wiÄ™c także nieÅ‚askawe dla tak wyborowego i zasÅ‚użonego w walce oddziaÅ‚u dyspozycyjnego Komendy GÅ‚ównej AK, jakim byÅ‚ bez wÄ…tpienia »Parasol«.
Pojawienie siÄ™ na Topolowej żoÅ‚nierzy »Parasola« nie byÅ‚o przypadkowe, W wyniku spalenia lub co najmniej zagrożenia lokali kontaktowych w czasie ostatniej wsypy w OkrÄ™gu Krakowskim AK, „dwunastka" staÅ‚a siÄ™ nagle zbawczym punktem dla Warszawy. Tu zameldowaÅ‚ siÄ™ cichociemny ppor. „Meteor" (ZdzisÅ‚aw StraszyÅ„ski) wraz ze swym bratem, ubranym nieopatrznie w angielski battledress, a tuż po nim nastÄ™pni zrzutkowie: ppor. „Przyjaciel" (Feliks PerekÅ‚adowski) i rtm. „JabÅ‚oÅ„ II" (Krzysztof Grodzicki).
W trzeciej dekadzie lipca 1944 r. zjawiÅ‚ siÄ™ jeszcze jeden „ptaszek" z WÅ‚och por. „RadomyÅ›l" (Zbigniew Matula) oraz zwolniony z niemieckiej niewoli gen. brygady „Olza" (Brunon Olbrycht.)24
UwikÅ‚any w spotkania i narady szef dywersji OkrÄ™gu Krakowskiego AK byÅ‚ prawie nieuchwytny i nie miaÅ‚ czasu zająć siÄ™ przybywajÄ…cymi osobiÅ›cie. ZajÄ…Å‚em siÄ™ wiÄ™c sam przybyÅ‚ymi i zawiozÅ‚em „Meteora" oraz jego brata na ulicÄ™ KlikowskÄ… w Tarnowie i przekazaÅ‚em do dyspozycji miejscowego Inspektoratu. „Przyjaciela" skierowaÅ‚em do Nowego SÄ…cza, „JabÅ‚oniÄ… II" do MyÅ›lenic, a „RadomyÅ›la" znów do Tarnowa. GeneraÅ‚a, który przedstawiajÄ…c siÄ™ podaÅ‚ swoje prawdziwe nazwisko przekazaÅ‚em przez „InkÄ™" do OkrÄ™gu. OkoÅ‚o 15 lipca 1944 r. zostali przesÅ‚ani do Kedywu przez inne kontakty dalsi dwaj cichociemni, ppor. „Dewajtis" (Zbigniew WaruszyÅ„ski)25 i ppor. „Wierzba" (Maksymilian Klinicki). Pierwszy przybywaÅ‚ z V Dywizji Kresowej II Korpusu, drugi ze sÅ‚awnej Brygady Karpackiej wsÅ‚awionej walkami w Tobruku. PostanowiliÅ›my u „SkaÅ‚y", że „Dewajtis" pozostanie w Krakowie, natomiast „Wierzba" obejmie dowództwo oddziaÅ‚u partyzanckiego »Grom«. „Judasz" dostaÅ‚ polecenie zawiezienia go do oddziaÅ‚u i przekazania za kilka dni rozkazu o zmianie dowódcy.
W koÅ„cu tegoż miesiÄ…ca zjawiÅ‚ siÄ™ w Krakowie i dobrnÄ…Å‚ prywatnymi kontaktami na TopolowÄ… także wspóÅ‚towarzysz kursów w Wielkiej Brytanii z tej samej ekipy skoczków kpt. „Siwy" (Walery Krokay) „Siwy" przybywaÅ‚ z WoÅ‚ynia. ByÅ‚ dowódcÄ… batalionu w 27. WoÅ‚yÅ„skiej Dywizji AK, która już od kilku miesiÄ™cy toczyÅ‚a w rejonie Kowla krwawe boje z Niemcami. WyglÄ…daÅ‚ na przygaszonego przeżyciami i epilogiem tych walk. SkierowaÅ‚em go do kpt. „Ponara" (Antoni Iglewski) w Miechowskie, który organizowaÅ‚ duży oddziaÅ‚ partyzancki. ZawiozÅ‚a go tam Å‚Ä…czniczka „Stasia".
Przebywanie w Krakowie już ponad rok bez zameldowania i na fałszywych dokumentach ciążyło mi bardzo. Musiałem chodzić po mieście ostrożnie i mieć zawsze oczy otwarte, by uniknąć legitymowania przez policyjne władze. Kilka razy zaczepili mnie na ulicy żandarmi, raz musiałem uciekać tylnym wejściem z restauracji przy Małym Rynku.
W poÅ‚owie lipca 1944 r. nadarzyÅ‚a siÄ™ okazja do zdobycia „prawdziwych" papierów. WÅ‚aÅ›nie „CzesÅ‚aw" zakomunikowaÅ‚ mi, że jest pokój do wynajÄ™cia w domu przy ulicy LoretaÅ„skiej 3. Wiadomość byÅ‚a tym bardziej frapujÄ…ca, że wÅ‚aÅ›cicielami mieszkania byli reichsdeutsche. Pod bokiem Niemców byÅ‚oby bezpieczniej i żyć, i konspirować. Ale jak zaÅ‚atwić zameldowanie? Tu zarysowaÅ‚y siÄ™ pewne możliwoÅ›ci.
W czerwcu i lipcu 1944 r. Armia Czerwona wyzwalaÅ‚a codziennie nowe poÅ‚acie przedwojennej Polski. TysiÄ…ce ludzi uciekaÅ‚o przed grozÄ… zbliżajÄ…cego siÄ™ frontu na zachód, osiedlajÄ…c siÄ™ także w Krakowie. Można by stać siÄ™ jednym z nich - pomyÅ›laÅ‚em. Dokumenty zginęły, prawdziwość danych osobowych jest niesprawdzalna. - Do tego miaÅ‚em dostarczonÄ… przez „InÄ™" autentycznÄ… metrykÄ™ na nazwisko Tadeusza Malinowskiego, urodzonego w Trokach na WileÅ„szczyźnie, a wiÄ™c już poza zasiÄ™giem hitlerowskiej wÅ‚adzy. By przeobrazić siÄ™ w legalnego obywatela GG pozostaÅ‚ jeszcze jeden szkopuÅ‚. Niemcy - z uwagi na napÅ‚yw ludnoÅ›ci polskiej ze wschodu - ogÅ‚osili Kraków miastem zamkniÄ™tym. Zezwolenie na zameldowanie można byÅ‚o dostać tylko za zgodÄ… Prezydium Policji w paÅ‚acu „Pod Baranami". A o tym decydowaÅ‚ wyjÄ…tkowo twardy i nieprzystÄ™pny Niemiec nazwiskiem Weber.
SprawÄ™ zaÅ‚atwiÅ‚a nieomal od rÄ™ki „Stokrotka" (Eugenia Wojtusiak). Niemiec okazaÅ‚ siÄ™ wspaniaÅ‚omyÅ›lnym dla kobiecych Å‚ez i wydaÅ‚ upragniony dokument wyjÄ…tkowo dla dogorywajÄ…cego na gruźlicÄ™ kuzyna.
Tragiczny w rezultacie bilans zamachu na gen. Koppego wywoÅ‚ywaÅ‚ przygnÄ™bienie a zarazem budziÅ‚ chęć podjÄ™cia powtórnej próby zamachu. Czy jednak dowództwo zgodzi siÄ™ na powtórzenie akcji po przykrych i Å›wieżych doÅ›wiadczeniach kpt. „Åšwidy" i zespoÅ‚u »Parasola«? ByÅ‚em przekonany, że uzyskać takÄ… zgodÄ™ bÄ™dzie bardzo trudno. DoÅ›wiadczyÅ‚em już zresztÄ… sam tego, że zatwierdzanie oddolnych inicjatyw byÅ‚o w warunkach konspiracji skomplikowane i dÅ‚ugotrwaÅ‚e. W maju 1944 r. zÅ‚ożyÅ‚em projekt zorganizowania przy Kedywie w Krakowie dwóch silnych oddziaÅ‚ów dyspozycyjnych w miejsce patroli dywersyjnych, mocno wykruszonych w skutek przejÅ›cia ich żoÅ‚nierzy do partyzantki. MiaÅ‚y one dziaÅ‚ać w oparciu o terenowe ugrupowania AK i Å›ciÅ›le z nimi wspóÅ‚pracować. Na mojÄ… propozycjÄ™ nie otrzymaÅ‚em żadnej odpowiedzi.26
RozpoczÄ™ta 23 czerwca 1944 r. przez 1. Front BaÅ‚tycki i trzy Fronty BiaÅ‚oruskie, a 13 lipca 1944 r. przez 1. Front UkraiÅ„ski ofensywa Armii Czerwonej wrÄ™cz szokowaÅ‚a Å›wiat bÅ‚yskotliwymi sukcesami. Potężne uderzenia radzieckie Å‚amaÅ‚y opór Niemców i spychaÅ‚y ich coraz bliżej WisÅ‚y. Nie byÅ‚o to już planowe skracanie frontu, lecz wyraźny pogrom. Nawet w stolicy GG zapanowaÅ‚ popÅ‚och i rozgardiasz. Przez Kraków przewalaÅ‚y siÄ™ pociÄ…gi peÅ‚ne wojska, sprzÄ™tu i uciekajÄ…cych do Heimatu nadludzi. NależaÅ‚o teraz uderzyć na transport. Dlatego zÅ‚ożyÅ‚em w OkrÄ™gu do zatwierdzenia plan jednoczesnego przerwania linii kolejowych wokóÅ‚ Krakowa na wzór warszawskiej akcji »Wieniec« z października 1942 r.
SiÅ‚ i fachowców do wykonania takiego zadania Kedyw miaÅ‚ już pod dostatkiem, biorÄ…c pod uwagÄ™ choćby piÄ™ciu spadochroniarzy-cichociemnych oraz cztery, dobrze wyszkolone pod wzglÄ™dem minerskim, oddziaÅ‚y partyzanckie. Tylko materiaÅ‚ów wybuchowych nadal brakowaÅ‚o. Te ze zrzutów, nierozważnie melinowane w terenie, jakoÅ› nie trafiaÅ‚y do Kedywu. Trzeba byÅ‚o zakÅ‚adać alternatywnie mechaniczne rozkrÄ™canie szyn. KÅ‚opoty rozwiÄ…zaÅ‚ jednak czas i OkrÄ™g, który w ogóle nie wypowiedziaÅ‚ siÄ™ na ten temat. JeÅ›li zaÅ› chodziÅ‚o o akceptacjÄ™ projektu powtórnego zamachu na Koppego to doÅ›wiadczenia te uczyÅ‚y, że nie można na niÄ… liczyć.
Chyba 22 lipca 1944 r. podjÄ…Å‚em sam decyzjÄ™. ZaważyÅ‚o na tym spotkanie ze „Å»ninem".
- Dlaczego wybrali oni plac Kossaka na miejsce zamachu? Przecież Koppe przejeżdża codziennie pod moimi oknami i można go ustrzelić jak kaczkÄ™ - argumentowaÅ‚ „Å»nin".
- A gdzie pan mieszka? - zainteresowałem się.
- Przy alei Mickiewicza 15, niemal naprzeciwko Akademii Górniczej.
- To mnie zaciekawia. ChÄ™tnie bym pana odwiedziÅ‚ i pogadaÅ‚ bardziej szczegóÅ‚owo na ten temat.
UmówiliÅ›my siÄ™ nastÄ™pnego dnia w jego mieszkaniu. OkazaÅ‚o siÄ™, że „Å»nir" zajmowaÅ‚ wraz z bratem pokój i kuchniÄ™ z osobnym wejÅ›ciem na pierwszym piÄ™trze, a pracowaÅ‚ obok przy ulicy Czystej w instytucji, która byÅ‚a znana z tego, że zapewniaÅ‚a pracownikom wyjÄ…tkowo silne papiery.
Okno na ulicy Mickiewicza stanowiÅ‚o rzeczywiÅ›cie dobry punkt obserwacyjny. UzgodniliÅ›my, że „Å»nin" bÄ™dzie codziennie zostawiaÅ‚ klucze w umówionym miejscu. Do wspóÅ‚dziaÅ‚ania zostali jeszcze wciÄ…gniÄ™ci: „Ina" i cichociemny „Dewajtis". Już nazajutrz zjawiÅ‚em siÄ™ tam z „InÄ…". SpÄ™dziliÅ›my dwa przedpoÅ‚udnia, niestety bezowocne. ZrzedÅ‚y nam mocno miny. Czyżby Koppe zmieniÅ‚ trasÄ™ dojazdu do pracy lub godziny urzÄ™dowania? A może opuÅ›ciÅ‚ Kraków?
W miÄ™dzyczasie gÅ‚owiÅ‚em siÄ™ nad planem akcji. AnalizowaÅ‚em wszystkie za i przeciw, budowaÅ‚em różne koncepcje, konfrontujÄ…c je z posiadanymi Å›rodkami i możliwoÅ›ciami wykonawczymi. NiewÄ…tpliwe utrudnienie stanowiÅ‚ fakt, że byÅ‚a to dzielnica niemiecka, naszpikowana urzÄ™dami okupacyjnymi i placówkami wojskowymi, penetrowana szczególnie wnikliwie przez organa tajnej policji oraz konfidentów z uwagi na pobliskÄ… siedzibÄ™ rzÄ…du GG. WywoÅ‚any jednak sytuacjÄ… wojennÄ… popÅ‚och oraz konieczność „Å‚atania" frontu zmniejszaÅ‚y znacznie i to niebezpieczeÅ„stwo. Ale byÅ‚y też uÅ‚atwienia. Przede wszystkim odpadaÅ‚ caÅ‚y wywiad wstÄ™pny. PosiadaÅ‚em bowiem w każdej sytuacji do dyspozycji „InÄ™", „Tomka", „AdÄ™" i „DzidziÄ™", które braÅ‚y udziaÅ‚ w rozpoznaniu i zamachu, znaÅ‚y Koppego oraz jego samochody. Poza tym doÅ›wiadczenia z akcji »Parasola« uczyÅ‚y wiele i wskazywaÅ‚y, że zatarasowanie drogi samochodem wymaga zbyt dużo precyzji i z tego powodu jest zawodne. Na alei Mickiewicza istnieje jeszcze wiÄ™ksza możliwość unikniÄ™cia zasadzki, bo jezdnia jest dwukierunkowa, przedzielona poÅ›rodku trawnikiem. Trzeba znaleźć skuteczny sposób na pÅ‚yty pancerne wozu Koppego i należy bezwzglÄ™dnie zmodyfikować odskok.
MajÄ…c wÅ‚asny poglÄ…d na walkÄ™ w Krakowie oraz ograniczone Å›rodki zakÅ‚adaÅ‚em z góry wykonanie zamachu przez nielicznÄ… grupÄ™ wykonawczÄ…, bez użycia samochodów. Czy zaatakować z rogu ulicy Czystej, czy z okna mieszkania „Å»nina"? Jak odskoczyć po akcji? ByÅ‚y to problemy, które rozsadzaÅ‚y mózg. Najmniej kÅ‚opotów miaÅ‚em z doborem ludzi. WidziaÅ‚em tylko trzech kandydatów: „Dewajtisa", „ZawaÅ‚Ä™" i siebie. GÅ‚ówne zadanie powierzyÅ‚em wÅ‚aÅ›nie „Zawale". ByÅ‚ on doÅ›wiadczonym dywersantem, odważnym i zdecydowanym na wszystko. Do tego miaÅ‚ w dyspozycji i umiaÅ‚ siÄ™ obchodzić ze zrzutowym angielskim granatem typu Gommon, który jakimÅ› sposobem wyczarowaÅ‚ dla Kedywu ppor. „Mars". Ten przeciwpancerny granat, o natychmiastowym dziaÅ‚aniu, stanowiÅ‚ jedynÄ… skutecznÄ… receptÄ™ na pancerz samochodu Koppego.
O ostatecznej koncepcji planu zdecydowaÅ‚ problem odskoku. Jak siÄ™ wycofać? Może do piwnic? Przecież z rozkazu niemieckich zarzÄ…dzeÅ„ przeciwlotniczych wszystkie one sÄ… poÅ‚Ä…czone przejÅ›ciami z domu do domu. „Å»nin" ma na pewno klucz do swojej piwnicy, a do wyjÅ›ciowej trzeba go dorobić.
Przy takim rozwiÄ…zaniu odskoku za najlepsze wyjÅ›cie uznaÅ‚em przeprowadzenie ataku sprzed domu nr 15 przy alei Mickiewicza. Punkt byÅ‚ o tyle dogodny, że wóz Koppego miaÅ‚ ograniczone pole widzenia wskutek zakrÄ™tu przy ulicy Krupniczej i musiaÅ‚ zwolnić przed skrzyżowaniem alei Mickiewicza z ulicÄ… CzystÄ… oraz wjazdem na parking przed AkademiÄ… GórniczÄ…. ByÅ‚ to dla akcji poważny atut.
ZakÅ‚adaÅ‚em równoczesne dziaÅ‚anie caÅ‚ej trójki. „ZawaÅ‚a" rzuci granat, ja ostrzelam z peemu samochód Koppego, a „Dewajtis" eskortÄ™. Pierwszy wycofa siÄ™ „ZawaÅ‚a", za nim „Dewajtis", ostatni ja. StojÄ…cy w korytarzu domu nr 15 „Å»nin" zamknie na klucz masywnÄ… bramÄ™ wejÅ›ciowÄ…, a później drzwi do piwnicy. Dalsze wycofanie nastÄ…pi ustalonÄ… trasÄ… przez przejÅ›cia przeciwlotnicze.
Niemcy po sforsowaniu bramy wtargnÄ… niewÄ…tpliwie do kamienicy i na podwórze, zanim odkryjÄ… prawdziwy kierunek naszego odwrotu. Ten zysk czasu dawaÅ‚ szansÄ™ ocalenia.
Dlaczego przewidywaÅ‚em udziaÅ‚ tylko czterech ludzi? RozumowaÅ‚em, że tylu wÅ‚aÅ›nie wystarczy do wykonania zadania. Ewentualne straty, z którymi musiaÅ‚em siÄ™ liczyć, byÅ‚yby z pewnoÅ›ciÄ… wiÄ™ksze przy dużej grupie wykonawczej. Najlogiczniejsze wydawaÅ‚o siÄ™ zaangażowanie dwóch ludzi - rzucajÄ…cego granat i zamykajÄ…cego bramÄ™. Obarczenie jednego zamachowca rolÄ… prawie „żywej torpedy" wykraczaÅ‚o jednak poza normy konspiracyjnej walki.
Taki byÅ‚ plan. Do jego realizacji byÅ‚o jeszcze daleko. NależaÅ‚o ustalić czas przejazdu Koppego, przeprowadzić próbÄ™ sygnalizacji na trasie, dopracować odskok i Å›ciÄ…gnąć „ZawaÅ‚Ä™" z niezbÄ™dnym do akcji gammonem. A tymczasem nie brakowaÅ‚o i innych zajęć.
Dnia 24 lipca 1944 r. dowództwo OkrÄ™gu Krakowskiego AK zarzÄ…dziÅ‚o stan czujnoÅ›ci. Dla wtajemniczonych byÅ‚ to rozkaz wyjÄ…tkowej wagi. WedÅ‚ug ustalonych zaÅ‚ożeÅ„ najpóźniej w ciÄ…gu dwóch tygodni powinien być ogÅ‚oszony stan pogotowia, a w drugÄ… noc jego trwania miaÅ‚o wybuchnąć powstanie. Na wszystkich szczeblach dowodzenia zapanowaÅ‚ ruch i podniecenie. ZbliżaÅ‚ siÄ™ - oczekiwany od lat - moment generalnego rozrachunku z okupantem.
W tym też czasie 25 lipca 1944 r. doszÅ‚o do likwidacji konfidenta Cz. M. z siatki Å»yda Diamanda. ZachodziÅ‚ on niekiedy do sklepu spożywczego przy ulicy KÄ…towej. Tam też polowano na niego od dÅ‚uższego czasu. O pobycie Cz. M. w tym sklepie poinformowaÅ‚ mnie krÄ™cÄ…cy siÄ™ po ulicy „Iskra" (Karol Paplucz).
Takiej okazji nie można byÅ‚o przepuÅ›cić. Zadanie wykonano wieczorem i natychmiast po likwidacji pochowano niesÅ‚awnej pamiÄ™ci „kapusia" na pobliskim cmentarzu Rakowickim. W zabranym i przekazanym „CzesÅ‚awowi" portfelu znajdowaÅ‚a siÄ™ staÅ‚a przepustka do gmachu gestapo przy ulicy Pomorskiej, a na kartce nazwiska okoÅ‚o trzydziestu osób podejrzanych o antyhitlerowskÄ… dziaÅ‚alność.
AbsorbowaÅ‚y mnie także osobiste sprawy. PrzeprowadziÅ‚em siÄ™ nareszcie z Topolowej do mieszkania reichsdeutschów przy ulicy LoretaÅ„skiej 3. Pan Tadeusz Malinowski staÅ‚ siÄ™ legalnym, zameldowanym w Krakowie niższej rangi obywatelem GG.
WziÄ™cie w posiadanie sublokatorskiego pokoju zaznaczyÅ‚em przyniesieniem przyborów toaletowych i rÄ™cznika. CzuÅ‚em siÄ™ tak zadowolony, że nawet z pobÅ‚ażaniem znosiÅ‚em harce buszujÄ…cych w nocy pluskiew.
Tymczasem w pokoju przy alei Mickiewicza 15 dyżurowali na zmianÄ™ „Ina", „Dewajtis" i „Å»nin".
Koppe pojawiÅ‚ siÄ™ po raz pierwszy dopiero 27 lipca 1944 r., ale za to w takiej sytuacji, że przebywajÄ…cym na punkcie obserwacyjnym „Dewajtisowi" i „Å»ninowi" zaparÅ‚o dech w piersiach. 12-cylindrowy mercedes zatrzymaÅ‚ siÄ™ bowiem wprost pod oknem mieszkania, a tuż za nim samochód gestapowskiej ochrony.
- WystarczyÅ‚o tylko rzucić ba niemal wÅ‚ożyć granat do Å›rodka - meldowaÅ‚ rozgorÄ…czkowany przeżyciem „Å»nin".
- A odskok? Chyba do nieba - gasiłem jego zapał.
Dnia 28 lipca 1944 r. szef Kedywu OkrÄ™gu Krakowskiego AK wydaÅ‚ rozkaz mobilizacji i koncentracji podlegÅ‚ych sobie oddziaÅ‚ów partyzanckich i żoÅ‚nierzy w rejonie Kocmyrzowa.
NadchodziÅ‚y dni, o których marzyÅ‚ w swym wierszu pt. My „Szczupak" (ZdzisÅ‚aw JabÅ‚oÅ„ski), partyzant z oddziaÅ‚u »Grom«.
Wyszliśmy wolności zapalić kagańce,
W narodzie rozpalić żar zloty,
Znad mogiÅ‚ swych braci wyszeptać różaÅ„ce
Kulami dla pruskiej hołoty.
Idziemy wÅ›ród lasów, Å‚Ä…k i pól ojczystych Przez drogi i wioski spokojne. Idziemy wÅ›ród maja bukietów kwiecistych, By pomÅ›cić wrzeÅ›niowÄ… wojnÄ™.
Stoimy niezłomnie wpatrzeni w blask zorzy,
Co wkrótce i dla nas zabÅ‚yÅ›nie.
A z nami jest naród i straszny gniew Boży,
Co jarzmem śmiertelnym nad wrogiem zawiśnie.
Wszyscy szykowali siÄ™ do wymarszu w peÅ‚nym przekonaniu, że za kilka dni wrócÄ… do Krakowa, by w walce mÅ›cić narodowe krzywdy i nieść wolność swemu miastu.
A Koppe? O nim się oczywiście nie zapomni.
Moment do wybuchu ogólno-narodowego powstania wydawaÅ‚ siÄ™ wymarzony. ZwyciÄ™skie armie radzieckie wyzwoliÅ‚y Lublin, Lwów, StanisÅ‚awów, BiaÅ‚ystok, PrzemyÅ›l, JarosÅ‚aw i docieraÅ‚y caÅ‚ym frontem do WisÅ‚oki i WisÅ‚y. W dniu 23 lipca 1944 r. nawet jÄ… przekroczyÅ‚y w rejonie PuÅ‚aw, a 29 lipca pod Baranowem koÅ‚o Tarnobrzegu utworzyÅ‚y dwa ofensywne przyczóÅ‚ki.
PRZYPISY:7 ZO - ZwiÄ…zek Odwetu - zostaÅ‚ powoÅ‚any w kwietniu 1940 r. DowódcÄ… byÅ‚ ppÅ‚k „Teodor" (Franciszek Niepokólczycki).
8 TOW- Tajna Organizacja Wojskowa. DecyzjÄ™ o jej utworzeniu podjÄ™to jeszcze przed wojnÄ… w dniu 14 kwietnia 1939 r. Jej dowódcÄ… byÅ‚ „ZagÅ‚oba" -„RadosÅ‚aw' (Jan Mazurkiewicz).
9 Do Kedywu przydzielono czasowo tylko jeden pluton harcerzy z Podgórskiego Hufca »Rój« o stanie 35 ludzi. - Byli to tylko najstarsi wiekiem harcerze. Nie wszyscy później aresztowani czy rozstrzelani z »Roju« byli w Kedywie.
10 „Silnicki" (Tadeusz Migas), zastrzelony przez miejscowÄ… placówkÄ™ AK w grudniu 1943 r. Józef Skrzypek, zastrzelony 16 lutego 1944 r., Adela Migas uniknęła zamachu w restauracji „Turystyczna" w Krakowie, uciekÅ‚a do Niemiec.
11„MiÅ›" (WiesÅ‚aw ZapaÅ‚owicz) później partyzant oddziaÅ‚u »Skok« batalionu >SkaÅ‚a«, obecnie profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
12 Generalne Gubernatorstwo powstało formalnie 12 października 1939 r. Dla przypodobania się Hitlerowi gub. Frank przejął władzę w GG w dniu 30 stycznia 1940 r. Data ta była rocznicą
13 „K" - kryptonim akcji kolejowej zastrzeżonej do decyzji Komendy OkrÄ™gu AK.
14 »2« kryptonim miejscowoÅ›ci NiepoÅ‚omice, »1« kryptonim miejscowoÅ›ci StaniÄ…tki.
15 Borys Polewoj
(Notatnik z Norymbergi, Warszawa 1970, s. 347) tak pisze
o gub. Franku: „Hans Frank (»obiecujemy Fuhrerowi uwolnić PolskÄ™ od Polaków,
oczyÅ›cić jÄ… dla dynamicznych i silnych narodów, zrobić z poddanej jego
wÅ‚adzy ludnoÅ›ci kotlet siekany«) pojawia siÄ™ w drzwiach chwiejÄ…c siÄ™. Idzie
krokiem lunatyka, potyka siÄ™ o kanty pulpitów. Po wysÅ‚uchaniu wyroku Å›mierci
przez powieszenie dramatycznie rozkÅ‚ada rÄ™ce. DowiedzieliÅ›my siÄ™ później, że ze
strachu zrobił w spodnie".
16 Cichociemny pÅ‚k „Luty" (Józef Spychalski) skoczyÅ‚ do Polski z 30 na 31 marca 1942 r. FunkcjÄ™ komendanta OkrÄ™gu Krakowskiego AK sprawowaÅ‚ od listopada 1942 do marca 1944.
17 Cichociemny por. „MÅ‚ot"-„Mazepa" (WÅ‚adysÅ‚aw Miciek) zrzucony z 25 na 26 stycznia 1943 r., zginÄ…Å‚ w Powstaniu Warszawskim 7 sierpnia 1944 r. „DÄ…browa" (StanisÅ‚aw Kostka) po wojnie znany historyk ruchu oporu, „Gil" (StanisÅ‚aw Panek), profesor i rektor Wyższej SzkoÅ‚y Wychowania Fizycznego w Krakowie.
18 Rozkaz Komendy OkrÄ™gu wywoÅ‚uje dotychczas różne kontrowersje. V książce StanisÅ‚awa M. Jankowskiego pt. Steny z ul. Mogilskiej, Kraków 1977 - T.M. uchodzi za zasÅ‚użonego w konspiracji czÅ‚owieka.
21 Por. Wspomnienia żołnierzy Gwardii i Armii Ludowej, Warszawa 1958, S. 334, 347, 348.
22 Zabity Mancielok miaÅ‚ zardzewiaÅ‚y pistolet ze zÅ‚amanÄ… iglica i 2 niesprawne granaty, mógÅ‚ wiÄ™c tylko straszyć ludzi.
23 Cichociemny kpt. „Skryty" (Józef Czuma) zostaÅ‚ zakatowany w budynku gestapo przy alei Szucha w dniu 19 lipca 1944 r.; por. także Henryk i Ludwik Witkowscy: Kedywiacy, Warszawa 1973.
24 „Meteor"
(ZdzisÅ‚aw StraszyÅ„ski) skakaÅ‚ z 9 na 10 maja 1944 r. „Przyjaciel"
(Feliks PerekÅ‚adowski) - z 30 na 31 maja 1944 r. „JabÅ‚oÅ„" (Krzysztof
Grodzicki)
z 21 na 22 maja 1944 r. „RadomyÅ›l" (Zbigniew Matula) - z 24 na 25 maja
1944 r.; zginÄ…Å‚ 30 października 1944 r. pod Rożnowem, województwo tarnowskie.
25 Cichociemny
„Dewajtis" (Zbigniew WaruszyÅ„ski) skakaÅ‚ z 21 na 22 maja
1944 r., byÅ‚ wujem „Szarzyriskiego" (Jerzego Szewczyka), poety z Szarych
Szeregów. Cichociemny „Wierzba" (Maksymilian Klinicki) skakaÅ‚ z 30 na 31
maja 1944 r.
26 Później sprawa wyjaÅ›niÅ‚a siÄ™. Wskutek aresztowaÅ„ przerwany zostaÅ‚ kontakt OkrÄ™gu Krakowskiego AK z Kedywem w Warszawie w okresie od 15 czerwca do 15 lipca 1944 r.